Antologia Poetów Polskich 2018 – Piotr Kowieski, Benedykt Kozieł, Adam Wiesław Kulik, Małgorzata Kulisiewicz

0
828

Piotr Kowieski

Piotr Kowieski urodził się w 1968 r. w Białej Podlaskiej. Jako poeta zadebiutował w 2015 r. najpierw w „Gościńcu Bialskim” , a następnie w „Podlaskim Kwartalniku Kulturalnym”. Jego wiersze drukowane były także w Mińsku na Białorusi (miesięcznik „Maładost”), miesięczniku „Akant” oraz Antologii Poetów Polskich 2016.  W 2016 r. został laureatem Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. J. I. Kraszewskiego (I nagroda w kategorii prozy). W 2017 r. ukazał się tomik jego poezji Oswajanie ciszy wydany przez Towarzystwo Miłośników Podlasia. Autor od wielu lat zajmuje się również malarstwem. Jego wystawy prezentowane były w wielu galeriach i wystawach pokonkursowych. Należy do ZPARP.


Wybrane publikacje
• Antologia Poetów Polskich. Warszawa: Wydawnictwo Pisarze.pl, 2016.
• Kowieski, Piotr. Oswajanie ciszy. Biała Podlaska: Towarzystwo Miłośników Podlasia, 2017.


prestidigitator

tańczę z latarniami
w korytarzach ulic
zapalam łunę nad miastem
ja prestidigitator
w tandetnych tanich butach
żyję
tańczę
marzę
emanuję blaskiem
nostalgia opada deszczem
okrywając place nadzieją
miliona lśnień
i migotań
błyszczą krople na dywanach asfaltów
każda jak pojedyncza litera
jak tajny znak
jak stuknięcie obcasem
jak krzyk
kamienice rozkwitły neonami
witryny zapraszają schodami do raju
a ja tańczę
ciągle tańczę
tańczę z latarniami
rozpinam swą nadzieję
szeroko
nad skwerem
pomiędzy dachami
jak krzyk
w poprzek niepamięci
rozświetlam ulice i drogi
tańczę
kreślę zygzaki
wbrew pustce
na niebie
wydrapuję w powietrzu
wiadomość że byłem


sjesta

koronkowa cisza
utkana z zadumań
i zamyśleń
zapach herbaty
i tapetowych róż
lekki ruch firanki
poruszonej oddechem
szum liści na ścianach
i dywanowej trawy
słoje powietrza pod  sufitem
jak pudrowe chmury
i ćma na spodeczku
w mechatym sweterku
(nie wiem skąd się wzięła)
liże konfitury
jak wiersz
ujęta w nawias
chwila  popołudnia


nad miastem

rozłóż ręce do lotu
nad miastem
nie bój się spójrz
niebo zakwitło alabastrowym blaskiem
pomkniemy nad kominami
i gzymsami
bez mapy
serpentynami dróg
i kwadratami podwórek
lot jak szaleńczy taniec
nad parkietem miejskich placów
dachami przybudówek
przelecimy przez kuchnie
strychy i antresole
zawieszone wysoko nad drzewami
nie bój się i chodź
w razie co zamiast spadochronów
mamy parasole
przelecimy przez głowy mieszkańców
amfilad podniebnych pokoi
i krzaki bzów
naprzeciw miłości
wbrew nienawiści
nie bój się
rozłóż ręce
tańcz
i patrz
dziś lecimy nad moim miastem


spotkanie

wziąłem cię za rękę
omijając usta
chcieliśmy przeskoczyć melioracyjny rów
przeskoczyliśmy rzekę
dosięgliśmy nieba
dosięgliśmy chmur
pijani chwilą
zdzieraliśmy z siebie
warstwy
wyrywaliśmy słowa
kradli spojrzenia i uśmiechy
nie padły żadne deklaracje
nie sililiśmy się na gesty
i zdobywanie przyczółków
(używałem jednak wiele efektownych ozdobników)
proza mieszała się z poezją
drżałaś
otulona w noc
jak w najładniejszą sukienkę
a ja nie umiałem
cię przytulić
wziąłem cię tylko za rękę
omijając usta
i lśniły gwiazdy w wiechciach traw
szumiały drzewa na wieży kościoła


spacer

potykamy się
o krawędzie krawężników
fruniemy
nad przepaściami ulic
wybrukowanego oceanu
mijamy wyszczerbione węgły
kamienic i murów
pokonujemy odległości
między knajpami
i do siebie
po wysoko zawieszonych gzymsach
późno docieramy
w zaułki podwórek
świat komórek na węgiel
trzepaków i przybudówek
piętrzących się w górę
jedne na drugich
to właściwa tkanka miasta
tu wchodzi się bez pukania
bez trwogi
jak w noc
zmurszały tynk
pokryty mchem i
wronim ściegiem ptasiego lamentu
spaja do kupy pilastry
domy i nas
w miejską tajemnicę
tu bije serce miasta
w malachitowej poświacie
a wszystko unosi się tuż nad ziemią
bezdomni w objęciach pomników
mają twarz Chrystusa
z Piety Tycjana
iluzja piękna
mokrych trotuarów
kropla nadziei
w bezmiarze listopadowego oceanu
kamiennej szarości kocich łbów
trzymając się za ręce
podziwiamy niebo
i gwiazdy- choinkowe lampki
łzy w ramionach drzew


Benedykt Kozieł

Benedykt Kozieł urodził się  w 1959 r. w Połańcu, gdzie obecnie mieszka. Poeta, animator kultury. Studiował w Radomiu i Warszawie. W okresie studiów w Radomiu współzałożyciel grup literackich Rozstaje i Łuczywo. Debiutował w 1981 r. w uczelnianym, pokonkursowym  arkuszu poetyckim Ogon Pegaza. Wiersze publikował w prasie regionalnej, ogólnopolskiej i zagranicznej, m.in. w kieleckich „Przemianach”, radomskim „Kontakcie”, rzeszowskich „Nowinach”, „Gońcu Staszowskim”, „Radarze”, „Życiu Literackim”, „Rzeczywistości”, „Świętokrzyskim Kwartalniku Literackim”, „POEZJI dzisiaj”, „Gazecie Kulturalnej”, bułgarskim piśmie „Znaki”, rumuńskim „actualitatea literata”, angielskiej „Sztuce do kwadratu”, włoskim „LA VALLISA”,  Polskim Radiu oraz kilkudziesięciu almanachach, antologiach, albumach i wydawnictwach zbiorowych. Publikowany był m.in. w Antologii Poetów Polskich, w dwujęzycznej serii Mosty, w antologiach Warszawskiej Jesieni Poezji. Był publikowany w antologiach w Wielkiej Brytanii, Rosji, Białorusi, Jakucji. Uczestnik festiwali poezji w Polsce, Bułgarii, Litwie, Wielkiej Brytanii, Rosji, Włoszech. Opublikował dziesięć zbiorów poezji, z których dwa wybory  wierszy ukazały się w wersji dwujęzycznej polsko-rumuńskiej i polsko-bułgarskiej. Laureat ogólnopolskich konkursów poetyckich. Członek Związku Literatów Polskich.


Wybrane publikacje

• Kozieł, Benedykt. Ty mówiłaś słowa wieczne. Sandomierz: PAIR Myjakpress, 1992.
• Kozieł, Benedykt. To co jest. Staszów: Staszowskie Towarzystwo Kulturalne, 2000.
• Kozieł, Benedykt. W Niekurzy i gdzie indziej. Kielce: Oficyna Wydawnicza Ston 2, 2007.
• Kozieł, Benedykt. Słowem w wodę. Kielce: Oficyna Wydawnicza Ston 2, 2010.
• Kozieł, Benedykt. Cuwantul in apa. Jasi: Performantica, 2014.
• Kozieł, Benedykt. W środku tajemnicy. Kielce: Oficyna Wydawnicza Ston 2, 2016.
• Kozieł, Benedykt. Z obłoków z doliny. Warszawa: IBiS, 2019.


Oddział

(na literacki jubileusz)

Uzbrojony w wyobrażenia
spojrzeniami
mierzy szeregi twórczej gotowości

liczebnością piór
kolejnej armii związku
chce nieść uspokojenie przekonania
o potencjalnej sile

uaktywniony
na przyczółkach książek
ustawia kolumny
rozpoznanych obrazów życia
wytacza działa
niesionych sztandarów
odkrywa strategie słów
zostawia ślady
przemarszu myśli

w gniazdach publikacji
granatami znaczeń
szuka nieprzyjaciela
otwiera obozy percepcji

spotkany wróg
nie formując tyraliery racji
osacza brakiem zainteresowania

bez okopów i fortyfikacji
oczekiwanego bezpieczeństwa
projektowane horyzonty budowanych wież
nie znajdują spodziewanej perspektywy

w zmienionych legendach map
sztaby szukają znanych szlaków
tracą orientację
dowodzą dezercją

w rozłożonych skrzydłach pragnień
wspomnienie Ikara
topienie wosku
nadzieje ucieczki


Biegnę

Biegnę
w podjętym
nieoczywistym
wyścigu

uczestniczę
w rywalizacji
gonitwie
bez startowych numerów

szukam się
w niedopowiedzeniach
wyznaczonych
punktach odniesień

by wygrać
muszę wymykać się
świadomości


Obrazek

Na strychu
w starym zeszycie dziecka
znalazłem siebie
obrazek ze słów

przypominałem sobie
tamtą obecność
tamto zostawianie siebie
na później

przypominałem sobie
przynoszone
czekoladowe ogrody niespodzianek
kolorowe światy baśni
podróże w ciekawość
rozwijane drogi
przybliżane myśli
alfabety znaczeń

przypominałem sobie
nienazywaną troskę
odgadywanie dobra
dbanie
by rozpoznawane obrazy
nie powiększały odległości
do innych
nie zamykały drzwi

w zeszycie
dominowały
powroty z pracy
czas przed telewizorem

w czytanych słowach
jak i wspomnieniu
znajdowałem niedosyt
i nie wystarczało
jego zrozumienie


Z porannej ulicy

Patrzę
z porannej ulicy

znowu zaczynanie
przywracanie reguł
wychodzenie w myśli

otwieranie granic
przekraczanie progów
szukanie powodzeń

patrzę
z porannej ulicy

mnożone słońca szyb
łaskoczą wyobraźnię


Z obłoków z doliny

Tak jak się przyszło
z obłoków
z doliny
trzeba iść dalej
za najbliższe wzgórze
za lustro rzeki
w rozstawione drzewa

nieść
wszystko z sobą
co się udźwignęło

w gęstwinie znaczeń
wymieniać obrazy
dodawać barwy
składać w strumień światła

zgadywać siebie
w nieprzewidywanym
znajdować drogę
która się nie kończy


Adam Wiesław Kulik

Adam Wiesław Kulik – autor afabularnych powieści, zbiorów poetyckich, opowiadań, książek reporterskich, tomu wspomnień o Bolesławie Leśmianie, esejów historycznych. Ukończył filologię polską na UMCS w Lublinie (1974). W 1976 r. założył Klub Literacki Młodych w Zamościu (grupa Zamoście), do 1983 r. ukazały się trzy publikacje zbiorowe autorów Klubu z jego wyborem tekstów i pod jego  redakcją. Pracował w lubelskich tygodnikach, reportaże i wywiady z pogranicza wschodniego publikował m.in. w paryskiej „Kulturze” i „Zeszytach Historycznych”. W latach 1991-2015 dziennikarz Lubelskiego Ośrodka TV. Zrealizował ok. 300 filmów dokumentalnych, edukacyjnych, reportaży i felietonów (o polskich Tatarach, Żydach, Ormianach, Karaimach, prawosławiu, grekokatolikach, o życiu i twórczości: Mikołaja Reja, Szymona Szymonowica, Henryka Sienkiewicza, Józefa I. Kraszewskiego, Bolesława Leśmiana, Julii i Edwarda Hartwigów, Bogdana Madeja, Andrzej Łuczeńczyka, Jana Bułhaka, Leona Wyczółkowskiego, Artura Grottgera, Władysława Czachórskiego, Zygmunta Klukowskiego, Karola Lipińskiego, Fryderyka Chopina, Franciszka Lessla oraz o historii ziem nadbużańskich).
Nagrody: Bolesława Prusa (1986), Polcul Foundation (1992), w Międzynarodowym Konkursie Telewizyjnym Ukraińskiej Pieśni, Łuck (2006), Nagroda Artystyczna Miasta Lublina (2008) i wyróżnienie w 49. Konkursie PTWK Najpiękniejsze Książki Roku 2008 za książkę Leśmian, Leśmian…, nagroda na VI Polonijnym Festiwalu Multimedialnym „Polskie Ojczyzny 2011”, Nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2018). Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Filmowców Polskich.


Wybrane publikacje

• Kulik, Adam Wiesław. Pejzaże z Panem Lemonem. Lublin 1979.
• Kulik, Adam Wiesław. Lot. Warszawa: Czytelnik, 1985.
• Kulik, Adam Wiesław. Piołunny raj. Warszawa: Iskry, 1985.
• Kulik, Adam Wiesław. Ziemie pulsujące. Lublin 1990.
• Kulik, Adam Wiesław. Gra. Lublin: Wydawnictwo Lubelskie Nowe, 1993.
• Kulik, Adam Wiesław. Czas hieny. Kraków: Wydawnictwo Arcana, 2011.
• Kulik, Adam Wiesław. Z biegiem Bugu, opowieść w drodze. Lublin: Wydawnictwo Test, 2016.


