Pamięci Edwarda Zymana
Ptasie były z Kanady listy w tamtą jesień.
Za oknem kokietuje mnie – pisał – urodą
koliberek, i już tak jak w pierwszym okresie
nie płoszy się. Uwielbia tkwić w gąszczu ogrodu.
Nie sam, bo w towarzystwie drobnej kulki puchu
– mistrzyni „kokieterii gamy wyszukanej”.
„Gdy macha skrzydełkami, prędkość jego ruchów
wprowadza mnie w kompleksy”. Codziennie od rana
witają razem wenę i słońce w zieleni
– poeta w swoim oknie, ptaszki pośród liści.
Już pewien, że podobnie jak on przyjaźń cenią,
i są to – w kwestii gniazda – tradycjonaliści.
Czemu więc zniknął? Przecież trwają tam uparcie.
Tego nie robi się też kolibrom. Edwardzie.
Wspaniały sonet!!!!! Gratuluję talentu!!!!