Książka poetycka Jarosława Jabrzemskiego, o wymownym tytule „kiedy poecie śnią się motyle”, który jest jednocześnie tytułem wiersza, znajdującego się w zbiorze, dała duże pole do namysłu i analizy. Wykorzystując słowa wspomnianego utworu „wciąż podświadomość warczy / świadoma ważności poczwarki / i żarłoczności larwy” (s. 14) przywołam dawne wierzenia, w których motyl symbolizował nieśmiertelność, wspomniana w słowach wiersza larwa to symbol życia, natomiast poczwarka to znak śmierci, jednak, w odniesieniu do samego motyla, jest to stadium poprzedzające piękno, na pozór tylko chwilowo martwe. Tak więc sen o motylu może być zwiastunem zmian, a im większy motyl w śnie poety, tym ta chęć zmiany będzie donioślejsza. Niestety, nawet w świecie przyrody nie ma ideałów, dlatego zdarzyć się może, iż ten symboliczny motyl niekoniecznie musi być pozytywny, może odnosić się do lekkomyślności, a nawet przemijającego piękna, którego poeta nie potrafi zatrzymać, gdyż „miliardy mają wpływ / na nasze życie / udowodnili naukowcy” („mikrobiota jelitowa”, s. 7).
Erskine Caldwell powiedział:
„Aby żyć na świecie, musisz się nauczyć realnie patrzeć na życie”.
Te słowa wpisują się w tom wierszy Jarosław Jabrzemskiego. Czytając, zastanawiałam się nad odbiorem, gdyż autor poezję uwikłał w bardzo rozbudowaną pajęczynę skojarzeń, z jednej strony naznaczonych i ukierunkowanych, z drugiej prostych. Jabrzemski każdy utwór ubrał w codzienność, może niekoniecznie teraźniejszą, ale mającą swoje miejsce, we wszystko czego człowiek doświadcza lub może doświadczyć. Niestety, ten zabieg nie do końca ma ułatwić czytelnikowi lekturę. Powiedziałabym, że poezja Jarosława Jabrzemskiego, to sarkazm, którym poeta chce dotrzeć do odbiorcy, gdyż jak pisze „nie chce poprowadzić w zwykłej linii prostej / bo w każdej jest kamień a ja nie mam szańca” („chodźcie moje nogi”, s.28). Już sam tytuł wiersza otwierającego cały zbiór: „Facebook pyta: Jakiej narodowości jest Twoje serce” ukazuje ironię w istnieniu poza realnością. Jednak treść wiersza to smutek nad tym, do czego doprowadziło życie w cieniu świata wirtualnego. Zapominamy często co tak naprawdę powinno być ważne, stąd w wierszu wycieczki w różne zakątki pamięci. Autor wręcz zaznacza, „że to skołatane serce wciąż podróżuje jeszcze / z paszportem nansenowskim na szczęście” (s. 5). To nie jedyny przykład sarkastycznego obrazu w poezji Jabrzemskiego. Wiersze w zbiorze odnoszą się nie tylko do rzeczy, które można by było ograniczyć. Autor przedstawia również postawy człowieka. Czytamy: „na wszelkie nowiny reagujemy opieszale / bo jesteśmy wyprani z empatii …” („mamy problem”,s.10). Niby jesteśmy tacy nowocześni, „bo nic co ludzkie nie jest nam obce” („żywienie dla przyszłości”, s.16), a jednocześnie zapominamy, że „przecież nic nie jest czarno – białe / ani szarytka morska / ani szara rzeczywistość” („zabijamy foki”, s. 11). Zapominamy o tak ważnych sprawach, jak zwykła ludzka postawa względem drugiej osoby lub trwanie w swoich przekonaniach, a nie bycie w nich tylko, gdy jest to wygodne, o czym dobitnie pisze w wierszu „obraz spadł ze ściany” :
„później na bolszewików bluźnił
dowoził ludziom bańki z mlekiem
którego nie pił by się od nich różnić
i niepijącym być człowiekiem” (s.48)
Jednak nie do końca ten sarkazm przejawia się w każdym utworze, co czyni zbiór frapującym. Poezja Jarosława Jabrzemskiego to również obraz żalu, bo „na produkcję jadu wpływa wiele czynników” („niczym wąż będę niezłomny w wytwarzaniu”, s. 33). Żalu, gdyż cały czas historia zatacza koło, cykliczne powtarzają się sytuacje, a jednak nie powoduje to wyciągnięcia wniosków. Poeta posunął się nawet do przywołania uroborosa, który „… po zlikwidowaniu barw narodowych wszystkim / obecnym ukazał się w całej swojej żywotności…” (jw.). Nie bez znaczenia jest fakt, iż uroboros to wąż ukazujący trwanie w ciągłej destrukcji i odradzaniu się, co autor pokazuje w swoich wierszach, gdyż „żeby mieć szanse na jakąkolwiek zmianę / (…) / z nudą warto poczuć się nikczemnie / i chociaż na chwilę być człowiekiem” („wczesywanie”, s.15). Nie bez przyczyny przywołam również wiersz „dopiero wczoraj”. Niby zabawny, na pierwszy rzut oka, a jednak tak naprawdę wskazuje śmieszność w zachowaniu, gdzie skazuje się na straty znaczące opinie dla ogólnej zasady. Dobitnie podsumowują to ostatnie wersy wspomnianego utworu:
„Karol to królewskie imię
nie wierzcie bezimiennej kobiecie” (s.39),
a sam poeta zsyntezował swoje myśli, uwikłane w wiersze, pisząc odbiorcy wprost: „gdzieś zgubiłem już wiarę / we wszelką możliwą pomyślność / i dobre zrządzenie losu” („co straciłem czego nie odzyskam”, s. 52)
Jeszcze jeden bardzo ważny aspekt można dostrzec w tym zbiorze. Jarosław Jabrzemski docenia wszystko, co sprawiło mu radość w życiu. Jest to jakby kontrą w stosunku do opisywanych sytuacji społecznych. Skałą, na której wybudował swoje własne spojrzenia i na której, jak pisze, „przy żonie kotwiczę na stare / lata które przeżyć mi przyszło / żony nie kochać nie sposób” (jw.). Mówi o miejscach, gdzie „zawsze można dłużej posiedzieć / pogadać wciąż bez krat za oknem / zagadnąć sąsiada dzieci odwiedzić / z wiarą że nie jest tak okropnie / jak mówią i piszą” („mamy tak wiele zaproszeń”, s. 53), a czas „ … nie pędzi nie spieszy się beznamiętnie / nie więdnie” („obcina się pęd nad pierwszym pakiem”, s. 49). Wszystkie te, wyrywane z kontekstu, obrazy nawołują wręcz do czytelnika:
„miłujmy nie tylko przy wódce
na trzeźwo przestańmy się godzić
jedyne co nas oswobodzi
to miłość zwierzęca nie ludzka” („kochajmy się jak zwierzęta”, s. 43)
Puentując cały zbiór „Kiedy poecie śnią się motyle” mogę śmiało powiedzieć za samym autorem „a ja czasami za czymś tęsknię / i ciągle we mnie coś krzyczy” („wiem kiedy nie należy pisać”, s. 32). Cały tom jest przeplatającymi się stosunkami poety do wszystkiego czego doświadcza świat, a jego sen jest dążeniem do metamorfozy tych doświadczeń.
Kiedy poecie śnią się motyle, Jarosław Jabrzemski (Fundacja Duży Format, Warszawa 2019)