Dawne książki z pożółkłymi kartkami, zakurzone, zamknięte w bibliotecznych szafach, otulone niepamięcią, a jednak lubią nieoczekiwanie przychodzić i prosić o ponowne ich odczytanie. Taką książką jest proza eseistyczna Kazimiery Iłłakowiczówny (1892-1983), Niewczesne wynurzenia, (Warszawa 1958). W czasach jej wydania, była ona próbą ogarnięcia majestatu świata językiem własnych przemyśleń i opinii. Powstała z całą złożonością i hermetycznością autorki. Jej treść rodziła się jako spojrzenie na własną egzystencję literacką poprzez światło i szarość pofałdowanej powierzchni życia. W zachwycie nad istnieniem, jej autorka zawarła chwile odświętne i dzień powszedni, mozolność i odpoczynek. Przypominam tę niezwykłą prozę Iłły, z przed sześćdziesięciu laty, mając świadomość dzisiejszych czytelniczych lektur i upodobań.
Skąd taki pomysł, by wracać do eseistyki Iłły, tak dawno przeżytej i zamkniętej w epoce niepamięci na zardzewiały klucz literacki?.. W odległych już czasach dziewięćdziesiątych, uczestniczyłem w poznańskiej imprezie Związku Literatów Polskich, organizowanej przez poetę Nikosa Chadzinikolau pod nazwą Międzynarodowy Listopad Literacki. W ferworze różnych części jej programu, znalazło się zwiedzania Mieszkania-Pracowni Kazimiery Iłłakowiczówny na ul. Gajowej 4/8, prowadzonego przez Bibliotekę Raczyńskich. Muzeum to zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Było urządzone w autorski sposób i autentycznie, skromnie i jednocześnie prawdziwie i dostojnie. Opowiadało o krzątaniu się poetki między biurkiem, secesyjną komódką, a żelaznym łóżkiem. Dopełniało je trochę książek i obrazów, będących ziemską walizką znanej poetki. Pamiętam jak komentowaliśmy jego szczegóły z wrocławską poetką Marianną Bocian i poetą z Podlasia Janem Leończukiem.
Myślę, że książka Niewczesne wynurzenia, zbudowana jako eseistyka o charakterze sytuacyjnym, powinna być czytana jesienią, gdy za oknami wieje porywisty wiatr, niosąc szelest żółtych klonowych liści, a na stole stoi bukiet z gronami dojrzałej jarzębiny. Bywając wiele razy w Wilnie – mieście urodzenia poetki, zapamiętałem jaskrawo brzegi Wilenki porośnięte jarzębiną, głogiem i kalinami. Otwierały się one na cerkiew Przeczystej Bogurodzicy i kościół bernardyński. Jest to moje romantyczne widzenie Wilna, poetyckiej Iłły, Wilenki okalającej stare miasto, lecz niezwykła proza autorki nie jest romantyczna. Włada nią tragizm czasów opisywanych i przeżytych, z naczelną myślą, że słowo posiada paradygmat mitycznej przestrzeni osobistej. Tę tajemnicę twórczą poetki, krytycy literaccy nazwali tonizmem, gdzie w wersie występuje ta sama liczba zwojów akcentowych.
Stąd pozwolę sobie w całości przywołać opis Mieszkania-Pracowni Kazimiery Iłłakowiczówny ze strony muzeum. Głównie po to, by samemu nie powielać ważnej informacji o nim, a po wielu latach mojego tam pobytu zasugerować, że właśnie Niewczesne wynurzenia, rodziły się w tym niezwykle skromnym saloniku: “Mieszkanie-Pracownia Kazimiery Iłłakowiczówny to niewielkie muzeum utworzone w mieszkaniu poetki w pierwszą rocznicę jej śmierci – 16 lutego 1984 r. By zachować cząstkę jej świata, pozostawiono na swoim miejscu sprzęty, książki, przedmioty codziennego użytku i obrazy wypełniające wnętrze. Przybyła tylko ekspozycja biograficzno-literacka. W gablotach znajdują się m.in.: fotokopia świadectwa ukończenia studium języka angielskiego dla cudzoziemek w Oxfordzie, pierwsze wydanie „Ikarowych lotów” z 1911 roku – debiutu książkowego Iłłakowiczówny, emblematy uzyskane przez poetkę pracującą jako siostra miłosierdzia podczas I wojny światowej. Lata międzywojenne obrazują fotografie i fotokopie dokumentów, ukazujące jej pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Ministerstwie Spraw Wojskowych. Oddzielne miejsce przeznaczono na odznaczenia i nagrody poetki, a wśród nich dyplom doktora honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Nie zabrakło także fotokopii fragmentów przemówień, listów poetki pisanych m.in. do Jerzego Putramenta i Jarosława Iwaszkiewicza. Znajduje się tu również gablota z maską pośmiertną Iłłakowiczówny, wykonaną przez Józefa Petruka oraz jej portret, namalowany przez Jadwigę Łubowską. W przedpokoju urządzona została ekspozycja części dorobku wydawniczego poetki. Tutaj również eksponowana jest jej rzeźba portretowa, będąca pracą dyplomową Włodzimierza Tadyszaka z Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Na ścianie frontowej kamienicy widnieje tablica pamiątkowa zaprojektowana przez artystę-plastyka Józefa Stasińskiego. To jedyne biograficzno-literackie muzeum w autentycznym mieszkaniu twórcy. Mieszkanie-Pracownia Kazimiery Iłłakowiczówny oferuje zajęcia oraz oprowadzania tematyczne dla zwiedzających w każdym wieku. Na najmłodszych czeka ilustrowana opowieść o życiu pisarki, która odbywała wiele dalekich podróży. Uczniowie szkół podstawowych będą mieli okazję wysłuchać narracji o życiu codziennym Iłłakowiczówny w otoczeniu mebli i bibelotów, które do niej należały. Ofertę wzbogacają także zajęcia, podczas których zrekonstruowane zostaną kontakty towarzyskie Iłłakowiczówny – poetka skupiała bowiem wokół siebie najważniejsze i najciekawsze osobistości swego czasu. Seniorów zapraszamy ponadto do sentymentalnej podróży w czasie do dawnego Poznania. Przyjrzymy się wówczas archiwalnym fotografiom różnych miejsc na mapie stolicy Wielkopolski – wśród nich będą takie, które artystka uwielbiała, ale także te, których bezwarunkowo unikała. Osoby, które chciałyby odwiedzić Iłłakowiczównę po raz pierwszy, zapraszamy na oprowadzanie ogólne, zbierające najważniejsze fakty z nieprawdopodobnej i zbudowanej z tajemnic biografii pisarki. Rozszerzenie tego zagadnienia stanowi oprowadzanie tematyczne, które prezentuje stosunek Iłły do polityki oraz historii”. (http://www.bracz.edu.pl/muzea/mieszkanie-muzeum-kazimiery-illakowiczowny/ 2021-08-24).
Zakres tematyczny prozy autorskiej Iłły, zawiera się w trzech kręgach. Pierwszy z nich – największy, opowiada o II wojnie światowej, gdy poetka znalazła się daleko od Warszawy. Wówczas jako uciekinierka rządu w 1939 roku, mieszkała w Rumunii. Stąd książkę rozpoczyna wstępny esej “Bywało także i tak” z 1940 roku, o trudnym adaptowaniu się w nowym miejscu. Inne szkice tego cyklu, mówią o przebywaniu poetki w mieście Kluż w Siedmiogrodzie. Jest to na ogół zawiły dyskurs osobisty, obciążony autorskim opisem tułaczych losów. Iłła mówi o tym okresie w sposób otwarty i szczery. Taka narracja literacka podobna jest do pamiętnika, chociaż nim nie jest, ze względu na figuratywny język reporterski. Niektóre ze szkiców mają formę listów kierowanych do osób ze zdrobniałymi imionami, inne są przemówieniami, bądź pogadankami dla prasy.
Drugi krąg tematyczny dotyczy powrotu do Polski i osiedlenia się w Poznaniu. Wówczas to powracają tematy literackie, czyli to wszystko czym żyła poetka w okresie międzywojennym. Tutaj należy wyróżnić esej literaturoznawczy o twórczości węgierskiego poety Endrego Adyego (1877-1919) z licznymi przekładami jego wierszy. Trzeci krąg – najkrótszy, składa się z dwóch pogadanek o charakterze osobistym “Coś niecoś o pisaniu wierszy” oraz “Dlaczego nie lubię książek” z 1955 roku. W sumie autorka zawarła w książce siedemnaście esejów i pogadanek literackich.
Należałoby zwrócić uwagę na replikę zagajeniową Kazimiery Iłłakowiczówny z 1955 roku, wygłoszoną w siedzibie ZLP w Poznaniu, na temat poematu Ważyka: “O Poemacie dla dorosłych” Adama Ważyka”. Niniejszy poemat, w dzisiejszych czasach zapomniany, w okresie jego publikacji poruszył literackie środowiska w Polsce i był szeroko komentowany przez władzę. Oto co na temat poematu mówi po latach informacja internetowa: “Poemat Adama Ważyka miał swój pierwodruk na łamach „Nowej Kultury” (nr z 21 VIII 1955), a rok później miał swoje książkowe wydanie („Poemat dla dorosłych i inne wiersze”, PIW, Warszawa 1956), po latach drukowany był w wyborach wierszy Ważyka i publikacjach „drugiego obiegu”; przedruk za tomikiem PIW-u. Publikacja tekstu wywołała niezwykle ostre reperkusje, ataki i żywą polemikę. Odwołany został redaktor naczelny „Nowej Kultury” Paweł Hoffman. Pisano m.in.: „demaskatorska histeria” (Bohdan Czeszko), „heroiczna histeria” (Jan Strzelecki), „poemat ma wymowę antypartyjną” (Stefan Żółkiewski), „Ważyk jakby miał lat 18 i zapadł na pierwsze swoje wszechświatowe zwątpienie” (Jerzy Putrament); polemizowali również m.in. Ludwik Flaszen, Agnieszka Osiecka czy Andrzej Bursa. Autor po latach wspominał: „Próbowano zwalczać »Poemat dla dorosłych« […]. Organizowano zebrania aktywistów, posyłano lektorów do instytucji kulturalnych. Działy się dziwne rzeczy. Ludzie potępiający mój poemat, po tygodniu czy po dwóch zmieniali się w gorliwych obrońców […]. Mały zbiorek przygotowany w PIW-ie […] otrzymał nakład tylko pięciotysięczny, który rozszedł się w kilka godzin. Przedtem gotowy tomik przetrzymywano przez kilka tygodni nie wiadomo gdzie […]. »Poemat dla dorosłych« został formalnie skonfiskowany. Nie wolno było cytować tekstu nawet w pracach IBL na temat wersyfikacji. Nie wolno było wymieniać tytułu w prasie” („Polityka” nr 1/1981). Znany krytyk literacki Ryszard Matuszewski pisał: „Kariera, jaką zrobił ów poemat w opinii bez mała światowej, nie ma analogii w naszej liryce minionego dwudziestolecia” („Rocznik Literacki”, 1956). Na potrzeby Lewicowo.pl przygotował oraz opatrzył powyższym komentarzem Wojciech Goslar (informacje o dziejach poematu za „Kulturą polską po Jałcie” Marty Fik, wyd. Polonia, Londyn 1989, ss. 216-217). (http://lewicowo.pl/poemat-dla-doroslych/ 2021-09-14).
W tej literaturoznawczej polemice nie wspomina się o Iłłakowiczównie, chociaż jej głos na temat poematu był równie ważny. Adam Ważyk bezkrytycznie chwalący nowe powojenne czasy ustrojowe, w “Poemacie dla dorosłych”, podjął próbę rozrachunku z epoką stalinizmu w Polsce. Stało się to po obaleniu kultu osoby i wystąpieniach antykomunistycznych. Jednakże środowiska literackie miały odgórny nakaz napiętnowania poematu Ważyka. Kazimiera Iłłakowiczówna zabierając głos na temat jego dzieła – broni go. Robi to w sposób kunsztowny, przywołując na samym początku polemikę Juliana Tuwima nad tłumaczeniem Adama Ważyka poematu Aleksandra Puszkina Eugeniusz Oniegin, z 1954 roku. Cytuje głównie to, że Tuwim wytknął Ważykowi zastosowanie osiemdziesięciu rymów niezgodnych z oryginałem poematu: “Z tych zarzutów Tuwim zdążył ze wspaniałą swadą wyłuszczyć zaledwie około osiemdziesięciu, a jednym z nich było oskarżenie kol. Ważyka o użycie zamiast rymów męskich Puszkina polskich rymów damskich, co miało mu dać około czterystu – jeśli dobrze pamiętam – sylab luzu. Sylab tych zdaniem Tuwima nie wykorzystał dostatecznie czy odpowiednio i oskarżyciel surowo zażądał z nich rozrachunku. Wspaniały fajerwerk mowy Tuwima najwidoczniej nie zaszkodził szansom ważykowskiego Oniegina na nagrodę. Sam Tuwim również próbował straszliwego trudu tłumaczenia tej ogromnej kobyły, ograniczył sie jednak do kilku porywających fragmentów, a kol. Ważyk – mniejsza rymy męskie czy damskie – całość przełożył poprawnie i zrozumiale, miejscami bardzo pięknie” (Niewczesne wynurzenia, s. 215- 216). Po takim na poły dowcipnym zagajeniu, poetka w sumie zdecydowanie broni “Poematu dla dorosłych” Ważyka, argumentując swój wywód tym, że dzieło literackie nie powinno być krytykowane doraźnie w środowisku literackim i przez polityków oraz partie rządzące.
W trudnym okresie przełomu Kazimiera Iłłakowiczówna broni autonomii autorskiej, doświadczyła bowiem w czasach stalinowskich zbyt dużego obciążenia, pozostając przecież zawsze niezależną. Twórczość traktowała jako akt powołania. A z drugiej strony mówiąc o tłumaczeniu poematu Aleksandra Puszkina, wypowiada się ze znawstwem czytania poematu romantycznego w jego rosyjskim oryginale. Urodzona pod koniec XIX wieku, spędzała swoją młodość w atmosferze rosyjskiego akmeizmu, nie afiszując się w latach późniejszych ze znajomości ówczesnego życia w Petersburgu, gdzie ukończyła gimnazjum w 1910 roku.
Gdyby całościowo charakteryzować książkę, należałoby powiedzieć, że jest to mozolne dzieło o dopasowywaniu własnych myśli i subiektywnych refleksji do rzeczywistości obiektywnej. Stąd wyrasta misterna kreacja różnorodnych konstrukcji przedstawionych indywidualnym językiem literackim. Kazimiera Iłłakowiczówna opisuje światy trudne, chociaż realne, domowe, ale i zaledwie domyślne, najczęściej z jej prywatnego obszaru metafizyki.
Ze względu na oddalenie pisarskie, proza Niewczesnych wynurzeń, posiada treść mityczną opartą o czasy, których już nikt nie pamięta. Opisuje ludzi, którzy spotykali się z nią i byli dla niej ważnymi postaciami na mapie jej życia. Treść książki opowiada o pewnym zakresie chronologii umownej lat 1940-1955. Jednakże wybiega poza ten czas opisywany, najczęściej w okres międzywojenny oraz do różnych wspomnień, które można by również określić jako mityczne.
Ważny akapit poetka poświęciła Julianowi Tuwimowi. Czyni to w eseju “Pozgonne Tuwimowi”, gdzie przedstawiła szereg fragmentów listów od autora Lokomotywy (1938). Wśród wspomnień umieściła osobistą informację: “Kiedy myślę o Tuwimie, moim bracie z wyboru, i staram się dociec, w jakiej mianowicie chwili to braterstwo powstało – nie umiem tego określić…” (Niewczesne wynurzenia, s. 197). Poetkę fascynowało życie literackie Tuwima, jego utwory, tłumaczenia oraz czynne uczestnictwo w grupie literackiej “Skamander”. Pisano o niej, że była bliska twórczością wobec grupy. Julian Tuwim zwracał się w listach do niej: “Kochana Iłłeczko”, “Sapho Słowieńska! Iłło dobra i kochana!”. To było dla niej rozczulające, bowiem mówiło o zażyłej przyjaźni literackiej i osobistej. Dyskutowała z Tuwimem, jak tłumaczyć patronimiczne zwroty grzecznościowe z języka rosyjskiego na polski. Tłumaczyła bowiem Annę Kareninę Lwa Tołstoja, gdzie musiała pokonać niełatwe tworzywo XIX wiecznej powieści obyczajowej. Stąd w charakterystyce Juliana Tuwima w dniu jego śmierci napisała: “Na łożu śmierci był łudząco podobny do Dantego” (Niewczesne wynurzenia, s. 213).
Agnieszka Budnik, w wywiadzie “Iłła: zapomniana i odkrywana”, z Wiolettą Sytek i Barbarą Ksit – pracowniczkami Biblioteki Raczyńskich, zawarła wiedzę o poetce w aspekcie przestrzeni napisania przez nią Niewczesnych wynurzeń: “BK: Przedmioty zgromadzone w muzeum mówią o tym, jaką Iłła była osobą. Istnieją wspomnienia o Iłłakowiczównie jako zasadniczej i surowej, ale po jej pokoju widać, że miała poczucie humoru. Wystarczy spojrzeć choćby na książki – sporo wśród nich P.G. Wodehouse’a, brytyjskiego pisarza i satyryka. Zachowany księgozbiór pamięta Iłłę, przy czym trzeba dodać, że jej księgozbiór był znacznie większy. Przed śmiercią dużą jego część po prostu rozdała. Być może pozostawiła najbardziej ulubione pozycje: trochę tomów Emily Dickinson, mnóstwo słowników, które były jej potrzebne w pracy tłumaczki. Mnie wzruszają ozdoby w stylu ludowym – ptaszki, dzbanuszki, podkowa pod oknem. Najbardziej przejmujący jest jednak srebrny dzbanuszek do mleka, który miał być prezentem dla jej dziadka, Tomasza Zana, od samego Mickiewicza. Stykamy się zatem z legendą wieszcza. (…) Trzeba wziąć pod uwagę, że Iłła przyjechała do Poznania, gdy była już starszą kobietą, która znowu musiała zaczynać wszystko od nowa. Nie miała zbyt wielu pamiątek, bo te zostały w Warszawie. Przyjechała z jedną skrzynią, jakby tylko na chwilę. Mieszkanie, w którym mieści się muzeum, miało być tylko przejściowym lokum, nie planowała zostać w nim tak długo. Dostała jeden pokój w lokalu dzielonym z wieloma osobami. Nie było w nim miejsca na gromadzenie rzeczy, nie miała też pieniędzy na ładne przedmioty.
BK: Trzeba również pamiętać, że Iłła w czasie II wojny światowej oprócz tego, że sama była ofiarą tułaczki, widziała nędzę innych. Na terenie Siedmiogrodu zaznała życzliwości od rodziny żydowskiej, którą później wypędzono. Widziała, jak zmuszano ją do opuszczenia domu zupełnie bez niczego. Kilka podobnych wydarzeń opisuje w tomie „Niewczesne wynurzenia” – nie mogły więc pozostać bez znaczenia dla jej późniejszego nastawienia względem zbierania przedmiotów.
WS: Doświadczenia wojenne musiały odcisnąć na niej piętno, przestała przywiązywać się do rzeczy. Widać to zresztą po muzealnych eksponatach, na przykład obdrapanym, szpitalnym łóżku. Dlatego wspomniana wcześniej maszyna do pisania pozostaje tak ważna. Oczywiście służyła jej do pracy, ale była też jednym z niewielu łączników z minionym życiem.
KW: Iłła to ciekawa postać choćby dlatego, że była „z różnych czasów” jednocześnie. Jej historia zaczęła się przecież w XIX wieku, a Kazimiera zmarła w 1983 roku. Panienka ze dworu, choć z niepewnym pochodzeniem, która dwukrotnie przeżyła katastrofę wojny”. (https://kulturaupodstaw.pl/illa-zapominana-i-odkrywana-kazimiera-illakowiczowna-agnieszka-budnik/ 2021-09-25).
Książka Kazimiery Iłłakowiczówny Niewczesne wynurzenia, stanowi ważny przyczynek do rozumienia polskiej eseistyki powojennej. Poznajemy bowiem Iłłę, jako autorkę określonego kanonu literackiego, gdzie spotykają się wielowymiarowe światy osobistych przemyśleń i przeżyć. Ujawnia się metafizyczna zwiewność, tak charakterystyczna dla jej wypowiedzi prozatorskich. Realizuje się także doświadczenie literackie, zdobyte w czasie długiego i ciekawego życia.
Kazimiera Iłłakowiczówna, Niewczesne wynurzenia, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1958.