Zbigniew Ikona – Kresowaty – “WPROST W MOJE SERCE UDERZA DROGA … ” (List do teatrologa i poety Bolesława Taborskiego w Londynie)

0
183
Z Bolesławem Taborskim (w środku) w Krakowie na imprezie literackiej, z prawej strony Wojtek Kawiński poeta z Krakowa. Foto moje archiwum.

            Jest to tytuł pańskiej książki, te słowa z tytułu adoptowałem, jako myśl przewodnią mego listu do pana celem „rozmowy” merytorycznej, na którą pan wyraził zgodę, a którą wnet odbędziemy w Krakowie, jak pan przyleci do Polski. Tym czasem załączam foto jakie sobie zrobiliśmy pod czas ostatniej pana wizyty w Krakowie. Pana droga twórcza, jej przesłanie, w pewnym stopniu polegała na tym co nazywa się ” potrzebą serca”, które w ciężkim czasie dla Polski biło bardzo przytomnie… Pozwoli pan, że na początek przytoczę chociaż część pańskiego biogramu, prosząc w dalszej części o uzupełnienie go, lub też naprostowanie pewnych kwestii… Jest pan urodzony w Toruniu w 1927 roku, i brał pan udział w Powstaniu Warszawskim, jako jeden z młodszych żołnierzy. Później był obóz jeniecki w Sandbostel. Studiował pan teatrologię na Uniwersytecie w Bristolu. Dołączył pan po studiach do tzw. “entuzjastycznej grupy młodych absolwentów” dobrze zainteresowanych literaturą polską i wszedł do redakcji miesięcznika Merkuriusz polski – A później do redakcji Kontynenty w latach 1957 – 1962. Natomiast w polskiej sekcji BBC przepracował 34 lata, redagując magazyn artystyczno – literacki, tłumacząc angielskie sztuki i sporządzając sprawozdania z festiwali artystycznych – To kawał dobrej roboty i ciężka harówka, zwłaszcza przez tyle lat w BBC… Jest pan tłumaczem ponad 20 sztuk teatralnych Noblisty Harolda Pintera. Poza tym to dzięki panu Anglosasi poznali trzy tomy esejów Jana Kotta, pisma Jerzego Grotowskiego, Przybylskiej i innych autorów. Natomiast polski czytelnik otrzymał przekłady powieści “Moc i chwała” Grahama Greene’a, wiersze Gravesa i Larkina. Wydał pan wiele książek poetyckich, drukował poezje w polskich czasopismach literacko-artystycznych. Wydał książkę z poezjami, szkicami, i wspomnieniami poświęconymi Janowi Pawłowi II –mu, pod bardzo znamiennym tytułem, jak wspomniałem z poematu papieża: Wprost w moje serce uderza droga wszystkich, jak wspomniałem wziąłem ten tytuł za klucz, żeby tłumaczyć pańskie działanie i poszerzyć przestrzeń dla wyrażonej tutaj zawartej metaforyki – I uważam, że w tej szerokiej drodze za wzorcami, drodze także poetyckiej, należałoby poszukiwać kwestii sacrum co do pańskiej osobowości, bardzo doświadczonej nie tylko duchowo – ale i senso stricte merytorycznie poza granicami swego kraju, i w odniesieniu do twórcy doświadczonego skutkami tej emigracji oraz ciągłym nierozerwalnym kontaktem z krajem rodzinnym, choć działalność w BBC, kontaktu trwającego nierozerwalnie zresztą do dziś już w tej nowej rzeczywistości społecznej – Jest w tym tytule, bardzo szeroka pojęciowość metafizyczna, tycząca się głównie pańskiej wewnętrznej duchowości, takiej, która wypływa z doświadczeń po latach, i wiernie łączy się na trwałe w stosunku do wszelkiej innej artystycznej podmiotowości dokonań biegnących jakby równolegle – Myślę tu o zajęciach dodatkowych, adekwatnych, a nawet dość spójnych, z całą twórczością(?) – Jednakże jeżeli idzie o samą papieża, nie tyczy się ta pańska twórczość tylko Karola Wojtyły, co oznacza wspaniałą więź z Polską, a jeżeli idzie o samą “potrzebę serca”, jest pojmowana tutaj jako szeroko pojęty patriotyzm… Pragnąłbym, żeby na podstawie tego nakreślonego mojego szkicu biograficzno – artystycznego przytoczonego, wyraźnie na użytek dalszej naszego spotkania, żeby zechciał pan także powiedzieć o uwieraniu emigracyjnych pęt, a jednocześnie, żeby opowiedział o swej wierności wewnętrznej, której owoce tutaj zostały przytoczone…Mówiąc o pańskich różnych publikacjach, celowo je przytoczyłem i będę w dalszej części przytaczał inne, żeby sprowokować do określenia z perspektywy czasu, może nawet trochę retrospektywnie, swej skrystalizowanej twórczości, gdzie już same tytuły mówią za siebie i sugerują, że nie muszą być spójne – a jedynie poszerzają krąg pańskich tych innych zainteresowań, o które także mi chodzi, i one nie są przypadkowe – A i autorzy, tłumaczeni przez pana, też dają dużo do rozumienia… Entuzjazmował się pan sprawami Polski powojennej i potępił zarazem, jako jeden z młodych antykomunistów, po znanym polskim Październiku – 56, na tle wolnościowym, w ostrych słowach, właśnie to młode pokolenie polskich “kanapowych bonzów”, które ustanowiło się w brytyjskiej społeczności polonijnej… Wierzył pan zawsze, że być może będzie można wracać do Polski i mówić własnym głosem(?) – Może się pan zdobyć dziś na weryfikację również i tych działań oraz wyodrębnić jeszcze inne rzeczy najcenniejsze, jak swój pobyt (w w/w czasie) na Węgrzech, gdzie jak wiadomo powstanie upadło i ustosunkować się, w tym ogólnym znaczeniu, co do tamtejszej rzeczywistości i tej dzisiejszej w Polsce?

–  Bardzo serdecznie proszę panie Bolesławie o retrospekcję tego, do tak szeroko stawianego kontekstu…

“Książkę moją traktuję jako relację osobistą z duchowej wędrówki za wspaniałym i wielkim Człowiekiem naszych czasów” – Tutaj, jak domniemam, chodziło na pewno o coś więcej? – Pan bywał w Watykanie w czasie i przed zamachem na Ojca Świętego – Wtedy właśnie zaczynał się wielki bój o zmianę ustrojową w Polsce, ale i zmiany w świecie, jeżeli idzie o powalenie komunizmu. Nie wszyscy sobie zdawali sprawę z tego co może nastąpić, i co może stać do Osoby naszego papieża, z którym jako kardynałem walczono latami w Jego, jak to określił przed Włochami po włosku “dalekim kraju…” – Książka jest hołdem i podzięką za obecność Karola Wojtyły jako proroka XX wieku, w tych ciekawych czasach? – Ale, być może i jest wyrazem pańskiej szlachetności, płynącej z bacznej wieloletniej obserwacji, i kontaktów oraz korespondencji…  Jak pan mi powiedział, Papież otrzymał tę książkę, i miał ją przy sobie, tuż po tej pamiętnej operacji, która okazała się cudem, a co zaowocowało na później tak wielkimi sprawami… Zinterpretował pan w tej książce poezje Karola Wojtyły : od “Pieśni o Bogu ukrytym”- aż po “Tryptyk rzymski”, nawet omówił pan fachowo Teatr Wojtyły – Mógłby pan panie Bolesławie bliżej, nawet proszę bardzo osobiście, odnieść się do podmiotowości i zaplecza powstawania tego wydania? – Do sfery duchowości i poszukiwania godności, która tutaj jest częścią sacrum, a może zechce nawet zinterpretować szerzej skutki i sam zamach na Placu św. Piotra, gdzie nastąpiła wyraźna opatrzność Świętego Ducha, a może jeszcze bardziej wtedy, gdy tak marnie metaforyczne upadał na kolana czerwony lewiatan, gdy “połamał się jego (żarłoczny) bat i wyrwały się nasze zęby z krat“… Jak wyśpiewał poeta Jacek Kaczmarski.

Natomiastjak wiemwybrał pan do tłumaczenia dzieła Jana Kotta na angielski, i znanego sobie osobiście  Jerzego Grotowskiego? – także  Eliota “Mord w katedrze” – A później powieść o znamiennym tytule : “Moc i chwała” Grahama Greene’a ? na polski – Czy chodzi tutaj o jakąś wierność – może o równowagę?- w stosunku do własnej niezależnej osoby? – Grotowski to oczywiście szok wierności w teatrze “Laboratorium” i Jego wartość dla całej sztuki teatru światowego… Ale tu w pańskim wyborze idzie też do Pintera? – Jak to się ma do siebie? – Jakieś szersze zamierzenia?

       – Jak to się stało, że przetłumaczył pan całego Harolda Pintera – Przecież nic tu nie jest dziełem przypadku – te pańskie wybory nastarczają nie tylko mi trochę kłopotu myślowego, inne mają jeszcze odmienniejszą określoną podmiotowość – Jak to jest z tymi własnymi wyborami, i adaptacjami w tej tak szerokiej i pojemnej metafizyczności pańskiej osobowości?

Jest wiadomo, że Harold Pinter należał do słynnych brytyjskich “młodych gniewnych”, a swoje sztuki osnuwał wokół sytuacji z codziennego życia, sięgając nawet głębiej, bo do szerszej motywacji jaka kryje się za samymi słowami i ich mocą – Czy w tych Jego dziełach idzie o to co potocznie “ciałem się staje”, ale inaczej? – Czy raczej o samą teorię słowa? – A dla Pana, jaki on jest? – Akademicy szwedzcy od Nobla wskazali w laudacji, co do samego Pintera, że sztuki Jego odkrywają głębię skrywającą się pod powierzchnią takiej zwykłej rozmowy i wymuszają wejście w klaustrofobiczną obsesję

      Jak to się ma (jedno do drugiego), chociażby do teatru Karola Wojtyły?, do ogromnej wartości słowa i semantyczności zawartości sacrum, czego jest dużo w dziełach Wojtyły, tutaj one stają klasyką poszerzenia wartości tego słowa “sacrum” – Przecież jeden teatr robi osoba wysoce duchowna wewnętrznie (już wtedy!)…natomiast czym innym jest Pinter! – Przypomnijmy zaginiony dramat Karola Wojtyły “Dawid”, wspomnijmy przekład “Edypa” Sofoklesa spolszczonego dla Juliusza Osterwy, po przez szerzej omawianego “Hioba”, “Jeremiasza”, “Brata naszego Boga”, “Przed sklepem jubilera” – aż po cenne “Promieniowanie ojcostwa” –    

      Pan musiał wnikać w te „różne” dzieła i te Karola Wojtyły (i wewnętrznie jakoś je sobie adoptować (?) – mówię różne, żeby troszkę tu pana sprowokować)  i ich podmiotowe kwestie bardzo głęboko i szeroko tutaj wartościować, żeby dobrze przetłumaczyć np. te sztuki Pintera… I jak pan mi oświadczył wstecznie że zna osobiście Harolda Pintera także, który przyjaźni się z Rushdim. Co także  na prawdę daje się zauważyć jako mianownik wspólny w niektórych z dzieł Pintera i Wojtyły? – czy jest u Pintera jakieś odzwierciedlenie sytuacji senso – stricte społecznych? – czy jest według pana o jakichś wspólnych filozofiach dla danych sobie czasów? – Czasów jakby spójnych dla tych autorów. Co tak na prawdę zajmowało pana w tych różniących się od siebie kilku autorach?

       – Czy właśnie taką ojcowską nadzieję Ojca świętego JPII należy dać światu dzisiejszemu? – Światu poróżnionemu? – choćby w samej kwestii wyznawania wiary? – Jak wyjść z otwartym sercem dziś na (tę szeroką)”drogę wszystkich?” –  czasy takie trudne, dla wyrażenia imienia Boga, że Rushdi musi się ukrywać za napisanie swego znamiennego dzieła, a za nim Pinter, który czyta jego referaty i wypowiedzi publicznie – Dziś często, a może nawet nazbyt często, trzeba się oglądać za siebie w obawie życia za swoją solidarność z prawdą i kwestią wiary. – A kiedy mówi się o sercu należy się wstydzić własnych uczuć …Ot! i mamy “Komedie zagrożeń” – to sześć sztuk najwcześniejszych Harolda Pintera – Czy jest w nich jakoś uzewnętrzniona lub wyprzedzona kwestia zagrożenia na nasze uniwersum i nasze “sanktuarium”-  czyli wnętrze, które znika – topnieje w naturze tego bezpardonowego wyimaginowanego świata?

      – Czy Pinter w tym dziele jakoś mówi proroczo o tych następujących innych zagrożeniach cywilizacyjnych? – On jednak wyprzedził pewne kwestie czasu – Tak? – Czy to dlatego przyjaźni się autor Noblista z Rushdim, żeby tamten nie był osamotniony w swoim działaniu? – Jest pan przyjacielem Pintera – ten łańcuch się  rozciąga… a krąg zagrożonych i solidaryzujących się z demokracją poszerza, a może zaciska?.

Mówi pan, jako krytyk i tłumacz, a także jako poeta, że “Pinterlandia to kraj wielu pytań bez odpowiedzi” – Jej twórca, jak wiemy nie umie odpowiedzieć na pytania senso stricte  dlaczego pisze takie, a nie inne sztuki? – Z jego własnych wypowiedzi wynika, że nie ma on gotowych formuł, co do wyrażenia konkretnego podmiotu w swoich sztukach… Czyli wieloznaczność jest dla niego wprost czymś naturalnym? – Zatem chodzi tu o jakieś uniwersum niepokoju? – Powiem, że Pinter odpowiada na takie pytanie lakonicznie! – Pytany ; co chce wyrazić w swoich sztukach – odpiera, że “sam nie wiem…” – Co pan może powiedzieć o tych jego wypowiedziach, czy nie w tym jakiejś taniej kokieterii? – Może zawrze pan jakiś stosunek co do kwestii zasadniczych tych sztuk na dziś – Jak wydaje się Pinter to hasło, które pozostawia nam inteligentnym ludziom mającym jeszcze czas na inne czynności w sztuce trochę do życzenia…Co pan o tym myśli?

Zatem Panie Bolesławie! – pozostawmy tym czasem Pintera, i przejdźmy do pańskich innych bohaterów, których pan tłumaczył, omawiał, i pisał o nich – może ich poczynania mają mniej tajemnicy, a trochę więcej społecznej groteski, albo gołej ironii, lub osaczenia w sobie… A może i u tych innych autorów jest trochę podobnie, jak w Pintera? – Chodzi mi głównie tutaj o naszego Jerzego

Grotowskiego „GROTA” – Ta wybitna osobowość jest mi bardzo znana, nie tylko jako wrocławianinowi, ale jako twórca, którego poznałem – a nawet miałem być zwerbowany do Jego teatru po rozmowie z menagerem (ta funkcja była ongiś ukryta – był to po prostu asystent ) i krótkiej rozmowie Mistrzem…( notabene – bywałem na próbach tzw. treningach. Otóż Różewicz bacznie obserwował „Grota”, nawet dość wcześnie, zaraz po przyjeździe do Wrocławia, gdy w Teatrze Współczesnym szło Jego „Białe Małżeństwo”, poszukiwał pożywki… esencji, metafor(?), bo w latach siedemdziesiątych, gdy Grotowski zrzucił czarny garniturek i zaniechał schludnej fryzurki, zaraz po przyjeździe z Indii i Stanów Zjednoczonych, (co zresztą zauważył i skrzętnie odnotował Różewicz w swoim eseju) sam reformator wreszcie przeobraził się przechodząc metamorfozę, zaczął wówczas “śmigać” po rynku wrocławskim w sandałach z długimi włosami jako „Grot” i takim też bywał bez wyjątku w urzędach kultury…  Abstrahując już od tych moich prywatnych artystycznych imaginacji przejdźmy do pana dalej – pan tłumaczył pisma Grotowskiego na język angielski – jakie? – i z jakiego czasu? – Nie trzeba się też zbytnio domyślać – dlaczego pojawia się u Pana Grotowski – Bywał pan w Laboratorium ważnym Jego gościem i konsultantem, a pańska duża “robocza” korespondencja z nim zaprezentowana w Kwartalniku poświęconym historii i krytyce teatru założonego przez Leona Schillera, którą obszernie wydrukował PAMIĘTNIK TEATRALNY ( rok LII zeszyt 3-4 Warszawa 2003 r.) jest to bardzo imponującym materiałem historycznym… Grotowski zwraca się do pana na “TY” i pan do Niego adekwatnie “Drogi Przyjacielu…” – Natomiast są tam bardzo zaskakujące i cenne pańskie materiały : “Moja Grotowskiada…czyli dzieje nietypowej przyjaźni”, są pańskie listy do Grotowskiego i Grota do pana- i nie tylko Jego, ( przysłał mi pan kopie csero tych listów, także od Miłosza, za co najserdeczniej dziękuje), z których można bardzo wiele się dowiedzieć – Może Pan jakoś  skomentować dokładność i chronienie własnych praw przez Grotowskiego, jeżeli idzie o wydruki np. w Theatre Ouarterly ? – bo tu chodzi nie tylko o chronologie co do kwestii powstawania tego teatru – raczej idzie o samą historię wierności co do samego teatru? – A może chodziło z tym tłumaczeniem na angielski Grotowskiego o to, żeby pojęciowość i Jego nowy  stosunek co do sztuki teatru przedstawić ojczyźnie Sheakspeare’a? – Grotowski jako osobowość to osobne zagadnienie dla pana? – a jeżeli idzie o znaczenie Teatru “Labolatorium” dla Teatru świata, i samego Grotowskiego, jako postaci wyjątkowej i osoby charyzmatycznej rewolucjonizującej teatr, jakiej zawsze potrzebuje dobra sztuka, która nie znosi fałszu (a tylko szczerości w stosunku do widza, który staje się jakby coraz bardziej inteligentny)

– Jak to jest? – Co jeszcze tutaj powinniśmy wiedzieć, jako nie tylko artyści, ale i widzowie? – Zawsze są jakieś przyczyny i przyczynki co do rzeczy – a w Sztuce pisanej z dużej litery jest tego nazbyt wiele…

Notabene! – być może padają tu bardzo ciekawe rzeczy i metafory, liczę że wspomni Pan jeszcze coś ciekawego odnośnie tych tłumaczeń pism Grotowskiego – Wspomniał pan kiedyś, że GROT walczył o każde słowo… Ale później zwraca się już do pana Kochany Bolku ( np. z Wenecji 02.X.1975 r.- i dalej…) – a pan do Niego Kochany Jerzy – to znaczy, że układało się Wam znakomicie ! – Czy Grotowski był dociekliwy tak, że poznał pańskie poezje? – to, że uwielbia pan Różewicza – a On?…Może poproszę żebyśmy  przeszli – o ile pan pozwoli, już tylko do poezji(?)… Już dawno się pan tutaj określił – Chodzi mi o zawartość na czym stoi pańska poezja, bo to jak wiemy rządzi tu intymna sfera bardzo, bardzo osobista – Wiadomo, że jest pan twórcą teatrologiem, poetą, pisarzem i tłumaczem o dość szerokich zainteresowaniach literacko – artystycznych, cenionym twórcą emigracyjnym, który stoi zawsze najbliżej sztuk teatru – Ale co jeszcze może pan powiedzieć o swoich działaniach poetyckich, zwłaszcza tych najpierwszych z okresu lat pracy w BBC?… Może wspomnijmy pańskie inne publikacje i związki z Kulturą Paryską – Znał pan przecież dobrze redaktora Gedroyca – a nawet pomieszkiwał w Maisons Laffitte. Trzeba tutaj wspomnieć, że korespondencja z Nim jest równie bardzo imponująca, jak z Grotowskim ( no i nawet Gedroyc bywał u Pana w Londynie) jak i pisał pan z Zbigniewem Herbertem – Byliście wszyscy blisko z sobą – Kultura Paryska drukowała często pańską poezję jak i Herberta, Miłosza, innych – Poezję Taborskiego znam, jak i innych tu wymienionych i bardzo cenię nie tylko ja te strofy osobiście…

Panie Bolesławie ja pamiętam pisywaliśmy też niejednokrotnie razem, jako współpracownicy, do jednego z interesujących czasopism literackich jak ; Miesięcznik Przegląd Literacko – Artystyczny – PAL, wydawany przy Uniwersytecie im, M. Kopernika w Toruniu. Pisywał pan tam czasem nawet z żoną Haliną swoje felietony wprost z Londynu. Pamiętam pisał pan o Festiwalu KONTAKT 2001 i innych…o Edynburskim Festiwalu Filmowym, pamiętam takie pana “wiersze na czasie”, co mówi samo za siebie w 2000 roku pt. Polityka i zjawa – tematy społeczno – kulturalne to cała dalsza oprawa pańskiej twórczości…Uważam, że poezja pańska celebruje świadomość czytelnika i jest tutaj dość widoczne jak przeciwstawia się pan pamięcią poetycką tym nowym czasom współczesnym doinformowany… Może to patetyczne i ogólne wrażenie moje, ale jest tu wiele konsekwentnej i spójnej treści…Co dla pana, jako autora, tych czy innych dzieł znaczy pamięć? – Mimo wszystko czuję smutek “rzeki czasu” w poezji poety Bolesława Taborskiego – O ile i tak poeta czuje, to – dlaczego? – O ile nie – to jak to właściwie jest z całą poetyką osobową Bolesława Taborskiego?

      Może pan jakby dookreślić swoje kontakty z Czesławem Miłoszem? – A jeżeli pan ustosunkowałby się tutaj do Jego “Traktatu teologicznego” i do eseistycznej Jego twórczości jako poety i twórcy, poszukującego do końca swej tożsamości, i jako twórcy Pogranicza kulturowego, któremu przysługiwały w kwestiach różnych kontrowersyjnych wypowiedzi pewne prawa , byłbym wdzięczny bardzo! –  Natomiast wspomina pan, już po wizycie w domu u Miłoszów na Niedźwiedzim Wzgórzu – Grizzy Hill,( a to było już po Noblu dla Niego ), o tzw. “odmianie przeznaczeń” jeżeli idzie o sam “stan wojenny” po tym jak Miłosz 11 grudnia 1981 – w Teatrze Dramatycznym na Kongresie Kultury pięknie głosił swoje przesłanie do uczestników – Pisze Taborski tak:  Potem odmiana przeznaczeń – stan wojenny. W paryskiej “Kulturze” nr. 9 1884 czytam artykuł Miłosza, zatytułowany “szlachetność niestety”. Odnoszę wrażenie, że zaangażował się zbyt daleko w cudzą, kiepską literaturę polityczną, która dla mnie była grafomanią. Dopatrzyłem się w jego wywodach tezy, że owe liczne “utwory” pisane w stanie wojennym wprawdzie są słabe, ale intencje szlachetne, więc należy się odnieść do tego pozytywnie. Nie mogłem tego zaakceptować…

     –  No właśnie dlaczego? – Miłosz na pewno ma swe prawa w kwestii kultur egzystujących z sobą (wiekami ) na szerokim wschodnim pasie pogranicza – Uważa tak wiele osób, że to Jego zasadne prawa, i prawa takiego wieszczowania trudnym czasom, bo przecież trzeba powiedzieć, że to sama Nagroda Nobla przyznawana bywa za kwestie senso – stricte polityczno – społeczne – czy tego chcemy – czy też nie – On jednak dlatego próbował się mieszać w polityczne kwestie jakby z tej racji…Może pan to skomentować i powiedzieć też jeszcze o innych kontaktach pana z  przychylnymi osobowościami z emigracji, lub przeciwstawnymi pańskiej twórczości…  

       Jak wiem pisał pan o tym we wstępie do I-go tomu dramatów Pintera i III tomu, który właśnie wyszedł…Ale jest to dziś bardzo niejasne! – często widzimy inaczej upodlone imię człowieczeństwa dzisiejszego…Co innego oznacza to w Rosji, gdzie Putin, w obliczu własnej demokracji, bierze za kark niewinnych, i też co innego to słowo znaczy w Chinach, albo na Tybecie.. Jeszce co innego to znaczy w Stanach Zjednoczonych…Co w kwestiach tych zasadniczych praw człowieka, albo w uniwersum można powiedzieć najkrócej o samej obronie tych praw, gdyż na pewno od czasów II-wojny światowej, kiedy to Pan zaliczał pobyt w obozie jenieckim w Sandbostel za swoją walkę o wolność i polskość, dziś ma się to co do rzeczy całkiem inaczej – świat jest inny – i prawa jego są inne! – Ale główna zasada ustanowień powinna być kultywowana… Mi chodzi o podział świata. Dziś są to dwie części kulturowe ; Wschód i Zachód. – Pan, mimo ciężkich doświadczeń, pozostał jako młody człowiek w Lubece, żeby ukończyć polskie liceum tam w Niemczech. I nie miał pan żadnych uprzedzeń do dyktatora i tyrana…

     – Podstawą każdej walki jest honor – Tego dziś nie ma! – To wiedza wieku – czy nowa wyobraźnia? – Ubiegłe stulecie było bardzo krwawe, ale i obfite w wynalazczość techniczną i dojrzewanie sztuki, poszerzenie lub skurczenie jej praw…”Kultura śmierci” to dziś normalność, albo przypadłość czasowa(?)… Może zawrze pan jakąś kwintesencję ku regule, lub receptę na te nowe prawa człowieka, jako znawca sztuki teatru nie tylko polskiego, ale jako krytyk, publicysta i osoba najbardziej zaangażowana, jako globetrotter, w społeczne znaczenie tych w/w profesji i dla świata naszego współczesnego, i jego nowych poszerzonych wartości…To w pańskie serce? “uderza droga wszystkich” – Jak na dziś to się ma do tej szerokiej metafory w tytule książki? – Czy może pan  spuentować, o ile pan może, tą zasadniczą kwestię w świetle moralnym czasów?… Przepraszam za taki natłok pytań – Oczywiście na pewno pan wybierze z tej mojej plejady coś, o czy porozmawiamy –  To będzie „rozmowa” do książki pt. „Między Mytos a Sacrum” – Najserdeczniej pana pozdrawiam.

– Zapraszam gorąco i czekam na pana lub na list z sugestiami

– Z poważaniem i szacunkiem!

– Zbyszek Ikona – Kresowaty

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko