Opowiem
w prostym słowie
wiersz surowy
opleciony
siecią kwarantanny
. . .
Jesion strzelisty
daleko – – –
w panoramie okna
. . .
Stoi tam budynek
kryty na czerwono
dawniej słomą?
. . .
Wystarczyła iskra…
strzał pioruna- – –
ognia łuna
trawiła osadę!
. . .
Knuły w przepowiedniach
wiedźmy
— niebios zdradę?
. . .
Niesie echo z wioski
po martwej ulicy
śpiew koguta
na pobudkę!
. . .
Umilkło kowadło
podkową na haku
. . .
Człowiek
od człowieka stroni
. . .
Palenisko
skacze iskra…
nad ognisko
. . .
Styczeń mroźny
sypie śniegiem
. . .
A tu- – –
ni jesień ni wiosna…
żywicą płacze sosna…
. . .
Głos kowadła
gwiazda spadła- – –
na gościniec
. . .
W karetkach
kosmici…
. . .
Konie szalone
w galopie
świat się zatrzymał
. . .
Idą chłopi
z lemieszami
dawniej z bagnetami
na sztorc z kosami
z pikami
z siekierami
. . .
Z kuźni ruszano na bój…
. . .
– Synu stój –
krzyczała matka
wieszając szkaplerz na szyi
powierzając Maryi
. . .
Ino patrzeć
zejdą śniegi
. . .
Ziemia czeka odwrotu
mrozem spalona
siewkę przyjmie
do łona
i rodzić będzie jak zawsze
. . .
Kwiat paproci
w snach się złoci
po grobową deskę
– Boże pozwól
pożyć jeszcze?!
. . .
Pamiętam kuźnię
śmiejącą się żarem
i zaprzęgi karych
. . .
I włóczęgów starych
siedzących na rowach
. . .
I nucących pieśni
o złotych podkowach
ukrytych pod skibą
w czasie podorywki
. . .
I kłody sosnowe
czasu leśnej zrywki –
kiedy lód na drodze
a dłużyca smykiem
. . .
Strzelał furman batem
dzwonił Kasztan naszelnikiem
. . .
A tabor cygański
harmidrem u bramy
– Podkuj nam srokacze Panie
bo przed nami droga…
przewodnikiem wiatr
Cygan w oczy patrzy
ludziom?
. . .
Domem jego świat
. . .
Dębem brat
stałe miejsce – kat!
. . .
Dziś to wiem
spowity snem…
nadziei – – –
widnokrąg za szybą
. . .
Łódź Charona
dobiła do brzegu
po raz kolejny
. . .
Nie wiem czy załadowano
ważne tomy poezji
. . .
Zastanawiam się tylko po co?
Przecież poeci
urodzą się na nowo
z ogniem w oczach
. . .
I opiszą wszystko
jak poprzednicy
tylko z innej perspektywy
kwiecień 2020
Jerzy Stasiewicz