Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
476

Zabrali mi już wszystko, nawet prawo do krzyku…

Przyznaję, aż do końca lektury „Nocy w Caracas” nie wiedziałem na temat autorki nic. Dosłownie nic, poza tym, co napisano na okładce, że to debiutantka. Sprawdziłem, Wenezuelka ma dziś 39 lat, dwa lata mniej, gdy opublikowała swoją powieść. Dziennikarka.

Powieść? Na jej końcu Borgo napisała: „To fikcyjna historia. Niektóre wydarzenia i osoby z powieści zostały zainspirowane autentycznymi sytuacjami, jednak nie można ich traktować jako niepodważalnych faktów. Wyrosły na pożywce rzeczywistości, lecz podsycane były inspiracją literacką, nie dokumentalną.”

Przyjmijmy jej słowa za prawdę. Bo…? Bo trudno, naprawdę trudno sobie wyobrazić życie takim, jakie je opisała. Nawet dla mojego pokolenia, które kilkadziesiąt lat przeżyło w PRL-owskim „realnym” socjalizmie..

O czym ta książka? O kobiecie, jeszcze nie starej, ale też już nie całkiem młodej, która mierzy się z rewolucją, rządami motłochu, bezprawia, korupcji współczesnej Wenezueli. Nie, nie pada tam ani razu nazwisko Chaveza ani Maduro – choć wszyscy wiemy, że to ich rządy doprowadziły ten kraj, bogaty przecież w ropę, na skraj upadku. Mierzy się z przeszłością – samotnie wychowywana przez matkę, kobietę, która jako pierwsza w rodzinie zrobiła studia i z traumą jej śmierci. Z trauma miłości do zamordowanego dziennikarza, który nadepnął na odcisk władzy. Ale i z dniem obecnym, w którym pewnego dnia może przyjść do twego mieszkania banda kobiet (równie dobrze Synów Rewolucji), która wyzuje cię nie tylko z lokum, ale i z całego dorobku życia. Sądy? Policja? Nic z tych rzeczy. Bo? Wszystko dla ludu.

Tak, to książka o okrucieństwie i bezprawiu, o próbie przeżycia w rzece, której nurt – zdaje się – porwie każdego, kto w odpowiednim momencie nie chwyci się, nie oprze na władzy. Jedynej, do cna przeżartej korupcją i zbrodnią.

„Od czego zaczyna się kłamstwo?” – pyta Borgo. „Od imienia? Wyrazu twarzy? Od wspomnień? A może od słów?” A trochę dalej pisze: „Życie – cud, którego wciąż nie pojmuję – atakuje ukąszeniami winy. Ocalenie to część koszmaru, który podróżuje z uciekinierem.”

Czy aby przeżyć musisz się stać taki, jak inni? Zabijać, okradać, przykładać komuś nóż do gardła? A może wystarczy tylko wyrzucić trupa sąsiadki przez okno, potem dociągnąć go do kontenera i podpalić? Oszukać, podrobić czyjś podpis, zmienić tożsamość, stać się Aurorą Peraltą, wziąć jej pieniądze, kupić paszport, wyjechać? A przedtem ostatni raz zatrzymać się przy grobie matki. Już okradzionym z napisów Adelaida Falcón. Wszystko, wszystko jest, może być względne. Cena życia. Nie ma tej ceny? Jest?

Co masz do ukrycia? Nasłuchiwanie czy nie odkryto twojej obecności w mieszkaniu sąsiadki, chłopak, brat przyjaciółki, ocalił ci życie, wydawało się geniusz, ale po torturach to już strzęp człowieka, dla ocalenia gotów… A jednak, mówisz mu: musisz zniknąć z tego mieszkania. Musisz… „Kiedy się obudziłam, był dzień. Santiago już sobie poszedł. Tak jak obiecał. Nigdy więcej go nie zobaczyłam.”

I ta chwila, w której, przez moment, zaglądasz do swego pustego mieszkania. Pełnego fekaliów, śmieci, twoich zniszczonych książek, rozbitych talerzy, powyrywanej stolarki. Nic już nie jest twoje. „Zabrali mi już wszystko, nawet prawo do krzyku” – mówi bohaterka „Nocy w Caracas” i wcale nie kryje, że chciałaby zabić wszystkich „jednym ruchem ramion”.

Ucieka, dostaje szansę, której nie ma większość jej rodaków. Wenezuela, kraj pogrążony w permanentnym chaosie, zbrodni, kraj – zdaje się – bez przyszłości. Kraj, w którym  „(…) jedynym sprawnie działającym systemem była machina zabijania i grabienia, inżynieria rabunku.” Nawet w ostatniej chwili, na lotnisku, musi zapłacić haracz. To niewielka cena za życie…

Nie da się tej książki czytać spokojnie, bez emocji. „To fikcyjna historia…” Może. Ale to historia odczłowieczenia, utraty nawet nie dziesięciorga przykazań, raczej jakiejkolwiek busoli, drogowskazu. Będzie lepiej? Lepiej już było.

Więc wyjechać, zapomnieć, wkleić się w zakłamaną tożsamość, stać się częścią cudzej rodziny, świata… Nie ma krzyku, jest, pozostał język. Nim, na szczęście, można opowiedzieć wszystko.

Karina Sainz Borgo – Noc w Caracas, przekład Magdalena Olejnik, Poznań 2021, str. 224.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko