Twarze wyjęte z kalendarza żyją
przez papierową bramę
wjeżdża aktor w modnej kapocie
na mosiężnym koniu.
Dzwonią halabardy
za kurtyną ciągle wołają brawo
jeszcze jeden mazur dzisiaj
i jak zwykle niespełnione amen.
Poranne zorze srebrne od morza
do morza – słowa zapomniane
sufler bez pamięci – stanęły zegary
czas bratać się przez miedzę.