tak to ja
felicjan dulski
który w uporczywym marszu
po własnym domu
rozporządzeniem władz
przeistoczonym
w nie wiadomo co
dotarł już
nie tylko na wawel
ale też
na sam kraniec afryki
i na wyspy japońskie
raz na tydzień
wypuszczany na zakupy
do sklepu
naciągam na twarz
szpanerską bandankę
niczym malowniczy kowboj
ze spaghetti westernu
i udaję przed światem
że mnie nie ma
zaczynam podejrzewać
że jestem tylko
żałosną postacią
wykradzioną
ze stronic
wagonowej literatury