Zbigniew Kresowaty – TRANSCENDENTNA HUŚTAWKA (Rozmowa artystyczna z poetką Edytą Kulczak)

0
547
Portret poetki Edyty Kulczak wykonał Zbyszek Ikona – Kresowaty 2017 r.

Zbigniew Kresowaty: Przyznam, że ujął mnie bardzo twój tomik poezji pt. „Kołysze się w tobie huśtawka” – wydany w Poznaniu w Wydawnictwie „Kontekst” w 2014 r. Pisałem o tym wydaniu swego czasu bezpośrednio po ukazaniu się go. Są tutaj bardzo interesujące wątki, dość powiedzieć w bardzo oryginalnym kształcie – Poetka, autorka tekstów, znalazła pomysł na metafizyczne wypowiedzi, w semantyce niesfornej wdziewa strój szamanki, w którym dostrzega otoczenie w dość krzywym zwierciadle(?). Tomik ten dotarł do mnie jak koszyk pełen wykwintnych, kwaskowatych, zaczarowanych winogron w zimie i oliwek pachnących zeszłorocznym latem oraz pamięcią skąpaną w ciepłym słońcu jesiennych kolorów, jakby wprost spod nieba z zagubionych greckich sadów… A jest tak, że kiedy smakujemy takie winogrona, odruchowo spoglądamy na sploty owego koszyka, sploty ażurowe ścieżek ocalających zawartość pikantnej krainy… i wracamy do najskrytszych marzeń lub poczynań…

Edyta Kulczak: Cieszę się, że tak egzotycznie prezentuje się przed Tobą mój tomik. Powiało wakacjami, latem i ciepłym morzem. Myślę, że wpływ na to ma sama postać szamanki, która Cię trochę uwiodła i zmyliła. Jak głoszą podania lub domysły stoi ona na pograniczu dwóch światów – realistycznego i metafizycznego. Ty dodatkowo obdarzasz ją w swojej wyobraźni niezwykłą erotyką i zmysłowością – stąd takie soczyste opisanie świata z „Huśtawki”. Tak naprawdę, chciałam stworzyć postać jak najbardziej realistycznie i zwyczajnie. Tak, żeby przypominała współczesną dziewczynę, współczesną młodą kobietę – mądrą, refleksyjną, uwikłaną przy tym w codzienność jak najbardziej banalną – gdy sprząta, gotuje, kopie w ogródku. Ale też niezwykle wrażliwą na doznania i doświadczenia wszelkich aspektów istnienia i nieistnienia oraz lekko chciwą na te doświadczenia i doznania. „Szamanka chodzi wciąż z łopatą/ próbuje dokopać się środka/ który ciągle wchodzi głębiej” albo „nie nosi piór/ jest dziewczyną na pierwszy rzut oka pomyślisz zwyczajną/chodzi po powierzchni ziemi od wewnątrz/ z boku wydawać by się mogło/ do góry nogami/ gdy świat odwróci się środkiem na wierzch/ ona stanie w pionie”.

Z.K. Każdy poeta podejmuje jakieś(przeważnie)oryginalne „zadanie” – cel lub obiera niepowtarzalny stosunek do życia. Ryszard Krynicki mówi, że „poeta tłumaczy z języka nieznanego”. Prawdopodobnie poezja współczesna dziś jest w stanie podejrzenia… etc.Jako osoba – poetka proponujesz taką „rozkołysaną huśtawkę” pomiędzy Psyche a delicznością (?). Wczuwasz się w rolę oryginalnej niezależnej osoby, medium… Otóż, co tak naprawdę prześladuje poetę dziś? – Czas, że odnajdujesz mimo to siebie w kimś? – czy każdego ranka widzisz dla siebie, że tak powiem oględnie, nową wersję, ksywkę? –  Być sobą, czy zamienić się w Kogoś innego? – walczymy o oryginalność? – Poeta wyznacza sobie niezależny azymut…, ale chce być otoczony…

E.K.: Tak bardzo nie myślę ciągle o sobie i o kreowaniu jakimś wyjątkowym siebie jako poetki, choć należę do osób, które lubią być dostrzegane. Właściwie najbardziej ze wszystkich aspektów mojego życia najbardziej cenię życie – jego przejawianie się w ludziach, zjawiskach, relacjach międzyludzkich, w sztuce. Pewnym jest, że umieszczam siebie taką w twórczości. Najbardziej interesuje mnie człowiek. Żeby o nim pisać muszę go przeżyć i poczuć na różnych płaszczyznach – czasem w zwyczajnej obserwacji cudzych relacji i oględnym odczuciu, w kontekście zwykłego zdarzenia czy ciągu zdarzeń, czasem muszę go dotknąć, a czasem połknąć, pożreć w biegu lub gryźć po kawałku, czuć w każdym mięśniu, nerwie, neuronie, synapsie, atomie i głębiej – w kosmicznym nieprzemijalnym porządku. I to nie jest twórcza premedytacja czy prowokacja. Może jednak być też prawdą, że nie kontroluję tego, że to współrzędne sztuki, która tak naturalnie steruje układami, że wszystkich udaje się oszukać. A co mnie prześladuje? Najbardziej moje myśli i emocje, potem skomplikowanie świata, powtarzalność i relatywizm zjawisk, istnienie i ulotność idei, też nieprzewidywalność mechanizmów idei, którą nazywamy losem. Nie przeraża mnie to, lecz fascynuje. Jest źródłem moich zatrzymań czy lepiej intensywności filozoficzno-twórczych, daje poczucie prawdziwości istnienia. Penetruję dzięki temu wszelkie nieoczywistości, które stają się zwyczajnie ludzkie. Na przykład Czas. Źródło moich fascynacji. I przypatrywanie się nieustannym próbom ludzkości okiełznania tego nieujeżdżonego dzikiego, wymykającego się wszelkim regułom i kwalifikacjom rumaka, ba, ogiera lepiej, wtłoczenia go w ramy tykania zegarów i cyklów, odmierzania jak linijką przestrzeni. A tu nic – myk i minęło życie, a jeden nudny wykład ciągnie się jak trzy doby. To trudniejsze do dotknięcia niż ogień. W którymś wierszu napisałam, że czas jest wymysłem ludzkim. I teraz podczas penetracji świata wartości europejskich przez wirus albo przez lęk przed wirusem, ta poetycka myśl nagle ucieleśniła się we mnie, potwierdziła na realnym poziomie zwykłego życia – otóż kilka dni po postanowieniu rządu o konieczności zamknięcia się Polaków w domu, poczułam, że czas stanął w miejscu, wyszłam na spacer, nie potrafiłam od razu wskazać, jaki jest dzień tygodnia ani przypomnieć sobie, co robiłam przedwczoraj. Nawet się ucieszyłam, że rzeczywistość poddała mnie doświadczeniu relatywizmu czasu. Czas jest, gdy jest dzianie, gdy są ludzie i efekty ich poruszeń w rzeczywistości…

Z.K – Proszę pozostańmy jeszcze w twoim tomiku wierszy, w którym zechciałaś pokazać oryginalną kobiecość? – Miejsce, gdzie nawet Szamanka ma swój oryginalny wdzięk i byt. Przytoczę tutaj wiersz „Szamanka jest/ jak lekko oswojony/ pies// przez uchyloną furtkę/ wymyka się chyłkiem/ do swoich// odwraca się po drodze/parę razy przystając// patrzy na dom” – Czy tak?

E.K. Tak, jak powiedziałam wyżej, ta kobiecość nie jest oryginalna, lecz prawdziwa. Nawet szamanka, choć czasem plecie wianki z kwiatów czy tworzy wiersze o miłości, również gotuje kapuśniak, nalepia plastry na rany. Posiada jednak metafizyczny obszar „poza zasięgiem”.

Z.K.  Wiersze w tej książce – owszem! – nasycone erotyką i pewnego rodzaju grą, nie tylko z sobą samą, ale z zagadkowym podmiotem błądzącym w tle… Kiedy zagłębiłem się w dalsze strony, bo wciągają jakby za krawat przez otwarte drzwi, dostrzegłem imponującą transcendencję – skąd pomysł? – Jak nadmieniłem poszłaś na bardzo osobliwą grę – w Twoich innych tomikach dostrzega się specyficzną, jakby podskórną, erotyczną grę? – Przytoczę jeszcze jeden tekst tej książki: „Śnił mi się zaskroniec/ chciałam go pogłaskać i przytulić/ a potem jadłam jabłka/ na pokładzie statku// zdziwiłam się/ nie lubię jabłek”

E.K. Mężczyzna i kobieta jako dopełnienie, jak yin i yan, dzień i noc, ciepło i zimno, rozum i emocje, przyciąganie i odpychanie, dobro i zło tańczą międzyplanetarny taniec jak wszystko w naturze połączone więzią potrzeb i zależności, chcenia i konieczności. Całe życie tworzy tę biologiczną grę pływów energetycznych, opierających się na przeciwnościach.

Z.K. Jako uczestniczka Międzynarodowej Konferencji, jakaodbyła się w Poznaniu w ub. roku (2018) w listopadzie, przytaczasz swoje odczucia dotyczące poezji, jej zapisu i zapasu wartości na jutro… Temat ten był poruszany w ostatnim dniu Konferencji, którą zorganizował Wielkopolski Oddział Związku Literatów Polskich. Otóż pojawiły się pytania merytoryczne o los poezji. Byłem uczestnikiem tych spotkań. Przytoczyłaś tam kwestię jakby zasadniczych rozważań o relację twórca – odbiorca, czy może bardziej relację wiersz – odbiorca. Gdyby sformułować kwestię powyższej zależności w formie pytania, mogłoby ono brzmieć następująco: „Czy współczesna poezja skazana jest na konieczność dostosowania się do potrzeb i oczekiwań odbiorcy, czy ma szansę na pozostanie niezależną i mądrze niezwykłą dziedziną literatury pięknej, bez konieczności dryfowania w kierunku orientacji schlebiania gustom odbiorcy, oscylującym z kolei w kierunku czynienia ze sztuki wartości popularnej.  Jak wg Ciebie jest – a jak będzie naprawdę? – jak może być jutro z następnym pokoleniem?  – O czym będzie?

E.K. Temat interesujący, ale trudno wieszczyć o przyszłości, nawet gdy napisało się parę wierszy o szamance. Obawiam się, że poezja się przeżyła, nikt nie pragnie takich intelektualnych i emocjonalnych staroświeckich wyzwań, szybkość życia i zmian cywilizacyjnych nie pozwala na filozoficzną i estetyczną kontemplację słowa, choćby było to najbardziej naturalną potrzebą człowieka. Mieć na coś wartościowego dla siebie czas, to dzisiaj luksus. Inna rzecz, że przekierował się znacznie desygnat słowa „wartościowe”. Poezja wymusza na odbiorcy refleksję, pobudza nie tylko zmysły, ale i myślenie. Może trzeba by dojść do jakiś wniosków o charakterze etycznym lub filozoficznym, może zaburzyłoby to wygodną logikę trwania i postawiło wyzwania. Nikt nie lubi niespodziewanych komplikacji wewnętrznych, a tym bardziej zewnętrznych – jeszcze pod wpływem sztuki??? Tu nie antyczna Grecja. Po co mierzyć się oko w oko z sobą samym. I jeszcze może nie pasować do tego, co o sobie mniemamy…

Z.K. Uważam, myśląc w tej chwili radykalnie, bo takie staje się dziś życie – poezja jest i będzie niezależna i nie będzie nigdy schlebiać otoczeniu, będzie się kłócić o nowe poznawcze wyrazy, styl, punkt widzenia… , bo to modlitwa coraz dziwniejsza, każdy wiersz jest modlitwą do niejawnych sił lub sił wiary, do „nadprzyrodzonych”, jak wszechmocni z UFO – lub jest kłótnią z „Bogiem” albo „szatanem” – o ile on nam się wyobraża(?) – a wyobraża się jawnie bardzo – To w istocie „poszukiwanie prawdy”. Albowiem poszukujemy prawdy – „Kto poszukuje prawdy, poszukuje (autorytetu) Boga, nawet o tym często nie wie „– Notabene tak mówi dr Edyta Stein. W sensu – stricte normalnych relacjach żywych mężczyzna zawsze będzie szukał kobiety, a kobieta mężczyzny, tak się nam objawia nasz gen natury, który przywędrował z kosmosu np. w meteorycie(?) albo jako proch zrzucony przez UFO. Coraz więcej o tym w nauce, to działanie tzw. rozumu. Świat leci w odchłań swoim torem, niczego nie udaje, co jakiś czas relacje swoje zmienia nauka, sztuka… ale tęsknota za żywym organizmem trwa zawsze i taką zachłanną pozostanie – tak czy inaczej.  Jaka jest tutaj rola poezji? – Być albo nie być?

E.K. Nie jestem pewna, czy poezja w ogóle będzie lub nie stanie się uciechą i przeżyciem tylko dla samego twórcy i grona uważającego się za wtajemniczonych. Może wreszcie stanie się rzeczywiście prawdziwa, jak mówisz, pozbawiona sztuczności i pozy, zarówno w stylu, jak i refleksjach. „Tęsknota za żywym organizmem” – pięknie powiedziane, bardzo mnie to stwierdzenie zadziwiło swoją dosłownością i sensualistycznymi, seksualnymi konotacjami. Zabrzmiało jak pragnienie.

Z.K. Piszesz na swej stronie internetowej – mówisz wprost o rozważaniach i dyskusji na Konferencji Poetyckiej w Poznaniu, że „dyskusję wywołał wykład francuskiej poetki, wiceprzewodniczącej Związku Pisarzy Rhône Alpes we Francji Aichy Vesin Cherif na temat tendencji rozwoju współczesnej poezji we Francji i zagadnienia roli Internetu jako medium rozpowszechniającego i propagującego sztukę, w tym również poezję. Spostrzeżenia Aichy Vesin Cherif nie zaskoczyły słuchaczy, zwróciły uwagę na zależność między masowością i nieograniczonymi niczym możliwościami popularyzacji wszelkich tworów poetyckich na stronach internetowych, a kształtowaniem się modelu jakości sztuki. Jak przez to niepewnym i chybotliwym, nawet zagrażającym dla wartości sztuki, źródłem rozpowszechniania i poznawania poezji jest Internet” – Co jeszcze możesz dodać do tej wypowiedzi? – Może opowiedz o „roli i formie sztuki na dziś w Europie?”

E.K. W obliczu pojawiającego się w całej Europie zjawiska pauperyzacji duchowej społeczeństw, zagadnienie to staje się ważnym. Księgarskie półki w większości zapełniają nie dzieła klasyków literatury pięknej, czy nowa wartościowa poezja, lecz pozycje konkurujące z sobą o zainteresowanie odbiorcy ciekawością banału, zwykłością lub niezwykłością codzienności, karmiącej się plotką, współczesnym lub zamierzchłym skandalem obyczajowym, politycznym, społecznym, tudzież poradnikami wspierającymi lansowany przez media globalny model, oczekiwany wzór postaw dotyczący wszystkich dziedzin życia i wielu aspektów zachowania człowieka.

Z.K. – Co powiesz o działaniu prowokatorów w sztuce, np. NERGAL? – Jak określić jego prowokacyjne lub normalne wynikające z wolności i prawa…postępki? Prawdziwe, czy tylko ekshibicjonizm? – lub coś innego – szok? – a tego chyba doprasza się świat? – Zagrałem swego czasu w teledysku Nergala osobę duchowną (jak mi powiedział: sam mnie wybrał), bułgarskiego popa, grożącego jemu pojmanemu słowami: „na śmierć z nim, na śmierć…”. Miał wówczas przytwierdzone do pleców metalowe skrzydła, złapany i przytwierdzony do ciągniętej platformy. Obok szła eskorta ubrana na wzór hitlerowski w skórzanych płaszczach, twarze w maskach. Otóż rozmawialiśmy o tym w przerwach, w istocie dał mi do rozumienia, że „świat ma się bać nowej sztuki, odbiorca ma się bać…”. Tak też podobnie powiedział Mietek Jurecki – basista, kiedy grał w „Budce Suflera” – znamy się dobrze. Co ty na to jako poetka nowego pokolenia?

E.K. W ogóle nie zakładam zjawiska obawy czy lęku, jaki ma wywoływać sztuka. Pozostanie chyba obszarem do pogłębiania przeżyć i poszerzania świata człowieka, czynienia go właściwszym. Nie wiem, czy to dobre słowo. Może lepiej -zrozumiałym.

Z.K.  Wydaje się, że jest to dalszy ciąg rozważań… na skalę wieczności przy stole” – to tytuł twego wiersza (s.38) „Kołysze się w tobie huśtawka” – niezwykle pojemnego o prehistorii i ewolucji… np. ptaka, o ewolucji jego śpiewu, czyli mowy. Ptak przecież mówi. Łabędź to, czy czapla, pyta Ktoś z łodzi? – Rolą naszego życia w bytowaniu natury ludzkiej jest poszukiwanie zaczynu, swego początku, dociekanie i budowanie piramid nowej namiętności i pozwolenie na ziszczanie się, przyglądanie się sobie, obserwacja i świadome podglądanie… Ty mówisz dalej w wierszu pt.  „zera i jedynki mogą opisać wszystko” (s. 40).  Wiemy dobrze, że kosmos to matematyka, etc., ale to poezja jeszcze nieodkryta, do tego trzeba innego języka? – i dorastania(?)

E.K.  Język pozostaje ten sam, bo ten sam jest zawsze człowiek, choć rozwój cywilizacyjny stwarza go wydawałoby się ciągle nowego. Świat stworzony i tak mówi swoim językiem, który jedni rozumieją lepiej, inni gorzej, a ci z najstarszego pokolenia zaczynają się czuć powoli jak na tureckim kazaniu. Ale credo się nie zmienia, to je – powtórzę za Małgorzatą Hillar – wypłakujemy nocami przed najbardziej wiernym towarzyszem – sobą samym – w poduszkę, choć w dzień rozbijamy atomy i obojętnie wzruszamy ramionami na miłość. Jak do tych atomów i wzruszeń ramion ma się poezja? Idzie z nimi, pokazuje boleśnie – tak teraz jest, tacy jesteście szczęśliwi, nieszczęśliwi w biegu na drodze, o której nie zdążyliście pomyśleć i tacy szczęśliwi, że z bliska oglądacie ze mną gwiazdy. Nic złego, gdy poezja sięgnie po sprzyjający temu system znaków i pojęć, mam na myśli, że dorówna współczesności, i opowie historię, która właśnie się toczy – w blikach fotonów, szumie hybrydowym, we współczesnym pogubionym czy efekciarskim pomieszaniu płci, stylów czy wartości. Niedobrze, by została w krainie babcinych serwetek i krochmalonych uczuć oraz niepowściągliwej rymowanki w stylu, od którego boli brzuch. Musi się rozwijać jak wszystko. Ale nie po proletariacku – więcej kiełbasy dla większego grilla i większych sześciopaków na pierwszego maja, nie może wpasować się w hasło tej samej meblościanki dla całej populacji. Musi być wy- wezwaniem salonowym, gdzie trzeba wyczyścić buty bez względu na to, czy wchodzi się w świat zjawisk opisanych przez fizykę kwantową czy w świat obdartusa grzebiącego w koszach cywilizacyjnych slumsów.

Ostatnio napisałam do poety Tadeusza Żukowskiego, że uważam poezję za najpiękniejszą i najbardziej wyrafinowaną, wysublimowaną i koneserską formę sztuki. A dlaczego? Bo łamie sztywność znaku, którym się posługuje, umetafizycznia, mistycyzuje konkretność semantyczną. To jest kreacja – niedoskonałość, jaką jest język, poezja doskonali tak, że nie zmieniając jego kształtu, otwiera wiele światów – tyle, ilu odbiorców znajduje.

Z.K. Przepraszam, ale nie można się oderwać od twej książki, moim zdaniem przełomowej w twej oryginalnej twórczości. Weźmy jeszcze jeden wiersz pt. „pierwsze pragnienie człowieka” (s.47). Są tu także wiersze, pozwól, że je nazwę niedemoniczne, jak perełki toczą się jedna za drugą, zerwane jakby ze sznura na szyi tańczącej bogini. Droga poszukiwania czaru jest tutaj ciekawa i mimo, że to świat iście prawie czarowny, a nie dostrzega się zmory, obłędu i zwidów oraz mar. To prezentacja gracji i skali odniesień na stosie stłumionego miasta i otoczenia współczesności. To wyalienowanie się w przestrzeń szczęśliwą poprzez rzeczy zastane, ale nie cyber – doczesne. Tę czarowną boginię można sobie wyobrazić jako normalną kobietę w aptece, pachnącą słodkimi ziołami z rozwianą grzywką i spokojnym spojrzeniem Nefretete(?), bez ciemnych okularów, o smukłych nogach odrzucająca erotycznie włosy za siebie. Ale bywa to kobieta, która „gotuje kapuśniak (i) rozmyśla jak go przechytrzyć”. Taka „kobiecość” jest rzeczywiście jak kosmos rozgwieżdżona smakami, otwartością, niezależnością i układami nadprzyrodzonymi, być może nawet jakimś podstępem?…

E.K. Błogosławieństwo faraona? (nota bene bez włosów) i nieskończoności. Jak palce na końcach promieni słonecznych na plafonie sprzed sześciu tysięcy lat – odczuwanie człowieka nie ma czasu, oparte jest na harmonii natury i cykliczności przemian. Opisaliśmy je w matematycznych ciągach liczb. My ludzie. I w poezji. Chcemy tam odnaleźć Boga.

 Zbigniew Kresowaty

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko