Paweł Kubiak – Jan Tulik rozważa mrok

0
375

   Tak, cechą wspólną tomiku Jana Tulika – złożonego z wierszy i miniatur prozy poetyckiej – jest rozważanie mroku, przekopywanie się przez mrok, brnięcie. I niech nikt nie przewiduje, że wraz z ostatnim wersem, zakładającym trwanie pewnego stanu „do końca świata”, pojawi się światło. Wszystko dzieje się w zgodzie ze scenariuszem wiersza, który zaraz przytoczę w całości, bo nie poddaje się kawałkowaniu:

Czwarte drzwi

Przechodzi przez pierwsze drzwi
I zaczyna wierzyć
W co ojciec przestał wierzyć

Dziecko przekracza próg drugich
Drzwi i zaczyna wątpić w to
W co zaczynało wierzyć

Dziecko przekracza trzecie drzwi
I ojciec zaczyna wierzyć
Że ono nie wierzy
W czwarte drzwi

Dziecko otwiera czwarte drzwi
I ojca już nie ma
Ale ono jeszcze wierzy
Że to trzecie drzwi

Wprawdzie w kolejnym wierszu pojawia się światło, jednakże  jest czarne, bo wypływa z naszej słabości. W tej twórczości jest dużo racjonalizmu, ale jest to zwykle racjonalizm magiczny.
   Przeżywanie przemijania – przemijanie życia… Cieplutki wiersz dedykowany Eli i Józkowi Tulikom, zapewne dzieciom poety, etapowanie życia-wiecznego-odchodzenia „W wieczność nieskończoność”. Nie zaznajemy egzystencjalnej wolności, co poniekąd nas rozgrzesza. Wiersze zapraszają do podróży, ich zaskakujący, ironizujący język sprawia, że dalej wędrujemy razem. Gdzieś pomiędzy wersami, słowami czai się samotność jednostki. Twórczość tego poety także jest „samotna”, samoswoja, sytuuje się poza awangardą wszystkich lat (boć to trzynasty tom poety), a przecież wciąż pozostaje nowoczesna i świeża.
   Klarowność myśli, siła wywodu, niepodważalność poetyckich tez:

Jedyny

Potrafisz stworzyć rzecz
Która nie jest rzeczywistością
Jest więcej niż ideą rzeczy
Jest rzeczą niemożliwą
Tęsknotą za doskonałym

Miłością

Ta rzecz ciebie stworzyła
I dostrzegłeś to w niej

Jesteś tworzywem jak wszystko
Które udało ci się schwytać w kształt

Ani zwierzęta wypełnione krwią po sierść
Ani rośliny odkryte przez pierwsze światło
Nie stworzą tej rzeczy

Nawet nie mogą za nią tęsknić

Są czyste

A równocześnie szaleństwo wyobraźni, nieprzewidywalne zestawienia i przeciwstawienia. Absolutny, nieubłagany dramat samotności, dwóch samotności dwóch istnień skazanych na siebie, zamkniętych w jednym pokoju aż po czyjąś śmierć – człowieka i zwierzęcia. Samotność istnień. Druga część wiersza „Filon a moja śmierć”:

(…)
Jutro i na trzeci dzień Chwyta równowagę ogonem
nad kraterem zlewu Zwołuje niemożliwych miauczy
w ziemio głosy Nie umie wierzyć że klucze w zamkach
przekręcone zatopione Okna ze stalowymi szybami
pilnują
obu stron świata
Wszystko to sobie wyobrażam z dnia na wieczór
Aż znów podpłynie ku mnie usłyszy swój oddech
Nie usłyszy mego tętna zobaczy śmiertelny głód
Widzę to oczyma wyobraźni znad książki „Ars moriendi”
Filon zacznie od oczu Albo od warg
Nie zauważy że ze ściany spogląda na nas Ktoś
Jego ramię oderwie się od Krzyża
Aby rozgrzeszyć dwie samotności

   Temat wiary czy około wiary pojawia się w „Tratwach Nostradamusa” wielokrotnie, poeta z  subtelną rezerwą sytuuje się względem rzeczywistości i historii wiary, symboliki religijnej, chrześcijaństwa. I jak to u Tulika bywa – trochę przewrotnie, czasem wywrotnie. Np. odlotowy wiersz „Trzej królowie” (Szekspir, Dante i Franciszek – przyp. P.K.), napisany z chrześcijańskiej perspektywy, ale z dbałością o niezbędną dozę relatywizmu. (Powinności światłego twórcy w tym względzie nie bierze sobie nazbyt do serca np. Ernest Bryll.) Spójrzmy na drugą część wiersza:
(…)
I Franciszek ze słonecznym śpiewem
Z tacą „co łaska” na dach na nagość swych braci
Z jednym okiem gawrona i skargą: oświeć Boży Smarkaczu
Tych którzy go oślepili
Hej kolęda kolęda
I niech mu w oczodole
Wykwitnie diamentem gwiazdy
Hej kolęda kolęda
Zakracze kruk czarny
Z brylantem i źrenicą
Ze sztyletem dzioba pośrodku
Hej kolęda kolęda
Płynie ze wszystkich okien dziupli
Bydlęcych ślepi sowich okienek

W tym duchu:

Puszka po ambrozji

Tych troje, którzy kopią puszkę po ambrozji (w pozaziemskim świecie – przyp. P.K.)
Do jednej bramki, to ci, którzy chcieli podpalić drzewo
od korzeni. Wygrzebali jamę, ona przerosła siebie
i porwała ich i tak powstał tunel.
Gdy dotarli do grubych korzeni i konarów jak włosy,
Jak sierść, jak koński ogon, podpalili je.
Obliczyli, że tlące się korzenie i korzonki
Buchną płomieniem na powierzchni, ogarną
Pień i konary, akurat wtedy, gdy
Ludzie wyjdą z biur i fabryk. (Albo z kościołów, gdzie
Słuchali właśnie Ewangelii o Krzaku Gorejącym).
(…)
Wszystkie spokojnie czekają na tatę, mamę,
rówieśników – a właściwie nie czekają. Oni przytakują
w gęstej kolejce. I przynoszą wieści, które ich śmieszą
swoją naiwnością: że modlili się do Hierarchii,
że myśleli o czasie, który wydawał się ziarenkami,
a wymyślili to wcześniej budowniczowie klepsydr
i zegarów.
(…)

Trzeba tu dopowiedzieć, że motyw Krzaka, czy raczej Krzewu Gorejącego pochodzi z Księgi Wyjścia Starego Testamentu i nie jest stricte Ewangelią.
Wiara w różnorakim ujęciu pojawia się w tomiku jeszcze kilkakrotnie, np.:

Z siną tęczą

Matko Boska
Z siną tęczą pod oczami
Przeproś swego pana doktora

   Słowo o swoistej scenografii tych wierszy, będących niekiedy całościowymi, trójwymiarowymi obrazami. Losy ludzkie są przedstawione pośród jędrnej, mięsistej przyrody: „Sroka sójka gawron na gałęzi tkwią/ także w twoim pniu Lipo pszenicznej pogody (…) Lipo drewniana rozgałęziona brzęcząca/ godami pszczół jasnością czerwi” (Drewnoszczęście). W takimż otoczeniu i klimacie pomieścił poeta wysmakowany, „intelektualny” erotyk:

Migdałowe perełki

Rzucaliśmy jajka jaszczurek na rzekę
By zobaczyć rozwarte paszcze brzan i kleni
Ich zielono-złote łuski przed zachodem słońca

Dziś po czterdziestu latach twoje palce
Ruchliwe jak jaszczurki przemykają po kamieniach
Moich ud kryją się w rozpadlinie poniżej bioder

Są tak samo chłodne jak migdałowe perełki tamtych jajek
A moje gorące nasienie spływa w jałowy piach
I nie wiem które okrucieństwo piękniejsze

   Częścią książki dającą tytuł całości są miniatury prozy poetyckiej, profetyczno-pomrocznej, tyleż z Nostradamusa, co obok, poza nim, w niektórych odsłonach absurdalnej lub groteskowej. „Tratwy Nostradamusa” opatrzone są mottem z Apokalipsy św. Jana, bodaj najbardziej apokaliptycznym z możliwych. Owo motto wprowadza nas w poza(ponad)czasowy świat kreacji wielkiego wizjonera przetworzony przez Jana Tulika; chwilami wydaje się, że przedwieczne wizje są jedynie inspiracją do snucia własnych, Tulikowych. Znajdziemy w tej „prozie” olśniewające metafory i zaskakujące porównania:
   „Fotele tapicerowane były błękitnym adamaszkiem, lecz ten, w którym siedziała Xandra, zaczął groźnie purpurowieć. Tkwiliśmy przy mapie świata, wirującej jak blat stolika; ona resztką przytomności wstrzymała ruch Ziemi dotykając krawędzi Europy palcami, które zalała już woda i tylko paznokcie były wynurzone jak samotne wysepki – rafy cieni Fenicjan, przezroczyste dusze z krain Lewantu, oddechy duchów z Saby. Lecz przed upływem minuty, w tym 1909 roku, blat Ziemi ruszył.”
Czas tu nie istnieje, wydarzenia nakładają się na siebie dowolnie, osoby pojawiają się jakby przypadkowo, według trudnego do ustalenia zamysłu poety.
    „Tratwy” są rekonstrukcją stanu ducha Nostradamusa, jego idei i metody wyrażonej w Centuriach, więc nieodłączne są elementy fantastyki. Kolejne zdania wiodą nas do świata zakręconego w sensie dosłownym: podstawowa zasada tej logiki głosi, że każdy początek jest końcem istnienia i odwrotnie, życie, kultury, cywilizacje wspinają się po spirali, by osiągać wciąż te same punkty styczne, oczywiście, na wyższym poziomie; przynajmniej ja tak to interpretuję.
   Utworom towarzyszy oszczędna, by nie powiedzieć skąpa, grafika. Nawiązuje do symboliki kabalistycznej bądź okultystycznej, jest emocjonalna i nurtująca. Wydawnictwo zadbało o nieskazitelną formę książki, gruby, klimatyczny papier podkreśla wydźwięk pozycji i, nie boję się powiedzieć, charyzmę przesłania.
   Jan Tulik poza książkami poetyckimi opublikował dwie powieści, zbiór opowiadań i wiele recenzji (pamiętam je od końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, szczególnie na łamach nieodżałowanej „Poezji”!), jest laureatem wielu nagród literackich. Pisało o tej twórczości wielu, także o tym tomiku, były to głosy pozytywne, doceniające myśl i kunszt literacki. Dawno nie czytałem tak objętościowo skromnej, a zarazem istotnej propozycji wydawniczej.

Paweł Kubiak

Jan Tulik, „Tratwy Nostradamusa”, Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne „Fraza”,
Rzeszów 2020, ss. 48

Reklama
Poprzedni artykułSylwia Kanicka – Niecodzienne spotkania czy lekcje dojrzałości
Następny artykułJerzy Stasiewicz – Czy to Ty Janie podążasz w poszukiwaniu panaceum?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę wprowadź nazwisko