EWA PILIPCZUK – METAMORFOZY OKIENNE

0
550
Fot. Ireneusz Pilipczuk

Z okna niskiego parteru na Czwartaków
można było zeskoczyć na ulicę
nawet jak się miało pięć lat
z lalką na rękach żeby jej się nic nie stało
uśmiechać się do wróbli w kałużach
wyglądać powrotu jaskółek

gdy sypał leciutki śnieg
zza firanki wyświetlały się bajki
o królowej śniegu
i dziewczynce z zapałkami
w marcu stare klony w seledynowym szyku
maszerowały do wiosny
wieczorne chmury były ciemnosiwe
i daleko od domu

pod klonami
słońce wyzłacało główki mleczy
po drobnym deszczu
pachniała majowa zieloność
w październiku rozgwarzał się jarmark
z wyprzedażą karminów i pąsów
a mała zmęczona gwiazda
zawsze mówiła dobranoc

lalce rozpruło się dzieciństwo
jak znoszona sukienka
klony wstąpiły do nieba per tartak
nie zmieściły się w blejtramie blokowiska
dziewczynka zeskoczyła w świat
a w oknie mytym jej marzeniami
zawisł szyld „zakład fryzjerski”
z puentą „nieczynne”

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko