Bożena Termer – Parę uwag o modzie w czasach PRL

0
595

    Modne imiona, modne rasy psów, moda na zdrowy styl życia, kolekcjonowanie różnych przedmiotów… Moda w sztuce, w architekturze, muzyce, literaturze… Jest to zatem pojęcie bardzo pojemne i prawie wszystko da się w niej „upchnąć”…

     Według Słownika języka polskiego PWN – moda to „obyczaj przejściowy, często przeciwstawiający się dotychczasowej tradycji w tej dziedzinie”. Nas tutaj interesuje moda odzieżowa, czyli styl ubierania się w sposób charakterystyczny dla konkretnego czasu i miejsca danej epoki, danego społecznego terytorium, jak i zespołu norm dotyczących ogólnego zewnętrznego wyglądu człowieka…

    W pierwszych latach powojennej Polski trudno właściwie było w tym sensie mówić o „modzie”. Rodacy ubierali się zazwyczaj w to, co mieli pod ręką, a mieli raczej niewiele. Dopiero po 1956 roku, w latach tak zwanej „odwilży” politycznej i pewnego gospodarczo-ekonomicznego ożywienia zaczęły pojawiać się  pierwsze „jaskółki”, zachodzić znaczące zmiany w tej tak dotąd zgrzebnej dziedzinie. Literackim prekursorem okazał się np. Leopold Tyrmand (nie bez walnego udziału jego żony, dziennikarki „Przekroju” Barbary Hoff), autor sensacyjo-obyczajowej i „kultowej” już powieści „Zły” – eksponujący demonstracyjnie i prowokacyjnie swoje kolorowe „bikiniarskie” skarpetki!

      Poważnym tego, szerzej widomym znakiem, okazała się wkrótce, bo w 1958 roku powstała, firma państwowa Moda Polska. Pomysłodawcą był, co ciekawe może dla wielu i z wielu powodów zaskakujące, ówczesny minister przemysłu i handu Mieczysław Lesz. A twórczynią i realizatorką Jadwiga Grabowska, była właścicielka salonu mody przed i krótko po wojnie (do czasu słynnej, przegranej przez „prywatną inicjatywę”, tzw. „bitwy o handel”). Firmowe logo firmy, w biało-czerwonych barwach, zaprojektował  Jerzy Trautler, a papier firmowy z emblematami czarnej jaskółki w locie – Roman Cieślewicz. Obaj  znani plastycy. Wkrótce potem Moda Polska przystąpiła do międzynarodowej organizacji modowej Chambre Sindicale de la Haute Couture. Dzięki temu modelki i kierownictwo firmy mogli służbowo wyjeżdżać do Paryża by uczestniczyć w słynnych w świecie pokazach, „podpatrywać” i uczyć się fachu. Moda Polska organizowała w kraju dwa razy w roku pokazy swojej kolekcji: Wiosna – Lato, Jesień – Zima. Projektantami byli między innymi Karolina Parol, Magda Ignar, Jerzy Antkowiak, Grażyna Hasse i inni. Modelkami zaś przeważnie piękne dziewczyny z tzw. dobrych domów – pani Jadwiga Grabowska zwracała na to podobno szczególną uwagę… A po niej aż do końca istnienia firmy (początek lat 90.) Moda Polska jej szefem był Jerzy Antkowiak.

    Moda Polska szyła ubiory na rynek krajowy i zagraniczny z bardzo dobrych – były takie – polskich tkanin (ręcznie malowany jedwab milanowski, bielskie wełny…)  oraz importowanych. Specjalny i osobny dział produkcji stanowiły bardzo oryginalne stroje z dzianiny, z naturalnych surowców. Mniej więcej w tym samym czasie powstały też takie polskie firmy odzieżowe, jak warszawska Cora czy łódzka Telimena oraz – dla panów – Vistula i Próchnik. Cora została przekształcona z Zakładów Odzieżowych im. 22 lipca i od 1967 nosi nazwę Cora. Zakład zatrudniał ok. 3 tys. pracowników i był największym polskim eksporterem odzieży i  „oczkiem w głowie” ówczesnych władz, jako dostarczyciel cennych „dewiz”. W 1958 powstała też łódzka Telimena, która szyła suknie balowe i coktaliowe, również na eksport, a jak niektórzy z nas zapewne pamiętają, w kraju cieszyły się wielkim powodzeniem – nie tylko zresztą w tej dziedzinie – tzw. „odrzuty z eksportu”. W PRL funkcjonowały także liczne specjalistyczne spółdzielnie odzieżowe, takie jak Leda czy Modny Strój…

    Gusta Polek w tamtym czasie kształtowały w znacznej mierze różne czasopisma kobiece i społeczno-kulturalne, w których przeważnie były rubryki mody, prawdę mówiąc był to zazwyczaj bardzo skromny (sama prowadziłam coś takiego w miesięczniku „Widnokręgi”) kącik mody. Znanym  i bardzo wpływowym„kącikiem” w znakomitym skądinąd „Przekroju” zarządzała na przykład, niezmordowana Barbara Hoff – podpowiadała i uczyła panie jak się modnie ubierać i dobrze wyglądać. Wspomnieć warto może też o niemieckim – polskojęzycznym piśmie „Burda” – które nie lansowano mody „wysokiej”, miało natomiast praktyczną wkładkę z precyzyjnie opracowanymi wykrojami, to dzięki nim wiele z nas uczyło się wtedy solidnych podstaw kroju i szycia.

    Osobny rozdział stanowiła moda młodzieżowa. Pod koniec lat siedemdziesiątych XX w. w jednym z domów towarowych w Warszawie na ścianie wschodniej w Juniorze, Barbara Hoff wystawiała pod firmą Hoffland kolekcję długich dzianiowych bawełnianych sukienek, drukowanych w czarne jamniki i wielbłądy oraz modne dżinsowe i sztruksowe spodnie, takież kurtki oraz „szałowe” bananowe spódnice. Dziewczyny z całego kraju stały po nie w długich kolejkach… Zdobywały je tylko nieliczne – bo wtedy modne ciuchy „się zdobywało”.  Zdobywało się też modne ubiory na „ciuchach” – najpierw na warszawskiej Pradze a potem w Rembertowie. No i w komisach, których było całkiem sporo acz ceny bywały takie wysokie, bo niejedna garsonka czy para szpilek okupione bywały przez ich komisowych „importerów” niezjedzoną kolacją czy śniadaniem, podczas zagranicznych delegacji czy innych wyjazdów rodaków…

   Mimo tzw. słynnych w ówczesnym oficjalnym języku ”trudności obiektywnych” Polski całkiem dzielnie sobie radziły, na ulicach  miast było wesoło, kolorowo i różnorodnie. Prym wiodły oczywiście studentki wydziałów artystycznych i uniwersyteckich. Polska była, jak wiadomo i to nie tylko w tej dziedzinie, „salonem i najbarwniejszym barakiem w obozie”. To do nas przyjeżdżała czasami Jovanka Broz-Tito na specjalnie dla niej organizowane, jak mi opowiadała jedna z modelek, pokazy kolekcji Mody Polskiej.

.

      Po transformacji ustrojowej la 90. wszystko stało się łatwiejsze, bardziej dostępne, choćby konfekcja Made in China, bo bardzo tania. Ale czy ulice nasze są weselsze: panuje jednolitość i unifikacja. Panie i Panowie biegają zimą w pikowanych puchówkach, głównie czarnych i granatowych, wyglądając jak wielkie gąsiennice poprzecinane segmentami pikowań; mają one oczywiście swoje zalety – są lekkie, ciepłe i bardziej – choć niezupełnie – ekologiczne. Futra stały się „obciachem”. I dobrze. Nie wolno mordować zwierząt na płaszczyki dla elegantek… Jednak teraz mało kogo stać na wyróżniającą z tłumu oryginalność. Tu wspomnę na zakończenie, że jedną z takich wyróżniających się osób jest pani profesor Maria Szyszkowska, która niezależnie od mody ma własny i oryginalny, malowniczy styl ubierania się…

                                                                                                B.T.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko