Czy widziałeś zielony liść?
Czy widziałeś zielony liść na skale
i zmierzch jego szczęśliwego widoku
w gwałtownym rozroście wiersza?
Czy widziałeś kruchy brzeg morza jak wspiera się
na dźwięku słowa, jak wypełnia
duszny pożar duszy?
Czy widziałeś męczącą chwilę otwarcia
i ocalone z burzy zmysły
w nieposkromionym cieniu swej twarzy?
Jakże przeciąga się rozpalanie świtu
w pośpiesznym tętencie twej ucieczki
i w odtworzonym kamieniu jasnym jak słońce?
Pozostajesz jednak, ponadczasowy sędzia,
w oczekiwaniu rozkosznego upadku wieczora,
i jego świętoźródlanego światła, nim cię ukryje w sobie!
A na ustach czasu – transpondera –
w absolutnym uniesieniu w lasach jodłowych
ulotnego lecz niezniszczalnego dnia!
Balansujesz…
Balansujesz duszo moja
we wnętrzu Wiosny
i w upadku moralnym moich czasów
w pytaniach i oddechach – zamglonych.
Uczczony będzie baranek poezji
i człowiek będzie rozważał ciszę
w wyrzeźbionych darach twych dzieci!
Umknie duch nasz nieproszony
ku ciszy i świeżości ziemi!
Napoi się skorupą słowa
która rozlewa się wokół ciebie pełna blasku!
Trójdzielna duszo moja rozszarpana
ubogimi pieniami Maja,
zwapniony pożar dnia
będzie twoim ostatnim pozdrowieniem!!
Uczczę cię!
Ziarniste światło Słońca i nadziei
w kamiennym zmierzchu duszy
uczczę cię!
W świetlistym krzewie twej gwałtownej zmienności
i w płochym wyrzeczeniu się słowa
uczczę cię!
Niby obietnicę blasku listowia
– słowa niebieskiej skorupy –
i upojone róże!
W niewymiernych podejrzeniach ciała,
które ulepił antyczny czcziciel
w marmurowych oczodołach!
Nietknięte światło Słońca i twej duszy,
w drżącym liściu słowa
uczczę cię!
I w blasku świetlistego czuwania
– w szacie wolnego morza –
uczczę cię!
Jesteś
Jesteś tajemnicza i daleka
jak transfuzja odczuć
w deregulacji umysłu!
Milczący zmierzch
mosty – idee – pojęcia – rzeki,
naszej ponadczasowej wędrówki!
Białokamienna kapliczka
uspokajająca blask słońca
w zapachu ciała!
Cud pogodnego czaru
– pieszczota wymodlonej ekstazy –
i pocałunek srebrnopromiennej woni!
W gwałtownym pochodzie zmysłów
jakże obraca czas swój kołowrót
i pachnie w nim twoja sól!
Kiedy…
Kiedy złocą się jabłka na wiosnę
i gdy maluje się o północy ściana,
jak kopalina podziemna lśnisz
i widok swego oblicza ukrywasz!
Kiedy chłopcy trzymają
pod pachą parną pogodę
i wyzywają zimne wody świata,
stajesz się jak pierworodne dziecko smutku,
któremu w latach przestępnych
czas osunął się na próg.
Zlewaniem się ich łez
nasiąka twoja dusza i
krok, który stawiasz na polanie!
Przełożył Paweł Krupka
Kostas Karusos to jeden z najpopularniejszych greckich poetów. Pochodzi z Astakòs w Zachodniej Grecji, jest emerytowanym inżynierem. Wydał kilkanaście zbiorów poezji. Od wielu dziesięcioleci jest popularyzatorem poezji i animatorem greckiego życia literackiego. Kierował różnymi organizacjami społeczno-kulturalnymi. Od 2018 roku jest prezesem Stowarzyszenia Literatów Greckich. Wzorem swych poprzedników, kontynuuje polskie prezentacje literackie w siedzibie Stowarzyszenia i jest otwarty na współpracę z polskim środowiskiem literackim. Zajmuje się także malarstwem, uczestniczył w wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych. To pierwsza prezentacja jego twórczości literackiej w polskich przekładach.