Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
668

To my budowaliśmy kapitalizm

Max Cegielski napisał ciekawą książkę o czasach, które znał słabo (najstarsza opowieść to rok 1983, autor miał wówczas osiem lat), a jednak… a jednak udało mu się napisać powieść prawdziwą. W posłowiu tłumaczy, że dzięki rozmowom z tymi, którzy w opisywanych zdarzeniach wzięli udział. I pewnie tak właśnie było, ale to tylko dobrze świadczy o Cegielskim, o jego umiejętnościach dokumentacyjnych.

O czym jest „Prince Polonia”? O dojrzewaniu w kiepskim czasie (co prawda ten wcześniejszy był jeszcze gorszy) schyłkowego PRL-u w Szczecinie, o przyjaźni, nieodwzajemnionej miłości, o Polakach w Indiach i Singapurze, o przemycie, powstawaniu fortun, zazdrości, o PRL-owskich dyplomatach…

Poznają się, choć chodzą do tej samej szkoły, do równoległych klas, podczas MOP-u, Ochotniczego Hufca Pracy w NRD. Jeden zagubiony, bez niczego na sprzedaż, drugi organizacyjnie przygotowany lepiej od innych. Handel, wspólna praca (a raczej jej unikanie), początki przyjaźni, wspólnych interesów. Dwa domy: w jednym matka nauczycielka i stale nieobecny ojciec-marynarz, w drugim tylko pijaczka matka wciąż poszukująca adoratorów w myśl zasady, że młody absztyfikant to najlepszy sposób aby dopiec byłemu mężowi, oficerowi Służby Bezpieczeństwa.

Nie ma wątpliwości kto jest w tym duecie, w firmie „Szczecinex”, osobą dominującą, organizatorem, tym, który ma jasno postawiony cel…

Szkoła średnia, wyjazdy na Węgry, już tylko aby zarobić na „wymianie towarowej”. I wszystko toczy się tak, jak wielu z nas pamięta (a przynajmniej słyszało o takich wyprawach handlowych). Aż do czasu pojawienia się w szkole Magdy, pięknej dziewczyny z innego, obcego świata. Mówiącej wprost o seksie i o tym, że do Polski „wpadła” tylko na chwilę. Wszyscy wiedzą, że ojciec to szycha, przedstawiciel handlowy PRL, który za jakiś czas znów zabierze ją do tego lepszego świata. Kochają się w niej wszyscy, a ona… Wypadek po pijanemu? Był? Nie było go? Nie ma ofiary, nie ma komunikatu w prasie…

Paszport do Indii. To tam „robi się” w drugiej połowie lat osiemdziesiątych prawdziwe pieniądze, to tam zarabia dolary. Ta podróż, obaj, Jan i Radosław, są już studentami (tak naprawdę te studia, tak, tak było, są ucieczka przed zaszczytną służba wojskową) wydaje się nie mieć końca. Przemyt z Polski do Moskwy, z Moskwy do Indii nie jest przecież przystankiem końcowym. Mekką jest Singapur i videoodtwarzacze szmuglowane do Delhi, a potem innych miast Indii.

„Wieszaki”, szmuglerzy, podrabiane paszporty, wywabiane stemple kontroli granicznej, coraz nowe trasy, hotele na dzień, dwa i znów kolejny kurs.

Są blisko, bardzo, choć jeden ma w głowie biznes, drugi coś więcej, a może nie, może mniejsze albo inne potrzeby?

Cegielski rozpisał tę opowieść na dwa głosy. Spójną historię opisują obaj. Widzą ja różnie, trudno aby było inaczej. Spoglądają na siebie po latach, dotykają swoich pragnień, dokonań, marzeń…

Cofamy się, znów do szkoły, na przyjęcie noworoczne, na którym nie pojawi się Magda. A potem to u niej, pożegnalne. Dziwni ludzie, narkotyki, dotykamy PRL z powstąjacą mafią. Ktoś mówi, że ten socjalizm zaraz się zmieni, musi się zmienić w kapitalizm (nie czułem tego do 89 roku ani trochę). Jazda po pijaku po alkohol, którego zabrakło.

I znów Indie, wypchane torby, nasycenie rynku wideo. Przeskok do wyższej półki, do przemytu złota. Tak, tu za kurs nie bierze się stu czy dwustu dolarów, bierze się tysiąc. A każda panna młoda w Indiach musi być obwieszona złotem… Taki kraj!

Łamie autor „Prince Polonia” konwencję wprowadza w tę opowieść jeszcze polskiego dyplomatę i przedstawiciela handlowego. Tego, który musi sprzedawać produkcję polskich stoczni… Tak, tak, ojca Magdy…

Zapętlenie: chcecie sprzedać te statki? OK. kupimy, ale musimy mieć waszą zgodę (ach ta przyjaźń polsko-indyjska) na aresztowanie waszych przemytników, są zbyt zuchwali (a może tylko psuja interesy miejscowej mafii?). Służby muszą mieć sukces…

Zdrada, wyeliminowanie konkurenta, bo przecież mógł Radek ostrzec, dzięki cynkowi Magdy Janka. Więzienie. Straszne, nieporównywalne z PRL-owskim (wiem, co mówię). Smród, choroby, ciasnota.

To już ’89 rok. Pieniądze, duże pieniądze. Prawie wszystkie, które zarobili, za wolność tego drugiego. Wyrzuty sumienia? Pewnie. Ale też gnijący PRL, każdy ciągnie w swoja stronę. Transport komputerów wypełnionych narkotykami. Raz jeden…

Już się nie spotkali, Magda została w Singapurze, Radek wrócił do Polski w dziewięćdziesiątym tzrecim, rozkręcił biznes, Janek w więzieniu odkrył inną prawdę…

Czytałem tę książkę z ciekawością. Będąc ledwie kilka lat starszym od bohaterów Cegielskiego miałem kompletnie inne doświadczenia. Tak, słyszałem o takich ludziach, potem widziałem fortuny, które wyrosły z niczego. Z niczego? „To my budowaliśmy kapitalizm”… Nie Balcerowicz?

Max Cegielski – Prince Polonia, Marginesy, Warszawa 2020, str. 416.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko