Każdy poeta tworzy w swojej poezji swój własny świat. Niektórzy poeci zadowalają się rodzinnymi stronami, innym zaś nasz świat nie wystarcza i muszą sięgać po odległe przestrzenie kosmiczne. Jan Szczurek (rocznik 1949) należy do tej pierwszej grupy – jego świat jest ograniczony zarówno przestrzennie jak i emocjonalnie. W jego debiucie „W poszukiwaniu panaceum” (2017) znajdziemy co prawda wiersz zatytułowany „Między Kopą Biskupią a Wawelem”, ale nie powinniśmy z tego wyciągać zbyt pochopnych wniosków – ten świat jest w rzeczywistości znacznie węższy, bo też królewski Wawel znajduje się od niego daleko. Szerokość tego świata dobrze wyznacza początek wiersza „Testament”:
Z doliny
między Górą św. Anny
a Kopą Biskupią
zbroczeni atramentem
rycerze słowa
złożą jego dar
jak dobre wino
w piwnicy Franciszkanów.
W wierszu „O Śląsku” mówi się co prawda o Katyniu, Tobruku, Narwiku i Monte Cassino, ale jest to w zasadzie tylko wyliczenie – własny świat poety ogranicza się do przestrzeni pomiędzy Górą św. Anny a Kopą Biskupią.
Ta przestrzeń to miedzy innymi świat pałaców, a nawet bardziej jeszcze zamkowych i pałacowych ruin, które na Śląsku pozostały po odejściu niemieckiej szlachty. Szczurek jest tą pałacową i zamkową kulturą zainteresowany i oczarowany. Im ruina bardziej zniszczona i zaniedbana, tym bardziej przyciąga do siebie poetę. Dobrym tego przykładem jest stosunek poety do ruin pałacu Dobra. W jej wypadku poeta brał nawet aktywny udział w odbudowie pałacu. Zarówno o samej ruinie jak i o nieszczęśliwej hrabiance Marylin White Seherr-Thoss mowa jest w wierszach kilkakrotnie. Początek jednego z nich brzmi następująco:
Z pałacowych komnat
zniknęły drzewa
niekiedy tylko słychać
muzykę i ptaki.
I my odwiedziliśmy zamek w Dobrej i musieliśmy obejść cały teren pałacowy wliczając w to wysoką wieżę. Była wówczas wczesna wiosna, wiał jeszcze mroźny wiatr, a zapalony obrońca pałacu opowiadał nam o hrabiance Marylin, która zobaczywszy podjeżdżające pod pałac gestapo zdecydowała się zakończyć swoje życie skacząc z okna. I chociaż sama opowieść mroziła krew w żyłach, a my sami byliśmy przemarznięci od wiatru, to darczyńca pałacu czuł już nadchodzącą wiosnę.
„Panaceum” Szczurka zawiera też czeskie realia związane z terenami wokół Broumova, konkretnie zaś do Křinic u Broumova, które związane są z poetką Věrą Kopecką – organizatorką czesko–polskich spotkań poetyckich. Obszarowi temu poświęcone są trzy wiersze, które sugerują swoiste ciążenie Szczurka w kierunku świata czeskiego. Najkrótszy z tych wierszy, przypominający swą formą haiku zatytułowany jest „Věra”
Powraca pamięć
poranek z Broumova
daje owoce.
Pod względem techniki pisarskiej Szczurek jest poetą obrazowym. W wierszu „Pielgrzym” stara się szczególnie o wizualizację:
Jest taki kraj
gdzie nawet cmentarz
zapłonie życiem umarłych.
Czasem jednak Szczurek jawi się też jako poeta mający inklinacje do aforystyki, czego dobrym przykładem może być początek wiersza „Sobą być”:
Wrogości doświadczysz
od tych
którym błędy wskazujesz.
Podobnie rzecz się ma w wypadku wiersza „Gniazda”.
W roku 2020 wydał Szczurek drugi zbiorek Czy to ty?, w którym powraca do wielu tematycznych elementów jego debiutu. Pod względem treści się zbiorek zarazem rozszerza, autor między innymi wspomina swoich poprzedników. Jeden wiersz ofiaruje Tadeuszowi Różewiczowi, który pojawia się razem z innymi w kluczowym wierszu Odeszli a żyją. Szczurek w nim koncentruje się na swoich wzorach, nie z przyzwyczajenia, lecz świadomie, czego doświadcza także tektonicznie – wiersz zamyka drugi rozdział (zbiorek obejmuje razem trzy rozdziały). Nawet wstępna strofa wskazuje na jego orientację i ukierunkowanie:
Wciąż Was słyszę darujących piękno dusz
tulących ironię Herberta i limeryki Wisi
opisanych w namiętnych oparach Miłosza
przywołujących ironię Mrożka.
Wisia z drugiego wiersza to nikt inny niż sama Wisława Szymborska. Razem z Czesławem Miłoszem dwaj ostatni polscy nobliści. Szczurek w tym wierszu (jakoż i w całym zbiorku) wytycza swoje możliwości. Jest w nim coś maksymalistycznego.
Fakt, że poeta mieszka w Łączniku na równinnej Opolszczyźnie sprawia, że ma on rozległe widoki. Podobno przy dobrej pogodzie poeta może widzieć nawet czeski Praděd. Pewnego razu, kiedy siedzieliśmy wspólnie na werandzie, Szczurek pokazywał nam najwyższą górę Jeseników. Ja nie widziałem jej nawet przez lornetkę. Jan Szczurek widział ją jednak, bo też jest jednym z tych poetów, którzy rządzą swoim widzeniem.
František Všetička
Przekład Michał Hanczakowski