Andrzej Dziurawiec – ZŁY. PRÓBA PIERWSZA

2
536
Andrzej Dziurawiec
Andrzej Dziurawiec

1. Nie było mnie z Państwem kilka tygodni. To, że powracam zawdzięczam legendarnej tolerancji redaktora Wrocławskiego. Mógł mnie obsobaczyć i zakazać dożywotnio wstępu na łamy PISARZY.PL, nie obsobaczył. Mógł na mnie nasłać lotną brygadę bezkarkich motywatorów wagi ciężkiej – nie nasłał. Wykazał się zaiste nadludzką dobrocią.

2. Historia ludzkości zna niewiele tak wielkodusznych osób. W ostatnich dziesięcioleciach raptem kilka. Poza redaktorem Wrocławskim wymienić by tu można Mahatmę Gandhiego, Matkę Teresę z Kalkuty no i oczywiście Księżnę Dianę – Królową Ludzkich Serc. Niektórzy dodaliby do tej listy Rafała Trzaskowskiego, który osobiście obdarował potrzebującego dwudziestogroszową monetą, ale w jego wypadku byłbym raczej powściągliwy, poczekałbym na kolejny, potwierdzający wielkie serce pana prezydenta akt szczodrobliwości.

3. Zdarza się, choć rzadko, nadludzka dobroć, znacznie częściej mamy do czynienie z nadludzkim złem. „Nadludzkim” nie dlatego, że obcym naszej naturze, dzisiaj już nikt chyba nie wierzy w przyrodzone dobro człowieka. Nadludzkim, bo pochodzącym spoza tego świata.

4. I tutaj przechodzą do prawdziwych powodów mojej absencji na łamach. Chciałem napisać o diable, diabeł nie chciał, żebym o nim pisał. Nasłał na mnie totalną, obezwładniającą prokrastynację. Jak to działa opisałem onegdaj w bardzo smutnej humoresce. 

5. Dziurawiec zabiera się do pracy, czyli bardzo smutna humoreska…

Otwieram maszynę. Poczta, facebook, sport. Muszę ożywić umysł, więc partia szachów z maszyną. Pierwsza godzina pracy. Otwieram tekst. No przecież nie będę pracował bez muzyki. You tube. Starannie wybieram muzykę. Nie może być inwazyjna, nie może być byle jaka. Coś tam znajduję. Wracam do tekstu. Nie podoba mi się to, co wczoraj napisałem. Wstaję. Wyrzucam pety, wietrzę pokój. Są nowe wiadomości? Nie ma. Tekst. Piszę jedno zdanie. Skreślam to zdanie. Druga godzina pracy. Muzyka jednak nie ta. Zmieniam na etiopski jazz. Piszę dwa zdania. jedno zostaje. Zasłużyłem na nagrodę. Szklaneczka, lód, whisky. To zdanie, które zostało, jednak nie zostaje. Co w sporcie? Co na fb? Nic. Kot demonstruje samotność. Pieszczę bydlaka. Poczucie obowiązku. Tekst. O czym to ja miałem… Kilka zdań. Bez sensu. Wyrzucam. Szlifuję wczorajsze. Da się czytać. W sporcie na pewno nic nowego? Tekst. Po jasną cholerę to piszę?! Trzecia godzina pracy. Whisky. Co jest? Wszyscy posnęli na fb?! Zapomniałem, jaka jest stolica Malediwów. Wikipedia. Hannah Arendt. miała romans z Heideggerem. Ciekawe. Tekst. Muszę spojrzeć na to świeżym okiem. Jutro. Powstrzymuję się od trzeciej szklaneczki. Jestem z siebie dumny. Cztery godziny pracy! Spać.

6. Po publikacji tego utworku odezwało się wielu znajomych pisarzy, scenarzystów. Okazało się, że nie jestem żadnym wyjątkiem, że oni też tak mają. Objawy prokrastynacji były bardzo podobne, różniły się tylko w nieistotnych szczegółach. Oczywiście nie za każdym przypadkiem pisarskiej niemocy stoi diabeł. Myślę, że częściej jest to interwencja naszych Aniołów Stróżów, którzy w ten niebanalny sposób chronią nas przed popełnieniem grzechu grafomanii.

