I Poemat
Wyjęte z I części Gier do-słownych – najnowszego poematu Elżbiety Musiał1) – „samosterowne słowa” zapraszają do osobliwej lingwistycznej gry (i zabawy) jego anonimowego narratora. Gry osobliwej, gdyż tu sam język na poważnie bawi się improwizacyjnym tokiem swobodnych skojarzeń, zapuszczając nas w „otchłań egzystencjalną”. Słowa magią swej emocji wodzą myśli i wyobraźnię w różne strony. Przed smakoszem niuansów poetyckiej wrażliwości otwiera się bezkresne wprost pole dla intelektualnego… popasu. Może upajać się sentencjami aforystycznymi (jak np. „Podręczna miłość usycha z głodu”; „Poszedł do pierwszej śmierci zamiast do pierwszej komunii”; „W oddechu już czai się ciemna materia i wyłazi zewsząd”. Może bawić się żartami (w rodzaju „Nie liczę na palcach ani na siebie”; „Pejzażu w tobie tyle, ile kapliczek przy wiejskich drogach”; „Zagapię się od czasu do czasu na czas. Zadam mu niewygodne pytanie, czy cierpi, że jest czasem”; „Takim słowom czas nie utarł nosa”). Może gdzie indziej zafrapować odgadywaniem składniowych „rebusów” (jak w Prologu – skądinąd arcyciekawej „improwizacji”). I na tym ucztowaniu poprzestać.
Ale przecież narrator, rzekłbym, „przeźroczysty” – sukcesywnie, coraz bardziej wciągając naszą uwagę – ma większe ambicje. Coraz to śmielej wypuszcza się na tematyczno-problemowe zwiady ku zakamarkom wspomnianej otchłani. Czają się tam rozedrgane niepokojami „dywagacje”, tyczące – prócz tych mozolnych spraw, jakie można z konieczności wyboru pominąć – archetypów pamięci i sumienia. One wystarczą, by zafascynować się i przejąć tekstem także głębiej, refleksyjnie, odnalazłszy tropy wymowne.
Oto pierwsza intelektualna prowokacja wysnuwająca się z szerokich fraz Elżbiety Musiał: „Pozostaje sprawdzić, czy religia kosmosu ma długie macki. Oraz/ czy sumienie wciąż waży w zawierusze odmętu i gdzie/ koniec końców się przenosi. Tak naprawdę nie wiem, co z nim potem./ Bo podobno tylko miłość przetrwa” (s. 7). Nikt nie zarzuci poetce, że kwestia jest, ot tak, prosto postawiona. I gdy zaczynamy nić myśli rozplątywać, otrzymujemy żartobliwą połajankę: „Na wieść o mojej teorii istnienia jako o istnieniu wyłącznie teorii,/ Platon zaciera ręce” (s. jw.). Bo to jeszcze nie pora.
Przekładam kartkę: „Woda ma dobrą pamięć, ale żeby zaraz linie papilarne? […] Skąd linie papilarne wiedzą, na której skórze staną się wierszem,/ nim przecisną się przez ogień i wyjdą w powietrze?”. Znowuż nikt nie zarzuci, że to retoryczne pytanie banalne.
Oparty na aforyzmie paradoks: „Nawet jeśli mnie nie ma, to jestem” – znajduje od razu liryczne dopowiedzenie – „uniesie mnie religia powietrza. W swoim kodzie powtórzy woda” (s. 12).
W kolejnej wizji „[…] Wszystkie/ elementy łączy – co wyrazić trzeba w końcu – miłość do ziemi/ Jak w kołowrotku wokół niej się kręci. Agrolaboratorium w obłędzie./ Pędzi do zatraty. Nawet starodawna czara biodra. I kret/ dobrze schowany, i dziesięć jeży martwych leży do recyklingu gotowych”. I dlatego „W akcie tworzenia chroniczne chwile zagłady” (s. 19).
Na następnej stronicy pojawia się określenie, czym jest pamięć: „To tylko pamięć, taka postać czasu […] patrzy wstecz i pragnie/ teraźniejszości […]”. A w części trzeciej poematu De profundis – określenie dogłębniejsze: „To gra z pamięcią się toczy,/ w której stawką sumienie. Bo tym, co z wiatrem minęli, na własność/ pozostał tylko ten węzeł. Jakże tu idą do nieba krzyże. W zapamiętaniu/ ćwiczy się pamięć. Opary ziemię oplotły. Plotą się znowu obrazy,/ lecz czy w odsłonie jasnej?” (s. 35). I parę stronic dalej: „Moja dolina leży wszędzie, tuż obok pamięci nadszarpniętej czasem./ Kości? Są i kości, ale pierwiastek z nich już chce wyjść na światło.” (s. 38).
Tak sekwencja po sekwencji dochodzimy do epizodu bardzo dramatycznego. Epizodu, w którym pamięć i sumienie zwierają się w traumę-wyrzut na całe życie. W odsłonie 12. wszechwiedzący Chór intonuje: „To gra z pamięcią się toczy, w której stawką sumienie”. Stajemy się świadkami bolesnego intymnego aktu-spowiedzi duszy, zwierzenia dziecka za życia pokrzywdzonego pedofilskim wykorzystaniem. Podsłuchajmy:
„– Ta ręka była ciężka, nie mogłam pod nią unieść odwracania głowy./ Miała pilnować moich myśli, żeby nie wyszły z sali katechetycznej,/ gdy po pacierzu otworzą się drzwi i na podwórko wyleje się ten cały/ krzyk. Sto guziczków czarnej sukienki najpierw odgradzało mnie od/ Matki Boskiej. Niebiesko patrzyła tylko na inne dzieci. Potem guziczki/ przyciskały mnie do ławki, gdzie leżał do religii zeszyt. W mojej buzi/ raz w tygodniu gnieździł się nie mój język. Długo nie mogłam jeść/ cukierka. W domu mówili, że jestem niedobra, że jestem jak niemowa nieobecna.
– A gdzie była matka?
– Sto tych samych guziczków chodziło po kościele. Na tacy brzęczały/ pieniądze. Coraz bliżej brzęczały. Mama też dała pieniążka za to,/ że się nachylił i kazał po mszy przyjść do siebie. Poszła tam z moją/ ręką. Potem za rękę co wtorek i piątek odprowadzała mnie do drzwi/ religii, żebym nie odwróciła się od Boga. I szybko szła do domu.
– (grobowa cisza)
– Dobrze, że mnie schowali pod spodem. Pan Bóg tutaj nie zagląda./ Jak tylko będę lepsza dla wszystkich, zaraz mnie wypuszczą z pudełka.
Chór: W stromym ogrodzie, w zetlałym zachodzie gęstnieje tajemnica”.
W odsłonie 15. znajdujemy obrazową puentę dla owej cmentarnej tajemnicy: „Tam krzyże do nieba idą,/ gdzie wszystko leży pokotem” (s. 44).
Krzywda staje się bolesną treścią pamięci i sumienia. Krzywda, jakiej boi się niepohamowane wspominanie. Skądeś przecież znamy ten dolegliwy stres. Z wielu zażenowanych przymusem przykrej relacji pokrzywdzonych. Narrator gotów przed samym sobą zapaść się w grobową tajemnicę.
II Film eksperymentalny
Na kanwie poematu Elżbieta Musiał stworzyła coś więcej niż w pierwszym odruchu chciałoby się nazwać: ciekawą „etiudą filmową”. Rzecz pt. Miej choć odwagę pamiętać2). Eksperyment? O tak, w dużym stopniu jest to eksperyment audiowizualny, a nawet, rzekłbym wprost, to artystyczna determinacja, aby wieloznaczeniowość tekstu sprawdzić w wielowymiarowej wizji, w której głosy (opowiadające przeróżne epizody) zostają – jak widać na tym filmie – umownie upostaciowione. Zjawy nie z tej ziemi poruszają się jak w kołowrocie. A każda kręci się wokół własnej krzywdy, miłości lub nieistotnego szczegółu, nie wiedzieć czemu zapamiętanego. Epizody raz wybrzmiewają pojedynczo, to znów samoistnie układają się w dialogi. Co ciekawe, suma incydentów układa się w nasze wspólne doświadczenie. Pomiędzy epizodami słyszymy poematowy Chór – dobiegający jak zaśpiew z zaświtów i budujący „grobowe” klimaty.
Poszczególne kadry filmu zespala swoista magia znaczeń i nastrojów. Obraz zestraja się z recytacją. Staranna, aktorska deklamacja pilnuje znaczeniowego konkretu, by sytuacyjne motywy nie rozpłynęły się zbytnio w chaosmosie. Kwestie pamiętne ze stronic tomiku, jakie wyżej pokrótce scharakteryzowałem, wypowiadane są dobitnie (notabene, w filmie nie ma wątku pedofilskiego, natomiast jest o eutanazji). Tylko Chór niesie tych bolesnych kwestii pogłos w jakieś tajemnicze czeluście czasoprzestrzenne.
Dużym walorem owego filmowego eksperymentu jest oczarowanie Ziemią jako kosmiczną planetą. Dzięki temu pamięć zyskuje ponadczasową perspektywę i moc trwałości. Jakież to istotne, byśmy starali się – i mogli – być czymś więcej, niż trywialnie bywamy!
Wcześniejsze poematy autorki: na śmierć zegarka przejechanego zimą przez samochód (2008), Na zdjęciu wciąż żyjemy (2012), Ars moriendi, czyli poradnik czynności nieużytecznych (2013), 3 poematy (2014), Mówię pochyloną cambrią (2015), To jedno (2016); tomiki poetyckie: Miejsce na niebo (1996), Tatuaż z obłoków (2001), Cień rzeki (2004), Płacz czajki. Wiersze i poemat (2009), Ja, o jednym imieniu (2014), dwujęzyczny wybór wierszy i poematów Niskie słońca (2016, przekł. na bułgarski Łyczezar Seliaszki); zbiór esejów Poeta patrzy na kobietę (2006).
Otrzymała Nagrodę im. J. Słowackiego (2018) za całokształt twórczości poetyckiej, szczególnie za odnowienie formy poematu. Inne nagrody literackie za książki: Świętokrzyska Premiera Literacka 2001 za Tatuaż z obłoków; za poemat Mówię pochyloną cambrią – pierwsza nagroda w II Konkursie Literackim im. Stefana Żeromskiego (2014) oraz Nagroda im. Piotra Kuncewicza (2015); wyróżnienie podczas XXXV Międzynarodowego Listopada Poetyckiego za poemat Na zdjęciu wciąż żyjemy (2012).
W 2014 r. uhonorowana Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Stanisław Nyczaj
_________
1) Elżbieta Musiał, Gry do-słowne, grafiki autorki, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2019, s. 51.
2) Elżbieta Musiał, Miej choć odwagę pamiętać, film eksperymentalny, krótki metraż, 28 min., 2020 r., YouTube https://youtu.be/zFl64WmMF3o.