Tadej Karabowicz – Wieczność i progi rodzinne

0
657

         Wybitna poetka polska Marianna Bocian (1942 – 2003) zawarła w swojej twórczości ważne aspekty poznawcze, dotyczące wieczności i progów rodzinnych. Były to koordynaty serca, rozpoznawalne na tle jej uduchowionego dzieła literackiego, nierozerwalnie złączone z życiem na dwóch wyspach. Mieszkając i tworząc we Wrocławiu, poetka wyprawiała się, jak podróżnik do domu jej dzieciństwa w Bełczącu na Lubelszczyźnie. Wieczność i progi rodzinne, pozostawały wiec antropologicznym kodem i filozoficzną maksymą formułowana własnej drogi. Jej droga przypominała Arkę płynącą przez wezbrane wody darowanego czasu, które można by nazwać potopem. Arka płynęła w momencie wypuszczania nad przestworzem pary białych gołębi. Miały one odnaleźć utęskniony ląd i przynieść na pokład, zieloną gałązkę – znak nadziei, że potop przybliża się ku końcowi. Arka  miała zacumować na brzegu i osiągnąć swój nomadyczny cel. Jednakże tak się nie stało, poetka gnana przez wichry życia, zawsze była w pół drogi. W twórczości, patrząc z perspektywy eschatologicznej, coś ciągle pozostawało znakiem. Wśród wzburzonego potopu, poetka czekała na swoją przystań i na swój skrawek ziemi. Tę przystań nazywała gniazdowiskiem i to była  jej apelacja do wieczności. Jej gniazdowisko kołysało się na wezbranych wodach potopu, trwało niezmiennie i było swoistym inpaktem – zderzeniem się dwóch światów w których przebywała. Jej Wrocław i jej rodzinny Bełcząc, istniały w wyobraźni poetyckiej jednocześnie.

         Odkrywając prawdę o sobie, poetka mówiła w tomiku Narastanie (1975), o wieczności, jako kategorii arystotelesowskiej jaźni. Dla niej trójjedyne kategorie wieczności: materia, siła i czas, były niezmienne. W bezkresie istnienia, spajała  je nieskończoność, jak spadająca kometa, która znikała we Wszechświecie. Stojąc i patrząc na niebo w Bełczącu, poetka uzmysławiała sobie logikę kosmosu. Mówiła, że filozofia progów rodzinnych, dana jest każdemu tylko na chwilę. Patrzenie na kometę, darowane jest także na chwilę, a jednak trwa długo, czasami przez całą pamięć pokoleń. Ten moment “dania”, miał coś z wieczności i nieskończoności. W tomiku wierszy Scalone z rozkładu (1977), poetka pogłębiła swoje rozumienie wiary wobec Boga i wyznaczonych przez niego granic życia. Interesowało ją trwanie pamięci człowieczej, jako ogniw pokoleń. Duszę otrzymujemy przy narodzinach. W obliczu śmierci dusza uwalnia się od ciała i ulata w bezkres zbawienia, bądź potępienia. Stąd w tomiku Spojenie (1988), autorka sięgnęła do biblijnego przekazu, życia jako gniazdowiska. Mówiła głównie o swojej lubelskiej przystani, gdzie urodziła się i wychowała. Dla bełczęckiego gniazdowiska pozostawała wierna, tak jak dla prawideł Dekalogu. To co było jej wrocławskim udziałem, uważała za historią literatury.

         Marianna Bocian tworząc własną poezję, przygotowywała także merytoryczny grunt do jej wytłumaczenia czytelnikowi. W różnych wypowiedziach artystycznych, zastanawiała się, czym jest słowo poetyckie wobec przemijającego czasu oraz wobec własnego narodu. Dużo miejsca poświęciła filozofii egoizmu autorskiego, który najczęściej zwalczała. W poezji widziała światło pielgrzymowania, dlatego jej ideałem pozostawała myśl romantyzmu. Hołdowała romantycznemu przesłaniu  mistycznej duchowości świata, z jego niematerialną poznawalnością zmysłami oraz intuicją. Swój Dekalog przekazała w poezji, porównując ją do wyrytych na kamiennych tablicach norm twórczych.

         Należy szerzej wspomnieć o związkach Marianny Bocian z twórcami poezji konkretnej. Przez wiele lat, należała do grona jej autorów, propagowała ideę wizualizacji słowa i nawet była zwalczana przez przeciwników wprowadzania tego nurtu literackiego do poezji polskiej. Miejscem publicznej prezentacji poezji był Teatr “Kalambur” we Wrocławiu. Odbyło się to pod koniec lat sześćdziesiątych. Aktowi temu towarzyszyła ożywiona dyskusja na temat zjawiskowego  pojmowania poezji jak obrazu. Jej autorem pozostawał Stanisław Dróżdż (1939-2009). Wizualizowanie poezji i koncentrowanie się na poszczególnych wyrazach, łącząc tekst w obraz, było problematyką ukonkretnionego terminu. Marianna Bocian skłaniała się do teorii, by swoje utwory napisane w kanonie poezji konkretnej, nazywać pojęciem kaligramu. To jednak nie oddawało pełni literackiej nowego zjawiska, jak i określenie, że jest to nowy futuryzm (neofuturyzm) w polskiej poezji lat sześćdziesiątych. Poetka mówiła, że taka forma przedstawienia słowa, jest (może być nazwana) poezją wizualną, bądź kompozycją literową.Natomiast Stanisław Dróżdż, mówił o pojęciokształtach, jako wyróżniku własnego stylu twórczego w obrębie poezji konkretnej. Poezja konkretna, w tym także uprawiana przez Mariannę Bocian, miała uwrażliwić społeczeństwo na kondycję języka, zaśmieconego wówczas różnorodnymi skrutami – od nazw organizacji, instytucji, czy innych uwarunkowań, głównie politycznych.

         Do Małgorzaty Dawidek Gryglickiej, zajmującej się fenomenem historii poezji konkretnej i tekstu wizualnego w Polsce, po 1967 roku poetka napisała w 2003 roku: „Język nie istnieje sam w sobie: jest, był od zawsze odsłoną człowieka. Tylko to trzeba umieć czytać! Skoro warstwa słowna ulega bezustannie zmianom, tzn. język jest w człowieku”. Notatka ta jest ważną informacją o lingwistycznych zainteresowaniach autorki językiem i o spełnieniu. Marianna Bocian opracowała dwa słowniki specjalistyczne Słownik wyrazów trudnych i obcych (1998) oraz Słownik terminów literackich (wydanie pośmiertne: 2013). Pozostaje  także autorką obszernej antologii polskiej liryki o chlebie Okruchy chleba (1992). W wydaniach tych, próbowała uporządkować interesujące ją problemy terminologiczne, tematyczne i językowe oraz nadać im właściwe treści.

          Marianna Bocian zdawała sobie sprawę, że  odbiór poezji konkretnej,  spotka się z chwilowością, ze względu na obrazowo-lakoniczną formę eksponowania. Poezja konkretna nie niosła bowiem aktu czytelniczego, była czystym obrazem twórczym. Nie akceptowały jej różne kręgi literackie i środowiska kultury, ani tacy poeci, jak Wisława Szymborska, Jerzy Harasymowicz, Julia Hartwig, czy wrocławscy poeci Urszula Kozioł i Janusz Styczeń. Wyrażanie artystyczne przekaz słowa, w świetle sztuki wizualnej Ewy Partum, było formą teatru, z logicznie, bądz alogicznie rozrzuconymi w filozoficznej przestrzeni literami. Mogły one układać się w słowa, ale mogły być tylko kompozycją artystyczną, która nie niesie w sobie zawartości treściowej. Stąd po krótkiej fascynacji poezją konkretną, głównie poprzez Stanisława Dróżdża, Marianna Bocian powoli odeszła od aktu jej uprawiania. Początkowo zrobiła to na rzecz tworzenia sentencji określanych jako poezja gnomiczna, by ją ostatecznie pożegnać w latach dziewięćdziesiątych. Zwieńczeniem trwania poetki przy teorii poezji konkretnej, było wydanie tomiku Gnoma w 1992 roku, gdzie w części utworów, autorka zawarła powściągliwość ekspresji oraz minimalizm formy literackiej. Jednakże nie należy bagatelizować wpływu na poetkę ówczesnych nurtów literackich, z ich wrocławskim podglebiem. Była bowiem ważną postacią literacką w tym mieście. Istotne wydają się jej kontakty z malarzem Jerzym Kapłańskim, który w 1977 roku stworzył jej portret. W 1999 roku Jan Bortkiewicz wykonał artystyczną fotografię z nieodłącznym atrybutem jej życia – ze szklaną lufką, w której paliła papierosy. Była to aplikacja do norwidowskiego paradygmatu percepcji sztuki, jej części wieczności, określanej w stosunku do poetki jako “Norwid w spódnicy”.

         Jak podaje Wikipedia: “W roku 1978 we Wrocławiu nakładem Akademickiego Ośrodka Teatralnego “Kalambur” wydana została pierwsza w Polsce antologia poezji konkretnej pod tytułem Poezja konkretna. Autorem wyboru tekstów oraz dokumentacji był Stanisław Dróżdż. Antologia zawiera dzieła poezji konkretnej 22 polskich autorów (z lat 1963-1978), 317 pozycji bibliograficznych (z lat 1961-1977) i opis 66 wystaw (z lat 1961-1977). Kilka osób z tamtego środowiska (Bocian, Dróżdż, Szaruga) bywa nazywane “Grupą wrocławską”, a ich dzieła znajdują się w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Nie jest to jednak pełny opis wrocławskiego środowiska osób tworzących poezję konkretną.

         W roku 2016 zrealizowano projekt Wejście od podwórza, w którym przypomniano postać dwojga innych wrocławskich artystów Bogusława Michnika i Barbary Kozłowskiej, uważanej za jedną z najważniejszych postaci wrocławskiej awangardy”. [https://pl.wikipedia.org/wiki/Poezja_konkretna].

         Marianna Bocian w liście do poety Jana Leończuka pisała: “Powoli – i chwała Bogu! – wygasa we mnie ognisty krzew poezji, napisałam już w tej sprawie „testament” (zupełnie różny od Słowackiego i Norwida)! Muszę teraz uporządkować napisane teksty… i żyć, po prostu żyć. W przedziwnym – i wcale nie do końca rozpoznanym! – stanie się znajduję! Po prostu jestem w stanie zimnego rozumu, który wiele lat przezwyciężyłam. Nie jest to egoizm, czy coś co mi utrudnia wypełnianie przykazania Chrystusa! Nie asymiluję ciepła! emanującego z ludzi, jedynie oddechu łapię pośród drzew stworzenia też Bożego, ale…! Jeszcze przed wyrojem szarańczy, ni stąd ni zowąd napisałam (nic – powiadam Ci Leończuk nie jest przypadkowe w tworzeniu, tylko skutki, możemy pojąć po pewnym czasie!) taki tekst zaczynający się „już Cię nie uwiodę, więc pijmy cienkie wino”! Szarańcza dokonała reszty, wywołała we mnie nie nienawiść ale odrazę, która jest o wiele groźniejszą od innych uczuć, bo pustoszącą odczuwanie przez własne ciało istnień innych, Żywych. Odraza do ssaków (do czego dopuszcza się mężczyzna? kopiący brzuch ciężarnej kobiety?), kastratów? – Mimo, że żyję wśród wspaniałych mężczyzn (chodzi tu o pierwiastek stwórczy i opiekuńczy), to odraza gdzieś głębiej się zapadła! Ufam, że jak pojadę na wieś, to w pracy odzyskam pełne dopełnianie się światem. No, ale nie będę Cię zanudzać już sobą! Masz nakazać swemu żeberkowi (inaczej babą nazywanemu) aby mnie trochę polubiła! No, nie wiem jeszcze czy zdążę sobie wyremontować zęby na wyjazd”. [List z 1 maja 1983 roku, [w]: “Bibliotekarz Podlaski”, Nr 7/ 2003, s. 6.].

         Mówienie prawdy, było jej powołaniem i zmaganiem się Tobiasza z Aniołem. Ale była to także ofiara Abrahama, gdzie na przygotowanym stosie popieliło się życie pełne zmagań o wiarygodność każdego przeżytego słowa i dnia. Stąd wybitny znawca twórczości poetki, jej wrocławski przyjaciel Stefan Bednarek, przywołuje symboliczny wiersz o wieczności:

W człowieku żyje coś, co nie tylko z ziemi pochodzi.
Nauczycielu moich przedwieczornych lat,
znamy już drogę do świetlistych źródeł.
Nie spieszmy się! -Jeszcze mi zagraj
na harfie słońca pieśń wzrastającego lasu,
odsłaniającą świetlisty wdzięk i urodę ziemskiego bytowania,
na ziemi mojego gniazdowiska – Podlasia.
Chciałabym ją wziąć na bezdrożną wieczność,
w pozaziemskie. -To nie zuboży planety Ziemi,
ni ludzi, ni żadnego Stworzenia.

         Profesor Stefan Bednarek mówi: „Te dziesięć linijek to testament i suma życia i twórczości Marianny Bocian. Skondensowała w nich ona wszystko, co wytyczało jej życiowe drogi, co stanowiło treść poszukiwań myślowych i program poetycki: dociekanie tajemnicy człowieczeństwa: afirmacja życia, ale i zgoda na jego kres, będący przecież tylko etapem w wiekuistym planie Stworzenia; przywiązanie do podlaskiej ziemi, która ją wydała, w której spodziewała się spocząć, i której mozolne uprawianie było równie ważne jak uprawianie sztuki” [“Odra”,  Nr 1, 2004].

         Pewną sentencję przytacza ze swojej znajomości z poetką inny wrocławski przyjaciel Zbigniew Ikona Kresowaty: “Zachwyciłem się Jej „uprawą” tzw. „poezji konkretnej”, którą wystawiała ongiś u boku Dróżdża – wybitnego artysty. Marianna znała wielu i przyjaźniła się z wieloma artystami innych Sztuk, głównie malarzami. Ja nie mogę powiedzieć, kiedy nastąpiło takie serdeczne porozumienie między nami – to jakoś przyszło nieoczekiwanie i naturalnie, gdyż był tu jakiś jeden duch. Zwierzaliśmy się sobie, nawet podtrzymywaliśmy się na tym duchu. Odwiedzałem poetkę w Jej małym mieszkanku przy Ścinawskiej. Były „rozmowy”, dyskusje, potyczki… Wobec Marianny Bocian należało być szczerym i naturalnym. Wyczuwała fałsz na odległość, trzeba było mieć „jakąś” wiedzę i sposób na własną sztukę i traktować tę sztukę poważnie… Jeżeli idzie o poezję Marianny Bocian, jako krytyk muszę powiedzieć, że jest to poezja na tyle oryginalna i osobna, że trudno jakimiś klasycznymi metodami ją rozeznawać… Poetka zbyt poważnie i namiętnie traktowała SŁOWO, czasem nawet zbyt uroczyście, z mszalnym podniesieniem i komunią. Sacrum tutaj odgrywa wielką rolę, oparte na naturze i takim eposie norwidowym. Do tzw. LOGOSU być może Jej daleko, raczej było Jej najbliżej do naturalnego początku, jakim jest Bóg… Przez to była: oryginalna, niepowtarzalna, inna… Marianna trzymała kurs na człowieczeństwo, przywiązana do Ziemi-Matki i Nieba-Ojca. Była gdzieś pomiędzy, żeby być razem, pomiędzy tym rozstępem ziemia niebo. Mówi się, że „Bóg dotykał ziemi stopami Marianny” – Tak było!” [Zbigniew Kresowaty, Moje obcowanie z Ikoną Podlasia, [w]: “Bibliotekarz Podlaski”, Nr 7/ 2003, s. 21-24.].

         Nawiązując do konceptu wieczności i progów rodzinnych, warto przytoczyć  wiersz W dżungli naszych ciał. W utworze tym, jak w żadnym innym,  następuje swoista anastomoza, tworząca nowe i jeszcze nie nazwane istnienie:


W dżungli naszych ciał trwa pościg dwu bestii,
nagich, bezradnych wśród obiegów krwi.
Ucieczka w głąb ciała
to wejście bezlitosne na wrogie pozycje,
z których rozpacz wyprowadza nas czule wśród skowytu.

W dżungli naszych ciał trwa
pościg dwu bestii. Zmęczeni, ociekający potem mówimy
— kochany
— kochana.
Jest to jedyne przebaczenie morderczego pościgu i rozgrzeszenie uległości.
Zasypiamy. Ponad snem tylko dwie bestie dorastają do skoku

wśród śmiertelnej dżungli ciał.
Jest to bezprawie, na które godzi się bez nas
nasza krew, by trwać.
Nie my — bestie są nieśmiertelne!


[Wiersz: W dżungli naszych ciał]

         Znajomość poezji, dawała Mariannie Bocian pewność w tym co robi. Jej opinie o twórczości innych były trafne i merytoryczne. Lubiła pisywać wstępy poetyckie do debiutów, bądź do książek przyjaciół. Gdyby z perspektywy czasu, ktoś z badaczy jej twórczości, zebrał ten plon literaturoznawczy w jedną całość, mielibyśmy pełniejszy obraz o niej.

         O twórczości Marianny Bocian powstały opracowania literaturoznawcze i wspomnienia. Wśród najnowszych, zwraca uwagę opracowanie Stefana Bednarka i Jana Tomkowskiego Wspomnienia o Mariannie Bocian (2019). W książce tej  poetka przedstawiona jest na tle swojej epoki oraz poprzez indywidualny obraz autorów. Głównym motywem książki jest próba zdefiniowania, kim była w swoim wrocławskim środowisku literackim i jaki ślad pozostawiła w polskiej literaturze drugiej połowy XX wieku. Przesłaniem opracowania pozostaje filozoficzny utwór poetycki:

na zakończenie czasów nie będzie końca życia
w ślepym proteście śmierci nie ginie życie
umysł pada ofiarą uczucia gdy wzrok dostrzega nagie czaszki
wszechświat przed czasem wykolebał światło narodzin
zagęszczając się wiecznością w istotności stworzenia
zaczęło nas już wtedy obowiązywać widzenie i dotyk
groźna w wielkości nieśmiertelna dusza.

(Fragment wiersza: *** [na zakończenie czasów nie będzie końca życia] )


         Marianna Bocian używała ważnych dla niej symboli zaczerpniętych z tradycji, bądź z określeń wyrosłych z ziemi i obyczajowości. Te określenia były dla niej nieograniczoną aplikacją wobec utartych oficjalizmów. Fascynowała ją chropowatość i prawda słowa natchnionego. Jak twierdziła, taką postawę poetycką “odziedziczyła” od Tymoteusza Karpowicza. Dlatego pytała w liście: „Czy Pana język jako korona nie wzrasta z ziemi? Są umysły, które się żywią powietrzem, słońcem i górami. Nie daj Boże pomyłek! Ja jestem korzenniak! Jakim skały i odloty są katatonią w języku. Właśnie! Jest na tyle tego słońca, że wzrastają dobre owoce, które przetrwają! Ziemia wyjątkowo jest wodna i zasilająca! Proszę wierzyć, byłam oszołomiona w niedowiarstwie – oto wnętrze nie popękało w żadnym korzennym talencie! Miernotę spłuczą deszcze. Drzewa zawsze pozostają”. Poetka porównała siebie do drzewa, zrobiła to świadomie. Wynikało to z filozofii rodzinnego Bełcząca, gdzie czuła się częścią przyrody. Tutaj na rodzinnym gruncie, pomagała w gospodarstwie bratu Janowi Bocianowi, opiekowała się jego dobytkiem, miała świadomość, że poprzez filozofię bycia drzewem, spełnia się jej gniazdowisko. W siedlisku brata, upatrywała ojcowiznę, a w odziedziczonych po przodkach zagonach ziemię rodzinną. Tak pojmowany sens bytowania, był wymowną wykładnią jej tomików wierszy, ale także czytelnym paradygmatem jej całego dzieła literackiego, scalanego dla wieczności i progów rodzinnych.


Styczeń 2021


Marianna Bocian (ur. 24 kwietnia 1942 w Bełczącu, zm. 5 kwietnia 2003 w Radzyniu Podlaskim) – polska poetka, pisała także prozę oraz zajmowała się krytyką literacką. W 1962 roku rozpoczęła studia na wydziale filologii polskiej i filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Debiutowała pod pseudonimem Jan Bełczęcki w 1968 roku zbiorem wierszy Poszukiwanie przyczyny. Utwory poetyckie publikowała w „Odrze”, „Kontrastach”, „Akancie”. Mieszkała we Wrocławiu, lecz z biegiem lat, coraz częściej wracała na Lubelszczyznę do jej rodzinnego domu w Bełczącu. Zmarła w szpitalu w Radzyniu Podlaskim. Została pochowana na cmentarzu parafialnym w Czemiernikach. Od 1972 pracowała w bibliotece, gdzie  koordynowała spotkania autorskie organizowane przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną we Wrocławiu. Była redaktorem miesięcznika „Nowator” oraz  członkiem Związku Literatów Polskich (1973-1981). W 1989 współorganizowała wrocławski oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Po stanie wojennym od marca 1982 roku, pozostawała członkiem redakcji podziemnego pisma „Wolna Kultura”, od 1983 podziemnego kwartalnika „Obecność”. Przed 1 maja 1983 roku, została zatrzymana prewencyjnie na 48 godz przez wrocławską milicję i przesłuchiwana.
         Wydała następujące tomiki wierszy: Poszukiwanie przyczyny (pod pseudonimem Jan Bełczęcki 1966), 14 wierszy (1973), Narastanie (1975), Scalone z rozkładu (1977), Proste nieskończone (1977), Strzępy fotografii (1979), Actus hominis (1979), Ograniczone z nieograniczonego (1982), Odczucie i realność (1983), Spojenie (1988), Gnoma (1992), W kręgu stanów ludzkich (1995), Bliskie i konieczne (1998), Stan stworzenia (1998), Ciągła odsłona (tomik wydany pośmiertnie 2003) oraz zbiory prozy: Odejście Kaina (1979), Przebudzeni do życia (1984) i Narodziny słowa (1991).



Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko