Zdzisław Antolski – OJCZYZNA DZIECIŃSTWA

1
434

Zbiorek wierszy Wiesławy Ptaszyk „gdzie powraca moje słowo”, to próba poetyckiego opisania krainy dzieciństwa. Zaginionego świata, która trwa w pamięci. Czas gra w tej książce ważną rolę, jest istotą problemu w poszukiwaniu sensu życia. W niektórych wierszach autorka opisuje zdarzenia, jakby działy się teraz, tak bardzo są realne i pełne dramatyzmu, a w innych utworach zdaje sobie sprawę z upływu czasu. Przywiązanie do stron rodzinnych, do domu, rodziców i rodzeństwa, ale też do kościoła, pejzażu i własnoręcznie zasadzonego drzewka, jest bardzo silne. „Nie wiem / czy kiedykolwiek stąd wyjechałam” – stwierdza poetka w wierszu w dawnej parafii.

Zbiór wierszy Ptaszyk opowiada nam historię domu rodzinnego z czasów dzieciństwa. Był on swoistym axis mundi, czyli kosmiczną osią świata, gdzie zatrzymuje się czas. Wszak dom rodzinny jest dla każdego człowiek takim centrum świata, wokół którego toczą się pory roku, i krąży słońce i księżyc i gwiazdozbiory, a to co się w nim dzieje, rozmowy domowników kształtuje nas na całe życie. Nic dziwnego, że wracamy tam myślą.

W pierwszym wierszu autorka pisze:

(…)
jest takie miejsce
na górce pod lasem
naprzeciw ceglanej ściany

tam wraca każde słowo

Następny wiersz przetrwać opisuje poranek, którego bohaterką jest matka. Utwór jest rodzajem poetyckiego reportażu czy też sprawozdania. Postanowiłem go zacytować w całości, ponieważ dobrze oddaje technikę pisarską Wiesławy Ptaszyk.

nie trwoniła energii
na przytulanie dzieci

trzeba przebić się przez zaspy
po wodę po chleb i okopconej lampie
przywróć jasność

sprawne ręce mieszają polewkę
na środku stołu naznaczony
 krzyżem bochenek\

pora budzić dzieci
nie będzie tkliwych pożegnań
z kromką na drogę wybiegną z domu
                 (przetrwać)

Matka była duszą domu. Bardzo zapracowana i kochająca dzieci. Poetka porównuje kuchnię w starym domu do matni:

(…)
jak to było
gdy wracałam ze szkoły
a ty pochylona nad piecem
szurałaś kruchymi fajerkami

para zrzucała pokrywki
na nitkach suszyły się grzyby
każdy fartuch pachniał igliwiem

pozwól chociaż uchylić okno
                (w matni)

Widać z tych wierszy, że matka oddana była swoim dzieciom całym sercem i duszą, wkładała w ich wychowanie mnóstwo siły. Nic dziwnego, że na starość nękają ją choroby. Córka zauważa, że: znowu przybyło pastylek. A przecież kiedyś inaczej leczyło się choroby:

Na gorączkę wystarczał napar z lipy
i butelka z gorącą wodą pod pierzynę

Pierwsze słabną mięśnie
wątłe ramię ginie w ciśnieniomierzu
nic nie smakuje jak dawniej

Pomidory prosto z pola pachniały słońcem
krojone w plasterki z cebulą i śmietaną
(…)

Ale okazuję się, że tym co daje siłę i nadzieję jest myślenie o gospodarstwie: co jeszcze jest do zrobienia:

(…)
jeszcze trzyma cię przy życiu chmura
nad wysuszonym sianem
i niedomknięty kurnik

NIK tak nie ustawał kop
a pokrzywy nie parzyły dłoni
mówiłaś choćby chleb ze smalcem
                 (byle razem)

Cóż, o każdym wierszu można by opowiadać całą długą historię. Mistrzostwo poetyckie Wiesławy Ptaszyk polega na oszczędnym operowaniu słowem. Każdy wiersz można tłumaczyć na wiele sposobów, ale ważne jest tylko to, co autorka zapisała w swoim utworze..Najważniejsze oczywiście są portrety rodziców i rodzeństwa.

Ale cała okolica dzieciństwa jest ważna, przesiąknięta swoistą magią krainy marzeń i niewinności. Powiem po prostu, że Wiesia kocha całą krainę swojego dzieciństwa. Każdy wiersz jak zatrzymana w czasie chwila, jak fotografia w pamięci, oddana po mistrzowsku słowami. Łączy się to logicznie z drugim elementem książki: fotografiami stron rodzinnych. Na tym w końcu polega sztuka, że zatrzymuje czas, słowem i obrazem.

Tym bardziej przykre są zmiany, które choć nieuchronne, ale zamazują obraz zapisany w pamięci:

Z lotu taka jeszcze rozpoznasz
pochyłe zagrody z plątaniną ścieżek

Pierwsze poznikały strzechy
po nich wyniosłe żurawie
i słomiane stogi
(…)
co komu po stawku
i przydrożnych topolach

Wzdłuż poszerzonej szosy
katalogowe domy
trawniki równo przycięte
                 (niedopasowane)

Dopiero wizyta w kościele przywraca właściwą pamięć przeszłości:

(…)
stare kościoły nasiąkają zapachem
kadzidła i mazi do butów

trzeba uważać żeby nie zająć
 opłaconego miejsca w ławce
ci z olędrów mają dalej do ołtarza

przed świętą grotą Jan Nepomucen
podziwiany na Moście Karola

nie wiem
czy kiedykolwiek stąd wyjechałam
                 (w dawnej parafii)

Warto zwrócić uwagę na pewien paradoks. Otóż wiersze Wiesi Ptaszyk opisują pewien konkretny świat, a jednak są uniwersalne, ponieważ każdy człowiek ma swoją „małą ojczyznę”, ma dzieciństwo, gdzie kształtowała się jego wrażliwość i charakter. Wiersze są pisane bardzo trafnie, po mistrzowsku, bez zbędnych słów. To naprawdę wybitny tomik, dający czytelnikowi satysfakcję z czytania. Każdy znajdzie też w tomiku atmosferę swojego dzieciństwa.

Zdzisław Antolski

Wiesława Ptaszyk, gdzie powraca moje słowo, Lublin 2019

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko