Ignacy S. Fiut – Ludzka zwykłość

0
86

Na przedostatniej stronie tomiku autorka zamieściła wiersz tytułowy pisany przez negację (nie), by go zakończyć wierszem bez tytułu, gdzie pisze: „Ja/osobna/planeta/na krańcu wszechświata/Ja/suche źdźbło trawy/w bezkresie pustyni/Ja/mała kropelka//w oceanie czasu//JESTEM”. Te chwyty i zbiegi retoryczne Wrońskiej nie są przypadkowe, ale sprawozdają jej doświadczenie bycia, w którym jest zakorzeniona oraz znikomości bytów, które ją w nieskończoność otaczają. Tomik natomiast otwiera wiersz – „Stworzenie”, w którym pisze: „Na początku Bóg stworzył/Niebo i Ziemię/potem/człowiek mozolnie odkrywał/drogę do piekł”. Sądzimy, że to jest właśnie wyjaśnienie owej zwykłości człowieka, który pomimo to nieustannie dąży do boskości. Wynalazł napalm i bombę atomową, a zapomniał, co podkreśla autorka, że zabijać można również słowem i gestem.

            Naturą naszego gatunku jest nieustanne podążanie – przypomina – poetka ku wieczności (a właściwie boskości) i zapominanie o swej zwykłości oraz uparte podążanie przed siebie. Choć z drugiej strony w życiu codziennym wystarczy oswoić się ze światem, ale dzisiaj nie jest on „pluszowym misiem”, ale nożem „wbitym w stół/obok chleba” i przypomina piąte przykazanie – „Nie zabijaj!”. Porzucenie dzieciństwa i ciągłe nawroty we wspomnieniach do niego nie ułatwiają życia wydoroślałym osobom, pochłoniętym zachłannością konsumpcyjną, czego się boi nawet współczesna Baba Jaga. Codzienne życie bowiem przypomina świat przyciśnięty „kamieniem ciszy” i losem pomiędzy członkami rodziny, dotykanymi przez depresję. Uświadamiamy sobie jednocześnie, że nasze życie nie bardzo  różni się od innych jego form zwierzęcych, a nawet roślinnych, nawet naszych dzieci i wnuków.

            Sama twórczość w sobie również nasuwa obawy i wątpliwości, że nasze prawnuki ulegną odczłowieczeniu, co dotyka nas, kiedy uświadamiamy sobie, że się starzejemy. Uparcie pojawia się nam strach podporządkowujący naszą egzystencję jego panowaniu, co dobitnie ujawnia  pandemia covida, z którą walczymy nawet sercem z marnymi skutkami, ciągle poszukując fundamentów dla naszego zwykłego człowieczeństwa. Dekomponuje się więc i nasze pojecie Boga i Jego wszechmocności; otacza nas pustka i zdajemy sobie sprawę, że nie możemy liczyć nawet na najbliższych, bo oni także bywają bezsilni. Strach dalej penetruje nasz świat i uświadamia nam, że „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Wrońska demaskuje również klimat szpitalnej pomocy, bo widzi egoistyczne zadowolenie personelu z choroby i śmierci pacjentów, które ich jeszcze nie dotyczą.

Kiedy spogląda w gwiazdy, widzi  „ludzki los: przybity do „zimnej pustki nieba”, a próby negocjacji z Bogiem nie odnoszą sukcesu. Chce być niezniszczalna i prosi Boga o pomoc w życiu codziennym, szczególnie wtedy, gdy doświadcza miłości bliskiej osoby. Choć odniosła wiele spektakularnych sukcesów, chce żyć i być zwykłym człowiekiem. Czy to zbyt dużo? Warto się nad tym głęboko zastanowić.

 Ignacy S. Fiut

B. Wrońska, „Zwykły człowiek”, Wydawnictwo Pisarze pl, Warszawa 2021, s. 84.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko