NA DŁONI
Na dłoni trzymasz
moją rozpacz zaciskasz
czasami bawisz się
niby wielkolud z baśni
o liliputach
jak to jest ciekawe
kiedy ludzie — zabawki
w niezgrabnych rękach
kiedy cudze życie — dowcip
bez przesady
jestem naiwną turystką tu
w twoim kraju obniżanych wartości
w baśni obszarze fałszywych
gdzie jeden i ten sam dramat
i codziennie antagoniści
dziwię się szczerze jak
można więc tak łatwo
bez sumienia i emocji
zawsze myślałam
że wielkoludy mają wielkie serca
lubię marzyć o tym
kiedy stanę się prawdziwa
będę wdychała całą planetę a ty
otworzysz dłoń i wypuścisz
w niebo jak ptaka
moją rozpacz
KORALE
Grała rano
białymi palcami
po czarno-białych klawiszach.
Czarowała rankiem,
szczyciła się, upiększała się
i nie zauważyła
jak zgubiła duszę.
Piękność bez duszy —
jak zwiędły kwiat,
tylko sucha aluzja na byłe kwitnięcie.
Raz koralik, dwa koralik, trzy…
Gdziez on jest?
Taki jaskrawy, nie widzieliście?
Ponieważ kiedy przypudrowywała się,
malowała się, ubierała się,
zapomniała gdzie upadł.
A korale są niepełne.
A z chaty należy iść już.
No gdzież ty, gdzież?
Jak w ziemi pogrążył się:
koralik czy dusza?
NIEPOKORNEMU
Na progu stanęła twoim
uczepiła się klamki
zębami zgrzyta
po szybach pazurami
nie wychodzisz
ubóstwo błądzi
ciemnymi ulicami
gubi marszrutę i
pod twoimi drzwiami staje
nie bój się
wojna samotnica
okryła ciebie
pazurami goryczy
czarnym smętkiem mrozi
nie chowaj się bo
tam gdzie lęk czy obojętność
tam niedomaganie i bieda
nieszczęście i porażka
obejmą się razem
bądź odważny
szybciej
zajrzyj im w oczy
co tchu walcz każdej sekundy
za rodzimą przystań twoją
otwieraj i
wśród tysięcy
krętych i niewydeptanych
swoją wybierz pewnie
wolną i niezależną
mój Kraju
KANON
Wśród zachmurzonych świtań
złudnych radości
nut niesprawiedliwości
minorności twoich dni powszednich
czekasz na forte
szukać
spragniony kontynuujesz szukać
nie zauważać
jak spalasz siebie do szczętu
kiedy tracisz pomału
wszystko
oddajesz wtedy bo
odrywasz zaszargany strzęp
siebie samego
do nierytmicznej nieświadomości
gdzie synkopami gra
młodość
odczuwasz
że harmonia twoja
wypadła ci z dłoni już
marą schowała się bojaźliwie
cichym staccato biegle
przeskoczyła za twój horyzont
tak szybko
jak to czasem czyni
słońce
uzbrajasz się cichaczem
celowo naciskasz pedał
i ruszasz na poszukiwania
tego prawdziwego legato
dla duszy
cicho i cierpliwie
denerwująco zmęczono
tak zróżnicowanie
wśród ulew zmiennych dni
grając palcami we krwi
ledwie nadążając
wygrywać propostę
natykasz się wreszcie
chociaż na jakieś diminuendo
pocieszasz się z nadzieją
na majorowe rozwiązanie
i przytulną życiową kadencję
jeszcze tylko takt
fortissimo
i repryza
lecz za dwiema kreskami już
ktoś inny będzie szukał
swojego dobrego brzmienia
—
Julia Sudus (Ukraina, Luck, 1991) — kandydat nauk filologicznych ze specjalności «Języki Germańskie» (doktor nauk humanistycznych), wykładowca języka angielskiego, tłumacz, pisze poezję i prozę. Współautorka zbioru prozy «Intonacji» (Discursus, Iwano-Frankiwsk, 2018) — ta edycja kontynuuje literacki wyścig sztafetowy «Od słowa do słowa». Autorka zbioru poezji «W pół drogi ku słońcu» (Discursus, Iwano-Frankiwsk, 2020). Wiersze, proza poetycka, opowiadania Julii Sudus były drukowane w licznych almanachach
i antologiach, oraz w czasopismach literackich w Ukrainie, Polsce, Białorusi, Malezji і przetłumaczone na język Angielski, Polski, Białoruski, Сhiński. Uczestniczyła w festiwalach poetycko-literackich w Ukrainie i za granicą.