Selinunt

nie mogłem 
do ciebie nie przyjechać
miasto
wezwany
czekałem tyle lat
tyle razy wschodziło słońce
myślałem
dotknę murów spękanych w bólu
przejdę Apolloneion
by się wypełniło
w apogeum światła
w potędze kolumn
dopiero co wyjętych z kamienia
przeszedłem port i Akropol
główną ulicę i północną bramę
aż do Demeter na drugim brzegu
wszędzie spalone skorupy
niewielka wanna 
resztki finezyjnego czerpaka w czerni
jedyne ślady po żywych
i kamień
zabrany bym nie zapomniał
Kartaginy dawno nie ma
daleko na północy
graczy niszczących mój kraj
też nie będzie
nic się nie kończy
wszystko się zaczyna


***

w ten czas
w czas radosny dojrzały
idziemy pewnie
ona tuż
jak cień
krok w krok

eschatos – ostatni buchalter
za nami
młodość bez grzechu
durna i chmurna
czas przesileń
przemilczany
rozgdakany
jakby można było siebie oszukać
zgarnięte dobra
które nie znaczą nic
cały dorobek
na nic wyrzuty
nawet gdyby udało się wszystko
na nic 
ważny chleb powszedni
odrzucenie jeszcze jednych pęt
otchłani zła
azjatyckiej czerni
nicości
zbryzganej krwią
trzeba w końcu powiedzieć
tych kilka prostych słów
staje się
bo chcesz…

2 marca 2018


miniemy

są ludzie
którzy sami siebie
wybrali na wybranych
i choćby 
tysiąc lat
mieszkali z tobą
zawsze obcy
zawsze z obcym
gotowi stanąć przeciw tobie
za trzydzieści srebrników
wbiją nóż
naplują w twarz
mówiąc o przyjaźni
kiedyś miniemy
ucichnie wszystko
lecz pamięć o niegodziwości
zostaje
i zawsze rodzi się ktoś
kto w kilku słowach
obala zmurszały świat
siejąc prawdę

8-9 marca 2018


***

czekając na siebie

szukasz
czekasz
ile razy przepełniony
usiłowałeś dotrzeć do pełni
która w tobie
po drodze
utożsamienie z pokojem
meble książki
rama okna
i wszystko co za nim
świadomość jedni
wszechwspółczucia
ten pierwszy krok
już pokonany – myślałeś
naraz szklana powłoka szklany sufit
świadomość ślizgu
jakieś rozmowy
jacyś ludzie których nie obchodzisz
którzy ciebie nie obchodzą
imitacja
tak zwane życie
zaraz potem strach:
po przejściu Bramy
możliwość powrotu znikoma
prawda może okazać się tak bezwzględna
że wszystko co znasz
zamrze w letargu
stanie się względne
gdzie jesteś
jak jesteś
jak odejdziesz
jeszcze możesz wybierać
po przejściu już nie

przystajesz obok siebie
oglądasz siebie
kalkulujesz

wciąż to
jeszcze możliwe…

15 marca 2018


co ci powiedzieć

co ci powiedzieć
przechodniu jak ja
w strumieniu dni z jasno oznaczonym kresem
nie lękaj się
jak ci spośród tysiąca pod Termopilami
jak Rzymianie brnący przez bagna północnych prowincji
chociaż czas starł ich na proch
pozostawili wystarczająco dużo
by pamiętać o ich odwadze
pomyśl o tych z północy co pilnowali brzegów mórz
z furkotem orlich piór u zbroi
w skórach lamparta
bez lęku wsiadali na koń
by nurzać się w bitew odmętach
w namiętności podobni kochankom
sycącym się po raz pierwszy sobą
nie przerażała ich niewiadoma
gardzili niepewnością
szli ze śpiewem jak gniewny ocean
byli żywiołem który ocala

my tutaj
bardziej ufamy greckim bogom
niż wodzom postępu
jego światłe idee cuchną zwałami trupów
doświadczyliśmy tego
jego wodzowie wciąż w amoku czerwieni
który się wzmaga
zażarcie walczą o ludzkość
gubiąc prostą myśl o człowieku
(kościół prawi o wieku szatana)

syndrom parobka znaczy ten czas
wyniesiony – włada
lecz jego myśl prześmierdła gnojem
obraca na nice każdy czyn
widły schował za drzwiami
uzurpacja
łatwość czynienia zła
topienia innych w szambie bez cienia refleksji
prymitywa poczucie bezkarności
w żarliwym bełkocie pomówień
żarliwa pewność własnego geniuszu
kończy każdą myśl o rozumieniu
czegokolwiek

po tylu wojnach
po cywilizacjach które umarły
przyszedł czas cywilizowanej pałki
neolitycznego mędrkowania

nie lękaj się
twoja jest prawda
po latach zamętu zawsze przychodzi pokój
warto się trudzić by był
lipiec 2018


Małgorzata Kulisiewicz

Małgorzata Kulisiewicz – absolwentka filmoznawstwa i polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorka esejów i recenzji filmowych i literackich, publikacji historycznych, realizatorka reportaży telewizyjnych. Autorka tomików poezji Inni BogowieKot Wittgensteina i inne wiersze i Ciasteczka z ironią. Jej wiersze i opowiadania były publikowane w „Helikopterze”, na portalu „Pisarze.pl”, w „Gazecie Kulturalnej”, „LiryDramie”,  „Wyspie”, „Dzienniku Polskim”, „Nowych Myślach”, „BregArcie”, „Babińcu Literackim”, „Lamelli”, „Szufladzie.net”, „POEZJI dzisiaj”, „Metaforze Współczesności”, w „Magazynie Horyzont”, na portalu „Spillwords.com” oraz w licznych antologiach i almanachach. Kilkukrotnie zauważona i wyróżniona w konkursach poetyckich. Mieszka i pracuje w Krakowie.


Wybrane publikacje
• Kulisiewicz, Małgorzata. Ciasteczka z ironią. Biblioteka „POEZJI dzisiaj”, t. XXI, IBiS, 2019.
• Kulisiewicz, Małgorzata. Kot Wittgensteina i inne wiersze. Biblioteka „POEZJI dzisiaj”, t. XIX, IBiS, 2018.
• Kulisiewicz, Małgorzata. Inni Bogowie. Kraków: Signo, 2015.


Polski archetyp

W szwajcarskim mieście
w domu przyjaciół
umiera starzec
z blizną na głowie.

Bitewne rany spod Maciejowic
i te sercu zadane:
„Nie dla wróbla synogarlica,
nie dla szlachty córki magnatów”.

Życie poświęcił największej miłości,
to nie finis Poloniae,
„– Wolność, całość, niepodległość”,
Polska nigdy nie zginie!

Równość i braterstwo również w Ameryce,
Saratoga i West Point,
fortyfikacje nie do zdobycia
tworzy wojskowy inżynier z dalekiej Polski.

Migają obrazki z życia
w pięknej wolnej Szwajcarii,
wróci serce do Polski,
chwała potomnych ogarnie.

Gwiazdą przewodnią się stanie
nowych polskich pokoleń
Kościuszko – naczelnik w sukmanie,
bohater trzech narodów.


Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem

Niebo gwiaździste nad nim,
cyrkiel w ręku,
luneta u stóp,
ramiona otwarte jak księga.
Kanonik z Fromborka
przenicował świat.
Na przekór współczesnym
Ziemia przestała być centrum.
Dla naszej zbiorowej wyobraźni
ważniejszy niż król, rycerz, wódz.
Uczony z malarskiej wizji Matejki
– Kopernik


Krakowskie Przedmieście

Iskry dźwięków
rozsypują się
w widmowych kościołach.
Nokturn
brzmi
forte,
rozwala mury.
Piano
dźwięczy w ciszy.
Serce Chopina
jest tutaj.
Turyści przystają,
dziwią się,
że ciągle kurczy się,
rozkurcza,
żyje
w dźwięku wysokiego C.
Źródło,
błysk,
muzyka,
po naciśnięciu guzika
w ławeczce
przy bulwarze
pełnym spieszących się
ludzi.


Powstańcza miłość

Od pokoleń
do pokoleń,
warszawskie dzieci,
dziś starcy.
Obrączki przekute
ze starych sprzączek,
na ulicy strzelanina,
gdy w starym kościółku
bierzemy ślub.
Ogień od pokoleń pali się tak samo,
przekazujemy pamięć,
nić Ariadny
i te sześćdziesiąt trzy dni,
które nas ocaliły,
sztafeta uratowanych marzeń.


Ach ta moja…

zepchnięta z krawężnika
opluta
obarczona nie swoją winą
przez wiecznie roszczeniowych
narzekaczy
z połamanymi skrzydłami
biało-czerwona
przetarła ze zdziwienia
oczy
nawet jej honor
ukradli

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko