Stanisław Nyczaj – Wędrówka arteriami wyobraźni

0
424

            Księga życia Gabrieli Lilianny Cabaj (1956–2016) – zawierająca różne gatunki literackie: wiersze liryczne, a z prozy krótkie opowiadania, zapiski z lektur, felietony, refleksje – dałaby się ująć przy próbie uogólnienia w formułę wędrówki arteriami wyobraźni. Bo w istocie są to wędrówki po tematach, wynikające z różnych inspiracji, będące nierzadko zapisami sytuacji z pogranicza snu i jawy, różnych przestrzeni czasowych, ale, co ciekawe, choć niby powszednie, zwyczajne, to jednak zadbane stylistycznie w odświętną literacką formę, która pozornej banalności przydaje blasku. To wszystko razem czyni lekturę ciekawą, pozwalającą nam wyżej ją ocenić, niż odruchowy zapis dziennika li tylko wrażeniowy czy naskórkowy.

            Autorka najwyraźniej stara się, by to, co pisze, miało walor twórczy. I tu pomagają jej bardzo nawiązania do pisarzy, jakich ceni, np. poetów, najczęściej Tadeusza Różewicza, Czesława Miłosza, ale też Stanisława Grochowiaka, a z wielkich prozaików np. Alberta Camusa, Jarosława Haska, Stendhala, z polskich Marii Dąbrowskiej. Odwołując się do ich dzieł, cytuje zapamiętane frapujące fragmenty i po swojemu interpretuje. Sugestywne i bliskie osobistemu życiu jest porównanie własnego męża do bohatera Nocy i dni, Bogumiła Niechcica, kojarząc jednocześnie literackie reminiscencje z filmem. Oto postać grana przez wspaniałego, nieżyjącego już aktora Jerzego Bińczyckiego zestawiona zostaje wizerunkowo z postacią męża, który okazuje się nie tylko bliskim przyjacielem, lecz i na co dzień powiernikiem, z którym można „dzieląc życie – mnożyć marzenia”. To bardzo piękna sentencjonalna formuła, warta zapamiętania.

            Nie brak tu też śmielszych wędrówek w trudne rejony fizyki czy astronomii, o czym świadczy fascynacja tym, „co pomiędzy chrononami czasu”. Przecież to dotknięcie wielkiej tajemnicy ciągłości i nieciągłości czasu, z jaką borykają się najwięksi filozofowie, fizycy, mędrcy religijni. Przypomnę, że chronon to hipotetyczny kwant czasu, niepodzielna jego jednostka. A skoro dotknęliśmy kwestii religii, to znajdujemy tu dużo własnych wynurzeń dowodzących poszukiwania indywidualnej drogi do Boga poprzez wiarę osoby wciąż zastanawiającej się nad sekretami wiary i jej zobowiązań.

            Wszystko to ocieplone zostaje obrazami z życia rodzinnego, w których ważne miejsce zajmuje matka, osoba pamiętana z barwnego dzieciństwa, jak i towarzyszka przemyśleń z czasu dorosłości. Tu znamiennym przykładem jest jej dialog o pograniczu życia i śmierci, kiedy matka mówi patrząc na klepsydry przy blokach, że „Biała chodzi” i je rozwiesza. Wówczas Autorka dodaje z wyrzutem: „To niesprawiedliwe – myślę. Bóg jest mężczyzną, a śmierć kobietą”. Niby to proste, a zastanawiające…

            Trudno, by zachować przejrzystość swoistego résumé, drobiazgowo eksplikować tak różnorodny w swej kompozycji i obszerny zbiór, w którym słowo varia (tzn. różne) jest kilkakrotnie eksponowane, tak że możliwości podjęcia przez nas czytelników dyskursu z bogactwem wątków byłoby nieskończenie wiele. Tym bardziej że wątki te i składające się na nie obrazowo-refleksyjne motywy co raz urywają się, przechodząc modyfikacje wynikające z nowych chwil zastanowienia i ich skupionego zapisu – jeśli można istotnie całość traktować jako dziennik człowieka czułomyślącego.

            Tu już każdy uważny odbiorca musi wybierać, smakować najoryginalniejsze momenty, dopowiadać sobie własne warianty. Otóż właśnie ta otwartość czyni księgę Gabrieli Lilianny Cabaj wartościową i frapującą.

            Będąc zamiłowanym edytorem, wysoko doceniam starania przyjaciół Autorki o kształt sumującej Jej dorobek księgi: wykwintną twardą oprawę, trafnie dobrane do utworów liczne zdjęcia wykonane głównie przez Leszka Lisieckiego – zarazem redaktora prowadzącego przy wsparciu Joanny Rzodkiewicz-Nowocień i Rafała Nowocienia.

            Leszek Lisiecki rozpoczyna swoje przedsłowie Epitafium dla Gabrysi, którego fragment tu przytaczam:

                   jej metafory przychodzą
                   z podprzestrzeni
                   zapisane czcionką gabriola
                   dźwięczą lekko schrypniętym głosem
                   jak wtedy gdy przez telefoniczne godziny
                   kłóciliśmy się o zasadność
                   znaków interpunkcyjnych
                   w kolejnym wierszu

                   po każdym przeczytaniu
                   oczy pieką solą
                   jej życia

Stanisław Nyczaj

Gabriela Liliana Cabaj: Jeszcze nieba nie zamykaj. Piaseczno 2020, s. 406.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko