Zbigniewa Mirosławski – Czy poezja leczy nas ze społecznej anomii? O poezji Pawła Majcherczyka

0
677

            Zaburzenia mowy, wydane przez Fundację Duży Format wiersze Pawła Majcherczyka to drugi już zbiór poety, recenzenta, autora książki pt. Usługi zecerskie. Teksty krytyczne. Piszący wie o czym chce pisać, wie też jak robić to niebanalnie. Jest dobrze obecny w tak zwanym literackim obiegu. Publikacje w: Twórczości, Odrze, Nowych Książkach, Wyspie ale i wielu innych periodykach dobitnie o tym świadczą. Muszę też odnotować jego pomysł powołania i prowadzenia portalu Współczesna Polska Poezja, w realizacji którego uczestniczę obok Pawła i Sylwii Kanickiej.

            Charakterystyczny minimalizm Zaburzeń mowy przejawia się już w pierwszym tekście pt. Anomia. Bo o czymże pisać, skoro stan rozpadu i zaniku norm i więzi społecznych dotyka nas nie tylko bezpośrednio ale i permanentnie. Stąd cały utwór to jedno zdanie, „Mam to na końcu języka.”. Jeśli chcielibyśmy zagłębić się w pojęcie niespójności systemu aksjonormatywnego powinniśmy poznać definicje: Glanvilla, Émile Durkheima, Roberta Mertona. Nie idzie jednak o ujęcie socjologiczne a o wyzyskanie terminów naukowych dla celów literackich. Zakładany efekt został uzyskany. Rozbudzona została ciekawość. Zastanawiamy się co autor, (podmiot liryczny) ma na końcu języka? Przekleństwo? Zapomniany wyraz? A może stosuje figurę retoryczną? Celowo nie dopowiada? Pokazuje nam możliwość ekspresji bez zbędnych słów.

            Minimalizm potwierdza również szczupłość tomiku. 28 tekstów raczej krótszych niż dłuższych wyraża tak wiele, że doprawdy w większej ilości byłyby przyczyną zawrotu głowy a może i dłuższej migreny. Tekst bez tytułu *** ponieważ my wszyscy, (trzeba pamiętać o tytule pierwszego zbioru; Ponieważ, Mamiko, 2018) zawiera w sobie uogólnienia, przypisane nam wszystkim. I nie czas to na głos polemiczny czy votum separatum. Wsłuchajmy się w opisane wspólne nam: motywy, symbole, ułomności. Poeta sam je dobrze zna i wierzy w naszą erudycję. Nie pisze o van Gogh’u tylko o słonecznikach, nie o Hokusai a o tsunami „…w kanagawie…”, nie o Edvardzie Munch’u tylko o krzyku przebijającym „…bębenek ciszy.”. Nieufny wobec słów, wobec mowy ciała i języka, wobec formy i treści, pisze o niewoli. Zaburzenia dotyczą nie tylko rodzajów wypowiedzi, także: agramatyzmu, anorgazmii.

            Ton współoskarżenia pobrzmiewa w tekście *** jeśli wszystko jest dla nas wszystkim. Theatrum jest sklep sieciowy biedronka. Tak też było w zbiorze debiutanckim, vide: poeta w biedronce, tak jest teraz również w wierszach pt. biedronkowi kasjerzy i zakupy potrzebne do przeżycia. Pomimo, że podmiot w 1 osobie liczby pojedynczej staje przy kasie, szuka ibupromu, „…pakuje się w zakupy...”, nie bierze „wyplutego” (sic!) paragonu, „…wyćwiczona ręka / chwyta go zgniata uśmierca i wyrzuca / gotowa…/ do obsługi następnego klienta.”. Jesteśmy zglajszachtowani i właściwie nie jest jasne i jednoznaczne czy wyrzucany zostaje paragon czy dopiero co obsłużony nabywca.

            Kolejny tekst poprzez motto odwołuje się do Chrisa Cornell’a. Autor m. in. albumu Temple of the Dog staje się wzorem postępowania, czytamy *** I znów schowam się w tobie / Albowiem jesteś schroniskiem / a ja bezdomnym kundlem…”. Zwierzęta są bardziej godne miłości niż ludzie, dlatego odczłowieczenie i zamiana w psa pomaga w nawiązaniu więzi współzależności ale i w wyzwoleniu od obojętności. Niekiedy wypowiedź liryczna przybiera postać poetyckiej prozy. Tak dzieje się w przypadku rytuałów. Utwór o tym tytule opowiada o codziennie powtarzanych czynnościach i przyzwyczajeniach. To one dają jakże jednak złudne poczucie bezpieczeństwa. Wystarczy, że „…dziś nie było pana w oknie…” i powstaje uczucie dyskomfortu.

            „Wbija w fotel” tekst *** borderzy, bulimicy, dwubiegunowcy… . Okazuje się, że normalnych przyjaciół już nie ma! Są: neurotycy, agorafobicy, konfabulanci; wszyscy chorzy! Dowiadujemy się „…zmienili adresy / oraz numery telefonów…”. Telefon, smartfon-przyjaciel ma „…zbyt wiele ikonek aplikacji…”. Jego posiadacz gubi się pomiędzy „Jakdojade” a „dokąd zmierzamy”. Tytułowe zaburzenia mowy wymagają skupienia uwagi na prozodii.

            Ostatecznie gotów jestem uwierzyć w spójność doświadczeń autora i podmiotu lirycznego obecnego na stacji: Jelcz-Laskowice, w Siechnicach, na polach czernickich, stacji Wrocław-Miłoszyce, piszącego o śmierci Zbyszka Cybulskiego i anonimowej Gosi. Jej grób zastępuje planowane niegdyś wyprawy do miejsc spoczynku: Morisona, Curtisa i Baudelaire’a. Codziennie deptana przez tysiące podróżujących „…twarz Zbyszka…” staje się symbolem podeptania nie tylko daty śmierci ale i imienia, pamięci i tożsamości. Cóż wart taki świat? Toż to metafora utraty młodości i niewinności.

            Wiersz zatytułowany shc, dotyczy schizofrenicznych zaburzeń mowy? I chyba nie tylko mowy. Sygnały policji, karetek i straży pożarnej a raczej ich muzyka, zlewają się „…z niedotlenieniem mózgu…”, niewłaściwą oceną osoby przy przejściu na tzw. pasach, jako protestującej, chcącej „…rzucić się wprost pod koła…”. Słabsze niż u innych ludzi umiejętności komunikacyjne związane z zaburzeniami poznawczymi w przetwarzaniu sygnałów ze środowiska są często przyczyną trudności w ustanowieniu i utrzymaniu zadowalających relacji. W opisanym przypadku dysfunkcje poznawcze, produkujące fałszywe modyfikacje interakcji, są powodem braku lub słabszego zrozumienia różnych sytuacji, także: metaforycznych, ironicznych lub humorystycznych wyrażeń i zmniejszonej zdolności do odkodowania emocjonalnej treści komunikatu. Czy każdy potrafi wczuć się w ów opis?

            Formą żartu jest tekst *** czy my wszyscy. Kolejny raz pytanie zwrócone jest do zbiorowości. Odpowiedzi nie ma, jest: rozmasowywanie gardy, zjadanie „proklamacyjnych atrybutów”, jest „error” i „fart”, są wahnięcia i „tykające nasiona”. Kto to rozgryzie? To pułapka! Nie dajmy się w nią złapać. Niekiedy bełkot oddaje to co trzeba lepiej niż próba jego opisania.

            Korepetycje z Dance Macabre to utwór najdłuższy. Ponownie jesteśmy zaproszeni do tekstów Chrisa Cornell’a. Wraz z zespołem Soundgarden, był prekursorem grunge’u, (obok Nirvany, Pearl Jam’u i Alice in Chains), promował psychdelię, heavy metal, punk rocka. Lider korzystał z „lirycznej warstwy” poezji Sylvii Plath, poetów wyklętych (poète maudit). Wspomniany zostaje monodram Paluchowsky’ego. Nie chodzi tu o prace prof. Władysława Jacka Paluchowskiego dotyczące diagnozy psychologicznej a o Roberta „Robka” Paluchowskiego (1968-2012), poetę, twórcę skierniewickiego Teatru Realistycznego, wystawiającego monodram „Mc Gyver, Paluchovsky & End”. Punkowa poezja krzyku i głos szamanów z republiki Tuwy łączą się w hiphopowym tańcu – transie, wykorzystującym japońską technikę ekstremalnych mięśniowych napięć. Podmiot liryczny chce zestawić ów spektakl z clipem „Sultans of Swing” Marka Knopflera z Dire Straits (Top Pop), hitem „Down in a Hole” Alice In  Chains. Zwłaszcza słowa „I’ve eaten the sun so my tongue  / Has been burned of the taste” czyli „Zjadłem słońce / A język mam spalony jego smakiem” są tutaj adekwatne. Nie koniec na tym. Przywołań jest znacznie więcej. Dotyczy to: Stanisława Korab-Brzozowskiego, Karola Irzykowskiego, Witkacego, Stachury, Wojaczka i Hłaski. Pojawiają się nazwiska: Morrisona, Curtis’a, Jeffa Buckley’a, Layne Staley’a, Scotta Weilanda. W poincie „drzwi percepcji” Doorsów.

            Potem powrót do „diagnozy logopedycznej”, żart o napaleniu się „do końca życia”, o „metodzie Butejki”, leczącego choroby wynikające z hiperwentylacji, o zakupach: wina, piwa i wódki (potrzebnych do przeżycia), algorytmach Spotify i iTunesa, o aspektach Jestestwa, o perfumach.

            Dramatycznie brzmi wiersz antropofity. W nim „…ciągle widzę szczury / wrocław jest nie tylko miastem / literatury ale też miastem szczurów / i bezdomnych poetów”. Takie i inne doświadczenia wynikające z pracy logopedy odzwierciedlają wiersze: wyjazd, lęk to nieuświadomiony strach. O czasie pandemii przeczytamy w kończących zbiór wierszach: kłódka tylko ja i ostatni dzień izolacji. W tym ostatnim klimaty warszawskie, mokotowskie boisko „przy narbutta”, „mokotowski diler”, o’haryzmy, ashbery-zmy ze szkoły nowojorskiej, nad wszystkim dominuje koszykówka, gra w komputerze – nba 2003, – kobe bryantem, lakersami, z washington wizards i michaelem jordanem. Tutaj też o muzyce inhaler, Bono juniorze, przypominającym „…z urody jeffa buckleya…”, o podobieństwie brzmień do Joy Division.

            W podsumowaniu zastosuję termin używany przez krytyków: Macieja Woźniaka i Karola Samsela – flipperyzacja! Muszę zacytować „…Większość z tych aktów komunikacji stawia czytelnika jedynie w roli przypadkowego świadka rozmowy […], tworząc wzdłuż osi czasu struktury […] podobne do bramek we flipperze, między którymi ugania się kulka sensu…”. Jakie to obrazowe. Majcherczyk jednak w odróżnieniu od poetów recenzowanych przez przytoczonych wyżej krytyków buduje spójny wizerunek nie scalonego świata. Koherencja tekstu pozwala nam na wnikanie w fascynacje poety. Wszystko jest wszystkim pisał Kacper Bartczak a Majcherczyk trawestuje to przy kasie w biedronce. Filozof i literaturoznawca Richard Rorty przekonuje, że każdy może zrozumieć pełną różnorodność rzeczywistości. Wymaga to jednak naszych chęci i wysiłku poznawczego, „rekontekstualizacji”, Rzetelne odczytanie tropów posiada uzdrawiającą moc.

Zbigniew Mirosławski

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko