Ceni się w Polsce opisy rosyjskiej czy sowieckiej opresji […],
natomiast nie chce się słyszeć o istnieniu „innej Rosji”.
Gustaw Herling-Grudziński, Dziennik pisany nocą 1993-1996.
Przeczytanie znajdującego się nieco poniżej cytatu z Dziennika 1955-1969 Andrzeja Kijowskiego, sprawiło, że zniknęły ostatnie obiekcje, jakie miałem do napisania tego tekstu. A w swym założeniu ma on być obroną… caratu. I tylko tym. Nie wchodzi więc w grę wychwalanie systemu rządów charakterystycznego dla Rosji przez kilka wieków, jako takiego (jego apologię mógłby napisać tylko jakiś wyjątkowo konserwatywny rosyjski monarchista).
Podejmuję się tej obrony mając na uwadze określone ramy czasowe: Rosję XIX w. i pierwszych 17 latach XX w. To znaczy tę Rosję, którą opisywano zazwyczaj jako „kraj szczytowego wstecznictwa i reakcji”. Ową opinię ‒ zresztą nie zgadzając się z nią – przytoczył Józef Mackiewicz w Zwycięstwie prowokacji. Moja obrona wynikać będzie przede wszystkim z faktu, jakby nie było, z łagodności caratu we wspomnianym okresie, w porównaniu z leninizmem, o stalinizmie nie wspominając.
A oto ów cytat, który przeważył szalę:
„[…] upiorne zestawienie cyfrowe: około pół miliona zesłańców na Sybir w latach 1817-1877 i około 22 milionów więźniów w łagrach sowieckich w latach 1922-1937. Wystarczy? Wystarczy”.
Tak, chcę podjąć się obrony caratu. I chodzi mi przede wszystkim o rozjaśnienie czarnego obrazu caratu w okresie: od ostatecznej likwidacji I Rzeczypospolitej do abdykacji Mikołaja III. Spróbuję tego dokonać przez ukazanie carskiej polityki wobec Polaków na tle postępowania leninizmu i stalinizmu, szczególnie tego drugiego.
***
Czy na ziemiach polskich znajdujących się pod rosyjskim zaborem, Polacy byli wieszani, rozstrzeliwani, deportowani za to, że byli właśnie tej narodowości? Nie byli! Polskość, tak jak wyznanie katolickie, mogła być (i najczęściej była), przeszkodą w karierze na najwyższych szczeblach hierarchii urzędniczej, czy wojskowej w państwie ostatnich Romanowów. To fakt. Ale tej kariery nigdy całkowicie nie przekreślało. Przykładami mogą być Wincenty Krasicki, namiestnik Królestwa Polskiego; Aleksander Wielopolski, naczelnik rządu cywilnego Królestwa Polskiego.
Nikt nie tracił ziemi z tego tylko powodu, że był Polakiem. Konfiskaty majątków (podobnie jak wyroki śmierci, więzienia czy zsyłki na Sybir) były rezultatem udziału ich właścicieli w wystąpieniach zbrojnych mających na celu oswobodzenie ziem polskich spod władzy carów (nie inaczej byłoby w przypadku jakiejkolwiek innej władzy). Podobnie byłoby w przypadku każdego innego ówczesnego kraju, zresztą nie tylko ówczesnego.
Czytając teksty napisane przez Polaków i poświęcone kwestii karania na przykład śmiercią za działalność niepodległościową, można często odnieść wrażenie, że dla ich autorów owo karanie było przejawem wyjątkowego zdziczenia zaborcy. A ono, jak wielokrotnie wskazywano, miało mieć swoje źródło w tym, że przynależał (i przynależy) on do cywilizacji turańskiej. Zapomina się jednak wspomnieć o tym, że owo postępowanie nie odbiegało od tego, które w XIX w. miało miejsce w innych zakątkach ówczesnej Europy (także tych znajdujących się w kręgu cywilizacji łacińskiej). Nie inaczej przecież traktowali, dla przykładu, Anglicy buntujących się Irlandczyków, a Austriacy – Włochów i Węgrów (tych drugich do 1867 r.). Ale ta sprawa nie dotyczy traktowania jednego narodu przez drugi. Obejmuje także postępowania wobec przedstawicieli tego samego narodu. Przykładem tego ostatniego może być rozstrzelanie, bez sądu, ok. 30 tysięcy komunardów przez żołnierzy Adolphe’a Thiersa (szef pierwszego rządu III Republiki) w 1871 r. Po upadku Komuny Paryskiej na ok. 10 tysiącach jej uczestników wykonano wyroki śmierci, a 4 tysiące zesłano do kolonii karnej na Nowej Kaledonii (w 1880 r. część tych wyroków została uchylona na mocy amnestii). Podany powyżej 1871 r. jest znamienny, choćby, ze względu na prawie współczesność rosyjskich represji (1863-1867) w czasie trwania powstania styczniowego, ale przede wszystkim po jego stłumieniu. Wtedy to 600-1000 osób zostało straconych, a ok. 25 tysięcy zesłano do europejskiej części Rosji, na Kaukaz i Syberię. Dla porządku należy wspomnieć o setkach jeńców rozstrzelanych przez żołnierzy rosyjskich.
***
Rok 1822 był przełomem jeśli chodzi o karę zesłania w imperium rosyjskim. Wtedy to, za sprawą reform (obowiązywały przez prawie wiek), których inicjatorem był Michaił Michajłowicz Spieranski (niezwykle zacna postać), polepszono warunki dotyczące odbywania kary zesłania: wprowadzono jednolity rejestr zesłanych, nadzorowano terminy zwolnień (wcześniej z reguły w grę wchodziło zesłanie dożywotnie); zapewniano zakwaterowanie, środki do życia (zesłańcy otrzymywali np. ziarno siewne, sprzęt do łowienia ryb, a w rejonach, gdzie żyły groźne drapieżniki – broń palną i amunicję), zapłatę za wykonywaną pracę. Co ważne, na trasie, którą przemierzali pieszo (dziennie 21 do 42 km w kajdanach; po dwóch dniach marszu przysługiwał dzień odpoczynku) stworzono więzienia etapowe. Choć osoby mające krótkie wyroki zesłania, jak i te o wysokim statusie społecznym mogły odbyć podróż powozem, ale na własny koszty.
Dolegliwość kary zesłania miała polegać na zerwaniu, i to gwałtownym, z dotychczasowym życiem, na oddaleniu od stron rodzinnych i swych bliskich. Choć to ostatnie nie zawsze wchodziło w grę, gdyż niejednokrotnie skazanym, za zgodą władz, towarzyszyły rodziny. Dla przykładu, powstańcom styczniowym zesłanym w głąb Rosji towarzyszyło około 1800 członków ich rodzin.
Odnośnie polskich zesłańców Antoni Czechow w liście z 14-17 maja 1890, w drodze na Sachalin, napisał m. in.:
„[…] Przy okazji opowiem o Polakach. Spotyka się tu zesłańców przybyłych z Polski w 1864 r. – są to ludzie porządni, gościnni i w najwyższym stopniu delikatni. Zdarzają się wśród nich bardzo bogaci, inni znów żyją nader biednie – pracują na stacjach jako skryby. Pierwsi po amnestii udali się do ojczyzny, ale niebawem powrócili na Syberię, gdzie łatwiej o gromadzenie majątku; drudzy marzą o kraju ojczystym, choć są już starzy i schorowani”.
Powyższy cytat, ale nie tylko on (dokumentów w tym duchu jest bardzo wiele) zadaje kłam obowiązującemu poglądowi na temat tego, czym była zsyłka na Sybir do 1917 r. Chociażby dlatego, że mowa jest w nim o tym, iż byli zesłańcy powracali ‒ po upływie przewidzianych wyrokiem lat ‒ w miejsce odbywania kary. A jaki to łagiernik (jeśli miał szczęście przeżyć) powróciłby dobrowolnie np. na Wyspy Sołowieckie, gdy tamtejszymi obozami pracy przymusowej (zasługującymi, jak najbardziej słusznie, na miano obozów zagłady) zawiadywali bolszewicy? Pytam: Jaki?
***
Z nieudanymi próbami zamachów na cara Aleksandra III na przełomie lutego i marca 1887 r. w St. Petersburgu, łączy się nst. kwestia:
„Sprawa 15 [wśród nich był Bronisław brat Józefa Piłsudskiego i Aleksander Uljanow, brat Lenina] uczestników zamachu była rozpatrywana w trybie pilnym na specjalnej sesji Senatu w Petersburgu od 27 kwietnia do 1 maja 1887 r. […]. Wyrok Senatu zapadł 1 maja. Wszyscy oskarżeni zostali skazani na śmierć przez powieszenie, ale jednocześnie sędziowie zwrócili się do cesarza o wykorzystanie prawa łaski. Ostatecznie zatwierdzono wyrok śmierci na pięciu (m. in. Uljanowie), który wykonano 20 maja, a innym karę śmierci zamieniono na wieloletnie więzienie”. Ale „Bronisław Piłsudski otrzymał 15 lat katorgi na Syberii” (Janusz Cisek w dodatku „[Józef] Piłsudski. Przepustka do historii” do „Rzeczypospolitej” z 11 listopada 2013 r.).
W tej sytuacji Lenin, „zgodnie z ówczesnym prawem, jako najstarszy syn wdowy i potencjalny żywiciel rodziny został zwolniony z obowiązku odbycia służby wojskowej. Władza radziecka, w takim przypadku, i nie tylko w takim, z tego obowiązku nie zwalniała.
Odnośnie wspomnianego Bronisława Piłsudskiego:
„[…] od r. 1888 do 1906 przebywał na Sachalinie i we Władywostoku najpierw jako zesłaniec, potem jako kustosz muzeum we Władywostoku i badacz kultury Ajnów […]” (z przypisu do listu 525, t. 37 Pism zebranych St. Żeromskiego).
A jeśli chodzi o polskich zesłańców (niekiedy dotyczyło to katorżników – osoby skazane na ciężkie roboty) należy wspomnieć o wielkich ich zasługach dla naukowego poznania wschodnich krańców Imperium Rosyjskiego. Wymieniony powyżej Bronisław Piłsudski jest jednym z nich. Inne przykłady to, chociażby, Benedykt Dybowski (m. in. badał faunę jeziora Bajkał), Wiktor Godlewski (poznawał faunę, florę i środowisko przyrodnicze), Aleksander Czekanowski (prowadził m. in. badania geologiczne, paleontologiczne), Michał Jankowski (badał świat roślin i zwierząt, przeprowadzał wykopaliska archeologiczne), Jan Czerski (zajmował się geologią i paleontologią).
Mariusz Zaruski, marynarz, żeglarz, legionista, taternik, ratownik górski, pisarz, generał WP jest kolejnym, z jakże wielu, przykładem Polaka, którzy czas zesłania wykorzystał, gdyż takie były możliwości, w sposób szczególny. Otóż w 1894 r. za działalność niepodległościową został zesłany do Archangielska. Tam ukończył Szkołę Morską z tytułem Szturmana Żeglugi Wielkiej. Po daniu słowa honoru otrzymał pozwolenie na pływanie na statkach. I przez kilka lat pływał jako kapitan po Oceanie Arktycznym. Po odbyciu kary zsyłki wyjechał na 2 lata do Odessy. Po czym w 1901 r. zamieszkał w Galicji.
W tej historii najbardziej zwraca uwagę akceptowanie przez obie strony pojęcia honoru, jak też branie pod uwagę tego, z czym ono się wiążę. Dla bolszewików, zresztą nie tylko dla nich, była to abstrakcja (tak jak obecnie chyba dla wszystkich).
Na koniec chciałbym odnotować i taki oto przypadek (a można je mnożyć):
„Julia Kratowska […] – nauczycielka i działaczka PPS w Lublinie; za
działalność społeczną i oświatową aresztowana i więziona w Lublinie, Krasnym Jarze (w guberni astrachańskiej) i Warszawie, zwolniona za kaucją na pogrzeb siostry, zbiegła do Galicji i osiedliła się w Zakopanem”
(przypis do listu 522, Pisma zebrane Stefana Żeromskiego, t. 37).
W tym miejscu, mając na uwadze kilka przywołanych przykładów postępowania sądów rosyjskich, chciałbym zaznaczyć, że sądownictwo, jakie zaczęło funkcjonować w Rosji po reformie zapoczątkowanej w 1864 r. zyskało międzynarodowe uznanie, jako niezwykle bezstronne. Paweł Jasienica w Rozważaniach o wojnie domowej napisał nawet, że „oskarżana o absolutne zacofanie Rosja carska postawiła swe sądownictwo na poziomie niebotycznym”.
W sowieckim systemie karnym nie istniało coś takiego, jak wspomniana kaucja. Tak jak i nie zezwalano na opuszczenie więzienia na krótki czas, dla wzięcia udziału np. w pogrzebie członka rodziny. To są jednak drobiazgi wobec faktu, że sądownictwo radzieckie było parodią sądownictwa; przy tym niezwykle krwawą.
***
Negatywny obraz Rosji zaczął kształtować jeszcze przed ostatecznym upadkiem I Rzeczypospolitej (w czym imperium Romanowów odegrało dominującą rolę). A utrwalał się za sprawą kolejnych przegranych powstań. Literatura, szczególnie ta romantyczna, w istotny sposób do tego się przyczyniła. Kształtowanie i krzepnięcie tego obrazu do 1918 r. jest najzupełniej zrozumiałe. Na napiętnowanie Rosji carskiej zużyto prawie całą czarną farbę, w przenośni i dosłownie (w tym drugim przypadku – farbę drukarską). Nikt bowiem nie przewidywał, że tak naprawdę czarne, smoliście czarne, będzie dopiero to, co zafunduje władza radziecka; tak Polakom, jak i wszystkich innym nacjom zamieszkującym Związek Sowiecki. A potem także obywatelom krajów, które stały się od niego zależne.
Po 1945 r. kreowanie w Polsce czarnego obrazu caratu nie ustało. Tym bardziej, że chciano odwrócić uwagę od tego, co działo się między Odrą a Bugiem bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej. Z kolei po 1989 r. sytuacja zmieniła się o tyle, że w oficjalnej przestrzeni medialnej pojawia się bardzo wiele informacji dotyczących zbrodniczości systemu sowieckiego. Natomiast wiadomości odczerniające wizerunek caratu i Rosji w omawianej przeze mnie epoce, są nieliczne. I z tego przede wszystkim powodu nie nastąpiła żadna zmiana w poglądzie Polaków w tej materii.
***
W czasie Wielkiego terroru (Wielka czystka) trwającego od 1936 r. do 1938 r. zamordowano ponad milion ludzi (w tym wielu działaczy komunistycznych – rewolucja pożerała swe kolejne dzieci), a kilka milionów zesłano do łagrów, w których zdecydowana większość zmarła. W ciągu tych (niecałych) 3 lat najniebezpieczniej w Związku Radzieckim było być Polakiem (Polacy stanowili o,5‒o,9 % jego mieszkańców, ale aż 12,5 % ofiar). Szacuje się, że ok. 200 tysięcy osób narodowości polskiej stało się ofiarami Wielkiego terroru (rzadko wspomina się o tym, stale ‒ o Katyniu). W znacznym stopniu przyczyniła się do tego „Operacja Polska”. Przeprowadzona została na terenie Białoruskiej SRR i Ukraińskiej SRR przez NKWD w latach 1937-1938, w ramach tzw. operacji narodowościowych. Wówczas to zamordowano, głównie strzałem w tył głowy, ok. 110 tysięcy Polaków, a ponad 100 tysięcy deportowano, przede wszystkim do Kazachstanu i na Syberię. Polacy zamieszkujący zachodnie tereny Kraju Wielkiej Szczęśliwości zostali bowiem uznani za niepewnych w obliczu planowanego ataku na Polskę i inne państwa zachodnie.
W latach 1939-1941 z terenów II Rzeczypospolitej zaanektowanych przez ZSRR deportowano ponad milion Polaków. Część spośród nich zmarła podczas transportu, ale przede wszystkim w miejscach przymusowego osiedlenia, ze względu na bardzo ciężkie warunki egzystencji.
Mordy polityczne mające miejsce na masową skalę, to jedna strona strasznego systemu, jaki został zafundowany mieszkańcom ‒ obywatelom tylko z nazwy ‒ Związku Sowieckiego. Drugą stroną, równie okrutną, była praca przymusowa, odgrywająca w gospodarce radzieckiej ogromną rolę i zorganizowana w system obozów określany mianem GUŁag. Charakter pracy, jaki miał w nim miejsce określił Naftali Aronowicz Frenkel, jeden z bolszewickich oprawców (wcześniej sam więzień obozu) nst. słowami: „Z więźnia musimy wycisnąć wszystko w ciągu pierwszych trzech miesięcy – potem nic nam po nim”.
Lew Trocki doskonale wiedział, jak sprawy się mają, gdy do czołowego bolszewika powiedział:
„Władimir Iljicz, nigdy nie zbudujemy prawdziwego socjalizmu bez pracy przymusowej” (z Dziennika pisanego nocą Gustawa Herlinga-Grudzińskiego).
Trocki był typem działacza uważającego, że cel uświęca środki (podobnie myślało bardzo wielu). Do tego należał do nielicznej grupy ‒ skład jej często się zmieniał, aż pozostał Jeden ‒ która określała owe i cele, i środki.
Szacuje się, że od 1929 r., kiedy to Stalin stał się praktycznym, choć nieformalnym, jedynowładcą, do 1953, na terytorium ZSRR uśmiercono kilkadziesiąt milionów ludzi (według Roja Miedwiediewa około 40 milionów).
***
W Rosji dziewiętnastowiecznej, poczynając od panowania Aleksandra I (cesarz 1801-1825), została wykonana wielka praca, aby kraj ten przestał być utożsamiany z uciskiem. Ale dalsza droga w tym kierunku została gwałtownie zahamowana przez wydarzenia, jakie miały miejsce w 1917 r. Najpewniej nikt, nie zdawał sobie sprawy, jaki los mieszkańcom Rosji, ale nie tylko im, zostanie zgotowany po tym roku. I jaki okrutny eksperyment, i to bez znieczulenia, zostanie na nich przeprowadzony. Josif Brodski w eseju Mniej niż ktoś tak oto scharakteryzował komunistycznych władców i swój los (oraz sobie podobnych) pod ich panowaniem:
„Był sobie kiedyś mały chłopiec. Żył w najbardziej niesprawiedliwym kraju świata. Kraj ten rządzony był przez istoty, które według wszelkich ludzkich pojęć powinny zostać uznane za degeneratów. Ale nie zostały”.
_______