Jan Tulik – Rany świecą nad ranem. O poezji Stefana Jurkowskiego

1
179
Jan Tulik


1. Pod skórą wszechświata

Tom wierszy „Obcy jestem” 1) Stefana Jurkowskiego to kontynuacja jego poetyckiego dzieła, ale jednocześnie zupełna nowość, nie tylko formalna. Poeta ten układa tomy wierszy w konkretną poetycką książkę, nie są to bowiem utwory przypadkowo włożone między okładki. Lecz warto sięgnąć do poprzednich zbiorów tego pisarza, by ową obecną osobność wyraźniej przyjąć, dostrzec ciąg subtelności formy i tematycznych nowości. Może warto podążyć tropem wyznaczonym przez kolejnych kilka wierszy. Są one bowiem przysłowiowymi słupami milowymi, które prowadzą do jakiegoś celu, znanego autorowi, a pewnie i redaktorowi tomu, również poecie, Stanisławowi Nyczajowi.

Oto wiersz „Pożądanie ciszy” i sekwencja, sumująca przesłanie autora:

daj mi się schować w rezonansowym pudle

gdzie w samotności rozrasta się wyobraźnia
a jedno słowo starcza za ich setki

Zatem cisza warunkuje zaistnienie właściwego, pod względem artystycznym i przesłania,  utworu poetyckiego. Pierwsze słowa tego wiersza bowiem brzmią: daj mi trochę ciszy / nie siej słów / by nie wyrosło z nich zbyt dużo metafor. Całość tego wiersza brzmi więc jak liryczne credo autora. Pewnie tym ono jest. To niewyartykułowana maksyma Kamila Cypriana Norwida – o odpowiednim dawaniu rzeczy słowa. Jurkowski posługuje się pięknymi metaforami, porównaniami, lecz rzeczywiście ozdobniki stosuje bardzo oszczędnie, dba, by kwiecistości nie pogrążały istoty lirycznej myśl

Oto inne ważne poetyckie przesłanie („Tajemnice”):

pod powierzchnią słów
pod skórą wszechświata
niewypowiedziane poluje
na swój czas

– to dyskretnie wyrażone przeczuwanie transcendencji. To tunel czasoprzestrzeni, w której wszystko się dzieje i wszystko wyjaśnia… lub nie wyjaśnia się nic; kładka pomiędzy ‘wczoraj a jutro’ / pęka – ów tunel czy krater zieją pustką? Niemożliwe…  – Nie bezpośrednią kontynuację tej myśli zawarł autor „Genesis” w wierszu „Zanikanie”, w którym eksponuje się jego zakończenie:

żałobnicy światła / odchodzimy / od samych siebie – –. Lecz początek utworu brzmi:  odchodzą ode mnie rzeczy pamięć – to wartość czasu, teatr przemijania, rytm odchodzenia.

U Jurkowskiego czas odgrywa ważną rolę, postrzegamy wariacje temporalne także gdzie indziej, natrafimy na jego istotę w innych wierszach, o czym wspomnimy poniżej.

Lecz i tu, w wierszu zaczynającym się od incipitu: czas przyspiesza – również pobrzmiewa myśl o przemijaniu, o zanikaniu realności, jawi się pewna lekkość odchodzenia. Bohater liryczny pozostawia czytelnika z pytaniem – być może odwiecznym: nawet nie pytam / czy oni jeszcze żyją bo dobrze wiem / że nie powinni – –

Pewną kontynuacją refleksji o przemijaniu jest wiersz „Zacieranie śladów”:

pozbyć się ciała
wyczyścić pamięć
zaistnieć
w nieistnieniu

To miniatura eksponująca esencję relatywności temporalnej, to czas cykliczny nie linearny; osobliwa implozja filozoficznych uwag o czasie, o śladach bytu i jego zaistnieniu – w nieistnieniu. Zatem myślimy o pozorach trwania; owo trwanie w analizach człowieka popada w ton zwątpienia – bo czy to trwanie nie jest przypadkiem ułudne, może nawet byle jakie…

W utworze „Amnezja” przemijanie ma jeszcze inną odsłonę, a jest nią doznanie absurdu istnienia – a urocze to samozapodzianie się:

sam sobie się zapodziałem
w przezroczystej pamięci
poprzez którą widać inną stronę świata

To wiersz również mierzący się z iluzorycznością naszego postrzegania rzeczywistości – czy w istocie rzeczywistości? Skoro iluzyjnej? Podmiot liryczny wydaje się być pogubiony; wypadł w torów owej wątpliwej rzeczywistości, spada – leci w dół albo górę.

