Przedstawicielka modrenizmu Olga Boznańska, uczyła się malarstwa Kazimierza Pochwalskiego, a także na Kursach Malarskich im. Adriana Baranieckiego w Krakowie. Później, kiedy mocno wydoroślała, szybko uznała, żeby cokolwiek osiągnąć, trzeba wyjechać i z kraju w znane środowiska malarzy. Tym sposobem w roku 1886 udała się do Monachium, gdzie istniało duże skupisko malarzy, w tym i polskich. Pojechała niezależnie, żeby kontynuować naukę malarstwa sztalugowego i rysunku, który uprawiała od wczesnego dzieciństwa. Szkoły monachijskie były w apogeum. Był to okres bardzo trudny społecznie, budząca sie emancypacja, kobietom zabraniano wstępu do Akademii Sztuk Pięknych, zatem żeby nie próżnować kształciła się prywatnie w monachijskich szkołach u Karla Kricheldorfa i Wilhelma Dürra.
W 1896 zrezygnowała z różnych nauczycieli, którzy brali duże pieniądze za naukę i wynajęła odważnie własną pracownię. W tym samym roku po raz pierwszy wystawiła w Paryżu swój obraz. Robiąc na przekór, tamtemu okresowi, jako wytworna dama, który tępił emancypację, mimo wszystko zaczęła wystawiać swoje prace w: Monachium, Warszawie, Berlinie, Wiedniu. Przez jej upór i pracowitość, dwa lata później nadeszły pierwsze sukcesy, szybko zaczęła być doceniana w szerszym środowisku artystycznym i odnosić duże sukcesy i uznanie środowiska. Na początku w Monachium, a później w Krakowie, gdzie zadebiutowała po wystawach zagranicznych, w krakowskim Towarzystwie Sztuk Pięknych. A był to okres Młodopolski.
Później prezentowała swoje prace na dalszych wystawach w kraju, Europie a nawet w Stanach Zjednoczonych oraz m.in. w Berlinie (1892, 1893, 1913), znów w Monachium (1893), Pradze, Londynie i Paryżu (1896), Carnegie Institute w Pittsburghu (1901, 1906, 1907, 1920-28), Wiedniu (1902, 1908), Amsterdamie (1912) i Wenecji (1910, 1914, 1938). Jako artystka malarka Olga Boznańska została wielokrotnie uhonorowana różnymi prestiżowymi Nagrodami. Zadziwiała swoim stylem i niezwykłą dojrzałością, klarownością w poglądach i stanowczością, co do technik malarskich, którymi się oryginalnie posługiwała, których bardzo broniła gdziekolwiek…
„Na pierwszy rzut oka” mylono jej styl z impresjonizmem. Jednakże nie miała z tym kierunkiem nic wspólnego, chociaż pod kilkoma względami być może tak np. z Augustem Renoirem(?) A może więcej z powstającym stylem kapistów? – Krytyka wciąż doszukiwała się w jej malarstwie jakichś wzorców. To ją irytowało… kiedy sama stworzyła sobie swój styl. Wyjechała na jakiś czas do Wiednia, gdzie w Galerii Cesarskiej kontemplowała z zachwytem obrazy Velazqueza i innych bliskich jej artystów o europejskiej i światowej sławie uznanych.
Poczynić tutaj trzeba dygresję: Jak oglądamy obrazy Olgi Boznańskiej na pierwszy ogląd wydaja się, że to impresjonizm lub koloryzm. Tyle, że jak sam słyszałem na wystawie w krakowskich Sukiennicach na piętrze, kolokwialnie szepty, ze to mazaki. Jednakże, gdy oddalimy się od obiektu kilka metrów, wyłania się znakomicie oddane dzieło w wielo korowym anturażu. Boznańska w tym stylu własnym była mistrzynią, bo próbowano ją naśladować, a to zazwyczaj się nie udaje. Malowała przede wszystkim portrety, została wielką portrecistką. Był okres, ze miała wiele zamówień, i to od znanych nazwisk. Jednakże nie wszystkie przyjmowała do realizacji, raczej sama wybierała swoich statystów lub proponowała portret twarzy ciekawej samorodnie.
Natomiast jej ukochanym kolorem był niepozorny, wydawałoby się wręcz „bezbarwny” — kolor szary. To bardzo ciekawe, bo okres młodopolski charakteryzował się dużą kolorystyką, a u niej całe życie to tajemnica szarości, w którym, co bardzo rzadkie, odnalazła niesłychane bogactwo odcieni, mieszając szarość z bielą cynkową, dało to gamę tonów lekko zimnych powiązanych ze środowiskiem i kolorów ciepłych, zgrzebnych i wytwornych, wyciszonych i ekspansywnych.Artystka za cel obrała sobie uczestnictwo w wielu wystawach, odwiedzała wystawy innych malarzy, kontemplowała i porównywała, lecz jedynym miejscem, gdzie czuła się u siebie była jej własna pracownia.
Byłaprzecież portrecistką, przyjmowała ludzi, w każdym razie to właśnie portrety przyniosły jej największą sławę.
Pracowała głównie w pracowni w Krakowie przy ul. Piłsudzkiego 21, a w późniejszym okresie w Paryżu blisko Monmarkt, gdzie mieszkała i miała pracownię autorską. Z czasem coraz częściej, zamiast na płótnie, malowała na lekko zagruntowanej tekturze, dzięki czemu uzyskiwała efekt matowości, która pozwalała jej na wyrafinowane efekty kolorystyczne. To było jej poszukiwanie, a ten styl osiągnęła sama.
Wystarczy wspomnieć, że za portret malarza Pawła Nauena otrzymała z rąk arcyksięcia Karola Ludwika w Wiedniu złoty medal, a w Londynie za portret miss Mary Breme – wyróżnienie. W 1896 Jury paryskiego Societe des Beaux-Arts przyjęło na wystawę jej obraz.
– Po tych sukcesach dostała propozycję objęcia katedry malarstwa na wydziale kobiet w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, którą odrzuciła, uznając, że mało w niej nowoczesnego podejścia do dzieł, choć to okres młodopolskich malarzy. Poza tym zamierzała dużo wyjeżdżać np. na stałe, co ukrywała, do w/w Paryża.
W 1898 przeprowadziła się do Paryża. W tym też roku została członkiem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. W tym samym roku urządza pierwszą indywidualną wystawę. W 1900 roku na wystawie w New Gallery w Londynie dostała złoty medal. Na Wystawie Światowej w Paryżu otrzymała znów wyróżnienie. Tego samego roku doszło do zerwania jej długoletniego narzeczeństwa z malarzem Józefem Czajkowskim. W 1901 po raz pierwszy wystawiała w Pittsburghu. Natomiast rząd francuski zakupił jej Bretonkę i Portret panny Dygat do państwowych zbiorów sztuki. Została członkiem Société Nationale des Beaux Arts. Uczyła w Académie de la Grande Chaumière.
Carnegie Institute w Pittsburghu przyznał jej srebrny medal. A co bardzo ciekawe, że w 1912 roku na wystawie w Pittsburghu, wraz z Claude’em Monetem i Augustem Renoirem, reprezentowała Francję. W Amsterdamie na międzynarodowej wystawie zdobyła srebrny medal. W 1914 warszawska Szkoła Sztuk Pięknych zaproponowała jej stanowisko profesora. W 1923r. ponownie reprezentowała szkołę francuską w Pittsburghu wśród takich artystów jak Pierre Bonnard czy Maurice Denis.
Jednakże sława Olgi Boznańskiej powoli malała. Dlaczego? – Miała coraz mniej zamówień na portrety. W 1932 po raz ostatni przyjechała do Krakowa z Paryża. W 1937 na Wystawie Światowej w Paryżu otrzymała Grand Prix. Na weneckim Biennale w 1938 sprzedała pięć obrazów, w tym Portret pani Dygatowej, który zakupił król włoski. Był to jej ostatni sukces. Dwa lata później umarła.
Ciekawostką jest fakt, że kiedy po śmierci znaleziono ją w paryskim mieszkaniu blisko Mont Marte przyjaciele ujrzeli straszną scenę. Artystka miała uszkodzona twarz, jak stwierdzono od nadgryzienia mysz. Myszy, których nie brakowało w jej mieszkaniu, po prostu zjadły jej dużą część twarzy i dłoni, kiedy ciało zaczęło sie psuć. Umarła jako zapomniana przez środowisko i przyjaciół w nędzy i niedocenieniu. Myślano, że przebywa w Polsce.
Natomiast w Krakowie Boznańska mieszkała w domu przy ul. Piłsudskiego 21, w którym miała cały czas własną pracownię, gdzie czasem wracała z podróży i Paryża, o czym informuje umieszczona na budynku tablica pamiątkowa; budynek jest obecnie własnością Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Natomiast w Kielcach jej imieniem nazwano jedną z ulic.
Olga Boznańska była wybitną malarką, która samodzielnie swoim uporem i intuicją, doszła do sławy, przedzierała się przez trudny okres powstawania emancypacji w sztuce… Artystka stworzyła swój styl, namalowała wiele portretów, w Polsce artystom młodopolskim, nawet Wyspiańskiemu, z którym się przecież przyjaźniła. Inne obrazy, to także kwiaty, a także wnętrza mieszkań i swej pracowni. Powstało z jej ręki wiele dzieł, nie wszystkie skatalogowano. Lubię Olgę Boznańską.
Zbyszek Ikona – Kresowaty