A gdyby tak z naszego życia zniknęły
O śmierci można różnie, na milion sposobów. I dla każdego, to co nieuchronne, musie być jego, tylko jego. Banał? Pewnie tak. Ale nieuchronność daje też szansę na przemyślenie tego, co ważne, z czym łatwo, a z czym strasznie trudno się rozstać.
Kawamura napisał powieść o śmierci, w której nie ma grozy, jest raczej dylemat.
Bo jeśli masz szansę… Bo jeśli ją dostaniesz… Od diabła… No tak, cyrografy zawsze niosą za sobą wybór…
Więc mamy młodego człowieka, który ten wybór dostaje. Guz mózgu. Czwartego stopnia. Może pół roku, może mniej, może tydzień. Można , trzeba pozamykać wiele spraw. Chyba, że… Najpierw, jak w oglądanym filmie sporządzasz listę dziesięciu rzeczy, które przed śmiercią warto zrobić, przeżyć. Na przykład skoczyć ze spadochronem albo „schronić się gdzieś przed ulewą i przez przypadek spotkać starszą koleżankę ze szkoły, w której się podkochiwałem”.
Tyle, że ten skok wcale nie był przyjemny. Więc po co?
A jeśli zjawi się Aloha i powie: jutro umrzesz. Chyba, że. Chyba, że oznajmi ci, że jest pewien sposób na przedłużenie życia. „By coś zyskać, należy coś utracić”.
Już nie jest smutno. „Trzeba usunąć ze świata jedną rzecz. W zamian dostaniesz jeden dzień życia.” Ocean możliwości! Bo, gdyby tak usunąć na przykład kurz? Jednym słowem, jeśli usunąć czternaście tysięcy sześćset kilka rzeczy, można dożyć do siedemdziesiątki… Czterdzieści lat, sporo. Gra warta świeczki.
Ba… tylko, że… Tylko, że to nie ty, a Aloha, diabeł, decyduje co usunąć. I wskazuje na komórkę, telefon. Zanim zniknie, masz szansę wykonać przez nią jedna rozmowę. Jedną! To taki bonus. Do kogo? Ojca, którego nie widziałeś cztery lata? Nie. Jednak nie. Dziewczyna, pierwsza miłość. Umówić się z nią, porozmawiać.
Wszystko wraca. Godziny spędzone z telefonem w dłoni, czułe słowa, lot samolotem parę tysięcy kilometrów od domu… Jej praca w kinie…
Potem za kolejny dzień filmy. Dlaczego filmy?
„Dopiero niedawno, gdy zdałem sobie sprawę, że niedługo umrę, naprawdę zrozumiałem, że życie i śmierć mają taką samą wagę” Wypożyczalnia, przyjaciel. Tysiące obrazów kształtujących nasz gust, przetwarzających wyobraźnię, pokazujących, że wszystko jest możliwe. Więc znów, masz szansę, ten jeden, jedyny film. Możesz wybrać. Smutny pan z laseczką w za dużych butach i meloniku. W kinie u dziewczyny, która ten seans zorganizuje tylko dla ciebie. Tyle, że w pudełku z wypożyczalni nie ma nic. To się zdarza. Ktoś zapomniał włożyć, ktoś nie sprawdził. Więc pusty ekran. Ale przecież jest to twój własny film. Matka, ojciec, Kapustek, kot, którego matka przyniosła po śmierci poprzedniego, Sałatka. Jest ostatnia podróż z umierającą matką, zarezerwowanym hotelem nad morzem, którego… Życie. Bieg, trzeba przecież znaleźć miejsce. Jest szpital, opieka… Zegarek, który dla matki zrobił ojciec. „Człowiek tak naprawdę potrzebuje tylko wody, jedzenia i schronienia”. Gdybyż to była prawda? Są przecież uczucia. Dobre i złe. Takie, które tworzą między ludźmi rowy nie do zasypania. Tak czujesz, ale czy na pewno? A może to tylko głowa, myśli, pozór rozumienia cudzych intencji?
Łzy. „Myślałem o wszystkim, co zyskałem i co straciłem, dorastając. O uczuciach i wzruszeniach, które nie wrócą.”
A gdyby ze świata zniknęły zegary. Zegary, czyli czas. Czas, który – inaczej niż pory roku, niż wschody i zachody słońca – stworzył człowiek. Po to, by wyznaczyć ramy swego życia. Czas, którego nie ma w życiu Kapustka. A czy jest piękno? I czy było coś, co było ważne? Do zrobienia, przeżycia, zostawienia śladu po sobie? I czymże wreszcie jest samotność? Jest wyłącznie ludzkim doznaniem?
Gdyby ze świata zniknęły koty… Tak, w piątek Aloha wskazał na Kapustka. „Mówi się, że tylko ludzie znają pojęcie śmierci. Koty nie wiedzą, że nadejdzie koniec, więc się go nie boją. Człoweik trzymając w domu kota, zmaga się ze strachem i smutkiem w pojedynkę.”
Więc może jest granica, może nie wszystko chcemy, potrafimy oddać za jeden dzień życia? A gdyby tak sporządzić, jak matka, spis dziesięciu wspaniałych rzeczy, które mamy w sobie?
Więc jeśli zniknę ja? „Ludzie za sprawą własnego myślenia są w stanie być najszczęśliwsi, ale też najbardziej nieszczęśliwi za sprawą samego swojego myślenia.”
Kawamura napisał piękną książkę. Nie o umieraniu – wbrew pozorom. To książka o wyborach, granicach, naszym człowieczeństwie, oddaniu. O tym, co tracimy, czego nie zauważamy, co ważne, a co zupełnie nieistotne. A może istotne jeśli poskładać w całość?
A koty? Patrzą, mruczą, ocierają się o nogi. I czasami mówią ludzkim głosem!
Genki Kawamura – A gdyby tak ze świata zniknęły koty, przekład Dariusz Latoś, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2021, str. 157.