Lecz nie zna drogi wytyczającej to spadanie; drogi skąd dokąd. Czuje niemal obcość, będąc bez twarzy i słowa. Czy to pamięć zmierzwiona? Zwichrowana? Czy można odczytywać intencje tych fraz jako zapis pewnego rodzaju amnezji, i czy jeszcze – istnienia, jeśli ma się poczucie obcości (obcy jestem)?, istnieje się bez twarzy i słowa, jakby krążąc

             znikąd do-
                          -nikąd?

Poetę fascynuje nowość, inność, niezwykłość. Może właśnie owa niezwykłość jest pojawieniem się odpowiedzi na jeszcze nieistniejące. Bo zjawiające się o świcie, gdy rany świecą nad ranem – / tak wschodzi codzienność („O świcie”). To wtedy rodzi się tęsknota za niezwykłością. A nowy czas, nowy dzień można przetrwać – jedynie w twoim uśmiechu. W uśmiechu porannym adresatki? Słońca, zwiastującego nadzieję na możność – właśnie przetrwania? Bo to odnaleziony sens w uśmiechu, dający się spijać jak rosę o brzasku. Ta niezwykłość tęsknoty będzie kontynuowana w „Szczelinach”, opatrzonych adekwatnym do atmosfery wiersza, cytatem z utworu Anny Marii Musz: to może być wnęka między starą komodą a szafą / w łaskawym mieszkaniu. albo nawet cisza / wtulona pomiędzy dwoje niedomkniętych rąk. Tu poeta płynnie podąża strumieniem liryki miłosnej – o czym wspomnimy w dalszej części tych rozważań.

2. Niepokój pod Plejadami

Autor „Światów równoległych” jeszcze inaczej niż wspomniany tom tworzy liryczne struktury we wcześniejszym zbiorze „Studnie Andersena”. Uwierzytelnia to jego każdorazową inność książki, doniosłość nowej myśli, mimo kontynuacji wyrazu autorskiej osobowości.

Poeta niekiedy uwiecznia swój czas, nasze życie. W wierszu „Poeci” zawarte zostały niby zwrotki, każda z nich poświęcona jest innej osobie z imienia – a łatwo one wskazują na konkretne postaci; jest marek w., leszek ż, andrzej g., krzysztof g., andrzej z., aldona b., krystyna k.,  – wszyscy w oparach wielce życzliwej anegdoty.

W „Studniach Andersena” ważna jest warstwa psychologiczna bohaterów poetyckich utworów. Oto „Impresja jesienna”: październik się zakorzenia / obejmuje powietrze drąży glebę / zagłusza drzewa i w ciało / wchodzi głęboko rozrasta się / niczym pasożyt – nie ma lekarstwa / na metaliczny ból i niepokój palący jak ogień – to coś z muzyki Franza Schuberta, jego „Podróży zimowej”, nasyconej melancholią, niemocą, depresją wreszcie. I obok jakby  czuwa wiersz „Artyści jesienni” – ale to już nawiązanie do znaczących, cyklicznych imprez poetyckich i muzycznych. Wiersz „Jesiennie” – z klasycznym już cytatem z Jarosława Iwaszkiewicza („Plejady to gwiazdozbiór już październikowy”), także nie wnosi nadziei na spokój ducha, wzbiera ciemne światło, ponadto nie wiadomo, czy można liczyć na listopad i grudzień. W „Elegii jesiennej” tkwi już stan bolesnej depresji, choć naturalnie to słowo nie pada; diagnoza po lekturze tego utworu zdaje się być bliska prawdy. Melancholijne pory roku podkreśla biel zimy („Kolęda prywatna” także nie tryska radością świąt), gdzie indziej poeta mówi: Pośród kamiennej nieczułości zimy / rozmawiałem ze sobą; wreszcie w przejmującej miniaturze bez tytułu kreśli niejako istotę cierpienia w ten mroźny czas:

śnieg
na śniegu gwałtowna śmierć
na śniegu krew
nazajutrz
jakieś dziecko ulepi tutaj
n a s y c o n y ból – –

Wiersze związane z wiosną i latem niosą więcej optymizmu, uciechy dzięki słońcu, powietrze ożywczo drży.

Utwór „Według Koheleta” to osobista rozmowa z ideami Eklezjastesa właśnie, zaś wiersz „Ave” rozpoczyna litanijna inwokacja: witaj kobieto łaski pełna / sługo apostołów codziennych czynności / jeden pije drugi żebrze trzeci pisze wiersze.

Desakralizacja boskich istot, w utworze bez tytułu, rodzi niebywale oryginalne obrazy:

bóg ojciec zgolił brodę
chrystus krzyż połamał
gołębicę zjedli apostołowie
matka była zwyczajna

Przybliżenie Trójcy i Marii naszym współczesnym, absolutnie nie profanuje religijnych obrazów, wszak to wszystko JEST! w przestrzeni danej nam przez Stwórcę. Autorowi „Cierpliwości” chodzi o szczerą prawdę, dlatego pisze w innym miejscu: uwolnij boga / z więzienia tandety. Jakże słusznie, przecież tandeta, choćby dewocjonaliów, właściwie obraża świętość Najwyższej Istoty. Przecież otaczający nas świat porusza nas swoją doskonałością. To my go deformujemy…

3. Czułość i Tadeusz Śliwiak

Zapewne warto przywołać „Poezje wybrane” 3) Stefana Jurkowskiego, tom ten to przecież poetyckie spektrum, i także dotyka wspomnianych powyżej kwestii. Jurkowski pisze bowiem jakby jedną księgę – powtórzmy to raz jeszcze – lecz w każdym nowym „akcie” umieszcza nowe sceny, nowe obrazy, dzięki jego wciąż wibrującej wyobraźni. Andrzej Gnarowski we wstępnym eseju do tego wyboru powiada: „Stefan Jurkowski opisuje człowieka, który porusza się na obszarach kulturowych naszego globu. Kryje się w tym jakiś osobliwy optymizm, każąc mu trwać bez wytchnienia. Poddawać się rozkoszy marzenia. Epistemologia połączona z radością pisania”. 

W wierszu (bez tytułu) pada ważne zdanie: Bo najpiękniejsze krajobrazy / wewnątrz nas samych szumią wiatrem liśćmi. A w kolejnym równie istotna myśl: wiosna przybywa zbyt późno lub za wcześnie / głód staje u drzwi jak pielgrzym / – mówią: ot los zwyczajny // A ja patrząc na świat ukrzyżowany oknem / ‘dobrze że przychodzisz’ – myślę. Z cytatów tworzy się interesująca narracja, bo oto: są takie miejsca – ciszą naznaczone / że słychać nawet krecią śmierć pod skibą / że ludzkajakby chwilę się wahała. Piękna fraza, jak z Grochowiaka…

Szczególną staje się w tej liryce przewidywalność – czy dzięki bogatej wyobraźni autora? Otóż bohater wiersza dywaguje: kiedyś tak będzie że nie wrócę / z wielkiej wyprawy do sklepu na rogu – lecz ona, która pozostaje w domu, kiedyś go zobaczy wśród plam kryształowych na szybie z zakupami, pomyśli: jednak wszystko znów przed nami i wskrzesi lampę. To wiersz niemal mistyczny, Thanatos trzyma jakby stronę Erosa, lecz jednocześnie jest tu swoista panorama prekognicji – śmierć wyobrażona, zmartwychwstanie w duszy kogoś bardzo bliskiego. A w „Poszerzaniu przestrzeni” czytamy: codziennie popełniam samobójstwo / zabijam część siebie – ponownie odczuwamy wibrację czasu, jego niesłychaną odmianę, a takie nam się przydarzają. Ten nieuporządkowany czas rysuje się w „Wieży Babel”, czy w „Według św. Jana” – a to niemal mała, prywatna apokalipsa, bo jednak wszystko toczy się niby kula magiczna w kierunku przepaści. Czas, przewidywalność, prekognicja, akcentują się w „Przeświadczeniu”, w słowach: idę przez miasto / jakbym już szedł tym miastem // …jakbym od tysięcy lat / przemierzał ten sam okrąg. To czas który już był? Reinkarnacja kogo, poety? A następnie: – na ulicy marszałkowskiej w warszawie / żyję dwa tysiące lat temu / lub kilka tysięcy lat później / zegar jest tylko wyspą // (…) w którym wszystko już było / ale może powrócić („Traktat subiektywny”), znów kapitalny wymiar czasu, ale i jakiejś przestrzeni; te „istnienia” przenikają się, po Einstein’nowsku się zakrzywiają…

Ponownie napotykamy aluzje do Biblijnych opowieści. Oto „Judasz współczesny” – trzydzieści srebrników / ile to może być na czarnym rynku / albo w kantorze? – gorzka ironia, jakże pasująca do naszych czasów. Zaś w „Dumie narodowej” znajdujemy niejako kontynuację quasi patriotycznego wątku: z chorągiewkami / godłem / piosenką – tu nieco pobrzmiewają echa „Wesela”  St. Wyspiańskiego, bo to ci w czapkach z piórami, bo to ci wierzący w szmatkę / obrazek / amulet. Kontynuuje się ten wątek i w „Krotochwili historii”: naród buduje świątynię / naród chce więzić boga / bóg przecież prawdziwym polakiem – ot, krotochwila, groteska, jaskrawość obecnej hipokryzji rządowej i kościelnej. Zakończenie  tego utworu „zamyka” sprawę: a jeden sprawiedliwy / nagle zatrzasnął wrota / przybija na nich tabliczkę:/ klinika psychiatryczna. Czyż to nie lustrzane odbicie – małych w tym przypadku – tez przygwożdżonych przez Marcina Lutra do drzwi świątyni? Poeta Jurkowski z jednej strony szydzi z naszych przywar, zakłamania, boć to naród ze świecami i chorągwiami, z drugiej jednak dyskretnie wskazuje na możliwość skorzystania ze zjawiska noszącego miano: tolerancja. Szlachetne to, pozostańmy z nadzieją, że nie jest to głos wołającego na puszczy…

Z sentymentem odczytuję wiersz opatrzony słowami: pamięci Tadeusza Śliwiaka. I przejmujące słowa o tym jakże ważnym, a jakby egzystującym w czyśćcu ciszy poecie: ma to już za sobą / ten / który zatrzasnął ziemię / ponad sobą / jak właz. Świetnie, że artyści o tego poetę się upominają. Z rozczuleniem wspominam okres, gdy mnie odwiedzali – Śliwiakowie jadąc w Bieszczady zawsze czegoś zapomnieli, pożyczałem im drobne sprzęty (przecudnej wagi grzałki do szklanek wkładane…), i tyle było przy tym uroczego gadania i ważnych rozmów… Tadeusz podkreślał, że będąc w Bieszczadach zbliżał się do rodzinnego Lwowa. Podobno z Rozsypańca w rześką pogodę widać szczyty Gorganów, a stamtąd do Lwowa już tylko rzut biretem; no, koloratką… 

Erotyzm, miłość, czułość (także w felietonach Stefana Jurkowskiego) to odcienie delikatności poety, wyznawcy cichego piękna. W „Odzie do kobiety” czytamy: „gdy się przeglądam w twoim ciele / widzę najostrzej – swoją słabość // gdy się przeglądam w twym kosmosie / najpełniej widzę swoją siłę. Może dopełnieniem powyższego wyznania będzie inne, w wierszu bez tytułu (dedykowanym Dla Ani);

niech nic mi ciebie nie odbiera

to ja zapraszam do podróży

ciebie spotkaną ciebie moją

obecną we mnie jak istnienie

W jednym z utworów poeta Stefan Jurkowski pyta:

świat bez wierszy

– czy to coś zmienia?

Na Boga, nie wiem! Ale wiem, że wiersze autora „Wysokiego lata” świat zachowa. Bo – a to jednak wiem – świat bez poezji, muzyki, sztuki zamieni się w bryłę lodu, która się błyskawicznie topi.

 Jan Tulik

—————————-

  1. Stefan Jurkowski „Obcy jestem”, Oficyna Wydawnicza „STON 2”, Kielce 2020
  2. Stefan Jurkowski  „Studnie Andersena”, Wyd. Adam Marszalek, Toruń 2012
  3. Stefan Jurkowski „Poezje wybrane”, LSW ‘Biblioteka Poetów’, Warszawa 2010
Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko