Jerzy Stasiewicz – Bóstwa pierwotnych Słowian w poezji Izabeli Zubko.

2
810

        Dziwnie krzyżują się poetyckie drogi. W 2019 roku będąc niespodziewanie w stolicy, zaszedłem do Domu Literatury. Trwała akurat 48 Warszawska Jesień Poezji. Przy stoliku w ogródku piwnym  „ Literatki” dostrzegłem znanych mi wcześniej tylko ze zdjęć w prasie: Stanisława Stanika; poetę, prozaika, recenzenta, gawędziarza, autora monografii życia i twórczości Jerzego Szaniawskiego  Samotnik z Zegrzynka i Izabelę ( Izę jak namawiał do pisowni starszy kolega przy kawie)Zubko autorkę niedawno wydanej biografii Stanika  Mały pisarczyk z Małoszyc (2017). Po niespełna roku Stanisław odszedł na karty wiecznej księgi, zamykając rozdział pamięci – pełen anegdot i uszczypliwości – o ludziach pióra swojej epoki. Przysiadłem się. O dziwo znali moje nazwisko ( w dodatku z dobrej strony) i publikacje. Co niespotykane u większości pisarzy. Iza w telefonie otwarła bieżący numer „ Własnym Głosem” gdzie było sporo naszych artykułów. Zauważyłem, że Stanisław w ogóle nie posługuje się komputerem.( Nie on jeden). Rozmowa toczyła się wokół poezji i problemów z publikacją. Na brak publiczności festiwalowej machnęli ręką.

        Za tydzień z Izą Zubko – w międzyczasie ( pozazdrościć mobilności) zahaczyła o Festiwal Poezji Słowiańskiej Czechowice–Dziedzice – spotkaliśmy się w Broumovie na Międzynarodowych Dniach Poezji. Radosna, pełna wdzięku jak w Warszawie. Zmęczenie to nie jej domena. A festiwale nadszarpują siły. Zwłaszcza nocne rozmowy przy „literaturze”. Tu w Krynicach porozmawialiśmy dłużej. Zdradziła nad czym pracuje obecnie. Kiedy publikacja trafi do czytelników. To fascynacja słowiańszczyzną od pradziejów – mówiła z ekscytacją. Zerkając z zaciekawieniem w stronę Ameryki  ( XIX wieczna wioska muzeum) skąd wracała grupka poetów. Ruszyliśmy i my ostro przekroczyć kamienną Bramę Czasu. – Zwłaszcza panie licząc na utratę zmarszczek, lat i kilogramów. Ale chyba weszły nie z tej strony… Usłyszałem wiersze Izy prezentowane na żywo w sali benedyktyńskiego klasztoru, w auli krynickiego schroniska, w galerii – kościółku w Ludwikowicach Kłodzkich. Brzmiały prawdziwie, czuło się moc słowa. Autorka wiedziała co chce przekazać słuchaczom.

        Pomyślałem dobrze by było przysiąść nad tomem wierszy Izy Zubko. Ale nie miałem odwagi poprosić. To poetka z Warszawy, a Warszawa wiadomo… Nie to co Nysa, prowincja. A Drohobycz?… Jednak po jakimś czasie wpadł mi w ręce tom  Współistnienie. Wiersze inspirowane grafikami profesora Ryszarda Otręby ( wykładowca na ASP w Krakowie, Sydney, Storrs). Trzech poetów: Bernadety Krawiec, Jana Paliczki i Izy Zubko. Dwaj pierwsi hołdują formie haiku 5-7-5.

        Wertując tom poczułem jak dosadnie wiersz „ Niepełny okrąg” oddaje magię wejścia do bramy powrotu wiecznej młodości. Obyśmy nie musieli nigdy zwracać: „ Chwila / w której piję wino otrute łzą / przekracza barierę nocy / zamieniając ciszę / w dźwięk poranka // Pochmurny czas / rozświetla budzący się dzień / z perspektywą na lepsze jutro / z pominięciem zmierzchu”. Czyż to nie gotowa wykładnia tego miejsca? W innym jakby odsłania: co przez ostatnie miesiące było glebą twórczą „ Ukrywa krzyk / tłumiąc w żyłach echo //(…) W ciemnościach  / buduję enklawę”. Ta enklawa to Brunary (łemkowskie  Бpyнapы – w ziemi gorlickiej nad Białą dopływem Dunajca z dawną cerkwią greckokatolicką p.w. Św. Michała Archanioła). To tu poetka po 37 latach spędzonych w stolicy odnalazła swoją Arkadię. – Szukając jej przez całe dorosłe życie. – Z oddechem wielokulturowości  gdzie pieśń, kuchnia i ubiór polski, łemkowski, bojkowski, słowacki, ukraiński przenikają się nawzajem. Umiłowanie słowiańszczyzny wyssała z mlekiem matki, podsycane opowieściami ojca, dziadków,lekturą. Ten gejzer nabrzmiewał, aż wybuchł  Wieszariusz Słowiański (2020). Ale trzeba tu przybliżyć życiorys Izy Zubko, bo to autorka o szerokiej gamie zainteresowań literackich od poezji po biografię, krytykę, pracę redakcyjną, tłumaczenia. Co ciekawe najpierw debiutowała książką, później w prasie ogólnopolskiej ( powinno być odwrotnie !?).Urodzona 1974 roku w Warszawie. Podyplomowo ukończyła Studium Literacko – Artystyczne na UJ w Krakowie. Zaistniała wierszami „ Nocna transakcja” i „ Smak ciszy” w „ Roczniku Szkolnym” 1991/92 XXXVII LO im. Jarosława Dąbrowskiego w Warszawie, którego jest abiturientką. Opublikowała:  Gołębie (1993),  Stratus (1995), Niebieski domek (1996),  Nocą budzi się sen (2004),  Obraz w wierszu wiersz w obrazie (2006), Łącząc brzegi przepaści (2010), Świat wygasłych lamp = The world of extincet lamps (2017), tryptyk religijny W imię Ojca… (2008,2015,2018), W imię Syna… (2015),  W imię Ducha… (2018). Tłumaczona na język ukraiński, litewski, rosyjski, angielski, francuski, węgierski, szwedzki i telugu. Twórczość Izy inspiracją ukraińskiego kompozytora Aleksandra Chodakowskiego (1954-2018).

„ Romantyka” wizytówką muzyczną duetu Neoclassic. ( Nagroda Ambasadora RP na Ukrainie 2007). Sporo by jeszcze wymieniać.

       Powróćmy jednak do ziemi Słowian – utrwalonej w Wierszariuszu – sięgającej geograficznie od wartkiego nurtu Łaby po spokojne fale Dniestru. Od piaszczystego Pomorza po urodzajne tereny Śląska. Choć słowiańszczyzna sięga dalej … o wiele dalej, po granicę … wyobraźni poetki. I wydaje się trudnej do umiejscowienia. W tą cudowną krainę pradawnych przodków, wprowadził mnie przed wielu laty: Zygmunt Dmochowski. Poeta dwóch kultur i dwóch żywiołów językowych: Kujaw i Opolszczyzny z bogactwem światów, które nosił w sobie, a przeminęły, bądź trwają w niszowych zakamarkach. A jemu przypadło język pradziadów przekazać potomnym! Jest u Zygmunta w poemacie „ Z księgi pogan” topografia okolic „(…) / Z bagien i borowin, / Z tropów turzych przy wodopoju. // Gdzie latarnie brzóz / I olszyny krępe u brodu, / Gdzie trzcin buńczuki rude / Idą stajami ku Wiśle / Z szuwarów nadbrzeżnych Tążyny / I szumią historią dziwów.” Opisuje panowanie Światowida „(…) W cztery strony świata patrzy – / Miecz, uzda, siodło i koń przy nim. /(…) i grozi (…)”. Odpieranie najazdów Wikingów na Kujawy, codzienne zajęcia dziewcząt słowiańskich – Dmochowski poeta i rzeźbiarz wyczulony na piękno i ruch – „ zwiewnych, zwinnych, gorących”.

       Izabela Zubko posunęła się jeszcze dalej w Wierszariuszu przywołując panteon prastarych bóstw słowiańskich, dawnych wierzeń, w świecie prostym, surowym, gdzie oddech natury dotyka duchowości nie kalecząc jej. W bóstwach dominuje dobroć – w większości, rzadko bywają mściwe, okrutne i niesprawiedliwe – i umiłowanie… „ Opętani tańczą / bossanowę / duszy //(…) Gdy umilkną stopy / muzyka popłynie / z wiatrem od morza // wabiona blaskiem sławy”. Niesionej bełtem kuszy „ Wszystkie kamienie stają się ostre / wszystkie ścieżki bardzo kręte / cisza (…)”. Czuję delikatność słowa, kobiecą wrażliwość. Nie przypadkiem poetka religijna? Więc skąd potrzeba sięgnięcia do wierzeń pogańskich? Może zwątpienie w nadmiar dogmatów katolicyzmu z obudową tradycji i tłumem świętych? A przecież wystarczy oparcie na autorytecie Pisma Świętego. Akceptacja jedynie Chrystusa. I wiara w dzieło Chrystusa dokonane na krzyżu oraz łaska Boża do zbawienia. „ Nie dostrzegacie / człowieka w człowieku / a niespełnienie / staje się dążeniem na oślep //(…) kuszą bezsilnych flisaków / aż do śmierci”. Ile tu filozoficznej prawdy, ogromnej wiedzy autorki o bóstwach pierwotnych Słowian, zdolności artystycznych z siłą przekonywania w zagęszczonych obrazach wierszy. Z rozmachem przenikliwości i umiejętnością sugestywnego prowadzenia czytelnika w historię wiary przodków – bogowie uosabiali wszechmocną przyrodę, w naturze przejawiali swe istnienie –  sięgającej drugiej połowy II tysiąclecia p.n.e. aż do przełomu XII/XIII w.n.e. kiedy jednorodna dawniej Słowiańszczyzna rozpadła się na państwa i narody o feudalnej strukturze społecznej. Ale mimo chrztu Polski 966 roku wielu naszych praprzodków oddawało cześć bóstwom w zależności od potrzeb: Jaryło ( płodność i wiosna), Ragodost ( opiekun gości), Marzanna ( zimy i śmierci), Perun ( grzmotów i piorunów), Swarożyc ( ognia ofiarnego i domowego), Mokosz ( przędzenie lnu i strzyżenie owiec), Weles ( magia, przysięgi, sztuka, rzemiosło, kupcy, bogactwo). Jak widać gołym okiem obowiązki było nierówno podzielone. Wszak nie różnili się niczym od ludzi. Ich świat był światem ludzkim. „ W powidokach księżyca / nie wiem która z twarzy / jest prawdziwa”.

        Wielka to poezja, a Iza naturalnie czerpie z leksyki przeszłości. Symbole bóstw są dla niej rekwizytami poetyckimi, które ustawia pewnie w strofach wierszy nie bojąc się przeładowania, sztuczności. To dar obdarzonych wielkim talentem, podbudowany lekturą najwybitniejszych, która nie ma końca? I ciągle jej przybywa. Takie samodoskonalenie – bać się nie ma czego – polecam młodym adeptom pióra jako wzorzec: „(…) Moja przyszłość zamilkła w słowach / których dotąd nie usłyszałaś / ale nadciąga jutro //(…) pod postacią małej dziewczynki //(…) czekam aż krwiste maki / zwiędną (…) // I zawstydzona odejdziesz”. I dodaje w kolejnym wierszu: „ (…) A ja szukam jej / w zroszonej trawie / studni gaszącej pragnienie / łzach tęsknoty(…)”. Cały świat imaginacji Izabeli Zubko opiera się na metaforycznym kodzie legend. Same tytuły zaświadczają: „ Baj”, „ Bełty”, „Bogunki”, „ Chorys”, „ Dziwożona”, „Grzenia”, „Jaryło”, „ Klykanice”, „ Utopiec”, „ Wietrzyca” i inne.

          Dla samych wartości poznawczych, związanych z wierzeniami religijnymi Słowian powinien sięgnąć czytelnik. Wytrawny miłośnik poezji Wierszariusz Słowiański trzymał będzie na szafce przy łóżku. „Stęskniony za ludźmi.” Poezja podpowie co robić: „ wystawiasz do nich dłoń / potem zanurzasz i czekasz / aż zgaśnie ich życie / by jak twoje / stało się niedokończone”.

          Znakomitym uzupełnieniem treści są ilustracje Witolda Vargasa ( pisarz, muzyk, rysownik, popularyzator wiedzy o kulturze i wierzeniach dawnych Słowian, wraz z Pawłem Zychem stworzył cykl  Bestiariusz Słowiański ). To żywe i sugestywne postacie: bogów, strzyg, topielic, zjaw, widm, krasnali wyjętych z wierszy Izy i przetworzonych artystycznie. Nadają książce jeszcze większej tajemniczości i kuszą by sięgnąć w głąb jamy czasu, aż po grzmot Peruna.

Izabela Zubko
Wierszariusz Słowiański 
Wydał: Rafał Jarnicki
Warszawa 2020 s.108.

Jerzy Stasiewicz

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Fantastycznie napisane z humorem. Jesteś wszędzie tam gdzie potrzeba. Piękna recenzja aż chce się tomik poznać. Mam trzy części religinego tomiku, zapomniałam tyułu i tomik polsko- angielski,, Świat wygasłych lamp” , chyba nie pomyliłam znam jej twórczość, o tak. Jest głęboka sięgająca dna. Podoba mi sie jej sposób myślenia. A poznana bardziej w Bremovie, tam spędzilismy trochę czasu ze soba i z Benią. Zawsze o mnie pamięta… tak jak ty.. z serdecznościami dla ciebie Jurku. Gratuje tekstu ..

  2. Bodziu, tak to cały…Jurek. Świetnie, że Go tak rozgryzłaś. A ja kraczę in obym wykrakał abym mógł być jego kierowca po …Nobla. Muszę tak szanować zdrowie ( aby starczyło) jak szanuję Wasze…pióra. Pozdrawiam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko