Poezja baby Marii
Czy moja babcia zrozumiałaby
To, co ja piszę?
Nie.
I nie dlatego,
Że nie zna się na poezji
(choć, może i dlatego).
Ona nosiła
W sobie swoją poezję.
Taką, w której ludowa pieśń
Łączy się
Ze słowikiem
I rykiem krowy
I kwikiem świni.
„Po jaką cholerę
Leziesz pod nogi?”
(to do kota).
Ona nosiła
Poezję przodków
(i może potomków
I może moją)
W swych wielkich piersiach,
Które tak pięknie
Kołysały się w takt kroków.
Nosiła poezję w kubłach,
Wiadrach, cebrzykach,
Razem z mlekiem,
Wodą i pomyjami.
Nosiła, idąc w pole
Zarzuciwszy na ramię motykę.
I wtedy, kiedy rozpuszczała
Warkocz i długo-długo go czesała.
I pachniało na cały świat
Poezją lubczyka,
Pokrzywy i łopianu.
A potem warkocz się zawijał
I chował pod chustę.
A babcia pod chustą nosiła
Poezję lubczyka,
Pokrzywy i łopianu.
A ileż było poezji
W każdym ruchu
Babcinych rąk,
Kiedy sypała
Pszenicę albo kukurydzę
Kurom i gęsiom.
Babcia często
Skrycie płakała –
I dla mnie to była
Zagadka głębokiej
I smutnej poezji.
Babcia nosiła
W sobie poezję –
Jak codzienny
Zwykły obowiązek
(nie poetyckie słowo,
Ale tak jakby).
A tego, co ja piszę
Nigdy by nie pojęła.
Bo moja poezja
Bez lubczyka,
Pokrzywy i łopianu.
I bez chusty.
Z kwarantanny
Raz – na jednej nodze,
Jeszcze raz.
A potem trzy – na obu.
Ach,
I na każdy skok –
Po słowie:
Kwarantanna.
Obserwacja.
Samoizolacja.
Respirator…
Nowa rzeczywistość,
W której słowo korona
Nabiera innego znaczenia.
I zielony autobus
W moim oknie.
Jedyny na całym dworcu.
Być może, bez garażu.
I śnią mu się drogi,
Malowane przystanki,
Mnóstwo pasażerów,
Z uśmiechami, nie z maskami.
Może nawet śni mu się Paryż
Albo Rzym.
A kto hoduje gołębie
W centrum Rzymu?
A w centrum Łucka – kto?
W modzie tej szalonej wiosny
Lateksowe rękawiczki,
Lekarskie maseczki,
Bezludne liturgie
I pogrzeby.
Człowiek człowiekowi wirusem.
Może i tacy pozostaniemy
Ślimakami i muszlami –
Każdy ze swoim
Pancerzem kwarantanny.
Trzymaj, trzymaj
Właściwą
Odległość od życia!
Z cyklu „Dorośli chłopcy i dziewczęta”
1.
mój chłopczyku
nie leż na tej surowej i nie swojej ziemi
chłopczyku otwórz szeroko oczęta
widzisz lecą żurawie
i jesień oblizuje obeliski
nie twoje
daj mi rękę
i pobiegniemy do tego beztroskiego dzieciństwa
gdzie mój dziadek opowie o wojnie
na której będziesz najdzielniejszym żołnierzem
z drewnianym automatem
mój chłopczyku ty nie umiesz strzelać
i nie trzeba mnie ratować
oddając swe życie
mój chłopczyku ja się modliłam na drzewie
które posadziłeś
ale nie przyjęło się i wyruszyło na wschód
i szło za tobą zamiast anioła-stróża
teraz ono dojrzewa śliwkami
a w każdej z nich –
zamiast pestki –
łuska
z twojego przestrzelonego życia
2.
dziewczynko spoglądaj w lusterko
niech ono utrwala twoje uśmiechy
baw się z nim umaluj się jaskrawo
jakbyś była główną bohaterką obrazu
która zawisła między scenografem i reżyserem
jakbyś była ikoną mody lub bezmodzia
tak jaskrawa, jak plama na dziecinnym obrazku
w której wszystkie akwarele zlały się w ekstazie
dziewczynko patrz w lusterko póki ono cię kocha
bo potem obwisną płatki uszu z ciężkimi drogimi kolczykami
obwisną piersi staną się beznadziejnie puste
jak bezdenne wiadra którymi mama kryje rozsady w ogrodzie
plecy zgarbią się, jakbyś zawsze czuła się nieswojo
a włosy twoje rozkoszne włosy będą przypominać pakuły
którymi prababcia zatykała dziury na strychu żeby nie wiało
kąciki ust ściągną twój antyuśmiech w dół ku ziemi
staniesz się krucha i znienawidzisz lustra a one ciebie
życie dziewczynko zużywa się
ale póki jeszcze tego nie wiesz
spoglądaj, spoglądaj w lusterko
które przenosi twoją młodość
Przełożył Paweł Krupka
—
Olha Lasniuk pochodzi z Nowowołyńska. Od czasu studiów filologicznych na Uniwersytecie Łesi Ukrainki mieszka w Łucku i pracuje jako dziennikarka i redaktorka. Jest autorką pięciu książek, laureatką wielu nagród krajowych i międzynarodowych. Od 2016 roku przewodniczy wołyńskiemu oddziałowi Ukraińskiego Związku Literatów. Jej utwory były publikowane w wielu krajach europejskich, także w Polsce. Dzisiaj przedstawiamy jej nowe wiersze.