Jerzy Stasiewicz – Jaskółka… i popiół tajemnicy!!!

5
296

woda i słowa
od zawsze były źródłem
Anna Tlałka

             Wielką byłoby stratą dla mnie – tak sądzę –  gdybym na wyboistej drodze poezji, nie zetknął się z liryką, ale i osobowością – jakże ciekawą – Lucyny Zofii Brzozowskiej z… Pisarzowic ( powiat bielski). – Sama nazwa miejscowości zobowiązuje, bo pochodzi od pisarzy ziemskich oświęcimskich, których wieś była uposażeniem. – Poetki, animatorki kultury. Członkini Polskiego Stowarzyszenia Haiku. Artystycznie wypowiadającej się poprzez fotografię, formy graficzne i multimedialne. Organizatorki spotkań poetyckich, w tym pokazów łączących: słowo, obraz i dźwięk. Wędrowca górskiego zatopionego w buddyzmie zen.
             Dotychczas opublikowała : Lawitacje i inne wiersze (1993), Przypięte do światła (2014), PrzenikaNIE WIEM (2014),  Jestem niewinna (2016). Są też publikacje haiku i wierszy w dziesiątkach almanachów i antologii w kraju i rozsianych po całym świecie. O czasopismach nie będę wspominał.
             Mignęła mi kiedyś na Festiwalu Poezji Słowiańskiej – Czechowice-Dziedzice, ale bardziej jako kobieta niż poetka. Dopiero spotkania w Śląskim Rzymie pod arkadami Starej Wagi w czas czerwcowego salonu poetyckiego „ Poeci są blisko”. Gdzie siedziała obok mnie – emanując kobiecością . – Na podorędziu wymyśliła haiku sytuacyjne (szkoda , że nie zanotowałem, przepadło). Zaprezentowanym lirykiem poruszyła publiczność do głębi. I dwa miesiące później w sierpniu na pierwszej nyskiej nocy poetów – strojna w setkę cieniutkich warkoczyków – kostiumem i mową wyróżniając się pośród trzech tuzinów poetów z całego kraju. Słowa płynące z głębi jej duszy niosły prawdę potęgowane echem małej sceny im. Jerzego Kozarzewskiego w Nyskim Domu Kultury. Budząc noc i Wandę Pawlik z zadumy nad rękopisami.
             Niespodziewanie zostałem obdarowany trzema tomami poezji – to jednak całość – przez Lucynę Zofię Brzozowską. Wydanymi w 2020 roku z ciekawą informacją: „ Książka powstała  w inteligentnym  systemie wydawniczym Ridero” – cokolwiek to znaczy ??? Wszystkie opatrzone dedykacjami. I tak: W każdym wierszu rysa ; wiersze pochodzą z okresu od lutego do września 2017 roku. ( 1 x 3, Jerzemu z wyrazami czułej życzliwości),  Popiół i nocna panna”; wiersze z okresu od września 2017 roku do listopada 2018 roku. ( 2 x 3, Czasem jest ciszej… , z uśmiechem), Jaskółka  tu przedział czasowy od listopada 2018 roku do września 2020 roku. ( 3 x 3, Po raz trzeci przymykając oko). Wszędzie jest Lucyna, autograf poetki, data 20.08.2021r. miejscowość Nysa. Wszystkie odziane w białą, skromną okładkę. Delikatną – niemalże muśnięcie czarnego pióra – grafikę. Bardzo przejrzysty nadruk tytułów i nazwiska autorki. To do mnie naprawdę przemawia. Czuć skromność i ascezę – odnośnik buddyzmu.
             Trzy pokaźne, jednorodnie tematycznie tomy, powstałe w ciągu czterech lat. – Okres krótki jak na  plony tak obfite. – Świadczy o niezwykłej pracowitości autorki. I ciągu twórczym jakim została tknięta przez Opatrzność – „ powierzone dobro”. – A przecież pamiętać należy, że od debiutanckich  Lewitacji  do w pełni dojrzałych  Przypiętych do światła dzieli ponad dwadzieścia lat. Różne bywają okresy tężenia i krystalizacji.
             Wyobrażam sobie poetkę siedzącą przy ogromnym, dębowym, kuchennym stole – tylko przy takim w otoczeniu żeliwnych garnków i kaflowego, chlebowego pieca z blachą na cztery fajerki, powstają wybitne wiersze – kreślącą zbędne wyrazy w gęsto zapisanym szkicu na białym jak pościel papierze. Po izbie unosi się zapach atramentu i placków na sodzie. W nieformalnym herbie wioski są dwa skrzyżowane pióra. To po prawej winno być  urzędowo przypisane poetce bo: subtelne i ostre. Ale to tylko metaforyczne wyobrażenie Stasiewicza wiedzącego, że Brzozowska to inżynier nauk technicznych ( na dzień dzisiejszy doktor habilitowany) rzadko używającej pióra. Klawiatura laptopa jest jej podstawowym narzędziem i przyrosła do dłoni jak starszym długopis. Mnie także… długopis. Sam układ wersów dobitnie o tym świadczy i niech nas nie zmyli „ Czasem dotykam samotności błękitnym piórem (…) rozkołysana jak osika (…) tyle mnie zawartej w obłoku tyle w skałach”.
             Ale żeby zrozumieć teksty poruszające się obranym szlakiem w wielowymiarowej przestrzeni znaczeniowej, gdzie słowa grają wszystkimi akordami naraz. I działają na zmysły ze wszystkich kierunków jednocześnie. Trzeba pojąć umiejętność ich czytania a właściwie – jeszcze przed sięgnięciem po książkę – odgadnąć  smugę paradygmatu zamyślenia poetki z poprzednich książek. Tutaj sięgniemy do wiersza „ Urodziny” pomieszczonego jako pierwszy w tomie W każdym wierszu rysa.

Jestem dzieckiem późnej zimy i jeszcze późniejszej
wiosny przypadkowo z miłości  choć zapewne ciut
lub więcej ciążyłam dorosłym jestem mam twarz
ręce brzuch nogi atrybuty kobiecości dwa imiona
tak mi ładnie ze światłem z mądrością
bywa że po drodze

Jestem dorosłą z nieprzypadków wielu dotykam
ścian wyjmuję z nich cegły z siebie gwoździe buduję
dom wołam na kilka głosów dziecko
do siebie przytulam rodziców
w sobie zatracam zgłoskami między zębami zgrzytam
co mi po tym poezji słowach niesłownych zamilknięciach
bezgłosie na wydechu oczach szeroko po horyzont po
firanki

To inwokacja gdzie oczy poetki zwrócone są na słowo ( człowieka) jako duchowego patrona. Stąd mityczne postacie rodziców ( gniazdo), dziecka – spełnienie macierzyństwa, przedłużenie rodu. –Domu budowanego zgodnie z wielowiekową tradycją rodzinną. A w nim dom życia zawierający archiwum, bibliotekę, szkołę. Dom boży zgodny z Dekalogiem będący światłem i oddalający horyzont aż po granicę tajemnicy – do osi cienia. Gdzie człowiek – tu liryczne „ ja” poetki – stosuje przywracanie obrazów zamkniętych w bycie niepamięci?! Z całą chronologią wielopłaszczyznowego czasu i powiewu – ciągle obecnej – reinkarnacji jako zamkniętego koła. A przecież w naszej świadomości tak głęboko zakorzeniony jest początek i koniec ( Alfa i Omega, niewzruszony autorytet, pierwotny w Biblii o Istocie Boskiej « Apokalipsy, 1,8;22,13», wg Proroctwa Izajasza ,41,4: „ Ja, Pan, jestem pierwszy i ostatni.”) „ Ona ma głos cichszy od szmeru kropel podobnie zbrukany / piaskiem smarem ulicznym szumem nieustająco drżącym pomiędzy / krawężnikami // Tam nie ma  niczego w kałużach odbija się wieża katedry / dzwony / słychać gdy zamiera deszcz przemierzają echem najskrytsze kaplice / od jednej krawędzi do drugiej (…) Głos niósłby się gdybym umiała krzyknąć a potrafię / jedynie dotknąć zimnej tafli wody w przypływie rozpaczy / rozrywać wnyki” – z pytaniem – „ aż tyle kropel / mieści się na źdźbłach.” Do tych splecionych przeze mnie fragmentów wierszy odnoszą się jak weneckie zwierciadło dwa końcowe wersy jankunu Jana Paliczki – „ odnajdywanie siebie / w głębi spojrzenia.” To spojrzenie Lucyny Zofii Brzozowskiej na własną egzystencję literacką poprzez płomień i popiół chropowatej powierzchni życia. Będącej w dzieciństwie – wydaje nam się zawsze – sielanką. Tu obrazy takie jak: świniobicie z całym rytuałem ogłuszenia zwierzęcia obuchem siekiery, upust krwi, ćwiartowanie mięsa, alkohol lejący się grubym strumieniem pod smażoną świeżyznę: (…) przygląda(ła)m się / (…) tobie gdy wycierałeś / siekierę i nóż w szary fartuch w plamy mówiłeś / nic się nie stało nic się nie stało po co przyszłaś nic // Ale ja widziałam i widzę codziennie byłam świnią wiszącą / na hakach cielakiem byłam i kurą skaczącą / po placu bez głowy wszyscy się śmialiście / byłam tym kotkiem jednym drugim trzecim którym rzucałeś / o ścianę stodoły byłam tą kobietą której nienawidziłeś”. Wędrówki dziadka po wiosce do kobiet ( ponoć miał ich wiele). Co nie kolidowało z dbałością o rodzinę, gospodarstwo, umiłowaniem koni. Jest walizką ziemskich przeżyć poetki ale i kreacją, kostiumem i twarzą sobowtóra, którą przyobleka często. Nie ma tu zachwytu nad życiem – jest dzień powszedni, mozolność i mgła przeszłości niosąca wspomnienia fragmentami jak z czarno-białego filmu, których umocowania czytelnik musi szukać na kartach całej triady.

Wczorajszy dzień to prehistoria ja jestem sekwoją i pamiętam
chciałabym skruszyć skały piasek strząsnąć z korzeni przenieść
się w inne miejsce ale trwam przyrośnięta do czasu
coraz mniej życiodajna
coraz bardziej w kamień wzięta

             „Mieszkam w Wąwozie Samaria jestem kamieniem spalonym / przez słońce i  wymytym przez wzburzone wody potoku jeśli / się potkniesz to o mnie”. Wąwóz Samaria – miejsce duchowego osiedlenia poetki – najdłuższy, najbardziej malowniczy wąwóz w Europie ( Góry Białe w południowo-zachodniej części Krety). Zachwycające urwiska, górskie potoki i malownicze polanki strojne w różnobarwne kwiaty.  Widok, którym się syci i zatapia poetka. Chciałaby go przenieść do ogólnej świadomości współczesnego człowieka. Znającego w przeważającej większości asfalt, beton, szkło i aluminium. Złudność głębi płaskiego ekranu i melodię z płyt CD. Wiew chłodu z klimatyzatora, zapach z butelki. Zachwyt, który przesiąknął ciało Lucyny stał się prywatnym obszarem metafizyki. Jej Olimpem, ale i Wieżą Babel. Pisarzowicami cichej medytacji ( zasiedzenie) – koncentracją myśli na jednym punkcie i kontemplacją prawdy życia. Do odzyskania świeżości umysłu, gdzie myślenie staje się przejrzyste jak woda u źródła: Pisarzówki, Słonicy, Czerwonki. Mówiąc: „ pamięcią wody zaspokoję własny głód pośród / bezsennej nocy // więc pójdę wyjdę z błękitu”.

             „ Między ziarnami słów” jest ogromna przestrzeń wykorzystana do ostateczności. Odwrotnie niż u James’a  Joyce’a – wykorzystanie słowa. – Pozwala nam Brzozowska uchwycić warkocz połączeń, gdzie każdy włos splata się z każdym innym. Tuzin pozostawionych tropów w lirykach każe przez ponad dwie setki stronic brnąć do zarzewia płomienia. Podającego dopiero klucz; do aluzji, odniesień, motywów, wizji wielowymiarowych posadowionych w kulturze dalekiego wschodu. Opartych jednak na tradycji chrześcijańskiej wyniesionej z domu. Lektura poezji Lucyny Zofii Brzozowskiej daje rozkosz tylko czytelnikom wrażliwym na słowo, ale umocowanym intelektualnie w wielu kulturach i czerpiących wrażliwość z tych kultur.
             U nasady tej poezji – „ Mówię do ciebie światłem i poza nim w cieniu / ciszy zachłyśnięciu nocą wydobywam kolejne / kadry bezsłowia” – leży złożona natura poetki, świadomy wybór poetyckiej samotności, osadzenie w indywidualnej czasoprzestrzeni. No i moc sprawcza przypisana duchowi pióra (takim obdarzonych niewielu). Z miejscem – dom poetki – prawiecznego zakola czucia, ale i myśli nakierowanej na świat dzielony przystankami reinkarnacji – „ przesypuje się piasek / wrócisz tu jeszcze” –  z nie zdjętym bólem odkupienia Boga – Człowieka.

 Lucyna Zofia Brzozowska
 W każdym wierszu rysa s.64
Popiół i nocna panna s.86
Jaskółka s.82
Ridero 2020.

Jerzy Stasiewicz
  

Reklama

5 KOMENTARZE

  1. Jurku jestem pod wrażenie(ja zawsze) twojej głębokiej analizy człowieka. Lucynę znam i jak ty podobnie widziałam ją z daleka na różnych festiwalach. Gdy się z nią rozmawia to odkrywa się jej wnętrze które jest niezwykłe. Pełne magii a zarazem ta dziewczęcość która ja czuję. Dobroć która z niej emanuje. Delikatność jak powiew letniego wiatru. Skromność którą niewielu zauważa. Ta charakterystyka i analiza wierszy które mają wiele przesłań i wspomnień. Pięknie oddałeś klimat jej wierszy trzeba być nie lada znawcą literatury by to tak przedstawić. Gratuluje tobie i autorce wierszy. Niezwykłej… autorce… Pozdrawiam serdecznie Bodzia

  2. Jerzy Stasiewicz przeorał wrażliwość uwiecznioną piórem w trzech tomikach jak wyżej. Przyczepia się do każdego tomiku. Rozpościera analizę miedzy słupkami czułości i skromności ( w osobie autorki) Otrzymał tomiki w piołunowym mroku czerwcowego wieczoru pierwszej nocy poetów nieprzespanej na małej scenie im. Jerzego Kozarzewskiego w Nyskim Domu Kultury / od strojnej w setkę cieniutkich warkoczyków, kostiumem i mową wyróżniającą się, pośród trzech tuzinów poetów z całego kraju, autorki Lucyny Zofii Brzozowskiej z Pisarzowic / Jerzy na właściwym Jemu poziomie znawstwa materii, dokonuje laboratoryjnej rozbiórki każdej kropli treści jaka wypływa z tomików. A to /myślenie przejrzyste jak woda u źródła/ /brnięcie do zarzewia płomienia/ /mówię do ciebie światłem i poza nim w cieniu / /ciszy zachłyśnięciu nocą wydobywam kolejne / kadry bezsłowia / Zauważa dystans jaki dzieli wartości zapisane w tomikach a świadomością współczesnego człowieka jak / głębia płaskiego ekranu i melodie z płyt CD/ / beton asfalt, szkło i aluminium/. To co pisze Stasiewicz o poezji Lucyny, Zofii Brzozowskiej jest jak rehabilitacyjny masarz zachęcający do sięgnięcia po Jej poezję. Autorce i Jerzemu gratuluję pielęgnowania świata poezji.
    Serdeczności, Jan

  3. Przegapiłam możliwość zostawianie komentarzy, ale już nadrabiam :).
    Bardzo dziękuję za wnikliwą recenzję! Ucieszyła mnie ona niezmiernie 🙂 – okazało się, że działa jak kamyk rzucony do wody i od wielu ludzi płyną kręgiem słowa dla moich wierszy przychylne… Wzruszenie, za wzruszeniem…
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję Redakcji Pisarzy.pl i jeszcze raz Panu Jerzemu Stasiewiczowi.
    Lucyna

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko