Andrzej Walter – To tylko kino, może nawet porno

0
457


   Czasem, w naszych makulaturowych czasach, w tonach nieuszanowanego papieru, który cierpliwie znosi naszą poetycką twórczość, czasem przytrafi się tam perełka prawdziwych poszukiwań metaforyki oddającej pięknie to, co nam się przytrafia. – A cóż to takiego? – zapytacie – nam się przytrafia? Otóż przytrafia nam się życie, w tym ponoć najlepszym ze światów, skonfrontowane z dawno już przebrzmiałymi ideami i dążeniami, nasączone goryczą deformacji. Ta deformacja ma posmak karykatury wszelkich rzeczy i spraw, które niegdyś były dla wszystkich święte, wzniosłe i ważne, a dziś stały się już: powszechne, zubożałe, upokorzone i jakieś takie zdenominowane.

   Debiutancki tom Aleksandra Trojanowskiego „Parkingi podziemne jako miasta spotkań” jest właśnie taką perełką wyłowioną z tego morza poetyckiej makulatury, którą nie bez potrzeby tworzymy usiłując zgłębić ducha czasów, usiłując dotknąć nieuchwytnych stanów nowych światów i gry słów ze słowami. Z tego tomu bije świeżość, nowatorski język, zaskakująca, ale adekwatna do tej pokręconej współczesności, jakże ożywcza metafora i echo poszukiwań przygniecione …, no właśnie: – kim? czym? dlaczego?

   Trojanowski rozpoczyna bezkompromisowo i bardzo ostro, a ponieważ to wiersz o nas wszystkich (mam na myśli wierszokletów i poetów) może warto poznać tę wizję (wierzę, że z przymrużeniem oka):

Polski film emigracyjny średniej długości

Czoło polskiej poezji przekracza granice
i zdobywa Berlin Zdobywa również
Paryż Londyn Madryt
Czoło polskiej poezji pluje:
wylewają rzeki (polonijne koła
rozchodzą się po stawach
i po kościach) Czoło poezji polskiej
wciska nas w fotele
To wybijają
godziny i studzienki

   O Bogowie! Jak powiedzieć, żeby nie powiedzieć zbyt wiele? Jak ułożyć, sklecić, zespolić, jakich słów użyć, niby pchnięć szablą, słów sensu i jak nas można, tak naprawdę: zabić? zatrwożyć? unicestwić? Czy Aleksander Trojanowski wiedział co pisze i co właśnie napisał? Czy panował nad piórem, czy też ono może wyślizgnęło mu się z ręki i ot, jakoś tak samo się napisało… godziny i studzienki wybiły, a czoło polskiej poezji do dziś liże rany i podnosi się ciężko ze swojego upadku?

   Tego nie wiem. Pytam i błądzę. Tak jest dobrze. Pytać, błądzić, rozważać. Obserwować. I myśleć: o polskiej poezji, o studzienkach, o czole, a nawet o tym pluciu. Jaka potężna ta potęga i jak wiele słów można jeszcze wylać nadaremno. W czole polskiej poezji, której nikt nie chce, której nikt nie czyta, która nikogo nie obchodzi. Już słyszę chór oburzonych!!! No jakże to tak. Toż to cała gałąź przemysłu. Kilka milionów piszących. Tony „tomików”, zastępy świętych (krów) i rzesze towarzystw wzajemnej adoracji. Wydawcy, krytycy, zrzeszenia i kluby, Polska poezją stoi i basta. Prawda? Jakie to miłe dla ucha, dla serc, dla ducha, dla wyobraźni. Szkoda tylko tego drugiego dna, odwrotnej strony medalu, tej innej realności – wszechświata społecznego postrzegania donośności tego zaśpiewu, tych metafor, tego niezrozumiałego dla przeciętnego Kowalskiego wyrafinowanego języka mającego przecież zmienić świat, mającego kogoś i coś ocalić, doniosłego i wzniosłego, ponoć pięknego. Szkoda tej emancypacji i tej energii. Tej sztuki szkoda, ech. I zaraz ktoś wstanie i powie: – poezja nie jest dla mas, poezja jest dla wyrafinowanego odbiorcy. Tylko zapytam: – gdzie on jest, koleżanko, kolego, gdzie on się podział? gdzie uciekł?

   Motto tomu Trojanowskiego jest pewną odpowiedzią. To tylko kino. Obraz. Złudzenie. Ułuda, z elementami pornografii

– Chodzi pan do kina?
– Tak.
– Kiedy?
– W latach 20. Może i w latach 30.

„Wisconsin State Journal”, wiosna 1929

   Co się stało z naszą poezją? Jakich użyć słów, jakich metafor, o czym pisać, dla kogo pisać? Sobie a muzom? Ale przecież pisać trzeba… Nikt w to nie wątpi. Artysta pisać musi, malować musi, rzeźbić musi – nic i nikt go nie powstrzyma, chyba tylko sama Śmierć. Dlatego jest się artystą. Jest się straceńcem i pilotem samobójcą, swoistym kamikaze życia i śmierci. I kolejny wiersz Trojanowskiego niejako idzie dalej, za ciosem.

Pierwsze wejście w arterie

w rytmie wykwitów grzyba
za meblościanką Zawinięta
w kołdrę Wchodzi
wychodzi
zagotować wodę
Światło
wybija rytm wtłaczania
podzespołów
ludzi w arterie
specjalnej strefy
ekonomicznej bielan
fabrycznej marino
A wszystko chodzi
jak w zegarku rozkład
na przystanku
dojazd

i synkopka
tkwi w synapsie jak kiep: kpi z synapsy jak kiep

zgaszony na ścieżce dźwiękowej na ścieżce
w której kwitła grzybnia kwitłaś
zawinęta w kołdrę bez poszewki weszłaś
i wyszłaś zagotować wodę

   Przed oczami staje scena z jednego z wcześniejszych filmów Chaplina, w który pracuje on w fabryce dokręcając jakieś śruby. Rytm powtarzalnej czynności ociera się o zawrót głowy. Przerażająca to scena i zarazem wizjonerska. Nasze życie dziś stało się właśnie taką fabryką, takim obłędem codzienności, powtarzalności, monotonii i bezcelowości, które w połączeniu z pełną kontrolą, sieciową inwigilacją i policzalnością wszystkich i wszystkiego zaczyna tworzyć orwellowski świat jutra. Tyle, że jutro zaczęło się już dziś i szczęśliwego zakończenia nie widać. Poezja? A na co komu w takim świecie poezja.

Ciche linoleum

Na wszystkich kondygnacjach cichy szmer kanałów
telewizji cyfrowej lub radia Jednostka mieszkalna
jest przemoczona do nitów a nit się dociera
jak nikt pod stopami wspólnoty mieszkańców

Czego tu chcesz wierszyku: przeciągnąć mnie na nitce
do ich kłębka dymu? (uderz w blaszany bębenek) Badać
ślady stóp na cichym linoleum żeby powiedzieć: spójrz
jaki porządny polski heksametr
(Obozowali tu zeszłej nocy)
I taki porządny ale nie posprząta?

   Wiersze Trojanowskiego podrażniają zmysły. Budują napięcie. Rozkładają życie na cząstki elementarne i jakby pod mikroskopem badają tę naszą nicość. Nicość, którą sami stworzyliśmy, którą pielęgnujemy ulegając jakże złudnemu poczuciu stabilności i bezpieczeństwa, które pomimo tych straceńczych wysiłków i tak zostały zakłócone, żeby nie powiedzieć, że na zawsze już dziś utracone. To przecież wiersze jeszcze sprzed pandemii. Jak jednak doskonale się wkomponowują w ten czas, czas próby, czas rozkładu, zakłócenia i chaosu, z którego tak naprawdę nie wiadomo co się wyłoni i co nas czeka. „Parkingi podziemne jako miasta spotkań”. To też wręcz idealna metafora naszych czasów. Trojanowski, być może zupełnie przypadkiem, jakże genialnie wpisał się we współczesność. W teraźniejszość, w świat za oknem.

   Posługuje się prostym językiem przekazu, zakłóconym chaosem, naszymi fobiami, lękami, wynaturzeniami czy zatrutymi owocami naszych zaburzeń i dewiacji podniesionych do rangi normatywnej i społecznie akceptowalnej. Konwencja zabawy słowem, kpiny z odwrócenia pojęć, ze zbieżności słowotwórczej idealnie użytej jakby po sąsiedzku celem prowokacji, zaczepki i sygnału. Mistrzostwo świata…

   Każdy wiersz to jednoczesna zabawa językiem, przy czym z właściwą dozą szacunku wobec poezji wyrażoną odpowiednią wagą problemu czy stanu ducha ludzkości we współczesności. Wyjątkowe zespolenie kpiny i cynizmu z troską i uczuciem. Wiersze są dopracowane, oszczędne, a zarazem kreują wręcz nieograniczone możliwości dyskusyjno-interpretacyjne, przy jednoczesnym jasno wypowiedzianym sprzeciwie wobec takiego świata, takiego człowieka oraz takich reguł społecznych. Tutaj warto jednak pooperować przykładami. Przed nami dwa wiersze – wiersz „patriotyczny” (choć nawet cudzysłów tu … ale cóż) oraz … erotyk (dosadny i zaczepny)

Nino Rota

Pachniało mi wi-fi „szukałem połączeń” święci
mężowie byli we wszystkich instach naraz
Wchodzili mężczyzną wychodzili ojczyzną
i twardniały skutki kiedy doszło do hymnu

Kiedy doszło do hymnu udało ci się zwinąć
język (i grałaś nina rotę na kradzionej trąbce)
Były to miękkie metody w bawełnianych koszulkach
a sutek nęcił jak draża (próbowałem lizać)
skutek nęcił jak ustnik Próbowałem dąć

i kradziony język stał nam wzgórkiem andersa i dochodził
do wniosku na białym przesłaniu

Erotyk

Pani pachnie jak sklep wielobranżowy
To jest komplement Wybucha pani
jak problem rasowy Prześcieradło
jest mokre jak bon rabatowy
ściskany w sinoczerwonej pięści
Albowiem
wielkopowierzchniowy sklep
jest dziś zamknięty
Zielone Świątki nade mną
Pode mną
płoną przedmieścia
Sinieje osiedle
Drżą szyby
wiertnicze

   To tylko kino. Ułuda, z elementami pornografii. A gdzież ta pornografia? Otóż ona jest dziś w nas. Nie na zewnątrz, przecież wszystko już było, historia się skończyła, czy musimy widzieć, doświadczać namacalnie, zmysłami – od czegóż wyobraźnia. Żyjemy w świecie doszczętnie spornografizowanym, w świecie sprzedajnym i sprzedanym, w świecie, w którym poezja zaczyna być szyderstwem, albo zarzewiem uśmiechu politowania, a co najmniej niezrozumienia. I w takim świcie na przekór biadoleniu, na przekór losom, na przekór szacunkowi dla sztuki, na przekór samej sztuce, jako próbie ocalenia rodzi się nadal właśnie poezja, rodzą się działa małe i wielkie, kompulsywne, impulsywne, żywe i namiętne. Trudno o większy paradoks. Paradoks ten wyraził znakomicie debiutujący Aleksander Trojanowski, któremu gratuluję pomysłów, talentu i prawdy, którą chciał nam opowiedzieć.

Parkingi podziemne jako miasta spotkań

Stając w autobusie komunikacji
miejskiej, mówiłem ci z ręką
na uchwycie, że teraźniejszość
jest jak Cieszyn. Stojąc w autobusie
(itd.), machałem ręką
na taką teraźniejszość,
która stoi w Krościenku.
Ona nam odmachuje.
Czy chodzi mi tylko o kolejki? Zdecydowanie
nie chodzi mi tylko o kolejki. Np. weźmy
twój przypadek: masz pobyt stały

i masz kartę biedronkę, a kręcą cię ronda,
ale jako ronda, place budowy jako
place budowy, parkingi podziemne
jako miasta spotkań

   Czegóż chcieć więcej? Może tylko spotkania. Spotkania z nadzieją. Z wiarą w poezję, w szczerość pisania, w niezgodę na ten świat, Spotkania z samym sobą i z wami – jeszcze wciąż ocalałymi przed plastikowością, przed deformacją, przed materią. Bo wy poeci, jesteście solą ziemi, solą tej ziemi… Wy poeci? My poeci? A któż to dziś jest?

   Czoło polskiej poezji wciska nas w fotele. Wybiła godzina

Andrzej Walter

Aleksander Trojanowski „Parkingi podziemne jako miasta spotkań”. Biuro Literackie. Stronie Śląskie 2020, 40 stron. ISBN 978-83-66487-05-5

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko