Mieczysław Czychowski
Życie
Oślepia go –
ale nie zaślepia.
Rani mocno –
lecz nie zabija.
Okaleczony –
żyje przecież.
Tamponami zatyka
cięte rany.
Upada –
ale się podnosi.
Pęknięte związuje –
i to się zrasta.
Cały jest
z blizn i narośli.
Wasz bliźni –
człowiek
który się nie podda.
Prowincja
Miasto pożera wiśniowy sad.
Osypuje się skarpa gotyckiej katedry.
Pęka fundament pod omszałym klęcznikiem.
Nostalgiczny proboszcz jest starszy o mszę.
Pszczoły mszalne koncertują w świecznikach.
Fugi schodzą w ostrza sklepień.
Savonarola i Marks mają sny ciężkie
i czaszki Darwina.
Osaczeni halucynacją otwierają małże.
Krzysztof Gąsiorowski
Getsemani
To, co oglądasz
naszymi oczami: pożary, łagry,
krematoria, tłumy samotnych
ludzi na ulicach i w łożach…
my nazywamy Ogrodem
Oliwnym, Panie. Podobno niegdyś
nas tu zasadziłeś.
A to, co słyszysz
moimi uszami, owe brzmienia
anielskich harf – my nazywamy
wyciem, płaczem, skomleniem…
zgiełkiem i furią;
wciąż nawożąc i plewiąc
Twoje ogrody, Panie.
Wybrałem
Moja wizjo świata, moja
nieuchwytna, wieloznaczna,
pełna sprzeczności ideo –
wybrałem ciebie,
będę wierny.
Wybrałem w wolnych
i niewymuszonych rozterkach,
wybrałem, ale doprawdy
straszliwie mała większością
głosów wewnętrznych.
Zbigniew Jerzyna
***
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
Połóż głowę na piersi, patrz − czuwają oczy.
Oddech jak rozwiązana lękliwość warkoczy.
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
Ona przy naszym domu dłoń na klamce trzyma.
Jeszcze jesteśmy wolni w naszym własnym domu.
Czy to lęk nas usypia, klamka się ugina?
Mam już usta bezmowne, masz duszę ze szronu.
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
I to co między nami jak iskierka świeci.
To ogromne, płynące przez żyły stuleci.
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
Archeologia
Garnek i brzoskwinia oblepione ziemią.
I kość pamiętająca ciepło mięsa.
Czaszka i róża ze smakiem wiatru w nozdrzach.
Rogi pogrzebane z całym szumem lasu.
Namiętność noża wzbudzona przez rdzę.
Proch ręki, która podtrzymywała flet.
I gnój ptaka z uwięzłym dźwiękiem w wąskim gardle.
Korzeń tataraku, który nie uczestniczył w zielonym święcie.
Miejsce po oczach przykryte ziołami.
Roman Śliwonik
Kiedyś któregoś dnia
Kiedyś
któregoś dnia ogołoconego z liści i blasku
dnia jak wieża
będziemy odnajdywać wszystko
i
być może odnajdziesz mój głos
który miał być głosem…
Złudy
Między jednym a drugim brzegiem rozpościera się nic
Tutejsi łowią w nim ryby
wyłania się rekin i rybacy uciekają grzęznąc w piasku
Na brzeg wypływają łuski
Po latach wyrasta w z nich Kwiat
ma kolor stali
Odbija się w nim słońce
Andrzej Krzysztof Waśkiewicz
* * *
to się powiększa: obszary niewiedzy
książki których nie przeczytasz zdarzenia
w których mógłbyś odmówić udziału podróże
z których mógłbyś zrezygnować ruiny
których mógłbyś się wyrzec
wieczór kolejny kolejnego roku
jak jeszcze jeden niepotrzebny wiersz
albo jak komunikat o przerwaniu głodówki
lokalnych przymrozkach zawieszeniu strajku
wiosna się spóźnia jak każda nadzieja
doświadczenie mówi że przyjdzie ale
nie wierzysz już doświadczeniu
tyle spraw błąka się teraz samotnie
i tylko zmęczenie
nadciąga – ogromne – jak poblask po łunie
Krzew gorejący
ani prawda ani kłamstwo
po prostu
ciemne w ciemnościach
nierozstrzygalne sprawy
na przykład
żarnowiec płonący na wzgórzu
w ciszy
tak nagłej
jakby się otwarła
w środku otwartej rany
jej brzegi
zwierały się i rozwierały
żółte kwiaty
płonące wraz ze światem
pod otwartym wszechwybaczającym
okiem błękitu