Tadeusz Zawadowski – wiersze

0
95
Filip Wrocławski
Filip Wrocławski

TO

            Ewie

to między nami pulsuje jak krew. od koniuszków palców
poprzez nadgarstki i zakamarki ciała. buduje
przystanie w komorach serca. tam czuje się bezpieczne.
przenika do płuc i przemienia tlen w oddech.
krąży w nas każdego dnia krew  tlen

i to.

przejście

okno otwarte na oścież aby łatwiej wyjść
w sen. tylko kilka kroków. później
cisza i może przebudzenie. na stoliku
kartka na wiersz. o ile będzie
na to czas. o ile będzie ktoś we śnie

kto zechce go przeczytać.

rewia masek

ludzie zakładają różne maski w zależności od skazy.
takie są standardy. jednorazowe – na konkretną sytuację.
wielorazowe powracają do łask po latach.
wyciągane z zakamarków pamięci gdzie wydawały się
być już zbyteczne. trzeba je tylko odświeżyć i pasują jak ulał
do dzisiejszej rewii. zmieniają się tylko fasony i nazwy
sponsorów. siedzimy z żoną przy kawie. nie musimy

zakładać masek.

kwarantanna II

powoli wyludniają się ulice wymierają domy. ich lokatorzy
coraz bardziej przypominają maski pośmiertne. opustoszałe
place zabaw daremnie wypatrują twarzy roześmianych
dzieci. nieużywane huśtawki i karuzele rdzewieją
w zapomnieniu. czasem przysiądzie na nich zmęczony
lotem ptak lub zwabiony ciszą motyl. patrzę przez okno
na wałęsającego się po ulicy bezdomnego psa

i zaczynam mu zazdrościć.

jutro pojutrze …

niedługo otworzą i dla mnie bramę cmentarza. chociaż
nie zaliczam się do wybranych dla których
przewidziane są wyjątki. miejsce które na mnie czeka
już przywołuje po imieniu. odliczam
do pięciu. tyle – oprócz księdza
i grabarzy mogę pomieścić pod zamkniętą powieką.
reszta przyjdzie po latach odliczając się
samoistnie. póki co wróżę z liścia koniczyny i akacji.
jutro pojutrze

jutro…

huśtawka

mała joasia spadła z huśtawki. tak się cieszyła
gdy otworzono wczoraj plac zabaw. jej radość
górowała nad śpiewem ptaków z gałęzi pobliskiego
orzecha. próbowała sięgnąć słońca i otoczyć je
bosymi stopami. jeszcze nie znała losu dedalowego
syna o którym dopiero za kilka lat będzie się uczyć
w szkole. teraz jednak pełna jest połamanych
piór ze swoich marzeń. lekarz w czasie zdalnej porady
powiedział że nie będzie zakładał jej gipsu

przez telefon.

raport z czasów zarazy VII

ludzie wychodzą na ulice. mają już dość zarazy. nawołują
do zdjęcia masek ale ci którzy ukrywają się za nimi
naciągają je jeszcze szczelniej. chowają się za słowami
które już kiedyś słyszałem. wokół kordony policji 
przypominają że wolność nie jest
towarem pierwszej potrzeby i należy wrócić do domów.
boję się tej pandemii która niszczy nie tylko
płuca ale i duszę. szukam ocalenia w wierszach norwida
i herberta ale te kryją się na coraz głębszych

półkach.

sen II

jest nadzieja na ustąpienie zarazy. ludzie
próbują wynaleźć na nią lekarstwo. wczoraj
miałem piękny sen że im się udało.
nie trzeba było już kryć się pod maskami.
można było iść ulicą i  nie bać się
że mogą cię odwieźć do miejsca odosobnienia
pod pretekstem zagrożenia dla innych. rano
obudziłem się z podkrążonymi oczyma

i świadomością że to tylko sen.

stan  lęku

boję się że nadejdzie kolejna zaraza. gorsza
od obecnej. będzie się rozprzestrzeniać poprzez słowa
i spojrzenia pełne wrogości. nie pomoże zamykanie się
w domach wyłączanie radia i telewizji. czytanie
herberta pisanie między wierszami. ocalić nas mogą
jedynie słowa niosące nadzieję. ocalone

z pandemii nienawiści.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko