Katarzyna Ioffe – wiersze

0
870
Maria Wollenberg-Kluza

W języku rosyjskim, francuskim i włoskim występują wyrażenia, podobne w znaczeniu i połączone, jednolite w formie: „ze świecą na głowie” („tenere la candela”, „tenir la chandelle”), które mówią o niesamowitej roli świadka czyjejś intymności, świadka tajemnej wiedzy. Stojąc ze świecą w zagłówku weselnego łoża, świadka znajduje się na granicy między uczestnictwem a obojętnością w czyimś związku, w cudzej miłości. Tak więc w mojej poezji pozostaję tylko świadkiem piękna, a wszystko, co mogę zatrzymać, to blask gwiazd w mojej pamięci, w moich oczach. Blask wiedzy, że wszyscy składamy się z fragmentów Wielkiego Wybuchu, cząstek gwiazd. Błyskotliwość pytania Maksima Bogdanowicza, lirycznego poety Białorusi: „Po cóż na Ziemi swary i zwady, ból i gorycz, jeżeli wszyscy razem lecimy do gwiazd?” (tłumaczenie K. Konczewskiej).

     To światło gwiazd, jak świece moich wierszy, trzymam w dłoniach w kubańskiej wiosce Guamo, gdzie tubylcy zostali zabici przez obcych konkwistadorów, w pokrytej śniegiem Jerozolimie podczas trzęsienia ziemi, w indyjskim aśramie pod wioską Dewalapuru, gdzie w łóżku ze mną są skorpion i martwy szczur, ponad każdą trumną, u jakiej stałam na pogrzebie, już nie pamiętam, dziewięć czy dziesięć razy w ciągu 25 lat. Najważniejsze jest to, żeby w zagłówku łóżka, w rozdziałach książek i w głowach ludzi było jasno od gwiazd, żeby światło zostało w głosie.

Kasia Ioffe



Do dzieci Piotra Nowińskiego.
Lecimy dziś koło Saturna.
Gdze tata jest? Czy tata… umarł?
Czy jego proch w tej strasznej urnie?
Kto kapitanem został tu?
*
Zatrzymaj dotyk, co zapomną:
Stąd leci burza gwiazd i ognia,
I wieje wiatr, promienie świecą,
I domkną oczy pyłem nam.
Zatrzymaj dotyk, co zapomną
Zatrzymaj rękę i tulenie,
Zdejmuj w ozonie albo tlenie
Skafander z głowy. Co gadał
Twoj stary ojciec, jak był młody?
O czym on śpiewał, miał marzenia?
O czym ty tęsknisz, padasz z głodu?
*
My lądujemy, lądujemy.
Zmęczony, w ziemi statek stał.
15/01/20


Dom.

W mieszkaniu moich marzeń może często być zamieszanie.
Skupimy się na szczegółach, jeśli jesteście w stanie.
Za oknem tam szczygieł zebrał jak mozaikę, puzzle,
„Rozproszone gniazdo”,
ale nie „czułości” Doroty Filipczak,
a żalu i szału Janki Kupały.
Wytworna twórczość tego pana:
wykwintne wiersze,
wspaniałe dramaty,
eleganckie pantofle, garnitur, patyczek,
przepraszam, kij,
urocze drżą ręce,
i tak poetycko płynie
Paulinka miodowa,
jak łódka na wodzie,
wódka w ustach i w gardle płonie –
o, to niedziela.
Kto został uczony
milczeć w światłach oczu żony,
na pewno, nie dzieli
wspomnienia z NKWD,
gdzie rampy promienie
nie są świecami
nie chodzi tu o rozmowy intymne,
wewnętrzne sprawy.
Wróćmy do mieszkania!
Niebieski kolor na ścianach
tam będzie wierszami,
obrazkami obwieszony.
Niech mamy błękitny na białym,
zobacz: latający statek, kosmici,
tygrys Henriego Rousseau,
lew Aleny Kish,
niedźwiedź Pirosmani
(Pirosmanaszwili Niko).
Z nich nikt nie powie
co się z nami stanie,
dlaczego moja obawa –
błękit na białym
jak blade ślady pradziadków,
umytych Cyklonem B
pod przysznicem Auschwitz.
Czystość
taka sama,
jak imię na dokumencie:
katusza rodziców,
Katiusza – wyrzutnie radzieckie
na różne kalibry rakiet,
również na słowa
w językach obcych dla ludzi,
ojczystych chyba dla aniołów –
mówię tylko o tych laleczkach,
zrobionych rękami dzieci, –
z autyzmem Voleczki,
Ryśka z epilepsją, –
i jeszcze o jednym, którego
dostałam od matki,
z kolorowego szkła.
To o co mi chodzi? Mieszkanie marzeń. Byłabym
szczerze szczęśliwa mieć tyle przestrzeni,
ile potrzebuję do tańca członek rodziny, człowiek-słoń,
ile do jogi zabiera Sziwa,
do lotu pragną motyle i ćma,
i kochankowie Marka Chagalla.
Ale w mieszkaniu marzeń –
naprawdę mam skojarzenie
z kolażami Parażanowa –
owszem, wystarczy mi, żeby na łóżku
zawsze mogły zmieścić się
książka, człowiek i pies,
z którymi jest
tyle kwitnącej jabłoni,
tyle poezji w moich oczach.
15/06/2020


***
Budzimy się w łóżkach Ibsena, Ionesco
chrapanie których jest nie do zniesienia.
Czekamy na sen,
oczekujemy
sądu, zbawienia,
niesamowicie zaskakującej nagości,
niesamodzielności,
miłości,
czekamy na Gościa.
Dla niego nam łatwiej pisać
o życiu, o wodzie i o Nicości.
*
Nie wierzę w czarne i białe wieże,
czy szkło bliźniąt, a jednak są
ludzie – bez znaków SOS –
w nich uwięzieni.
Bogowie świadomie przeżytej Grecji
zawsze w poważnej mowie dodają
końcówke “os”,
a rzymskie korzenie,
w których znajdują się domki
brytyjskich pixies,
co wieńczą rozmowę “Dixi”
lub, niekoniecznie, ale “Sapienti sat”.
*
Człowiek patrzy na gwiazdy i gwiżdże, że piękny świat
i że nie ma powrotnej drogi
do boskiej zadumy,
i nie wie, co ten ma na myśli
w swym nowym zamyśle.
Czy bóg, zapomniany w jaskini,
ma poroże jelenia czy łosia,
koronę upokorzenia nosi,
sam z siebie dumny?
*
Gadają moi przyjaciele, patrząc na gwiazdy,
szukają swojego czasu dla muzyki i kontemplacji.
Chcą w lęku swoim wskazać winnego paradom planet,
komunistów, po pierwszej komunii kanibali,
zielone ludziki, tęczowe, czy choćby kobiety,
które mają opinie zamiast “Mea culpa” i żalu
za Ewę.
Obawiamy się, kiedy nie znajdujemy
takich
konstelacji,
takich zjawisk, przez które dajemy radę
ułatwić swoje odpowiedzi, wątpliwości:
– dlaczego i kogo kocham,
– z kim się rozstać,
– gdzie kwiatkiem rosnąć,
– kiedy iść po zbroję,
– z kim się rozebrać,
– kto z ludzi wokół jest mi przyjacielem,
kto raczej popełnia zbrodnię
i… po co?
Czy będzie logicznie żyć
w astrologicznym statucie?
Czy teraz ci łatwiej oddychać?
Czy płuca
twoje są wypłukane
z gwiezdnego pyłu?
Czy w astmatycznym stanie,
w panice, żałujesz później,
wolisz wrócić na stację kosmiczną,
wołasz mamę, tatusia,
w końcu, umierasz.
W miarę już umiesz żyć.
14/06/20

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko