Po raz kolejny do moich rąk trafia zbiór poezji David’a Day’a, tym razem pt. List z ula (A letter from the hive). Stali czytelnicy tej rubryki zapewne pamiętają garść szczegółów. Nie chcę się powtarzać zatem wspomnę tylko, że urodzony w 1939 r. w Chicago poeta, studiował historię, literaturę i ekonomię na Uniwersytetach: Roosevelta, w Instytucie Sił Zbrojnych i w Kansas. Służył w armii, był kierowcą, dokerem, łowcą aligatorów. Wędrował, nawiązują do amerykańskiego mitu (quest Walt’a Whitman’a). Jego znajomi to m. in.: John Ashbery, William Burrough, Allen Ginsberg, z pokolenia beat generation. U siebie, w górach Catskill gościł Sławomira Mrożka.
Jego teksty przetłumaczyli Tomasz Marek Sobieraj i Jacek Świerk. Wydanie pochodzi z serii Biblioteki Krytyki Literackiej. Zbiór otwiera wiersz pt. Narodzenie. Opisanie przyjścia na świat jest oryginalne, porównane do skoku ze spadochronem. Określenia: matczynego łona jako „kolebki miłości”, spadania w doczesność, jak „płatek śniegu” – od samego początku otwierają w nas pokłady wrażliwości. Człowiek staje się kroplą, może jeszcze lepiej kropelką radości.
Jednak zaraz potem jesteśmy świadkami bezmyślnego okrucieństwa babki na oczach 8-letniego chłopca. Zabijającej koguta poprzez urwanie mu głowy. Emocja była na tyle silna, że późniejszy poeta opisuje widzianą sytuację bardzo plastycznie. Konsumpcja ptaka na kolację jest podwójnie trudna do przełknięcia. Tytułowe Skupisko pyłu, jest odniesieniem do miałkości egzystencji. W kolejnym tekście widzimy konsekwencje złych wzorów. Wiersz pt. Ucząc się zamiłowania do rzezi wynika tyle z dziecięcej traumy, ile z przekonania o własnej wszechmocy. Samozadowolenie ze zgniecenia gąsienicy (…takiego brzydactwa…) skłania do powtarzania zachowania, pomimo doznawanego pierwotnie obrzydzenia. Wiersz pt. Himmler potęguje obraz zbrodniczego sadyzmu choć w wydaniu quasi estetycznym. Nie ma tu mordercy i ofiary. Jest tylko książka ze „…stronami z ludzkiej skóry…”, urodzinowy prezent od Führera. Napięcie buduje już wstępne lizanie palca wskazującego w celu obrócenia kolejnej „kartki”. Bezduszność obecna jest w szkole. To oskarżenie całego systemu edukacji. Tęcza z samogłosek mówi o dyskryminacji dziecka, które „…nie umie zestroić się zresztą…”. Siedzi w ostatnim rzędzie. Musi być cicho. Samodzielnie kształtuje własną wyobraźnię malując tęczę. Wiersz pt. Kopernik daje przykład skupionego na modlitwie samotnika. Odkładającego odmawianą koronkę z powodu zachwytu blaskiem gwiazd. Rada starego wyjadacza, tak przełożony został prosty tytuł Advice, to tekst minimalistyczny. Dostajemy cztery wskazówki, jak zachować się na łące, w lesie, nad rzeką i w górach. Wniosek w wersji angielskiej jest jednoznaczny bring back tzn. przynieś z powrotem! Tak samo jest wcześniej „…Jeśli wybierasz się w góry, przynieś kamienie…”. W oryginale jest „bring back stone”, czyli przynieś z powrotem kamienie! Opuszczenie tego „z powrotem” zaciemnia sens tekstu. Odziera go z mocy przesłania skazując czytelnika na domysły, o co właściwie chodzi?
David Day zachwyca Deszczową muzyką. Doskonale przełożoną przez obu tłumaczy. Przywołane skojarzenia z dźwiękami: Chopina, Bach’a czy Beetthoven’a tworzą przestrzeń w skali pozaziemskiego universum. Podobnie przekraczamy granice czasu składając razem z David’em Day’em Hołd dla Wang Wei. Czytanie czyichś wersów po upływie tysiąclecia od ich napisania jest dowodem na nieprzemijalność idei. Poematem jest Przepis na niezapomniane doznanie przy parzeniu kawy. Jest tu klimat z prozy Steinbeck’a. Włóczęgi sfilmowanej w Myszach i ludziach przez Gary’ego Sinise’a. Blues toczącego się kamienia (Rolling Stone Blues), twardziela, zamieniony na Przygnębionego Włóczęgę ujmuje charyzmy, „…głodnemu i spłukanemu…” mężczyźnie. Po 30 latach wraca on do domu. Przemarznięty, biedny i bez porozumienia ze swoimi dziećmi nie czuje się przegranym. Wybrał żebraczą dolę. Pisał i niszczył wiersze. W ostatnich słowach, siada w pozycji lotosu i w jednym oddechu łączy wszystko: przeszłe, obecne i przyszłe w Jedność. Wiemy że jest szczęśliwy. Cykl wierszy: Zmarznięte jabłka, Refleksje na-pośmiertne, Rzeka skuta lodem i inne, w tym przede wszystkim poemat Przepis na niezapomniane doznanie przy parzeniu kawy są realizacją wybranej własnej drogi. Na koniec o tytułowym wierszu tj. O liście z ula. Fantastyczne jest porównanie twórczego niepokoju z brzęczącym pszczelim rojem. To nieomal ukąszenie uwodzące rzetelne dusze na manowce. Peregrynacja poety była nieodzowna. Pisze o „zbieraniu nektaru” i jest przepełniony pokorą wobec umiejętności robienia z niego miodu. Dlatego był dla siebie „najsurowszym krytykiem”.