Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
461

Orzeszkowa na nowo oświetlona

Na wstępie – wielkie uznanie dla Grażyny Borkowskiej  i Iwony Wiśniewskiej z Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Dokonały benedyktyńskiego dzieła, przyswajając polskiemu piśmiennictwu teksty Elizy Orzeszkowej nie jako powszechnie znanej pisarki, twórczyni „Nad Niemnem” czy „Meira Ezofowicza”, lecz jako publicystki, która przez czterdzieści lat towarzyszyła swoją działalnością na tej niwie polskiemu życiu pod zaborami. Walor dzieła obu Redaktorek polega m.in. na tym, że dzięki nim powstała nowoczesna, a przy tym pierwsza edycja jej publicystyki. Do tej pory można ją było poznać wertując stare roczniki pism z okresu życia pisarki, ale to zajęcie tak pracochłonne i wymagające specjalistycznych kwalifikacji, że dostępne tylko dla nielicznych. Jednak mniej więcej jedna czwarta tekstów pomieszczonych w edycji nigdy się nie ukazała, zalegała archiwa w postaci rękopisów, ineditów. Biorąc pod uwagę, że od śmierci Orzeszkowej upłynęło 111 lat, edycja jej „publicystyki” jest z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika w ogromnym stopniu nowością. Do tej pory można było poznawać ten wymiar działalności pisarki jedynie w postaci cytatów z tekstów rozproszonych po archiwalnych dziś, licznych tytułach wydawanych we współczesnej pisarce epoce. Przestrzeń zainteresowań Orzeszkowej jako publicystki była bardzo rozległa. Zajmowała ją kwestia żydowska, prowadziła głębokie studia nad historią i kulturą Żydów. Prowadziła dialog z przedstawicielami rosyjskich środowisk literackich dotykając relacji między oboma narodami. Pisała recenzje i omówienia książek i artykułów. W liście do Polskiej Partii Socjalistycznej odniosła się do kwestii socjalizmu. Zajmowała się organizacją pomocy dla pogorzelców. Potrafiła jednak skoncentrować swoją uwagę także na naukowych zagadnieniach astronomicznych („Wielość światów zamieszkanych. Studium o warunkach zamieszkiwania ziem niebieskich ze stanowiska astronomii, fizjologii i filozofii naturalnej”). Nurtowała ją kwestia „emigracji zdolności”. W tekście tak zatytułowanym, ostro, a nawet brutalnie zaatakowała Josepha Conrada zarzucając mu egoizm. W zakresie zagadnień społecznych punktem wyjścia był dla niej „Wstęp do socjologii” Herberta Spencera. Jej zainteresowania jako publicystki profilowały się inaczej niż u dwóch współczesnych jej, wybitnych publicystów epoki. Bolesław Prus koncentrował się na budowaniu reguł dobrego, racjonalnego życia zbiorowego i indywidualnego. Aleksander Świętochowski krzewił idee liberalizmu. Orzeszkową najbardziej interesowało społeczeństwo obywatelskie i posługiwała się pojęciem „obywatelskich cnót”. Jej stanowisko często miało charakter moralistyczny. Była niewątpliwie zwolenniczką emancypacji kobiet, jedna z prekursorek feminizmu, ale nawet jak na jej czasy zajmowała w tej kwestii stanowisko umiarkowane, dalekie od ekstremizmów. Lekturę publicystyki Orzeszkowej utrudnia dziś w pewnym stopniu język, którym się posługiwała: długie zawiłe kadencje zdaniowe, przeładowanie cytatami, zmetaforyzowany, figuratywny styl, fragmentami hieratyczny, retoryczny, często nawiązujący do stylistyki romantyczno-biblijnej. Teksty Orzeszkowej uzupełniają znakomite przypisy, które wzbogacają obraz epoki, jaki wyłania się z jej publicystyki. Lektura ponad dwu i pół tysiąca stron tworzących trzy tomy publicystki Elizy Orzeszkowej to niełatwe zadanie czytelnicze, ale naprawdę warto zanurzyć się w te rozległe rejestry. Dzięki niej możemy poznać epokę polskiego pozytywizmu ze znacznie ciekawszej perspektyw niż ta, której dostarczał uproszczony i skonwencjonalizowany przekaz szkolnych podręczników.

Eliza Orzeszkowa – „Publicystyka”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2020, wybór i wprowadzenie Grażyna Borkowska, opracowanie edytorskie Iwona Wiśniewska, tom 1 – „Myślenie obywatelskie,  Żydzi, Kwestia kobieca” , tom 2 – „Rozprawy, studia, artykuły”, tom 3 – „Cykle felietonów, listy otwarte, recenzje, omówienia, sprawozdania, korespondencje, varia”, str. 2610, EAN 978-83-8196-159-2Barwne dzieje polskiego footballu

Z dziejów polskiego futbolu

To lektura w sam raz na moment sławy i chwały Roberta Lewandowskiego, który pobił mający półwiekową metrykę rekord strzelecki w piłkarskiej lidze niemieckiej ustanowiony w 1972 roku przez Gerda Müllera. Tomik „Polska gola” jest interesującym przypomnieniem sporych fragmentów historii polskiej piłki nożnej. Dwa pierwsze teksty otwierające zbiór poświęcone są najwcześniejszemu powojennemu okresowi historii polskiego sportu piłkarskiego. Pierwszy –  powojennej działalności i przekształceniom dokonywanym w starych klubach piłkarskich. Drugi – Gerardowi Cieślikowi, drugiej w kolejności, po „przedwojennym” Erneście Wilimowskim, sławie polskiego footballu. Tekst „Polonia Bytom podbija Amerykę” dotyczy wydarzenia o blisko dekadę poprzedzającego wielkie sukcesy międzynarodowe polskich piłkarzy. W 1965 roku drużyna Polonii Bytom wzięła udział w rozgrywkach międzynarodowego Pucharu Ameryki i niespodziewanie ten puchar zdobyła, niespodziewanie, jako że w turnieju wzięło udział szereg drużyn bardziej renomowanych niż drużyna ze Śląska. Tekst „Czerwony mustang” poświęcony jest powikłanej życiowo historii niezwykle utalentowanego piłkarza, jakim był Jan Banaś, syn Niemca, byłego żołnierza Wehrmachtu i Polki, który mówił o sobie z żalem, że „urodził się o czterdzieści lat za wcześnie”. Jego biografia jest na tyle bogata i barwna, że stał się jedynym piłkarzem polskim, któremu został poświęcony fabularny film biograficzny. Banaś otarł się o wielkie wydarzenia z dziejów polskiej piłki, grał m.in. w drużynie Górnika Zabrze w jego maratonie z AS Roma w 1970 roku, strzelił – dyskusyjną – bramkę w zwycięskim chorzowskim meczu z Anglią (2:0) w 1973 roku w ramach eliminacji do mistrzostw świata. Tekst „Przegrali puchar na zakupach” odsłania kulisy finałowego meczu Pucharu Zdobywców Pucharów między Górnikiem Zabrze a Manchesterem City w Wiedniu. Głównym bohaterem „Rozrywkowych legionistów” jest z innego niż Banaś powodu barwna postać polskiej piłki, jaką był Janusz Żmijewski, mistrz „kiwki” i bohater afery przemytniczej. Tytuł „Cud na Wembley” mówi sam za siebie, natomiast tytułem „Real dawał za mnie milion dolarów” opatrzony jest wywiad z Włodzimierzem Lubańskim, który ciekawie opowiedział o najważniejszych i najtrudniejszych fragmentach swojej kariery. W innych wywiadach wiele o kulisach polskiej piłki opowiedzieli także Kazimierz Górski („Gdyby nie ta woda we Frankfurcie…”), Jacek Gmoch („Ja chyba rządziłem tym krajem”), Antoni Piechniczek („Kłopoty bogactwa”), w tym bardzo często detalicznie o mundialach lat 1974-1986. Tom przepełniony jest dziesiątkami, jeśli nie setkami interesujących, a momentami pasjonujących detali, obrazujących tło polityczne, uwarunkowania społeczne, finansowe, psychologiczne, obyczajowe polskiego piłkarstwa, opowiadającymi o prywatnych konfliktach, perypetiach związanych z międzynarodowym życiem piłkarskim. Wiedeńskie zakupy piłkarzy Górnika Zabrze z żonami, na kilka godzin przed finałowym meczem, które być może negatywnie zaciążyły na wyniku, puszki po piwie rzucane przez angielskich kibiców w polskich piłkarzy, gdy schodzili do szatni po „zwycięskim remisie” na Wembley 17 października 1973 roku, opisy najciekawszych fragmentów sławnych meczów i „anatomia” najsłynniejszy bramek, charakterologiczne portrety sław polskiego piłkarstwa, obyczajowo-finansowo-przemytnicze afery z udziałem piłkarzy, kulisy karier trenerskich. Ta niewielka książeczka jest niezwykle bogata i atrakcyjna w lekturze.

„Polska gola!”, seria „Wszystkie Barwy PRL”, „Kolekcja prenumeratorów „wyborczej”, Warszawa 2021, str. 157, nr 978-83-268-3450-9

Esencja japońskości

Kawabata Yasunari (1899-1972), noblista literacki 1968 roku ma w Polsce bardzo długą już historię recepcji czytelniczej. Swego czasu, kilkadziesiąt lat temu, miesięcznik „Literatura na świecie” poświęcił mu nawet numer tematyczny. Choć to pisarz z wysokiej półki artystycznej, jest Kawabata w pierwszym rzędzie pisarzem do czytania „dla wszystkich”. Problematyka jego powieści jest bowiem mocno nasycona realizmem obyczajów opisywanego świata, mocno nasycona erotyzmem, a przy tym stylistycznie bardzo klasyczna, tradycyjna w treści. Mimo tego, że Kawabata był bardzo wykształcony literacko, świetnie znał zachodnią, w szczególności anglosaską literaturę, zwłaszcza modernistyczną, tylko w minimalnym stopniu wpłynęło to na jego sposób pisania. Jego najważniejsze dzieła, to „Tancerka z Izu” (1926), „Kraina śniegu” (1937), „Tysiąc żurawi” (1950), „Stara stolica” (1962). Fascynowały Kawabatę zagadnienia starości, śmierci, erotyki i miłości (miał szczególną wrażliwość na erotyczny aspekt relacji między starością a młodością, w tym przypadku relacjami i odniesieniem starego mężczyzny do młodej kobiety, której uroda, i szerzej, natura, jest tematyczną dominantą tej prozy). Był też doskonałym obserwatorem życiowej codzienności, psychologicznym analitykiem i portrecistą swoich postaci. Kawabata tak bardzo jednak koncentrował się na życiu jednostek, egzystujących w rozmaitych relacjach prywatnych, rodzinnych, zawodowych itd., że próżno u niego szukać jakiegokolwiek historycznego czy politycznego tła, poza nielicznymi, bardzo ogólnikowymi aluzjami. Jest jednak jeszcze inny, bardzo istotny aspekt prozy Kawabaty – że jest ona na wskroś japońska. Gdy jako pierwszy Japończyk odbierał Literacką Nagrodę Nobla, wygłosił mowę, będącą wielką pochwałą kultury jego kraju, jego przywiązania do niej, stąd też można ją było przetłumaczyć jako „Piękno Japonii”, czy „Moje postrzeganie piękna Japonii”. Tłumaczka „Głosu góry” Ewa Szulc zwraca w posłowiu uwagę na to, że Kawabata był najbardziej „japoński” spośród wszystkich pisarzy swojego kraju w XX wieku, a „jego utwory niezwykle wyraziście przybliżają nam  życie, uczucia, sposób myślenia i wrażliwość mieszkańców tego dalekiego kraju. Z jednej strony ciekawe, bo egzotyczne, pełne nieznanych w zachodnim świecie szczegółów czy obyczajów, a z drugiej uniwersalne i ponadczasowe”. Stylistycznie, proza Kawabaty jest bardzo kunsztowna,  bardzo precyzyjna, swoją mistrzowską zwięzłością, kaligraficznością, jakby nawiązująca do ducha stylu haiku, a przy tym ma w sobie wiele malarskości, plastyczności obrazu. Opisy urody świata przedstawionego – jak zauważa tłumaczka – nie są nigdy bogate w szczegóły, raczej naszkicowane bardzo oszczędnie, kilkoma kreskami, paroma muśnięciami pędzelka, dzięki czemu przypominają rysunki tuszem. Niedookreślone, rozmyte, o niewyraźnej kolorystyce, czasem  z dominantą koloru właściwego dla aktualnej pory roku”. Proza Kawabaty przepojona jest smutkiem, melancholią, nastrojem schyłku, przemijania, ulotności i kruchości ludzkiej egzystencji, a także kontemplacją jej piękna i piękna natury. Nie wynikało to jednak z wyboru czysto artystycznego, ale z trudnej, smutnej i zakończonej prawdopodobnie samobójstwem egzystencji pisarza, jak również z jego samotniczej, ekstrawertycznej osobowości. To wszystko znajdujemy w „Głosie góry” (1952), która w warstwie czysto fabularnej, jest opowieścią o fragmencie, momencie życia pewnej rodziny, prawdopodobnie tamtejszego odpowiednika klasy średniej, gdzie odnajdujemy zagadnienia miłości i związków erotycznych, ich rozkwitu i obumierania, uczuciowego mijania się ludzi, kwestię zdrady, naturę relacji małżeńskich, relacji między rodzeństwem, między rodzicami a dziećmi, psychologię pożądań, marzeń i niespełnień, kwestie prokreacji, ojcostwa, macierzyństwa, zmagania się z chorobami i starością. To wszystko wolne jest od europejskiego ekshibicjonizmu, dyskretne, nie podane wprost, odczuwalne pośrednio. Jest tu też oczywiście obraz roli kobiety w obyczajowości japońskiej, roli bardzo odbiegającej od modelu europejskiego i polegającej w znacznym stopniu na służebności wobec mężczyzny. Powieść ta powstała co prawda blisko siedemdziesiąt lat temu i niewątpliwie obyczaje w Japonii są już bardzo odmienne od ówczesnych, ale być może jakieś ich ślady przetrwały do dziś. Do tego sny, śmierć, pogrzeby, samobójstwa, czyli motywy tak bardzo typowe dla Kawabaty, współtworzące nastrój jego prozy. „Można uznać – zauważa tłumaczka pisząc o przeżyciach głównego bohatera, 63-letniego Shingo Ogaty – że meandry jego myśli przeskoki w opisach snów, wyobrażeń i rozważań noszą w sobie elementy joyce’owskiego strumienia świadomości, a tajemnicze piękno tysiącletniej kultury i filozofii japońskiej w tle, czynią z powieść „Głos góry” prawdziwe arcydzieło”. Arcydzieło – dodajmy – bardzo pojemne czytelniczo, bo lektura tej powieści przyniesie pożytek zarówno czytelnikowi wyrafinowanemu, poszukującego w literaturze przede wszystkim satysfakcji estetycznej i intelektualnej, jak i czytelnikowi bez nadmiaru takich potrzeb, którego wciągnie jednak fascynujący świat życia japońskiej rodziny z problemami uniwersalnymi, właściwymi rodzinom na całym świecie. Tłumaczka dzieła określiła pisarstwo Kawabaty jako „kwintesencję japońskości”. Zdecydowałem się jednak nadać niniejszej prezentacji dzieła tytuł „Esencja japońskości”. Słowo „esencja” wiąże się bowiem silne z herbatą, z celebrowanym w Japonii procesem jej przyrządzania i picia, jej szczególną rolą w kulturze tego kraju. I właśnie – dodajmy to na koniec – herbata jest, by tak rzec, dodatkowym bohaterem „Głosu góry”.

Yasunari Kawabata – „Głos góry”, przekł. Ewa Szulc, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, str. 318, ISBN 978-83-8196-208-7

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko