Paulina M. Kominiak – wiersze

0
269
Filip Wrocławski
Filip Wrocławski


Za tą mgłą jest kosmos

ja śnię sobie zawsze w dużych ilościach
z oceanów w kałużach mam piękne widoki
nieboskłon mi się w szkicowniku rozpościera
a do drapaczy chmur mogę nawet kucać

mały świat mi się ogromem stał tak przypadkiem
jakby zza okna zerkam teraz na przeszłość
w dłoniach mieszczę wszystkie niespodzianki
w innych kierunkach rozbiegam te czasy

drugie dna mnie prześladują do końca
nawet kiedy początki nieznane i obce
myśli niewielkie dziś blizny pozostawiają
i głowa czasem łączy a czasem nie łączy

pamięć się jeszcze przebija przez mglistości
a za tą mgłą jest kosmos cały – przysięgam
i ludzie przechodzeni i rzeczy odrzucone
tylko części zapasowych nie ma na przyszłość

za tą mgłą jest kosmos
jak za istnieniem nieobecność
jak za nieobecnością istnienie


Rozkryształowanie

To już lata minęły w zastanowieniu
Na różne sposoby niepotrzebnym
Zdefiniowanym w kolorze daremnie

Raz mnie niebyt uderza a raz nadzieja
Raz mi zimno a raz bezszelestnie
Tak mocno się trzymam przeszłości

Dziwne rzeczy się dzieją ostatnio
Przyszłość już się różnie maluje
Jak fantomowe wspomnienia w dali

I ogród wymarzony
Dom udawany
Niemoc przezroczysta


Strząsnęłam z siebie ciemność

strząsnęłam z siebie ciemność po latach
wieki mi to zajęło i ludzi
własne osoby i odległe obecności
gwiazdy i rozproszenia
długie słowa i dawne powroty

nie jestem już taka jak zawsze
ze świadomością kiedysiejszą
i załatanym na kolanie sumieniem
z dumą napęczniałą jak u topielca
w otwartym oknie dość nisko

pamiętam jak się millenium zaczęło
z pobłądzeniem najprawdziwszym
drugim i ukradkowym gdzieniegdzie
w niewiedzy nam przyszło się silić
w półmroku otwierać drzwi

światło mi teraz rzadziej się zdarza
kolory uciekają tam gdzie są potrzebne
ludzie obok siadają w nieświadomości
a to tylko mała próba i przedsmak
tylko mrugnienie i na teraz


Gdziekolwiek błękit

nosi mi się w głowie błękit wielki
zbitka taka morze słów
malowany na szybko na nowo
jakikolwiek w kolorze i rozpływa
gdziekolwiek ten błękit i mruży

my niezmienni i nienazwani
w dawnych barwach zamknięci
i znoszonych ciałach mijamy
czasy na bycie zaprzeszłe
za morzem słów błękitu łaknące

niedopasowanie co rozproszyło
pierwiastki głosy i cienie
szalenie jasno w gwiazdach


Słowa mi rdzewieją

przytrafiła mi się pamięć zbiorowa
z wielu małych tożsamości
ciężka i toporna jak samotność
kompletnie nieporęczna jak życie
przyplątała się znikąd
przypadkowa i uparta strasznie

dookoła nikogo do pomocy
a ten ciężar się sprawiedliwości domaga
i chyba znowu tutaj przegram
chyba znowu sobie polegnę
bo za głęboko wszystko sięga
a jesteśmy w tym tylko mniej więcej


Paulina M. Kominiak

– poetka, prozaiczka i dramaturg z zamiłowania. Absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu na kierunku Filologia Angielska. Lingwistka pełną gębą od zawsze eksplorująca „giętkość” słowa pisanego. Pisanie do szuflady postanowiła zwalczyć jak zły nawyk w wieku dwudziestu ośmiu lat. Tworzy w języku polskim i angielskim. Od 2016 roku mieszka na stałe w Londynie.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko