Zbiorek poetycki Wojciecha Kajtocha zatytułowany Mierzeja i inne wiersze kieruje uwagę czytelnika na takie kategorie, jak pamięć i czas. Już otwierający ten tomik wiersz Żyd (wcześniej zamieszczony w internecie) mówi, jak silne mogą być zakorzenione, może w zbiorowej pamięci pewne stereotypy, uprzedzenia i jak nawet po wielu latach mogą się odezwać. Oto pierwsza strofa tego wiersza:
Moja Frau urządziła imieniny
I goście siedli rzędem,
I pełno było na stole.
Pan Hupke nas zaszczycił wraz z piękną swą małżonką.
Zaszczycił, bo nie wiedział.
Nie wiedział, kim ja jestem.
W strofie drugiej podmiot liryczny zaleca więc milczenie („To najważniejsze, by milczeć / Milczenie wszak jest złotem”.) jako antidotum na mogące wyniknąć „towarzyskie nieporozumienie”. I choć wiersz nosi tytuł Żyd, to w dzisiejszym świecie, pełnym nienawiści, moglibyśmy podłożyć pod to słowo wiele innych. Refleksja byłaby w gruncie rzeczy ta sama, bo dotyczyłaby niemożności wyjścia ponad te właśnie uprzedzenia przeradzające się często w nienawiść.
Zwraca też uwagę wiersz Odwiedziny miłości (1939), już o nieco innej wymowie. Ma swoją fabułę, powiedziałabym tu wojenną fabułę, na co wskazują: zamieszczona data – rok 1939 (jakże dla nas Polaków pamiętny), a także obszerna dedykacja: Pamięci mojej cioci, która pozostała z rodzicami, choć narzeczony przedarł się po nią przez front.
Upersonifikowana miłość „przyjechała na motorze”, w „poczerniałym mundurze”, „opatrzona nie w róże, lecz w zapach trotylu”. Adresatka tej wojennej miłości nie sprostała wyzwaniu – nie pojechała (już po klęsce wrześniowej) z chłopakiem-żołnierzem do Francji. Nie wiedziała jeszcze, że wielka miłość może przyjść tylko raz.
W utworze Wróżki to właśnie czas (o którym wspomniałam na początku) sprawdza nasze reakcje, które wraz z jego upływem podlegają już innej ocenie. Podobnie i w wierszu Z Miłosza? zawierającym odpowiedź na pytanie, czym są dla podmiotu lirycznego Planty. Zapewne chodzi tu o krakowskie Planty widziane z perspektywy niemal całego życia, od czasów dzieciństwa poprzez młodość, gdy „wina wodospady / Płynęły alejkami kołysząc moją głowę / I kobiet słodkie głosy” aż po pełną milczenia i ciszy „czarną jesień”.
Wątek przemijania czasu, tak boleśnie upływającego podejmuje poeta w wierszu W szpitalu rozpoczynającym się od słów: „Siedzi na łóżku osiemdziesięciopięcioletni Marianek… ”. To właśnie jego objął już „lepkim skrzydłem ciemny Anioł Alzheimera”. Stąd właśnie i zdrobniałe imię bohatera tego utworu sugerujące zdziecinnienie wywołane chorobą. Ale gdy poczuje się lepiej wspomina młodość, pobyt w wojsku i mówi, że „nic go w życiu nie ominęło”. Zapewne myśli o tym, co było dobre jak i złe, i przetrwało w pamięci. Dobrze, że na progu życia, w młodości, nie możemy wiedzieć „gdzie ten pociąg teraz zmierza” mówiąc słowami autora z wiersza pod takim właśnie tytułem. Możemy więc cieszyć się życiem na przekór temu, jaki przyniesie nam finał.
Zamyka ten niewielki zbiorek ciekawy wiersz Mierzeja (naśladownictwo), składający się z trzech części: Powitanie, Las, Karczma na końcu świata. Treść wiersza wyprowadzona została tu niejako z motta, zaczerpniętego z książki Krzysztofa Szczepanika Mierzeja i Zalew Wiślany. Na owej Mierzei w odległych czasach średniowiecza rycerze zakonni zostawiali, porzucając w lesie, osoby obłąkane. Bohaterka tego utworu to właśnie jedna z nich – jej oddaje poeta głos. Wiersz ma swoją dramaturgię, co podkreśla mroczny, złowieszczy, trupi las oraz nastrój przypominający romantyczną balladę, która też nawiązywała niekiedy do odległych czasów średniowiecza.
Zbiorek Wojciecha Kajtocha dopełnia grafika Piotra Prażucha w czarno-szarej tonacji, przydając waloru tej atmosferze zadumy i refleksji.
Wojciech Kajtoch, Mierzeja i inne wiersze, Wydawnictwo Aureus, Kraków 2020, s. 32