Andrzej Dziurawiec – ZAPOMNIANI

0
964
Andrzej Dziurawiec
  1. Polskim pisarzom nader rzadko zdarza się trafić na światowe listy bestsellerów. Cieszymy się z każdego tłumaczenia na któryś z najważniejszych języków, z każdej dobrej recenzji w zagranicznych mediach. Wielu naszych autorów odniosło sukces artystyczny, niewielu trafiło pod światowe strzechy. Po wojnie udało się to tylko Lemowi i Sapkowskiemu. Być może dołączy do nich Olga Tokarczuk. Innych kandydatur nie widać.
  2. Nie zawsze tak było. Quo vadis Sienkiewicza było najpoczytniejszą powieścią przełomu dziewiętnastego i dwudziestego stulecia. O Sienkiewiczu słyszeli w Polsce wszyscy, niewielu zdaje sobie sprawę, jak bardzo był wtedy popularny. Quo vadis przetłumaczono na ponad pięćdziesiąt języków. Do dziś żaden z polskich autorów nawet się nie zbliżył do tego rekordu. Miarą popularności powieści były jej liczne adaptacje. Już w 1901 roku powstała we Francji wersja filmowa, dziesięć lat później superprodukcja włoska. Amerykanie zwlekali pół wieku, ale i oni zrealizowali w 1951 roku swoją „hollywoodzką” wersję. Nie tylko kino zainteresowało się arcydziełem Sienkiewicza. Powstały niezliczone adaptacje teatralne, opera Jeana Nouguèsa (1909), komiksy. Gier komputerowych w tamtych czasach nie było. 
  3. Kilka lat temu trafiłem w radiu Lublin na ciekawą audycję literacką. Temat: “bad writing”. Termin wymyślony przez dramaturga Mateusza Pakułę. Chodzi o pisanie świadomie grafomańskie. Rozmówcy dobrani idealnie. Miałem nieszczęście widzieć dwie sztuki Mateusza P. i muszę przyznać, że na grafomańskim pisaniu zna się, jak mało kto. Zaś Kamil Śmiałkowski, wsławił się poprawieniem Przedwiośnia. W jego wersji Cezary Baryka jest zombie. Komentarz zbędny. No więc dywagują panowie głównie o tym, czego nie czytali. Pan Śmiałkowski na przykład nie przeczytał Dzienników Gombrowicza, bo po sławnych pierwszych zdaniach uznał, że rzecz nie jest warta jego uwagi. Przypomnę, że właśnie te pierwsze zdania (“Poniedziałek ja. Wtorek ja. Środa ja.”) weszły do kanonu światowej literatury. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że Gombrowiczowi nie chodziło o utożsamienie się ze sławnym aktorem – aktywistą i równie sławną i aktywną profesorką Magdaleną Ś., co być może zniechęciło Karola Ś.
    Mateusz P. Dzienniki ponoć przeczytał, co jednakowoż nie wpłynęło znacząco na jakość jego pisania. Natomiast obaj panowie wyrazili wątpliwość, czy ktoś jeszcze czyta z własnej woli Sienkiewicza. Obaj zademonstrowali godne pozazdroszczenia poczucie wyższości nad najwybitniejszym polskim pisarzem. Dopiero w tym momencie wyłączyłem radio.
    I proszę nie wymagać ode mnie uzasadnienia tezy, że Sienkiewicz wielkim pisarzem był. Znacznie lepiej ode mnie zrobił to Cat Mackiewicz. Ja dodam tylko, że jeśli ktoś nie czuje urody prozy Sienkiewicza, nie powinien zabierać się za pisanie. Czego najserdeczniej panom Mateuszowi P. i Kamilowi Ś. życzę!
  4. Pakuła i Śmiałkowski nie są wyjątkami. Wśród młodych i nie tylko młodych autorów panuje dziwaczna moda na pomniejszanie wielkości Sienkiewicza. Nie znają historii, ale z wielką pewnością siebie perorują o rzekomych błędach i przeinaczeniach autora Trylogii. Cóż, czasy są takie, że ignorancja nie jest powodem do wstydu, ale żeby zaraz się nią szczycić? Pal sześć, że czepiają się historii, fabuły, rysunku postaci, gorzej, że nie rozpoznają w Sienkiewiczu genialnego stylisty. Pisałem już kiedyś, jak ważny jest dla mnie rytm prozy, melodia języka. To one odróżniają pisarza od autora. Autorem może być każdy, pisarzy jest niewielu. Chyba nikt z naszych pisarzy nie operował tak piękną melodią języka jak Sienkiewicz. Jako jedyny z wielkich łączył niebywały talent i kunszt literacki z ogromną, światową popularnością.
  5. Ale nie tylko Sienkiewicz. Był czas, gdy trzech innych polskich pisarzy królowało w rankingach poczytności. Dzisiaj przeciętny miłośnik literatury nie potrafi wymienić żadnego z nich.
  6. Chyba nie dziwi, że pierwsze miejsce w tym rankingu należy do człowieka ciekawego, ale pisarza co najwyżej średniego, najsłabszego z tej trójki. W dwudziestoleciu międzywojennym Ferdynand Ossendowski należał do piątki najbardziej poczytnych pisarzy na świecie, a jego powieści porównywano z dziełami Kiplinga, Londona i Maya. Łączny nakład jego książek sięgnął 80 milionów egzemplarzy. W ilości przekładów na języki obce Ossendowski zajmuje drugie po Sienkiewiczu miejsce. Jego największym sukcesem były wydane po raz pierwszy w 1921 roku w Nowym Jorku wspomnieniowe „Zwierzęta, ludzie, bogowie”. Książka doczekała się siedemnastu tłumaczeń i kilkudziesięciu wydań na całym świecie. Niewiele mniejszą popularność zyskała biografia Lenina, tłumaczona m.in. na angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, włoski, japoński, czeski i słoweński. Czytałem niedawno tę książkę. O Leninie nie dowiedziałem się niczego nowego, z najwyższym trudem dobrnąłem do końca. Dzisiaj Ossendowski i jego powieści nie istnieją już na literackiej mapie.
  7. Gorzej, że na tej mapie nie ma też Tadeusza Zielińskiego, jednego z największych polskich pisarzy. W latach dwudziestych ubiegłego wieku, gdy Ossendowski przewodził na listach światowych bestsellerów Zielińskiego kilkakrotnie zgłaszano do Nagrody Nobla. Był bardzo poważnym kandydatem. Jego czterotomowy cykl Świat Antyczny to dzieło absolutnie fundamentalne. Czytam je po raz kolejny i nie mogę wyjść z podziwu dla erudycji autora i urody jego prozy. Był jednym z najwybitniejszych i najwszechstronniejszych badaczy świata antycznego, autorem ponad 900 publikacji. Moje pokolenie poznawało świat antyczny z książek Jana Parandowskiego. On też był nominowany do Nagrody Nobla, jego  Dysk Olimpijski zdobył medal na Igrzyskach w Berlinie, jednak przy całym szacunku dla twórczości autora Mitologii to jednak nie ten kaliber, co Zieliński. Parandowski by utalentowanym rzemieślnikiem, Zieliński był wielkim artystą.
  8. Wacław Gąsiorowski to jeden z ważniejszych pisarzy mojej młodości. Jako dzieciak zaczytywałem się w jego powieściach. Bohaterów Trylogii napoleońskiej kochałem równie mocno, jak Winnetou i Old Shatterhanda. Może nie był wybitnym pisarzem, ale jego proza przyczyniła się do patriotycznego wychowania kilku pokoleń młodych Polaków. Jednak to nie powieści przyniosły mu powszechną sławę i wysokie miejsce na listach światowych bestsellerów. Otóż najbardziej znaną książką Gąsiorowskiego był esej historyczny Królobójcy, opisujący dzieje władców Rosji od szesnastego wieku do czasów współczesnych autorowi. Wydana w 1905 roku książka została przetłumaczona na kilkanaście języków i stała się światowym przebojem wydawniczym. Zakazana w  imperium rosyjskim natychmiast stała się tam powszechnie czytaną, obowiązkową pozycją, choć samo jej posiadanie karane było więzieniem lub zsyłką. Królobójcy stali się światową sensacją, dzisiaj nikt z moich znajomych o nich nie słyszał.
  9. Mam przed sobą wydanie polskie z 1932 roku, czytam wstęp i poraża mnie jego aktualność. Ta książka zasługuje na osobne omówienie, powrócę do niej w kolejnym felietonie.
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko