Śnisz, Fryderyku,
swój śmiertelny sen.
Tańczy po klawiszach
mazurkowy cień
wiatrem wielopalcym
pośród polskich wierzb,
sercem emigranckim,
jak Norwida wiersz,
czuły, choć wpółzgasły,
choć patyny mgła
coraz go porasta,
wciąż nam w duszy gra.
Gra w kościółkach sennych,
w dzwonkach, tych liliowych
i w tym Zygmuntowskim,
który od Krakowa
płynie nutą srebrną,
niesfornie wiślaną,
w meandry cudownie
czasem zaplataną.
Lecz czemu Steinwaye
podniosły swój krzyk
i nagle umilkły?
Co z Tobą?! To Ty?…
Podniosło się wieko,
jak Księga, gdy wiatr
otworzył ją nagle.
Dreszcz przebiegł przez świat.
Tak wielcy odchodzą
– nasz Papież lub Ty.
Sen śni się na jawie.
Wspólne mamy sny.
Śnimy, Fryderyku,
Twój śmiertelny sen.
Tańczy po klawiszach
mazurkowy cień.
O, pięknie. Nawet “prze”pięknie 🙂
Najserdeczniej, z ukłonem 🙂