7. Tyle dygresji osobistych, powracam do diabła. Po moim felietonie „Miłość w erze gender” w którym uraczyłem Państwa co smaczniejszymi wypowiedziami prorokiń współczesnego feminizmu wielu czytelników wyrażało wątpliwość co do rzetelności tych cytatów. Sugerowano, że podrasowałem je, że to niemożliwe, żeby one naprawdę wygadywały takie głupoty, żeby wzywały wprost do eksterminacji mężczyzn a każde heteroseksualne zbliżenie nazywały „kolaboracją z patriarchatem”. No więc nic nie zmieniłem, nic nie dodałem, nic nie podrasowałem. One naprawdę głoszą te wszystkie farmazony a ogłupiały od ponowoczesności świat przytakuje z zachwytem. Można się śmiać, można płakać. Ja się śmieję przez łzy.

Wszystkie cytowane przeze mnie panie pracują na renomowanych wyższych uczelniach, kształcą młodzież, tworzą nowy, wspaniały świat. Powieść Huxleya była utopią, feministyczny koncept utopią nie jest. Całe tabuny ludzi z naukowymi tytułami, wykładowcy poważnych uniwersytetów pracują w pocie czoła nad projektem antropologicznym, którego istotą jest zniszczenie rodziny i tradycyjnych więzi społecznych. Efektem ma być nowy, oczyszczony z miazmatów cywilizacji łacińskiej, wyzwolony z tyranii „martwych, białych mężczyzn”, transpłciowy człowiek. Przypomnę, że ci znienawidzeni przez feministki martwi, biali mężczyźni, to, na przykład, Arystoteles, Ockham, Szekspir, Kartezjusz, Dostojewski… Wszak wszyscy oni sławili patriarchalną opresję, niechaj więc trafią na śmietnik historii a ich dzieła na stos!

8. To już było. Bolszewicy nazwali ten proces „pierekowką dusz”. Chodziło, tak jak teraz, o stworzenie nowego człowieka. Człowieka, któremu będzie można wmówić, że niewola jest wolnością, bieda dobrobytem a cenzura najpełniej zabezpiecza wolność słowa. Współcześni inżynierowie dusz są na dobrej drodze by zamienić nas w takie bezwolne, bezmyślne homunkulusy. Musimy tylko uznać, że wszystko jest względne, odrzucić kanony moralności i piękna, uwierzyć, że lepianka z gówna i chrustu jest wspanialsza niż katedra w Chartres a ryk wuwuzeli piękniejszy niż dźwięk organów. Już prawie uwierzyliśmy

9. Nic nie zmyśliłem. Każdą z cytowanych przeze mnie w felietonie wypowiedzi można znaleźć w sieci. Wraz z obszernymi, uczonymi egzegezami. Można też odnaleźć każdą z autorek, o których pisałem, można obejrzeć ich zdjęcia. Polecam szczególnie konterfekt Andrei Dworkin. Nie zwykłem szydzić z czyjegoś wyglądu, nie zamierzam też dworować sobie z pani Dworkin. Po prostu w ten oto sprytny sposób przechodzę do właściwego tematu tego felietonu, do wizerunku szatana. 

10. Iwan Bunin, który w Petersburgu widział przemawiającego Lenina napisał, że Wielki Wódz Światowego Proletariatu odpowiada idealnie rosyjskiemu wyobrażeniu diabła. Skośne, mongolskie oczy, łysawy z kozią bródką – dokładnie tak prosty lud wyobrażał sobie złego. No i jak tu nie wierzyć w ludową mądrość? To, że Lenin uczestniczył w szatańskim spisku nie ulega dla mnie wątpliwości. Czy miał tego świadomość, czy wierzył, że wykonuje jego rozkazy – nie ma znaczenia. Ważny jest rezultat. Nic lepszego niż komunizm diabeł nie mógł sobie wymarzyć. Rosjanie szybko mieli się o tym przekonać. Najpierw Rosjanie, a później połowa globu.

11. Nie jestem biegły w teologii, nie będę się wymądrzał na temat miejsca szatana w boskim planie zbawienia. Wierzę w osobową obecność diabła. Wiem, że on jest. Tu i teraz. Być może w tej chwili zagląda mi przez ramię, sprawdza, co o nim piszę.

12. Za dwa tygodnie spróbuję obszerniej o nim napisać. Jeśli…

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Z zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałem kolejny Pański tekst. Z tym, że większe
    zainteresowanie, a mniejsza przyjemność towarzyszyła lekturze fragmentu mówiącego o
    budowaniu przez tabuny pań z tytułami dr, dr hab. i prof. kolejnego Nowego wspaniałego świata.
    Czytam z tym większym zainteresowaniem i przyjemnością, to, co Pan pisze, gdyż po
    dziurki w nosie mam np. tych wszystkich recenzji zachwalających zbiory wierszy napisanych na zasadzie: ja dziś o Tobie dobrze, a Ty o mnie jutro.
    ____________________________________________________________________________
    Z poważaniem,
    Dariusz Pawlicki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko