Józef Baran – Późny, znakomity debiut

2
856

Jestem pod urokiem poetyckiej prozy Jakuba Ciećkiewicza. Mitologia dzieciństwa, baśniowe miniaturki o dużym ładunku emocjonalnym poświęcone Olszy i innym zakątkom Krakowa, w których to na poły surrealistycznych miniaturkach zadziwia realistyczna dbałość o detal i szczegół opisywanego świata, zapamiętanego oczami dziecka; galeria dziwaków, „proroków”, Jezusów, Judaszy, Michałów Aniołów, panów Mechów, Banachów, Cuchaltów i innych postaci z odeszłej epoki, kolorowych ptaków, jakich się już nie spotyka, bo przecież, jak zapowiada tytuł tej prozo-poezji, jest to rzecz „o końcu świata na mojej ulicy”.

Podobnie jak Schulz, który twierdził, że ideałem artysty powinno być dorośnięcie do własnego dzieciństwa, tak Ciećkiewicz próbuje wskrzesić pierwsze obrazy, pierwsze zauroczenia, pierwsze zadziwienia i inicjacje, nadając im mitotwórczą, „biblijną” rangę, nobilitując i uwznioślając.

Największym walorem tej znakomitej prozo-poezji jest jej świeży, jędrny język, oryginalna metaforyka, niezwykła ekspresyjność, a także swoista rytmika i obrazowość. Humor miesza się z nostalgią, dramatyzm z komizmem. Niektóre z narracji są mistrzowskie, np. opowieść o śmierci (i życiu) ojca, utrzymana w tonacji poetycko-reporterskiej, gdzie od pierwszego do ostatniego zdania przykuwa uwagę czytelnika jej autentyzm, jakaś żarliwa prawda wyłaniająca się z tej pozornie chłodnej obserwacji.

Nieprzypadkowo przywołałem nazwisko Schulza. Są pewne pokrewieństwa wyobraźni literackiej, a także dziwna zbieżność dotycząca losu wielkiego drohobyckiego artysty i krakowskiego reportażysty i fotografika, których przeznaczeniem było żyć w wielopokoleniowym domu z ciotkami, wujami, patriarchalnym dziadkiem. Jakub Ciećkiewicz, autor wziętych reportaży publikowanych w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „Dzienniku Polskim”, uczynił przed laty swój wielopokoleniowy dom tematem reportażu, stąd mogę zaręczyć, że w dzisiejszej prozie artystycznej nie wyssał sobie swojego domu z palca fikcji, żeby się upodobnić do Mistrza.

Przy pewnych powinowactwach z Schulzem uderza jednak oryginalność i samoswojość Jakuba Ciećkiewicza, innego rodzaju zmysłowość języka i metaforyki, inna konsystencja materii słownej i obrazowości, nie mówiąc o zgoła odmiennych peerelowskich realiach. Zaskakuje metamorfoza pisarska, której uległ, by z reportażysty uprawiającego kiedyś „wcieleniówkę” i piszącego o swoich podróżach do Afryki, przemienić się w poetę i zarazem prozaika w Końcu świata na mojej ulicy.

Jest tak, jakby autor skądinąd dobrych i bardzo dobrych reportaży doskonalił dotąd tylko narzędzia pisarskie, by wystrzelić w końcu późnym, lecz znakomitym debiutem.

Józef Baran

Jakub Ciećkiewicz – Koniec świata na mojej ulicy
Wydawnictwo Austeria, Kraków-Budapeszt-Syrakuzy 2020

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. bardzo ciekawa recenzja ale czy możesz dac przykład 1 wiersza bez kupowania książki czy zanim ktoś kupi książkę?

    “Humor miesza się z nostalgią, dramatyzm z komizmem” – podobno poczucie humoru osoby inteligentnej zawsze się z tym miesza. Marek Kasz mówił, że jeśli pisał coś wesołego to zawsze dodawał że to uśmiech przez łzy żeby wszyscy wiedzieli że on jest inteligentny. czysty humor jak czysty cukier – jest niezdrowy i nieinteligentny…. takie luźne myśli

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko