Paweł Krupka – Homer po litewsku. Wariacje Alvydasa Valenty na temat Iliady i Odysei

0
275

Trudno chyba znaleźć archetyp literacki bardziej inspirujący i częściej wykorzystywany przez pisarzy różnych epok, niż epos homerycki. Również w obecnym stuleciu, zachęceni sukcesem medialnym Iliady turyńskiego dramaturga Alessandra Baricco, literaci w różnych zakątkach Europy przepisują na nowo Homera po swojemu, współcześnie i lokalnie. Taką próbę podjął także litewski poeta, dziennikarz i esperantysta Alvydas Valenta, pochodzący z regionu suwalskiego sąsiadującego z Polską. Litewski wariant Iliady i Odysei, wydany niedawno przez wileńską oficynę Slinktys, nosi nieco zagadkowy tytuł Dopiski do nieistniejących ilustracji Iliady i Odysei. Wydawca książki, popularny poeta dialektalny i niezmordowany aktywista Juozas Žitkauskas, twierdzi, że długi, nietuzinkowy tytuł przyciąga uwagę czytelników. Istotnie, interpretacje Homera dojrzewające przez długie lata w myśli intelektualisty wywodzącego się z litewskiej prowincji, mają charakter osobliwy i gatunkowo trudny do zdefiniowania. W wywiadzie dla litewskiej telewizji publicznej LRT Valenta przyznał, że pierwsze utwory inspirowane wersami z Iliady powstały 15 lat temu i dopiero w miarę ich pisania poeta postanowił nadać im charakter regularnego cyklu odniesionego do wszystkich pieśni Iliady i Odysei.

W ten sposób powstał cykl utworów, napisanych w dość typowej konwencji współczesnej poezji eseistyczno-refleksyjnej, przetwarzających tematykę kolejnych pieśni Iliady i Odysei według świadomości intelektualnej i wrażliwości etycznej dzisiejszego człowieka. Sam autor we wspomnianym wyżej wywiadzie zwrócił uwagę na intertekstualność, jako charakterystykę całej swej twórczości literackiej. Odniesienia do współczesnej rzeczywistości litewskiej, a także do nurtów intelektualnych, które ukształtowały formację obecnego Europejczyka, są zatem w książce liczne i rozmaite. W scenach z wojny trojańskiej i z tułaczki Odysa pobrzmiewają więc równolegle echa nowożytnego eposu rycerskiego, psychanalizy, a także współczesnych wojen i dyktatur. Valenta świadomie wykorzystuje uniwersalne walory eposu homeryckiego i zawarte w nim kluczowe zagadnienia takie, jak miłość, wojna i polityka. Rozważa je i rozwija literacko z punktu widzenia mieszkańca Litwy pielęgnującego własne korzenie i będącego równocześnie ofiarą globalizacji.

Iliada i Odyseja Valenty są otwarte i wielowymiarowe. Od psychologii i etyki indywidualnej, poprzez refleksje społeczne i psychospołeczne do odniesień naukowych i kulturotwórczych. Pośród bohaterów i obozów wojny trojańskiej znajdziemy tam Hannibala i Babilon, Auschwitz i Gułagi. W podróżach Odyseusza pojawi się Basra i Bagdad, Nowy Orlean i Konstantynopol. Autor eksponuje uniwersalny charakter eposu homeryckiego w znaczeniu diachronicznym i diatopicznym. Na ten właśnie uniwersalizm położył główny akcent w posłowie do książki najznaczniejszy na Litwie badacz filozofii starogreckiej, prof. Naglis Kardelis – skądinąd bardzo ciekawy poeta, wciąż nieznany polskim czytelnikom. Dopiski do nieistniejących ilustracji Iliady i Odysei zostały przez wydawcę potraktowane dosłownie. Książka nie ma bowiem ilustracji. Niemniej, na uwagę i uznanie zasługuje wspaniała szata graficzna autorstwa Rokasa Gelažiusa, bardzo trafnie oddająca poetykę autora i jego stosunek do antycznej tradycji. Poniżej przedstawiam wybór tekstów z książki w znakomitym przekładzie wilnianki Edyty Masiulaniec, laureatki konkursu dla tłumaczy Amat victoria curam, o którym pisałem na łamach dwutygodnika.

 Paweł Krupka

Alvydas Valenta, Dopiski do nieistniejących ilustracji Iliady i Odysei, Slinktys, Wilno 2020, s. 88, ISBN 978-609-8286-01-4.


ILIADA

Zaraza. Gniew

Stosy bez przerwy płonęły żałobne nieprzeliczone
Iliada, Pieśń I[1]

Mężowie wracają z morza –
w łodziach wiozą chłód wieczoru,
wiozą mężowie kobietę,
miłosne westchnienia i melancholię.
Łodzie wracają z morza,
ciężkie od zrabowanego łupu,
wiozą mężowie śmierć,
pod ławą ukrytą zarazę…
Siedzi smutny Achilles,
oparty o okręt groźny,
nie życzy przyjaciół ni wina,
prawie szalony z miłości.
Trzy tysiące lat
światem żądzą te same wątki –
wojna i zaraza,
nienawiść i miłość.
Trzy tysiące lat
bohaterzy budują i niszczą twierdze,
mszczą porwane kobiety,
a święty ich gniew opiewają
poeci w nieśmiertelnych wierszach.


Pojedynek Hektora z Ajasem. Pogrzeb poległych

Wspólną mogiłę dla wszystkich, gdzie płonął stos, usypali.
Iliada, Pieśń VII

Pojedynki na pojedynkach,
pojedynki na pojedynkach,
na tych pojedynkach – nowe pojedynki,
cała góra pojedynków – stroma i wysoka,
podpiera niebiosa…
Ani człek wejdzie,
ani ptak przeleci!
Na wierzchołku góry – dzień i noc
goreje ogień,
ciemny dym trzepoce,
starzec Tanatos ognia czujnie pilnuje
i od rana do późnego wieczora
zaklęcie czarowne mamrocze:
„Oby nie zgasło, oby nie zgasło,
oby w okrętach na wiele mil widzieli,
oby się zatrzymali, oby wysiedli,
oby pod mur miasta szli
i wrzeszczeli, i wojowali,
oby już nie wrócili,
oby wszystkich na barkach wynieśli,
oby u podnóża góry złożyli,
oby góra wciąż rosła,
tak rosła i piętrzyła”.
I idą mężowie ku górze
z najdalszych królestw świata,
i stają w pojedynkach,
a starzec Tanatos, mamrocząc, podsyca ogień
i nie nadąża palić ciał poległych.


Bitwa o mur

Lecz teraz w krąg mocnych murów tam wrzała
bitwa i zgiełk.
Iliada, Pieśń XII

…outside the Wall
Pink Floyd, album
The WallI postanowili bogowie wznieść mur,
i człowiek go wzniósł,
i wszystko zostało podzielone
na tę i tamtą stronę.
Po tamtej stronie muru – niepogrzebane nasze ciała,
zmielone na pył, zdeptane nadzieje,
rozdzieleni żelazną kurtyną
zakochani i przyjaciele…
Po tamtej stronie muru – reflektory rozdzierające ciemność,
morze światła,
ogromne głośników gardła,
grzmiąca, waląca, niszcząca Pink Floyd „The Wall”,
koncert na żywo latem 1990 roku
w cieniu muru berlińskiego.
A co po tej stronie muru?
Po tej stronie – obóz, namiotów, ludzi,
wozów bojowych,
pogłosek i zarazy mrowisko.
Po tej stronie – swoi, bezpieczeństwo,
tłuste mięsa i pełne kielichy,
kochanki ścielące łoża…
Po tej stronie – białe wieże Babilonu –
siedliska mieszkańców nieba,
wyrafinowana mądrość mandarynów,
biblioteki, łaźnie, targowiska.
Po tej stronie muru – koszary, sztaby i poligony,
ponure baraki Auschwitz
i polarne noce Gułagów, trwające w nieskończoność,
po tamtej stronie – swoboda żyć i umierać
nie prosząc łaski imperatora!
Po tej stronie – Kapitol,
po tamtej – Hannibal,
po tej – przepych soborów
Konstantynopolu i Kijowa,
po tamtej – wyjące hordy Tatarów,
zawzięci tureccy janczarzy.
Po tej – my,
po tamtej – oni,
między nami i nimi –
pierwotna zasada świata,
prawdziwe jej jestestwo – mur!


Achilles wyrzeka się gniewu

Dziś pamiętajmy o walce, pójdźmy na wroga jak można najszybciej.
Nie wolno nam zwlekać.
Iliada, Pieśń XIX

Powoli ucisza się –
i duży czarny ptak nieszczęścia,
co przez wiele dni i nocy
ciążył na barkach bohatera,
gnębił go w snach,
zniewalał myśli i uczucia,
pomału się unosi,
wzbiwszy czarnymi skrzydłami,
zatacza krąg
i zawisa nad głową człowieka,
niby na coś czekając
i wciąż się nadziejąc…
Bohater prostuje się, ukazuje potężną postawę,
chciwie nabiera bitwą nasiąkłego powietrza,
rozgląda się wokół
i nic, wcale nic nie rozumie:
najbliżsi kompani – zabici,
wozy bojowe – strzaskane,
obóz – spustoszały,
wrogowie – niczym młode lwy
z łatwością, jak w zabawie, ścigają zdobycz.
Gniewa się bohater. Unosi żelazną pięść
i wściekły grozi czarnemu ptakowi rozpaczy,
lecz ptaka już dawno nie ma,
może nigdy nie było,
tylko w kurz kładzie się cień bohatera,
tylko on sam – samotny i zmartwiony –
stoi w środku splądrowanego obozu,
daremnie usiłując wspomnieć,
gdzie błądził tyle dni i nocy.
Każdy bohater –
jak duże kapryśne dziecko,
zawsze jest z czegoś niezadowolony
i szuka okazji pomścić za obrazę.


Bitwa bogów

Prędko bogowie do bitwy szli w duszach swych rozdwojeni
Iliada, Pieśń XX

W ogromnej ogromnej twierdzy
wysokiej wysokiej wieży
chmurą chmurą okryty
stoi – bóg!
Stoi i z dumą spogląda
na równinę rojącą się od ludzi,
bujający las oszczepów,
lustrzaną ścianę tarcz.
Cieszy się serce mieszkańca niebios,
pałają oczy nieśmiertelnego,
bóg widzi wszystko i wszystko dostrzega:
odważnych i tchórzy,
przyszłych bohaterów,
bezimiennych statystów historii,
nowe i rozbite wozy bojowe,
usypane poległych góry
i dopiero powstające ich kopce.
W innej twierdzy, innej wieży
stoi inny bóg
i uroczyście wita inne wojsko:
miecze, tarcze, halabardy, muszkiety –
spoglądają na siebie obaj bogowie,
bez słów, tylko myślą się porozumiewają
i donośnym głosem do swoich wołają:
„Naprzód, miłe dzieci moje, naprzód!”
Zatrzęsła się ziemia, zafalowały falangi,
zarżały konie bojowe –
i dwie wspienione wściekłe góry wody,
hucząc i rycząc,
zderzyły się ze sobą.
Przechadzają się bogowie pośród ludzi
i sieją na ziemi ziarna szaleństwa,
i nikt nie wie,
ile to potrwa.


Pogrzeb Hektora

Z tyłu przywiązał Hektora i wlókł go w kurzu po ziemi
Iliada, Pieśń XXIV

Pierwszy scenariusz:
martwe ciało zostaje omyte,
namaszczone olejkiem,
rany ukryte
(śmierć uwydatniła szlachetne cechy jego twarzy),
ubrany, zostaje położony na desce
i z właściwym szacunkiem
za sowitą opłatę oddany przybyłemu ojcu.
Drugi scenariusz:
ciało zostaje przywiązane do czołgu,
powoli wleczone ulicami miasta,
głowa bezwładnie uderza o kamienie bruku,
włosy – kłąb kurzu i skrzepniętej krwi –
nie szkodzi, bliscy i tak odkupią,
zabiorą do domu, umyją i pochowają.
Na wojnie wszystko staje się towarem –
miecze, kule, najemni żołnierze,
ciała pokonanych wrogów,
szczególnie ciała,
za martwe ciało można dostać okup,
za okup – kupić nowe miecze i kule,
siać je pod murami Troi,
na polach Waterloo i Verdun,
w stepach Ukrainy.
Miecze to robotnicy gleby,
kule to prawdziwe ziarno,
starannie zasiane daje ono dziesięciokrotne plony,
za miarę kul –
dziesięć miar drachm i denarów.
Za dziesięć miar denarów
znów można kupić kule, miecze i żołnierzy,
siać, żąć, znów siać,
szykować parady,
ćwiczenia szeregów,
próby generalne przyszłych starć
i szczegółowe plany nowych wojen.


ODYSEJA

Tratwa Odyseusza

W środku wzniósł maszt i reją opatrzył poprzeczną
Odyseja, Pieśń V[2]

Wówczas gospodarz zbudował okręt,
naładował towarem,
żywnością, wodą,
opowieścią wszelaką
i wyruszył w tułaczkę po morzach.
Pływał długo –
może tysiąc i jedną noc,
może dłużej,
zależnie od okoliczności był raz admirałem, raz rozbójnikiem,
raz sprytnym kupcem,
lub zwykłym nędzarzem, tułaczem, co stracił ojczyznę.
Doświadczył wielu przygód,
odwiedził liczne znane porty –
Basrę, Bagdad, wyspy przypraw,
słynący z aligatorów i niewolników afrykańskich
Nowy Orlean –
dotarł nawet tam, gdzie nie ma ani brzegów, ani żadnego morza,
tylko cedry Libanu…
Zaprzyjaźnił się z ogromnym ptactwem,
walczył z jednookimi potworami,
ucztował na dworach króli,
nocował w wykwintnych sypialniach kobiet,
doświadczył łaski bogów
i ich zmiennego usposobienia.
Wysłuchał dziesiątek pięknych opowieści,
drugie tyle stworzył sam,
aż wreszcie przestał rozróżniać,
gdzie kończy się prawda i zaczyna fikcja,
ale najtrudniej było mu wspomnieć,
kim jest naprawdę:
bohaterem, podróżnym, niewolnikiem miłości,
nałogowym poligamistą czy patologicznym zabójcą?
Dręczony przez najsprzeczniejsze myśli,
gospodarz zbudował nowy okręt,
zamiast towarem załadował go świeżymi opowieściami,
i znów puścił się w tułaczkę po morzach.


Przybycie Odyseusza do Feaków

Staną do piłki, z głowy odrzucą namiotki
Odyseja, Pieśń VI

Tak kochają księżniczki,
a tak – wieśniaczki!
Księżniczki kochają leciutko,
nogami nie sięgając ziemi,
niczym żartując, jakby niechcący
najpierw rzucą piłką do gąszczy
i czekają, aż cudzoziemiec ją podniesie,
a wtedy bardzo zawstydzone i zdziwione pytają,
skąd on przybywa…
Tylko gdy przepytają, dowiedzą wszystkiego,
zaproszą do pałacu,
też jakby niechcący
tułacza przedstawią władczyni i władcy.
Na cześć gościa wydane zostanie przyjęcie,
pierwsze kielichy,
pierwsze nieśmiałe spojrzenia,
pierwsza namiętność, zdrada,
krwią kochanego przesycone noce…
Wieśniaczki kochają grubo i chciwie,
jak ziemia, z której pochodzą,
chciwie piją pocałunki kochanka
i czas, wyznaczony przez bogów,
niczym bezdenne dzbany
ssą mężczyzny nasienie
i co roku płodzą nowe życia,
aż wreszcie same stają się zmarszczone i wyschnięte,
jak ziemie Attyki popękane.
Tak kochają księżniczki,
a tak – wieśniaczki!
Więc wybieraj,
włóczęgo świata,
wybieraj,
twoje szczęście –
w twoich rękach!


Telemach rozpoznaje Odyseusza

Wtem ona nań mrugnęła – on spostrzegł mruganie.
I przeszedłszy dziedziniec stanął przy parkanie
Odyseja, Pieśń XVI

Długotrwała żałoba przeradza się w melancholię,
a w co przeradza się melancholia –
w utrapienie?
Utrapienie z powodu spotkania,
co mogło, lecz się nie odbyło?
Wszystkie te oralne, analne, falliczne,
latentne stany,
całe to rozwodzenie się psychoanalityków,
skryte instynkty,
grzebanie w przeszłości –
(kiedyś święcie w to wierzyłem)
niewarte złamanego grosza,
spotkanie odbywa się albo nie,
ojciec rozpoznaje siebie w synu albo nie,
syn jest przedłużeniem ojca albo go odrzuca.
My dwaj, synu, to wiedzieliśmy
już trzy tysiące lat temu,
wiedział każdy chłopak Itaki,
strzelający dziecięcymi strzałami na plaży,
każdy młody mężczyzna idący na wojnę,
ojciec trzymający pierworodne dziecię…
Jedno było niewiadome – czy spotkanie się odbędzie,
czy się nawzajem rozpoznamy,
czy przedłużymy?
Ludzie nie tylko są śmiertelni, ale też słabi,
i bogowie ich ziemską drogę
często prowadzą według swojej myśli.
Nie wiem, czy byłem przedłużeniem swego ojca,
więc nie mogę oczekiwać, że przedłużysz mnie,
tylko stary Zygmunt niczemu nie winny,
nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało,
że swoje wnikliwe teorie
wymyślił tylko żeby omamić
ufnych parafian.
Wszędzie widywał członki,
sprzeczności syna i ojca,
lecz cygaro, którym się zaciągał,
było nie więcej niż cygarem
i sam nigdy nie siedział na kozetce u psychoanalityka –
bał się ośmieszyć?
Przyszlość wiadoma tylko bogom.
Nie wiem i ja, czy się spotkamy,
a jeśli przypadkiem spotkamy, czy wyjdziemy z chaty zapalić, pomilczeć?
Jeśli tak się nie stanie, znaj,
byłem cały nieskończonym oczekiwaniem.
I daj spokój tym bzdurom od psychoanalityków
o zakodowanej w naturze syna
chęci zaprzeczyć ojca,
bo inaczej po dwudziestu latach
swemu synowi będziesz pisał to samo,
co teraz piszę ci ja.


Walka na pięści Odyseusza z Irosem

Chodźmy szczuć ich nawzajem.
Odyseja, Pieśń XVIII

Nieście najlepsze wino,
zdejmujcie z rożna soczyste prosięta,
proście wszystkich bezdomnych miasta,
niech powalczą, a potem najedzą do syta!
Dziś w domu święto,
i wczoraj było święto,
i jutro będzie święto,
i cały czas dany przez bogów
to nieskończone święto:
turnieje rycerskie w twierdzach Zakonu,
łowy pogan na bagnach Żmudzi,
pojedynki królewskich muszkieterów
z gwardzistami kardynała,
miłosne przygody huzarów.
Całe życie – nieskończone święto,
przeciągajace się swatanie ze śmiercią!
Stawcie na Achillesa, Hektora, Odyseusza,
starca Priama, jego syna Aleksandra,
d‘Artagnana, Neya, Murata,
pojedynkującego się Dantesa
lub dowolnego z generałów armii cara,
nawet, z biedy, na wojaka Szwejka,
lecz nigdy nie stawcie na Remarque’a –
jego żołnierze zmęczeni i smutni,
zbytnio wątpiący w siebie i w świat –
żadnemu wojsku takich nie trzeba.


Wypadki przed rzezią zalotników

I legł witeź, lecz nie spał, zamyślony o tym,
Jak by gachy wygubił
Odyseja, Pieśń XX

Nic się nie dzieje,
tylko skąd ta wiedza,
że stanie się,
że jutro nie będzie jak dziś?
Stary zegar naścienny
powoli odlicza godziny,
na stole – otwarta książka,
może „Odyseja”, może „Trzej muszkieterowie”?
Ostatni wieczór
przed rzezią zalotników,
przed Ukrzyżowaniem,
przed odejściem d‘Artagnana i ciebie samego.
Na Itakę spływa mrok,
taki taktylny –
zarysy chmur, drzew,
mógłbyś wyciągnąć rękę i dotknąć.
Jutro przyniosą łuk
i zacznie się krwawy taniec,
wielka gra,
w której prędzej czy później przegrasz.
Jutro zostaniesz zdradzony
i zdradzisz sam,
będziesz poniżony
i będziesz poniżał.
Mrok jeszcze nie przeraża,
ostatni długi wieczór
przed rozdarciem
zasłony świętej naiwności,
kiedy można uwierzyć
lub po prostu udać,
że nic się nie dzieje
i nie wiesz nic.

Przełożyła Edyta Masiulianiec


[1] Homer. Iliada. Przekład Kazimiery Jeżewskiej

[2] Homer. Odyseja. Przekład Lucjana Siemieńskiego

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko