Jerzy Kosiewicz – Debiut w Potopie – Klara Williams z Nagrodą Nardellego

0
128
Foto. Przemysław Jendroska/ Teatr Śląski

Zarząd Sekcji Krytyków Teatralnych Związku Artystów Scen Polskich (ZASP) przyznał Nagrodę im. Andrzeja Nardellego za najlepszy debiut aktorski w sezonie 2020/21 w teatrach dramatycznych aktorce KLARZE WILLIAMS z Teatru Śląskiego w Katowicach – JERZY KOSIEWICZ uzasadnia dlaczego:
Debiut Pani Klary Williams w roli Oleńki (Oleńki Billewiczówny) w „Potopie” można określić nie tylko jako rolę wyróżniającą się. Co więcej – zasługuje ona na specjalne wyróżnienie, tj. Nagrodę im. Andrzeja Nardellego, przyznawaną przez Sekcję Krytyków Teatralnych ZASP.
Stwierdzam to, nie tylko na podstawie obejrzanego spektaklu, ale także na podstawie ponad 20-letniego doświadczenia związanego z moim uczestnictwem we wszystkich kolejnych, corocznych odsłonach tego cennego konkursu, istotnego zwłaszcza dla nagrodzonych debiutantów. 
Podkreślić warto, że ewaluowana postać sceniczna nie była ani epizodyczna, ani drugoplanowa.
Pojawiała się niemalże we wszystkich zdarzeniach scenicznych.
Stworzyła najważniejszą w danym przedstawieniu rolę ściśle i konsekwentnie kobiecą1.
Przedstawienie zaczęło się od ekspozycji trumien i spektakularnego wydźwigiwania się z nich poszczególnych bohaterów sienkiewiczowskiego „Potopu”, w kontekście wszechobecnej rozmazanej krwi, narzucającej przewrotnie – jak się okazało – funeralną i martyrologiczną perspektywę danego spektaklu.
Zagrała ona spragnioną miłości pełną wdzięku panienkę, która po kolei wdawała się z bohaterami sienkiewiczowskiego potopu w zwiastuny romansów, opatrzonych namiętnymi pocałunkami.
Zapragnąłem wtedy uszczknąć coś także dla siebie… No ale życie bywa okrutne…
Oceniana Aktorka wypowiadała także wiele scenicznych kwestii i grała jak doświadczona artystka, eksponując właściwy jej powab i urok.
W długiej scenie kończącej przedstawienie, nie wypowiedziała w ogóle.
Jej sposób bycia, jej zachowanie stanowiło poniekąd osobliwy, bo abstrakcyjny, skierowany jakby wyłącznie do niej samej, niezależny, kontrastowy i osobny mimiczno-ruchowy kontrapunkt w stosunku do oskarżycielskich, ekspresyjnych wywodów jednego z bohaterów przedstawienia (Andrzeja Kmicica – Michała Rolnickiego)
Mimo to ściągała na siebie uwagę dzięki swym milczącym, ale pełnym wymownych quasi-aluzyjnych, zarazem subtelnych i wyważonych zachowań, eksponujących jej powaby i delikatność:.
Skupiała uwagę bardziej niż krwisty monolog rozognionego Kmicica.
Było to wyjątkowe zjawisko, rzadko spotykany przejaw artystycznego daru.
Mają w sobie to „coś”, tę platońską iskrę bożą między innymi, tylko ci nieliczni aktorzy, którzy obdarzeni zostali prawdziwym talentem. A on znajduje ujcie, uzewnętrznia się także w takich sytuacjach scenicznych.
Nasuwa się w związku z tym porównanie do dwóch wybitnymi aktorów, związanych z Teatrem Nowym w Łodzi – artystów – których wysoko cenił Kazimierz Dejmek.
Odnosi się to – w danym wypadku – do kreacji komediowych Bogdana Beara i Ludwika Benoita.
Pierwszy z nich, gdy podkreślał komediowy, komiczny czy farsowy charakter kreowanej postaci, dialogów, zachowań, bądź sytuacji scenicznych (np. śmiechu wartą nieporadność bądź dziwaczność osoby dramatu), nawiązywał koniecznie do całej palety nieodzownych – w jego kreacjach – gestów, ruchów, rozwiązań mimicznych i rozmaitych form behawioralnych, a także do niezbędnej (w myśl jego aktorskiej intuicji) modulacji głosu, sposobu wypowiadania się, podawania tekstu, by podkreślić komediowy wydźwięk dramatu, inscenizacji, reżyserii i spektaklu, to jest całego teatralnego przedsięwzięcia. Kumulował bardzo dużo różnorodnych elementów warsztatowych i z dobrym skutkiem.
Odczuwałem jednak ich nadmiar. Narzucało się przekonanie, że aktor się męczy.
Że za jego kreacją kryje się ciężka praca, technika, warsztat, a nie komediowa radość i beztroska.
Nie osiągał bowiem takiego efektu komediowego, jak Ludwig Benoit.
Ludwik Benoit miał bowiem komediowość w sobie. On uczył się jedynie tekstu, dialogu, scenicznych relacji, bo musiał przecież wypowiedzieć kwestie i skierować je do określonej postaci.
Przedstawiał kreowane osoby niemalże od razu we właściwej żartobliwej formie.
Owszem próby były konieczne m.in. ze względu na zespołowy charakter spektakli.
Gdy prezentował kwestie komediowe, to od razu trafiał w sedno oczekiwań autora, reżysera i rozbawionych widzów. Eksponował komediowość, tak jakby grał samego siebie, a nie jakąś molierowską czy fredrowską osobę dramatu.
Śmieszność, dowcipność, komiczność i farsowość kreowanej przez niego postaci była naturalna, bezpośrednia, ujmująca: jakby niezależna od aktorskiego fachu. Pomagała mu w tym nawet jego kiepska dykcja i niezbyt przystojna powierzchowność.
Oceniana aktorka wykorzystała w spektaklu, tj. w swoim debiucie teatralnym z powodzeniem i wyuczony warsztat aktorski, i zdobyte już doświadczenie sceniczne: minęło bowiem od premiery „Potopu” do obejrzanego debiutu niespełna 14 miesięcy2.
Nie jest on – to jest warsztat – jednak swoistym formalnym balastem (jak w przypadku Bogdana Beara) uskrzydla wręcz artystycznie młodą aktorkę.
Ma ona ponadto w sobie „coś” z wirtuozostwa aktorskiego Ludwika Benoita.
Nb. dobrą dykcję odziedziczyła jednak po kimś innym.
Ale ma właśnie metafizyczny talent, tę platońską iskrę bożą, która sprawia, że gdy się pojawia, to ściąga uwagę widzów na siebie właśnie.
W finałowej scenie, gdy jedna z istotnych postaci spektaklu (Andrzej Kmicic – Michał Rolnicki) wygłaszała długi, gniewny i ekspresyjny monolog, to Oleńka koncentrowała uwagę publiczności na sobie, mimo że nie wypowiadała żadnych kwestii, nie nawiązywała z nikim dialogu, mimo że milczała.
Była na scenie poniekąd samotna.
Powściągliwie wdzięczyła się i kokietowała.
Oczarowywała, mimo że była potargana, że miała pomazaną niby-krwią twarz oraz brudną poszarpaną suknię.
Ale miała też czar sceniczny, który już nabrał mocy i nie osłabnie.

Jerzy Kosiewicz

Przypisy
1. W spektaklu bierze udział również druga aktorka Anna Kadulska, która gra trzy role: Kulwiecównę, Szwecję i Jana Kazimierza.
2. Nagroda Andrzeja Nardellego dotyczy debiutu aktorskiego, a nie premiery teatralnej, w której bierze udział dana debiutantka czy debiutant.
Wpierw dyrektor artystyczny i reżyser określonego spektaklu muszą upewnić się, czy warto polecić wskazaną debiutantkę uwadze Jury Nagrody. To może zająć nawet kilka miesięcy.
W danym wypadku Teatr Śląski zgłosił Panią Klarę Willams w wymaganym – zgodnym z Regulaminem Nagrody – terminie i zaproponował ocenę debiutu w dniach 1, 2 lub 3 grudnia 2021 r. Zarząd Sekcji Krytyków Teatralnych zaakceptował tę ofertę jeszcze przed wakacjami.
 

Henryk Sienkiewicz
Potop
Premiera 17 października 2020 r.
Scena w Galerii, Teatr Śląski, Katowice
Jakub Roszkowski: adaptacja, reżyseria, opracowanie muzyczne
Mirek Kaczmarek: scenografia i kostiumy
Dominik Strycharski: muzyka
Maćko Prusak: choreografia
Mirek Kaczmarek: Piotr Roszczenko: światło
Michał Znaniecki: asystent reżysera
Anna Kandziora: inspicjent, sufler
Bartłomiej Sowa, Szymon Suchoń: realizacja światła i wideo
Jakub Domin: realizacja dźwięku
Małgorzata Długowska-Blach: producent wykonawczy
Maciej Rokita: kierownik techniczny
Piotr Perkowski: Plakat
OBSADA
Michał Rolnicki: Andrzej Kmicic
Klara Williams: Oleńka / Szwecja
Mateusz Znaniecki: Michał Wołodyjowski / Kuklinowski
Marcin Gaweł: Zagłoba / Roch Kowalski / przeor Kordecki
Andrzej Gryzik: Janusz Radziwił / ksiądz          
Kamil Suszczyk: Jan Skrzetuski / Bogusław Radziwił
Anna Kadulska: Kulwiecówna / Szwecja / Jan Kazimierz

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko