Leszek Żuliński – Wspomnienia weterana (35) – Komputerowe katusze

0
266

         Wy sobie nawet nie wyobrażacie ile ja czasu oraz napraw spędzam przy komputerze.
         Komputer mam od wielu, wielu lat. Niestety borykam się z nim nieustannie. Rzecz w tym, że jestem rasowym humanistą i mój komputer chyba mnie nie lubi.
         Stale coś spaskudzę. Na szczęście mam kolegę Zbyszka, który jak karetka ratunkowa przyjeżdża do mnie na sygnale i naprawia to, co sknociłem. Muszę oczywiście wysłuchać połajanek, ale gdzie tam: za kilka dni znowu coś sknocę.
         Swoją drogą system komputerowy niepotrzebnie się rozbuchał. Jego struktura rozrastała się latami i tacy abnegaci jak ja już za tym wszystkim nie nadążają.
Nawiasem mówiąc, walczę także nieustannie z telefonem komórkowym. 60 procent jego usług jest mi zbędnych. Zamierzam zmienić komórkę na prostszą i wystarczającą moim potrzebom.
         Z jednej strony podziwiam jak można było wymyślić i rozbuchać tę maszynerię. Ech, powinni wziąć się za to inteligentni humaniści, którzy stworzyliby komputery dla mniej inteligentnych humanistów.
         Z drugiej strony – jak widzicie – jakoś sobie radzę.
         W sumie „zabawa” jest ciekawa.
         Ja dwa razy w tygodniu wstawiam nowe wpisy recenzenckie i inne, bo przecież muszę swoim czytelnikom dać jakąś karmę. To też są spore zabiegi. Na szczęście stale coś się dzieje: nowe zdarzenia dochodzą, nowe książki, nowe „filozofowanie”… Dzień za dniem coś się dzieje. I chwała Bogu, bo niby skąd brać pomysły?
         Trzeba jednak uważać, żeby się nie powtarzać. Z tym jednak kłopot mniejszy, bo wiecznie coś się dzieje. Na szczęście Wy, autorzy, czytelnicy i wydawcy dostarczacie mi nowej karmy.
         Wasze tomiki poetyckie są moją „benzyną” – mogę jechać dalej.
         Poza tym od pewnego czasu lawina poezjowania runęła jak kamienie z gór. Obecnie nie ma już recenzentów, którzy ogarnęliby „produkcje poetycką”. Ale nie muszą, bo jest nas – recenzentów – sporo i jak ja czegoś nie wyłapię, to wyłapią inni.
         Kręć się, kręć wrzeciono, wić się tobie wić… – jak powiedzieli Czeczot i Moniuszko. I ten kołowrót nigdy nie przestanie działać.
         Taki facet jak ja siedzący w literaturze od wielu, wielu lat patrzy, jak zmienia się literatura. To jest coś znakomitego! Pomyślcie sobie, że poezja stałaby w miejscu, a my „pisalibyśmy Tetmajerem”.
         To, oczywiście, nie nastąpiło i nigdy nie nastąpi. Nowe dykcje nie mają dna. Język jest takim fenomenem, że się rozwija. To będzie przechodziło z pokolenia na pokolenie.
         Wyobraźcie sobie na przykład rok 2050-ty. W tym stosunkowo niedługim czasie nowe roczniki będą miały nową dykcję.
         Ja tu w tytule Komputerowe katusze powinienem odwołać słowo „katusze”. Jakie katusze? – przecież wszystko się zmienia. Inaczej pisalibyśmy wiersze z dawnej epoki.
         Co to, to nie! Jesteśmy po to, aby literatura wciąż wkraczała na nowy trakt. A Waszym zadaniem jest ten trakt wymyślać.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko