Zdzisław Antolski – „SKAMANDER” PRL-u

0
635

“Pokolenie Współczesności” pod redakcją Anny Marii Mickiewicz

Z prasą literacką okresu PRL-u zetknąłem się jako dziecko. Pamiętam nasze służbowe mieszkanie nauczycielskie w Pełczyskach, gdzie leżały sterty roczników „Nowej Kultury” i „Życia Literackiego”. Takie to były czasy, że nawet w zapadłej wsi (6 km do pkaesu) nauczyciele prenumerowali i czytali pisma literackie. Mogę powiedzieć, że czytać uczyłem się na tygodnikach literackich. W ówczesnych czasach czasopisma literackie były niezmiernie ważne i dość powszechnie czytane. Szkoda, że w wyniku transformacji zostały uśmiercone. Nie wymyślono żadnego innego sposobu na ich kontynuację w nowej rzeczywistości.

O czasach PRL-u tak pisze Zbigniew Irzyk w książce „Pokolenie „Współczesności”: „Trzeba pamiętać, że ówczesna prasa literacka była potęgą. Kto w niej nie publikował, praktycznie nie istniał jako twórca. Podobnie jak dzisiaj, gdy nie występują w telewizji.

Młodzi nie mieli wtedy wstępu na salony „Nowej Kultury”, „Przeglądu Kulturalnego” czy „Życia Literackiego” – które zarezerwowane były głownie dla pisarzy o znanych nazwiskach jak Iwaszkiewicz, Maria Dąbowska, Kazimierz Brandys, Jerzy Andrzejewski, lub dla określonej koterii autorów całkowicie pokornych wobec partii. „Współczesność” otwierała szanse przed młodymi niechcianymi gdzie indziej.

Zapytuje Pani, co jest najważniejsze teraz…

Myślę, że należy jakoś przywrócić naszą narodową tożsamość. Marzyło mi się zawsze, że w niepodległej Polsce powstanie wielki spór o wartości i literatura odzyska należne jej miejsce. Niestety, tak się nie stało. Kolejne elity, pozbawione całkowicie humanistycznej wrażliwości i wyobraźni, zepchnął spawy kultury na margines społecznych zainteresowań i potrafiły je skutecznie obrzucić, schlebiając niewybrednym gustom tzw. szerokiej publiczności telewizyjnej.”

Swoją znajomość z czasopismami literackimi kontynuowałem po zdaniu egzaminu wstępnego do I LO im Stefana Żeromskiego w Kielcach. Uczyła mnie tam wspaniała polonistka doktor Helena Wolny, która umiejętnie kierowała moimi lekturami. Kiedy już sam zacząłem pisać drukowałem najpierw w młodzieżowym „Radarze”, a następnie w „Tygodniku Kulturalnym”, gdzie na moje utwory łaskawym okiem patrzył Tadeusz Nowak i publikował je cyklicznie. Udało mi się także umieścić opowiadanie w miesięczniku „Nowy Wyraz”. Cały czas byłem pilnym czytelnikiem „Twórczości”, „Życia Literackiego”, wspomnianego już „Tygodnika Kulturalnego” oraz „Współczesności”, która już wówczas była innym pismem niż to redagowane w 1956 roku przez Leszka Szymańskiego i innych. Tak o tych pierwszych latach pisma pisze Jerzy Stanisław Czajkowski: „Pomysł utworzenia Zespołu Grupy Literackiej „Współczesność” i dwutygodnik literackiego „Współczesność” zrodził się na przełomie marca i kwietnia 1956 roku. Grupę utworzono we wrześniu 1956 roku, pierwszy numer czasopisma „Współczesność” ukazał si e w druku w Październiku 1956 roku.

(Trzon Grupy literackiej „Współczesność” stanowili: Leszek Szymański, Jerzy Siewierski-Kwiryn, Zdzisław Jerzy Bolek, Jerzy Stanisław Czajkowski, Zbigniew Irzyk, Andrzej Chaciński, Roman Śliwonik).

Grupa Literacka „Współczesność” przestała istnieć w lutym 1959 roku. Niektórzy jej byli członkowie (Jerzy S. Czajkowski, Jerzy Siewierski, Jerzy Z. Bolek) utworzyli w lutym 1959 roku, w miejsce rozwiązanej Grupy Literackiej „Współczesność, Zespół Literacki „Grupa Warszawska”, rozpoczynając działalność opublikowanym na łamach dwutygodnika „Współczesność” manifestem pt.: Sztuka wyboru.

(Kontynuacją Grupy Literackiej „Współczesność” jest Grupa Poetów i Malarzy „Łazienki-Współczesność”, która przyznaje doroczną Nagrodę Artystyczną im. Bohaterów Warszawy za twórczość o tematyce patriotycznej i antywojennej)”.

Z całej tej plejady twórców osobiście poznałem Zbigniewa Irzyka (bardzo miły, serdeczny i kulturalny pan), który będąc w Kielcach zwiedzając stare gimnazjum do którego uczęszczał Stefan Żeromski, dumał nad polskim losem. Kilkakrotnie zetknąłem się z Romanem Śliwonikiem na kilku zjazdach literackich. Przyjaźniłem się także ze Zdzisławem Łączkowskim, który jak się okazuje, co wyczytałem w omawianej książce, współpracował ze „Współczesnością”.

Warto teraz oddać głos założycielowi pisma samemu Leszkowi Szymańskiemu, który stwierdza: „Był to przełom! Reakcja na socjalistyczny realizm, pierwszy haust wolnej twórczości.” I dalej: „Grupa „założyła się” formalnie w mieszkaniu Alicji Wankracowej, studentki i koleżanki Jerzego Siewierskiego. Mając grupę, mogliśmy się starać o pismo. Ówczesny minister kultury, Kuryluk, był do nas przychylnie nastawiony i wyasygnował bodaj dziesięć tysięcy złotych, nie na periodyk, ale jednodniówkę.

Zebraliśmy materiały, bynajmniej nie imponujące. Nikt z nas nie miał ojęcia o drukarstwie, ale dołączył do nas Jacek Wilk, zawodowy redaktor techniczny „Expressu Wieczornego”. ON nam pomógł złamać numer. Dzięki niemu dołączył do nas Andrzej Korczak, jego redakcyjny kolega i towarzysz z partyzantki. Obaj byli od nas starsi. Numer został zmontowany latem 1956 roku. Ukazał się na początku października.”

Pismo borykało się z ciągłymi trudnościami, po pierwsze musieli ciągle zdobywać zezwolenie na wydanie pisma, a po drugie brak było pieniędzy: „Zezwolenie odzyskaliśmy, ale ciągle byliśmy na własnym garnuszku, bez pieniędzy i niezbędnego przydziału papieru. Sprzedawaliśmy numery pisma na rogach ulic, w kawiarniach i restauracjach, przed kinami i teatrami, w parkach, z ciężarówek. Płaciliśmy honoraria tylko tym, którzy by bez nich zginęli. Nie wedle zasad wierszówki, ale potrzeby.”

W końcu partia straciła cierpliwość. Nie mogło istnieć w Polsce pismo tak wolnościowe i radykalne artystycznie. Leszek Szymański wspomina: „Pewnego dnia Starr telefonicznie polecił mi stawienie się w KC. Rozmawiałem tam z tow. Bębenkiem. Ten bez ogródek poinformował mnie, że albo przejdziemy do „Ruchu”, albo zostaniemy skutecznie zlikwidowani. Obiecał mi etaty redakcyjne i normalizację wdawania pisma, a na politruka przysłał mi Józefa Lenarta, obiecującego działacza młodzieżowego, redaktora ze „Sztandaru Młodych” i byłego sekretarza Zarządu Głównego Związku Młodzieży Polskiej. Dorzucono mi jeszcze Tadeusza Sztrumpfa. Nakaz KC PZPR miałem trzymać w ścisłej tajemnicy, ale oczywiście musiałem poinformować kolegów, choć nie wymieniałem nazwisk.

Józef Lenart, który kiedyś się wyraził, że prędzej mu włosy na dłoni wyrosną, nim jak wydam „Współczesność”, teraz awansował na mojego zastępcę. Muszą mu przyznać, że był taktowny i nie panoszył się. Ale okres naszej niepodległości był zakończony, Nakazano mi wstąpienie do partii wraz z kolegami, bez wyznaczenia terminu, ale prędzej czy później.

Wybrałem wolność. Byłem wtedy w Indiach. I tak zaczęło się moje życie emigracyjne, przez Australię do Anglii, z Anglii do USA. Zacząłem pisać po angielsku. Z polskiego pisarza stałem się pisarzem australijsko-amerykańskim. Metody twórczej nie zmieniłem. Do tej pory jestem wierny „Współczesności”.”

Kapitalnie posumował „Współczesność” Aleksander Nawrocki w swoim wspomnieniu: „Za Leszka Szymańskiego, który w sumie wydał 34 numery Pisma, „Współczesność” była najciekawsza, najbardziej przekonywująca i atakująca dostojne skamieliny polskiej literatury. Zaczęto pisać o tzw. Literaturze wyklętej (Jerzy Siewierski), która wcześniej pomagała żyć, a teraz obraża człowieka, pokazuje go takim, jakim nie chciałby się widzieć; za przykład podano opowiadania Marka Hłaski pt. „Pierwszy krok w chmurach”.

„Publikowano esej o  Sartrze, Camusie, Kafce, krytyczne o filozofii Gyoga Lukacsa, reprezentującego linię socjalistycznej estetyki, etc. Obśmiewano rolę ks. Pirożyńskiego w kształtowaniu polskiej obyczajowości, wreszcie zakładano szkolne kluby „Współczesności’.

Warto wspomnieć o dalszych losach pisarskich Leszka Szymańskiego, który na emigracji kontynuuje swoją karierę literacką o czym pisze Danuta Błaszak: Zbiór opowiadań Leszka Szymańskiego, zatytułowany „Ucieczka pod Zwrotniki” („Escape to the Tropics”) zostaje uznany przez popularny dziennik sydnejski „Daily Telegraph” za książkę tygodnia. Autor recenzji, Frank Morgan, nazywa problematykę opowiadań „bigosem polsko-australijskim” – „ponura Europa i Niewesoła Australia”.

Książkę o historii pisma „Współczesność” Szymańskiego, czyta się jak kryminał, od którego oderwać wzrok jest trudno. Ale przecież ówcześni pisarze np. Hłasko, Iredyński, Śliwonik, Grochowiak mieli bardzo burzliwe życie. Nie mieścili się w ciasnych ramach moralności socjalistycznej. To dla nich powstała „Współczesność”, tu wreszcie czuli się wolni. Redakcja przygarniała także różnych poetów-samotników, którzy nie mogli się przystosować do komunizmu.

Przedstawiłem powyżej w wielkim skrócie, korzystając z cytatów, historię pisma oraz jej założyciela – Leszka Szymańskiego. Jednak te cytaty nie oddają wszystkiego. Są tylko na zachętę, aby wgłębić się w książkę: „Pokolenie Współczesności”, pod redakcją Anny Marii Mickiewicz. Znajdziemy tam bardzo ciekawe historie o pisarzach, kulisy rozmów z władzami partii, a wreszcie egzotyczne spotkanie w Ameryce Szymańskiego z Hłaską. Pasjonująca i wciągająca książka. Poznajemy tu po Ra pierwszy w kraju, jak było naprawdę z istnieniem pisma, a potem wcieleniem go do państwowego przedsiębiorstwa „Ruch”. Autorzy rozpierzchli się po świecie albo znaleźli swoje miejscy w innych pismach. Na przykład Zbigniew Irzyk został redaktorem w tygodniku „Kierunki, które wydawał PAX. Natomiast świetny felietonista, Jan Zbigniew Słojewski” publikował swoje felietony w tygodniku „Kultura’, pod pseudonimem Hamilton.

Książka składa się z trzech części ze wstępem Anny Marii Mickiewicz. Pierwsza to „Wspomnienia i eseje”, druga „Wywiady”, a trzecia „Posłowie”.

Wśród autorów znajdziemy następujące nazwiska: Leszek Szymański, Zbigniew Irzyk, Aleksander Nawrocki, Jacek Kajtoch, Bohdan Drozdowski, Danuta Błaszak, Agnieszka Herman, Anna Bukowska, Ewa Kretowska, Jerzy Siewierski, Roman Śliwonik, Stanisław Stanik, Jerzy Stanisław Czajkowski i wspomniana już Anna Maria Mickiewicz.

Książkę polecam do lektury i przemyśleń. Osobiście myślę podobnie, jak Zbigniew Irzyk, że taka „Współczesność”, która według Bohdana Drozdowskiego” była „Skamandrem” PRL-u, przydałaby się i dzisiaj. I to bardzo.

Zdzisław Antolski

Pokolenie „Współczesności”, red. Anna Maria Mickiewicz, London 2020, ss. 202

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko