Michał Piętniewicz – Krzyk o piękno. Nota o „Pasji według Chama galicyjskiego” Leszka Kozika

0
877
Maria Wollenberg-Kluza


[wydawnictwo Miniatura, Kraków 2012, liczba stron: 451].


   „Pasja według chama galicyjskiego” Leszka Kozika, książka, wydana przez wydawnictwo Miniatura w Krakowie, w 2012 roku, jest niezwykła.
Niezwykła przez swoją pasję właśnie.
Katarzyna Nicpoń w swoistym posłowiu do książki pisze o Leszku Koziku, że to „człowiek z pasją”.
     Leszek Kozik mieszka na co dzień we wsi Jastrzębia niedaleko magicznej Lanckorony, zajmuje się pracami gospodarskimi, aby się utrzymać, m. in rąbie drzewo u swoich znajomych, bądź też czasem pracuje na budowie.
W nocy pracuje, pisze, pewnie też bardzo dużo czyta, do wczesnych godzin rannych świeci się w jego chałupie światło.
     Leszek Kozik w jednym z numerów „Metafory”, zresztą pod moją redakcją, z 2012 roku, przeprowadza wywiad z samym sobą.
W wywiadzie tym dowodzi swojego ogromnego oczytania, wiedzy z zakresu historii literatury oraz teologii.
   Owo oczytanie widać z pewnością również w „Pasji według chama galicyjskiego”.
Jest to książka, by ta rzec puszczona z automatu, swoisty wylew strumienia świadomości piszącego, przez który jednak przechodzi ukryta, konieczna oś konstrukcyjna, która czyni z książki Kozika dzieło zintegrowane.
Ową ukrytą osią konstrukcyjną jest odwołanie do Pasji Jezusa Chrystusa.
Owa męka Pana Jezusa niejako w książce Kozika schodzi na dół, do najgorszych rejonów bytowania ziemskiego.
Ma owo bytowanie ziemskie, uwznioślone w Pasji, trzy wymiary w opowieści Leszka Kozika:
1). Wymiar społeczności wiejskiej, stroje, obrzędy, obyczaje, opisy przyrody, wymiar sakralny.
2). Wymiar służby wojskowej, wymiar piekielny.
3). Wymiar odbywanej służby w seminarium, gdzie sacrum kłóci się wyraźnie z przyziemnością i profanum.
     Po „Pasji według chama galicyjskiego” rozsiane są gdzieniegdzie perły i klejnoty.
Najtrudniej moim zdaniem przyswajalna jest część dotycząca służby wojskowej, obfituje ona w zbyt liczne moim zdaniem i niepotrzebne wulgaryzmy.
Najpiękniejsza poetycko jest część pierwsza, dotycząca opisu życia społeczności, z której Kozik wyrasta.
Natomiast najciekawsza chyba jest część trzecia, gdzie autor opisuje seminarium i podążanie za Bogiem, które często okazuje się ułomne, kalekie, niekiedy nawet będące na antypodach wymiaru sacrum, w wymiarze profanum.
     Pojawić się może zarzut, że z książki Kozika treściowo niewiele wynika poza rzeczywiście ciekawym językiem, który przykuwa uwagę.
To jednak nie jest prawda.
Myślę, że książka ta niesie ze sobą mniej lub bardziej ukryte przesłanie.
Odwołanie do Męki Chrystusa, pokazanie żywota ludzkiego jako niezwykle ciężkiego krzyża, jakiś krzyk dobywający się ze środka, z głębokości owych potworności, które chwyta w swoim języku na gorącym uczynku, hic et nunc, Leszek Kozik.
    Życie jest bólem, ciężarem, krzyżem, czymś, co powinniśmy nieść krzycząc z bólu i tego krzyku nie powinniśmy się wstydzić – może takie jest przesłanie „Pasji według chama galicyjskiego”, bo tylko człowiek chamski być może jest zdolny wrzeszczeć z bólu w obecności innych.
Ale on z drugiej strony nie wrzeszczy bez powodu, wrzeszczy, bo życie go strasznie boli i uwiera, ma do tego prawo, przeszedł przez rozmaite piekła, przeżył różne potworności.
Trzeba nauczyć się podążać za tym specyficznym krzykiem, może inaczej: bardzo głośnym śpiewem, który można usłyszeć we frazach Leszka Kozika.
Jakby Kantor, który śpiewa we frazach Kozika, lub między tymi frazami, był zbuntowany przeciwko Bogu.
    Jest na pewno Leszek Kozik buntownikiem, ale też zaprasza nas do swojej przygody:
Pasji, bólu, męki, krzyku dobywającego się z trzewi ogromnego buntu.
Gdzieś pod spodem tego buntu, mam wrażenie, ukryta jest miłość.
Inaczej, być może, bunt ten i krzyk i Pasja, nie byłyby w ogóle możliwe.
     Spróbujmy trochę pokrzyczeć z Leszkiem Kozikiem, może nasz krzyż stanie się lżejszy, jarzmo słodsze.
    „Pasja według chama galicyjskiego” jest głębokim, wewnętrznym krzykiem męki.
A pod tym krzykiem, wybrzmiewa mimo wszystko piękne przesłanie, jak z „Dezyderaty”, którą śpiewa Piwnica pod Baranami, jakby piękny, biały kwiat z tych mroków się wykluwał, że mimo całego bólu i cierpienia, „jest to piękny świat”.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko