Gloria Nistal – wiersze

0
233
Fot. autoportret autorki

Do Shamsii Hassani,
afgańskiej artystki ulicznej

Chcę, żeby Afganistan był sławny
dzięki swej sztuce, a nie dzięki swej wojnie.

Poszłam na uniwersytet w Kabulu
wiedząc, że to będzie droga pełna przeszkód,
ale wiele młodych kobiet uwierzyło we mnie
i niektórzy mężczyźni też.
To zagrzało mnie do walki pod wiatr i fale.

Pomalowałam kabulskie ulice,
wiedząc, że będą mnie nękać,
ale wiele młodych kobiet uwierzyło we mnie
i niektórzy mężczyźni też.
To zagrzało mnie do walki pod wiatr i fale.

Chciałam ubarwić kabulskie mury
żeby zapomnieć mroczne wspomnienia wojny.
malowałam kolorami złe wspomnienia
i niosłam pokój zafrasowanym umysłom.
niektórzy się do mnie uśmiechali.

Wysiłek był tytaniczny
ale było warto,
wiele młodych kobiet uwierzyło we mnie
i niektórzy mężczyźni też.
To zagrzało mnie do walki pod wiatr i fale.

Teraz zapadła groza,
już nie mogę malować moich lalek
które znaczą wolność
i opowiadają o równości.
Wcześniej malowałam sceny gwałtowne, nerwowe,
żeby uniknąć prześladowań i zbiec przed obelgą.

teraz nie mogę wyjść na ulicę,
obskurantyzm wyciera moje kolorowe mury,
dzisiaj odarto mnie ze wszystkich praw,
jest mi wzbronione uczucie
i rozum,
jestem podrzędna, zależna,
unicestwiona, zniesławiona, przeklęta,
gatunek nieczysty, niższy,
skazana na milczenie.

Jestem odchyleniem
które znalazło się na ziemi
przeznaczonej do rodzenia wojowników.
moja wolność jest wbrew naturze
i obraża mężczyznę,
sprzeciwia się Allachowi.

trzeba mnie reedukować,
zasługuję na wszelkie kary
i mam nie wychodzić z domu
zanim nie nauczę się chodzić
w rytm woli opiekuna.

Już nie jestem osobą,
nie mogę walczyć pod wiatr i fale,
pozostaje mi tylko ucieczka lub śmierć.

25 sierpnia 2021


Jest tyle marzeń do spełnienia przed odejściem,

że będę miała mało czasu na zemstę.
Wyobrażam sobie, że nienawiść rujnuje,
obawiam się, że nadmiernie wciąga
odwet za doznane zniewagi.

Nie będę toczyć wojny,
chociaż czasami spoglądam w nieskończoność i raduję się
myśląc o Dantem. Jakiż on inteligentny!
Jaki zmyślny los wybrał dla swych wrogów wysyłając ich
do piekła, gubiąc klucz
i publikując potem listę ukaranych po wieczne czasy!

Mnie zranili i upokorzyli niektórzy
czasami,
ale być może moja wendetta pozostanie w wodzie szałwiowej
z pustoszejącej szuflady moich złych wspomnień.

Tymczasem mam wiele do zrobienia,
do korzystania z tego, co mi zostało,
jeszcze chcę się oddawać coraz więcej,
pełnymi garściami,
i pić życie wielkimi haustami.
Wciąż mam coś do zawdzięczenia paru mężczyznom
i bardzo wiele paru kobietom
…a nawet muszę podziękować bogom,
że wyznaczali mi tę niezwykłą drogę.


Poezja to ciemny kąt,

W którym liżę moje rany,
Jak pies.
To przestrzeń samotności
Gdzie leczę się z upokorzenia
I niekochania.
Poezja to mocna,
Potężna, władcza afrodyta,
Która leczy depresje,
Ucisza huragany
I łagodzi ból miłości.
Poezja jest bardzo swoja,
Żyje i daje żyć,
Pozwala, pobudza, rozkochuje
I jest bardzo, bardzo swobodna.


Moje życie to huragany,

jeden za drugim mnie porywają
i zawłaszczają biedny ustalony porządek.

Przez pięciolatki byłam cyklonem
powtarzającym się w setce tropikalnych burz.
Nie nadążałam uczyć się obrony przed samą sobą,
zaskakiwana nawałnicami,
co wdzierały się do mego życia wyważając drzwi.

Teraz sztormy nadchodzą z północy
i wciąż mnie wykolejają i mną trzęsą,
lecz już nie szukają mnie,
lecz tego, czym byłam,
prześladują moje huraganowe życie.

Przeszłam z dzieciństwa do poligamii
na grzbiecie oszołomionego wichru,
który akceptował swą naturę
cwałując ku zawrotowi głowy.

Moja uprząż starzeje się teraz, gdy zbieram wspomnienia tornad.
Ale buntuję się,
przeklinam niebo, protestuję, gniewnie krzyczę,
przysięgam zmartwychwstanie a nawet zemstę,
mam w sobie tyle nagromadzonej energii,
tyle wirów pod tą skórą huraganowego pragnienia…


Piszę z potrzeby,

z potrzeby bycia i znaczenia.

Piszę, bo słowa
zapobiegają zamarzaniu,
są przeciwzakrzepowe
i utrzymują mnie żywą, przytomną,
ciepłą, niezwykle pełną nadziei.

Mam pewne lęki, to prawda,
ale je przeganiam
zaklęciami słów.

Piszę, bo czasem nadmiernie mi ciąży
ładunek udziału w ludzkiej naturze.

Piszę, żeby podziękować,
bo mogłam być aniołem niszczycielem,
bo mogłam być kapitanem okrętu z niewolnikami
płynącym z Kartaginy,
bo mogłam być Hutu w Rwandzie,
czerwoną Khmerką w Kambodży, bolszewikiem w Katyniu
lub porucznikiem SS w Treblince.

Piszę, bo jeden rzut kości
lub kapryśna konstelacja gwiazd
uwolniła mnie od zadawania wszelkiego rodzaju tortur.

Piszę, bo los
rzucił mnie na drugą stronę,
poza oficjalność,
poza politykę kompromisów,
które nieuchronnie
posługują się cywilami jako walutą przetargową,

poza broń,
metale szlachetne i rzadkie,
krwawe diamenty,
poza konwencje,
papizmy i talibanizmy.

Piszę, żeby być osądzona z odkrytą piersią,
żeby się oczyścić,
żeby więcej umieć,
żeby zrozumieć coś z tego porąbanego świata,
żeby być wśród tych, którzy kąpią się w źródłach
poznania i nieuniknionego bólu,
który mu towarzyszy.

Piszę, bo z jakiegoś dalekiego miejsca
łagodna istota mną kieruje
i błaga mnie
bym, choć zacofana, niepoprawna politycznie czy też uległa
nie poddała się, nie zniechęciła, nie przestała mówić o pokoju.

Dlatego piszę.

Przełożył Paweł Krupka


Gloria Nistal to niezmordowana podróżniczka, badaczka wielu kultur i działaczka społeczna rodem z Madrytu. Jako wykładowca filologii i afrykanistka zwiedziła około setki krajów na wszystkich kontynentach. W niektórych zatrzymała się na dłużej, m. in. w Polsce. Owocem tego pobytu były trzy zbiory poezji przełożone na język polski i wydane w latach 2013-2015: Zima w Warszawie, Wiosna w Warszawie i Jesień w Warszawie. Jest autorką kilkunastu książkowych publikacji literackich i naukowych oraz uznaną artystką fotografii. W tym zbiorze prezentujemy jej najnowsze utwory.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko