I
Zabierz mnie do biblioteki
tam prawie
każdy tytuł
jest dowodem
naszego istnienia
codziennych pragnień
II
Jestem spadającą
gwiazdą
której
nie sposób
odnaleźć
na wspólnej drodze
III
Czerwień róż
nie może równać się
z twoimi ustami
a czerwień wina
z twoim sercem
IV
Twoje ręce
ściskające moje nadgarstki
były pierwszą przepustką
do grzechu
V
Nawet
najpiękniejsze kwiaty
więdną
VI
zabierz mnie daleko
od myśli
które próbują mnie
pożreć
VII
gdybym wiedziała
że wybierzesz brzozę
podpalę wszystkie
VIII
Jesteśmy jak
słońce i księżyc
nieustanie próbując się
dogonić
X
Najtrudniej czytać wiersze
o czymś
czego nie znamy
nie znam smaku szczęścia
a może nie pamiętam
nie rozumiem uczuć
dotykam pustki
złości
moje istnienie
nie jest ani dobre
ani potrzebne
chcę odejść
bo ciężko jest patrzeć
na ludzi
i kłamać
XI
twój dotyk bolał
mówiłeś
że to powinno
sprawiać mi przyjemność
a mnie bolało
szczypało
swędziało
dlatego
przyzwyczaiłam się
do bólu
jako przyjemności
Śmieję się
gdy rozrywa mi ciało i zmysły
bo to jednak
przyjemne….
XIII
Pada deszcz
choć niebo różowe
róże w ogrodzie
obiecują szczęście
potężnieją drzewa
trawa bardziej zielona
słońce jaśniejsze
wszystko zmienia się
na lepsze
Tylko ja
ogarnięta mrokiem
krzyczę o śmierć
po nieudanej
terapii
XIV
Jesteś tak chuda
że wiatr
może cię zdmuchnąć
inni boją się
do ciebie przytulić
a dla mnie to jedyna powłoka
przez którą
mogę cię
dotknąć
XV
wchodzę do wanny
pełnej piany
zmywam krew z ciała
z delikatnością
której tak bardzo
potrzebuję
spłukuję resztki
smutku i bólu
wodą pełną
kompleksów
mijają godziny
leże bez ruchu
w zimnej wodzie
i czuję jak
wszystko
staje się martwe…
XVI
wróć
po co mam pisać
wiersze
kiedy jedyną
poezją
trafiającą
w moje serce
jesteś ty
XVII
twoje spojrzenie
jest
przeszywającą mnie
poezją
patrzeniem na ciebie
z pierwszą miłością
i głodem
XVIII
Miałam urodzić w tobie lato
zamarzłeś
nim cię dotknęłam
zawisłeś na drzewie
nominując następnego samobójce
XIX
Każdego ranka
gdy słońce
przychodzi w odwiedziny
modle się
aby być z tobą
i nie budzić się ze snu
XX
Chciałabym wiedzieć
jak czas to
leczy rany
wszystkim cierpiącym
tylko nie mnie
mój ból
nie jest
pąkiem kwiatu
tylko łąką
XXI
mruczenie kota
było moim listem pożegnalnym
odszedłeś
zanim nastąpił
początek