Pisarze z Florydy

0
607
Filip Wrocławski
Filip Wrocławski


Opracowanie Danuta Błaszak (Orlando, FL) Anna Maria Mickiewicz (Londyn) 

W naszej, kolejnej przenetacji poetyckiej przedstawiamy pisarzy mieszkających i tworzących, od lat, na Florydzie. Stan ten kojarzy się głównie z wypoczynkiem i plażami. Okazuje się, że daje też natchnienie wielu twórcom. Ukazujemy twórczość zarówno piasarzy pochodzenia polskiego jak i twórców amerykańskich. Są oni bardzo aktywni, powołałali stowarzyszenia, wydaja lokalne magazyny literackie. Zapraszamy do lektury ten niecodziennej poezji.   

Danuta Błaszak & Anna Maria Mickiewicz)

Sylwia Kokot-Martin 
Urodzona w 1971 roku w Toruniu. Filolog anglista, wykładowca uniwersytecki w Stanach. Zadebiutowała w 1998 roku w konkursie poetyckim „O Liść Konwalii”. Jej wiersze ukazały się m.in. w „Przeglądzie Powszechnym” i „Przeglądzie Artystyczno-Literackim (PAL)”. Czynna propagatorka języka polskiego. Jej opowiadania ukazały się w 2017 roku w książce „Świat według Polki” wydanej przez Klub Polki na Obczyźnie. Jest autorką powieści „Potrawka z surojadki” (2019). Od kilkunastu lat mieszka na Florydzie


Żeby

chcący niechcący samotność łyknęła moje co było
i co jeszcze nie tutaj
przykro jej więc się do mnie przysiadła
równo zwieszamy głowy nad stołem
ale ja myśląc o innych przeprosin jej nie ułatwiam

jak zwykle nie pyta
pije z mojej szklanki przestygłą herbatę
na pocieszenie pozostawia na łyżeczce łzę

przypuszczalnie teraz coś zaradzę
wstanę od stołu
pójdę gdzie godzina woła z innym nastrojem pertraktować

tylko co zrobić w tej ostatniej
gdy kartka wyjście ewakuacyjne z każdej sytuacji już mi się nie przyda
kiedy więcej sama
nie podźwignę swego ciała
i niespakowana
znajdę się w największym ludzkim nie wiem

nie zależy mi na krześle
w honorowym pierwszym rzędzie

mogę stać niepewna w tłumie starych bóli

żeby tylko ktoś mnie tam odnalazł

jak dłoń opuszczoną do ciepłego policzka
z utęsknieniem przytulił

Anna Kłosowska
Warszawianka z urodzenia, mieszkanka Nowego Jorku poprzez zasiedzenie w pracy, a teraz Florydy z bardzo wolnego wyboru. Pracowała w Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym przez dwie kadencje z jej szefem. Romanistka z wykształcenia, filolog z serca i duszy, wróciła do pisania i wierszowania. Publikuje opowiadania, impresje, notatki m. in. w nowojorskim “Kurierze Plus”. W wierszach upodobała sobie formę krótką: kwartynę. Wszystko w czterech linijkach. Reszta w domysłach i grze słów…

Kołysanka
A może byś mi poczytał, pokłamał jaki świat jest uroczy
Narysował całowanie? Urocze, bardzo urocze…
A może bym uwierzyła, chciała żebyś w sen mnie utulił
i zasnęłabym z bajką na twarzy. Uroczą, jakże uroczą…

Danuta Błaszak urodzona w Warszawie. Mieszka na Florydzie z rodzinką. Laureatka nagród, autorka tomików wierszy i innych książek. Duże zasługi w promowaniu polskiej literatury.
Autorka książki „Fryzjerka. Na pokuszenie losu” (wyd. Norbertinum).

Inspiracja Norwid

w kilku kochałam się Jankach
kolega z kolonii
Jan z Czarnolasu
Janek M.
i czeski kolarz Jan Smolik
sinusoidy extremom zwierzałam
nie stargam cię Ja-nie
nie stargam cię panie Janie
ja uwydatnię

tuziny lat przefrunęły wstecz i do przodu
Charon z wiosłem w kształcie kosy
przepływa przez Styks coraz częściej
sinusoida gęstnieje przyspiesza
Fryderyk Szopen na plaży nad rzeką ślady stóp przedostatnie

Linia życia jest kołem biegniemy
biegniemy jak po okręgu gdzie życia koniec szepcze
do początku
żeby znowu nie istnieć

i nagle runął runął ten fortepian     

Carol Benanti. Konsultant ds. scenariuszy, profesor scenopisarstwa. Full Sail University. Orlando Floryda.

Musiała być Świętym Mikołajem

Był czas Wigilii w Pensacola na Florydzie. Mój mąż Jeff i ja jechaliśmy siedem godzin z Orlando mijaliśmy chyba milion martwych palm. Policzyłam. Moja rodzina w zaśnieżonym Nowym Jorku zbierała się beze mnie na Święto Siedmiu Ryb, już drugi rok z rzędu.
Świętująca rodzina Jeffa zatrzymała się w tym roku w WalMart w drodze do kościoła. Nie byłam wesoła. Starałam się być miła. Kocham Jeffa i jego rodzinę, ale nie długie przejażdżki od ponad sześciu lat. Parking był zapełniony kupującymi w ostatniej chwili, ubrani w krótkie spodenki i klapki. Mama Jeffa i ja wyskoczyłyśmy z SUV-a i pobiegłyśmy po baterie. Jeff i jego tata czekali w samochodzie.
Wybiegłyśmy pospiesznie. Mama Jeffa usiadła na przednim siedzeniu. Kiedy otworzyłam tylne drzwi, tata Jeffa usłyszał, jak mama zamyka swoje. Wcisnął gaz. SUV szarpnął do tyłu, przetoczył się po mojej prawej stopie i utknął na boku. Upadłam na asfalt w sukience i złamałam łokieć. Chwytał mnie za ramie – wygladało to surrealistycznie, mój but uwięziony – nie zdawał sobie sprawy, że mam trzy złamane kości w stopie.
Podbiegli do mnie klienci. Szok minął. Ból zaczął się pojawiać. Po sześciu godzinach na ostrym dyżurze, gdzie Święty Mikołaj nigdy się nie pojawił, w bożonarodzeniowy poranek moje gipsowe odlewy oparto o deskę rozdzielczą i kolejna siedmiogodzinna jazda do chirurga ortopedy w Orlando. Mała Maggie płakała: „Dziadek przejechał ciocię Carol”. Tata Jeffa ciągle powtarzał, jak bardzo mu przykro. Jego mama była niepocieszona.
Mój łokieć i stopa pulsowały. Ból był intensywny. Tęskniłam za domem, przestraszona i zła. Upewniłam się, że mój mąż o tym wie, gdy pędziliśmy pustą autostradą. Ten wypadek zniszczył moje ulubione wakacje.
Wkrótce musiałam się wysikać. Jeff podjechał do odpowiedniego miejsca. Moja stopa i łokieć były w gipsie, mogłam używać tylko jednej kuli. Mój mąż pomógł mi iść chodnikiem do pomieszczenia dla kobiet. Wewnątrz czołgałam się po podłodze przez całą wieczność, powłócząc nogą, wisząc na ścianie, jak plakat do Workman’s Comp. Widząc mój czerwony świąteczny lakier do paznokci na szarej płytce, załamałam się.
Nagle weszła piękna, starsza czarnoskóra kobieta z córką, zauważyłam, że jest ładnie ubrana. Kobieta powiedziała: „Och, kochanie”, podbiegła do mnie i pomogła mi wejść. Jej córka wkrótce wyszła, ale kobieta czekała, żeby pomóc mi przy umywalce, i pomogła mi umyć ręce.
Gdy jej córka i mój mąż spogladali z parkingu, kobieta odprowadziła mnie do samochodu i pomogła mi i moim złamanym kościom usiąść na siedzeniu w samochodzie. Kiedy ją przytuliłam, powiedziała: „Wesołych Świąt”. Potem wyszeptała: „Kocham cię”. Zamarzłam. Powiedziałam: „Ja też cię kocham”. Kiedy odjeżdżaliśmy, płakałam przez następną godzinę i potem też, kierowaliśmy się się z powrotem na środek półwyspu Florydy.


Przekład: Anna Maria Mickiewicz

Robert Waldner

Robert Waldner jest 42-letnim poetą i pisarzem, który mieszka w St. Augustine na Florydzie z żoną i trójką dzieci. Obecnie pisze artykuły do lokalnych czasopism, publikował wiersze i eseje w różnych antologiach, m.in. FM Quarterly i AC PAPA Literary Journal. Jest także częstym uczestnikiem i konferansjerem comiesięcznych odczytów poezji Ancient City Poets w jego rodzinnym mieście St. Augustine.

Zapomniane kreacje

Wydaje się, że świat gdzieś się zapomniał
Niektóre błogosławieństwa rodzą się ze zniszczonych snów
Chodniki, które potykają o dusze ze wstydu
Czasami może rzucić nas w stronę fortuny i sławy

Są tacy z nas, którzy wiedzą to zbyt dobrze
Kreacja, która iskrzy z czeluści piekła
Artyzm żyje wśród nieświadomych
O ich powołaniach i innych nieziemskich przynależnościach

Ale kiedy jesteśmy zdruzgotani i nasza wyobraźnia słabnie
Czy zawsze będziemy zwracać się ku ciemności i profanacji?
Kiedy nasze rdzenie są wstrząśnięte, a nasza determinacja słabnie


Czy my i nasze krnąbrne dusze będą miały środki, aby znaleźć światło i wpuścić je z powrotem?

Wdychamy kurz z martwych w środku
Wnikamy w szczeliny, w których przebywają zapomniani
To jest punkt kulminacyjny naszych działań
Miejsce wolne od osądzania i nienawiści

Kiedy wznosimy się z naszymi kreacjami, głęboko i mrocznie
Oooch i aaach zapalają iskrę
Płomień, który kiedyś nie istniał
Jest napędzany przez kreatywnych, którzy są wytrwali

Kiedy światło dnia przygasa do zmierzchu
Medytujący i pracownicy światła wracają do domu ze swoim szczęściem
To wtedy my, nieszczęsne dusze, możemy się rozwijać

Wychodzenie z miejsc, w których lubimy się ukrywać
I tworzymy dla świata niewygodną sztukę

Taki, w którym inni nie chcą brać udziału
Ale ciesz się z daleka oglądając z satysfakcją
W ich wygodnym świecie mogą patrzeć na nas wszystkich z urazą


Przekład: Anna Maria Mickiewicz

Chris Bodor

Chris Bodor to amerykański poeta, który urodził się w 1967 roku w Connecticut. Jego matką była Angielka a ojcem Węgier. Po dziesięciu latach pracy w Nowym Jorku, w 2003 roku przeniósł się na Florydę. W sierpniu 2009 roku Chris zaczął organizować comiesięczne odczyty poezji w każdą ostatnią niedzielę miesiąca w St. Augustine na Florydzie. W 2018 roku powołał kanał na You Tube dokumentujący grupę, znaną jako Ancient City Poets. W ciągu ostatnich 25 lat wiersze Bodora pojawiały się w wielu niezależnych, małych i prasowych publikacjach, takich jak Lummox Journal, FM Quarterly i Stare Miasto Życie. Jest redaktorem naczelnym międzynarodowego czasopisma literackiego AC PAPA (co oznacza starożytne miasto poetów, autorów, fotografów i artystów).


Czuję się jak cykada

Potomstwo Dziesięciu Cykad
nadchodzi ze strony wschodniej Stanów Zjednoczonych
co siedemnaście lat
rój z ziemi
ogłuszający dźwięk.

Jestem pod ziemią od wielu lat
nagle żyję przez miesiąc
żyjąc chwilą
i jak najlepiej chcę ją wykorzystać.

Nimfy otrzymują ostatnią wskazówkę
czas się wynurzyć
niekontrolowana chęć
lecieć do pobliskich drzew
powiedzieć „w porządku” gdy nieszczęście obok.

Cykady nie mogą pojawić się jako dorosłe
dopóki pogoda nie będzie wystarczająco ciepła do godów
wiele lat czekania
jako dorosłe żyją przez cztery tygodnie
w tym czasie
łączą się w pary, składają jaja i zaczynają
ponownie cykl siedemnastu lat.

Przekład: Anna Maria Mickiewicz

Barbara Voit (Wojtkiewicz)

Magister anglistyki UMCS w Lublinie. Pomogła w zaistnieniu książek z serii Contemporary Writers of Poland, tłumacząc na angielski wiersze Jurka Czajkowskiego, Jana Twardowskiego, Teresy Kaczorowskiej, Marty Berowskiej i innych. Autorka książki Big Ten for Today (polska wersja Dziesiątka na dziś) Autorka listów sumujących wydarzenia roku. Mieszka na Florydzie od 1980 roku.


Barbara Voit

W azylu Matki Boskiej

na wyspie opatrzności
znalazłam schron rodzinie mojej
i już szatanów mniej się boje.
Z moich modlitw – kamyczków
Szaniec układam.
O zdrowie i szczęście dla rodziny

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko